Okultystyczne korzenie faszyzmu
Budowanie świata czarnoksiężnika. Niszczenie absolutów - od czasów Johna Deweya odgrywające w amerykańskim systemie oświaty tak wielką role i według mniemania dzisiejszych studentów będące ideą bardzo postępową – od niepamiętnych czasów stanowi w istocie rdzeń czarnoksięstwa.
Jak pokazaliśmy, moc tworzenia własnej rzeczywistości musi obejmować też moc tworzenia własnych wartości. I choć większość Amerykanów nie dała się jeszcze przekonać co do faktycznej możliwości tego pierwszego, to zapanowała powszechna zgoda, iż to drugie jest niezbywalnym prawem każdego człowieka. Jakież gorące protesty podniosły się z chwilą, gdy ktoś zaproponował, aby w ramach edukacji seksualnej młodzieży do nauczania o metodach antykoncepcji i wolnego dostępu do prezerwatyw dodać propagowanie abstynencji seksualnej. Rzecznicy liberalizmu moralnego zapewne wystraszyli się, że podczas gdy prezerwatywa, wkładka domaciczna i pigułka to neutralne z moralnego punktu widzenia techniki, to abstynencja może być odzwierciedleniem moralnego (lub co gorsza religijnego) systemu wartości. Kiedy w kilku stanach wydano przepisy wymagające zgody rodziców na aborcję u nieletniej córki, było z góry wiadomo, że wiele sądów uzna je za niekonstytucyjne. Bowiem gdzieś w konstytucji udało się znaleźć zdanie pozwalające ukuć opinię, iż od dzieci, które muszą mieć zgodę rodziców na przekłucie ucha, nie można wymagać zgody rodziców na aborcję.
Wartości wyznawane przez rodziców nie mogą zakłócać prawa dziecka do obrania własnej hierarchii wartości. „Wolność" od wszelkiej władzy poza własnym Ja, traktowana przez satanistów jako ich znak rozpoznawczy, znalazła de facto poplecznika w rządzie amerykańskim. Ten jaskrawy relatywizm, uznany dziś przez opinię publiczną za oczywistość, jest kolejnym przejawem przemożnego wpływu mistycyzmu wschodniego na kulturę Zachodu.
W hinduizmie nie istnieją absoluty i nie istnieje grzech; dharma każdego człowieka jest jedyna w swoim rodzaju. Poselstwo kosmicznej świadomości, głoszące: „Wszystko jest Jednym" i „ty jesteś wszechświatem", przyniosło owoc w postaci bezprecedensowego w świecie zachodnim usankcjonowania relatywizmu i nieodłącznie z nim związanego buntu. Mądrości, wiedzy, prawdy i norm moralnych nie poszukuje się już u rodziców, w dziełach literatury czy pismach świętych. Znajduje się je podróżując w głąb własnej duszy. Każde pokolenie wyobraża sobie, iż to właśnie ono odkryło ten pogląd, i wzorem poprzedników daje się omamić pozorem wolności, która koniec końców nie potrafi się jednak wywiązać ze swoich obietnic.
Ubóstwienie własnego ja zawsze wymaga już na samym początku otwartości na wszelką prawdę i uznania równości wszystkiego. Jak jednak pokazał Orwell w Folwarku zwierzęcym, hasło „wszyscy jesteśmy równi" staje się w końcu nieuchronnie hasłem „niektórzy są równiejsi od innych". Ludzkość nie potrafi żyć bez bohaterów. Młodzież, która zdaje się gardzić wszelkim autorytetem, jest zarazem posłuszna tym, którzy ją do tej pogardy namówili. Nawet ludzie desperacko pragnący wierzyć, że są udzielnym bogiem i „Jednym ze Wszystkim", w niemym podziwie chylą czoła przed różnymi guru, którzy im tę wyzwalającą prawdę ukazali. Wyzwolenie z wiary w biblijnego Boga i w jego normy moralne zdaje się zawsze powodować dziwnie fanatyczną lojalność wobec jakiegoś innego boga: czy to gwiazdy rocka, czy guru, czy Hitlera.
Niepokojące podobieństwa
Wrażenie deja vu jest tak silne, że niemal przyprawia o mdłości. Na Zachodzie odradzają się zjawiska typowe dla przedwojennych Niemiec, zjawiska, które przyczyniły się do powstania faszystowskiego reżimu. Baczniejszych zwolenników New Age zaniepokoiły już podobieństwa miedzy ich ruchem a Niemcami lat dwudziestych i trzydziestych. Autor artykułu w New Age Journal opowiada o „książeczce wydanej w roku 1923: Revolt of Youth (Bunt młodzieży) Stanleya Higha". Pisze on: „Książka zatrwożyła mnie bardzo [...] To relacja naocznego świadka, pisana z wielkim entuzjazmem, o kulturze młodzieżowej, która rozkwitła po bestialstwach I wojny światowej [...] Można by ją z pewnością zatytułować Wiosna zawitała do Niemiec Czytając, trudno na pierwszy
rzut oka orzec, czy High opisuje Niemcy lat dwudziestych, czy Amerykę lat sześćdziesiątych". Autor artykułu pisze następnie:
"Wracają do natury ówcześni hipisi, Wandervogel [...] przy dźwiękach zmaltretowanych gitar,[…] ta „nadzieja przyszłości Niemiec". Rozwijają się naturalne więzy towarzyskie, w tym i swoboda związków seksualnych [...] „Nic nie jest bardziej znienawidzone niż narzucanie konwencjonalnych autorytetów, nic nie jest kochane bardziej niż przyroda "... Zainteresowania polityczne zanikają, rośnie zainteresowanie wielkimi mocami duchowymi; [...] widać niezrozumiałą wrogość wobec konwencjonalnego chrześcijaństwa... „Miałem zaszczyt wędrować z młodzieżą z innego świata, [.,.] z apostołami całkiem nowego życia i dla młodych, i dla starych wobec ich ducha stare niebo i stara ziemia - podejrzliwość, samolubność i nienawiść - przeminą." To nie [pochwalny] panegiryk na cześć hipisów autorstwa Charlesa Reicha - to Niemcy w roku 1923!
Są także inne podobieństwa, jeszcze bardziej niepokojące i zło wróżebne. W ówczesnych Niemczech odrodziły się zainteresowania wschodnim mistycyzmem, jogą, zen, taoizmem, medytacją, astrologią, wegetarianizmem, rozbudziła się też wiara w reinkarnację i karmę. Kładziono nacisk na „oświecenie" poprzez zyskanie dostępu do nieskończonego „źródła mądrości" w ludzkiej duszy. Podstawą było oczywiście przekonanie, że „Wszystko jest Jednym" i że każdy jest „Dogiem". Hitler z całą powagą oddawał się mistycyzmowi i z wielką pasją dążył do realizacji marzenia o okultystycznej mocy, wysyłając do Indii i Tybetu zespoły poszukujące hinduistycznych i buddyjskich tajemnic. Herman Rauschning, gubernator Gdańska, który blisko przyjaźnił się z Hitlerem, twierdził, że ten wyznał mu: „Zdradzę ci tajemnicę. Zakładam Zakon [...] Człowiek-Bóg, ta doskonała Istota, będzie obiektem czci..."
Trudno inaczej wyjaśnić intrygującą zagadkę, jaką był Hitler: osobnik przeciętny, kapral targany obsesyjnymi wizjami, które wydostały się w końcu na światło dzienne i przed którymi zadrżał cały świat. Zdumieni historycy od lat zadają pytanie, jak człowiek o tak wąskich horyzontach, tak spętany śmiechu wartymi dogmatami, mógł tak niebywale skutecznie stawiać na swoim. Postaci jak z burleski, o ruchliwym wąsiku i gestach szaleńca, udawało się z chorobliwą bezczelnością raz po raz wyprowadzać w pole przywódców świata; udało mu się przeraźliwie szybko opanować całą Europę i dzierżyć w szalonej pięści losy narodów. Wspominając swą znajomość z faszystowskim dyktatorem, Rauschning oznajmił z podziwem.
"Nie można o nim myśleć inaczej jak o medium […] Medium jest opętane Bez najmniejszej wątpliwości Hitler był opętany przez siły inne niż on sam, [...] dla których osoba o nazwisku Hitler była tylko tymczasowym narzędziem."
Nie mniejszą fascynacją darzył okultyzm Heinrich Himmler, szef osławionego SS, które było nie tylko organizacją militarną, ale i tajnym zakonem adeptów czarnej magii. Himmler wydał podobno więcej pieniędzy na badania okultystyczne i genealogiczne, pragnąc wyśledzić mistyczne pochodzenie aryjskich nadludzi z Indii i Tybetu, niż Amerykanie wydali na opracowanie bomby atomowej. Ostateczną misją SS było faktycznie zapoczątkowanie Nowego Wieku - Nowego Świata, w którym miał zamieszkać Nowy Człowiek. W trakcie gorliwego pełnienia tej misji, powierzonej Hitlerowi przez kierujących nim „niewidzialnych", SS zamordowało 14 milionów mężczyzn, kobiet i dzieci. Cała II wojna światowa zabrała życie prawie 50 milionów osób. Lecz faszystowscy przywódcy postrzegali siebie tak, jak w „Oprah Winfrey Show" opisał satanistów Aquino: porządni, wrażliwi, czuli ojcowie rodziny, miłośnicy dobrej muzyki, którzy nie skrzywdziliby nawet muchy.
Byli członkowie Świątyni Seta [kościoła satanistycznego założonego przez Michaela Aquino] opowiadają o wizycie Aquina, wówczas majora armii amerykańskiej, na zamku SS Wewelsburg w Niemczech. W książce Occult Roots of Nazism (Okultystyczne korzenie faszyzmu) Nicholas Goodrick-Clarke zamieszcza opis i krótką historię Wewelsburga. U szczytu władzy faszystów Himmler przewodził tam ceremoniom magicznym, przypominającym nie tylko obrzędy dzisiejszych satanistów, ale i wielu wyznawców New Age. Podczas „Oprah Winfrey Show" Aquino zaprzeczył swoim sympatiom wobec polityki Hitlera, twierdząc, że interesują go wyłącznie „okultystyczne praktyki w Trzeciej Rzeszy". Podczas wizyty w Wewelsburgu Aquinowi pozwolono podobno wejść do wewnętrznego sanktuarium, gdzie oddał się głębokiej medytacji, nawiązał kontakt z „siłą, która dała moc Hitlerowi", i powtórnie wypuścił ją na świat.
Być może kontakt ów nie był faktyczny, lecz tylko urojony; niemniej trwogą napawa fakt, że taki właśnie rodzaj medytacji lansuje się i praktykuje w całej Ameryce, mimowolnie kreując społeczeństwo uczniów czarnoksiężnika.
Artykuł pochodzi z książki; "Ameryka - nowy uczeń czarnoksiężnika" Oficyna wydawnicza "Tiqva" Wrocław 1994 z rozdziału "Satanizm, rock i bunt"
Jak pokazaliśmy, moc tworzenia własnej rzeczywistości musi obejmować też moc tworzenia własnych wartości. I choć większość Amerykanów nie dała się jeszcze przekonać co do faktycznej możliwości tego pierwszego, to zapanowała powszechna zgoda, iż to drugie jest niezbywalnym prawem każdego człowieka. Jakież gorące protesty podniosły się z chwilą, gdy ktoś zaproponował, aby w ramach edukacji seksualnej młodzieży do nauczania o metodach antykoncepcji i wolnego dostępu do prezerwatyw dodać propagowanie abstynencji seksualnej. Rzecznicy liberalizmu moralnego zapewne wystraszyli się, że podczas gdy prezerwatywa, wkładka domaciczna i pigułka to neutralne z moralnego punktu widzenia techniki, to abstynencja może być odzwierciedleniem moralnego (lub co gorsza religijnego) systemu wartości. Kiedy w kilku stanach wydano przepisy wymagające zgody rodziców na aborcję u nieletniej córki, było z góry wiadomo, że wiele sądów uzna je za niekonstytucyjne. Bowiem gdzieś w konstytucji udało się znaleźć zdanie pozwalające ukuć opinię, iż od dzieci, które muszą mieć zgodę rodziców na przekłucie ucha, nie można wymagać zgody rodziców na aborcję.
Wartości wyznawane przez rodziców nie mogą zakłócać prawa dziecka do obrania własnej hierarchii wartości. „Wolność" od wszelkiej władzy poza własnym Ja, traktowana przez satanistów jako ich znak rozpoznawczy, znalazła de facto poplecznika w rządzie amerykańskim. Ten jaskrawy relatywizm, uznany dziś przez opinię publiczną za oczywistość, jest kolejnym przejawem przemożnego wpływu mistycyzmu wschodniego na kulturę Zachodu.
W hinduizmie nie istnieją absoluty i nie istnieje grzech; dharma każdego człowieka jest jedyna w swoim rodzaju. Poselstwo kosmicznej świadomości, głoszące: „Wszystko jest Jednym" i „ty jesteś wszechświatem", przyniosło owoc w postaci bezprecedensowego w świecie zachodnim usankcjonowania relatywizmu i nieodłącznie z nim związanego buntu. Mądrości, wiedzy, prawdy i norm moralnych nie poszukuje się już u rodziców, w dziełach literatury czy pismach świętych. Znajduje się je podróżując w głąb własnej duszy. Każde pokolenie wyobraża sobie, iż to właśnie ono odkryło ten pogląd, i wzorem poprzedników daje się omamić pozorem wolności, która koniec końców nie potrafi się jednak wywiązać ze swoich obietnic.
Ubóstwienie własnego ja zawsze wymaga już na samym początku otwartości na wszelką prawdę i uznania równości wszystkiego. Jak jednak pokazał Orwell w Folwarku zwierzęcym, hasło „wszyscy jesteśmy równi" staje się w końcu nieuchronnie hasłem „niektórzy są równiejsi od innych". Ludzkość nie potrafi żyć bez bohaterów. Młodzież, która zdaje się gardzić wszelkim autorytetem, jest zarazem posłuszna tym, którzy ją do tej pogardy namówili. Nawet ludzie desperacko pragnący wierzyć, że są udzielnym bogiem i „Jednym ze Wszystkim", w niemym podziwie chylą czoła przed różnymi guru, którzy im tę wyzwalającą prawdę ukazali. Wyzwolenie z wiary w biblijnego Boga i w jego normy moralne zdaje się zawsze powodować dziwnie fanatyczną lojalność wobec jakiegoś innego boga: czy to gwiazdy rocka, czy guru, czy Hitlera.
Niepokojące podobieństwa
Wrażenie deja vu jest tak silne, że niemal przyprawia o mdłości. Na Zachodzie odradzają się zjawiska typowe dla przedwojennych Niemiec, zjawiska, które przyczyniły się do powstania faszystowskiego reżimu. Baczniejszych zwolenników New Age zaniepokoiły już podobieństwa miedzy ich ruchem a Niemcami lat dwudziestych i trzydziestych. Autor artykułu w New Age Journal opowiada o „książeczce wydanej w roku 1923: Revolt of Youth (Bunt młodzieży) Stanleya Higha". Pisze on: „Książka zatrwożyła mnie bardzo [...] To relacja naocznego świadka, pisana z wielkim entuzjazmem, o kulturze młodzieżowej, która rozkwitła po bestialstwach I wojny światowej [...] Można by ją z pewnością zatytułować Wiosna zawitała do Niemiec Czytając, trudno na pierwszy
rzut oka orzec, czy High opisuje Niemcy lat dwudziestych, czy Amerykę lat sześćdziesiątych". Autor artykułu pisze następnie:
"Wracają do natury ówcześni hipisi, Wandervogel [...] przy dźwiękach zmaltretowanych gitar,[…] ta „nadzieja przyszłości Niemiec". Rozwijają się naturalne więzy towarzyskie, w tym i swoboda związków seksualnych [...] „Nic nie jest bardziej znienawidzone niż narzucanie konwencjonalnych autorytetów, nic nie jest kochane bardziej niż przyroda "... Zainteresowania polityczne zanikają, rośnie zainteresowanie wielkimi mocami duchowymi; [...] widać niezrozumiałą wrogość wobec konwencjonalnego chrześcijaństwa... „Miałem zaszczyt wędrować z młodzieżą z innego świata, [.,.] z apostołami całkiem nowego życia i dla młodych, i dla starych wobec ich ducha stare niebo i stara ziemia - podejrzliwość, samolubność i nienawiść - przeminą." To nie [pochwalny] panegiryk na cześć hipisów autorstwa Charlesa Reicha - to Niemcy w roku 1923!
Są także inne podobieństwa, jeszcze bardziej niepokojące i zło wróżebne. W ówczesnych Niemczech odrodziły się zainteresowania wschodnim mistycyzmem, jogą, zen, taoizmem, medytacją, astrologią, wegetarianizmem, rozbudziła się też wiara w reinkarnację i karmę. Kładziono nacisk na „oświecenie" poprzez zyskanie dostępu do nieskończonego „źródła mądrości" w ludzkiej duszy. Podstawą było oczywiście przekonanie, że „Wszystko jest Jednym" i że każdy jest „Dogiem". Hitler z całą powagą oddawał się mistycyzmowi i z wielką pasją dążył do realizacji marzenia o okultystycznej mocy, wysyłając do Indii i Tybetu zespoły poszukujące hinduistycznych i buddyjskich tajemnic. Herman Rauschning, gubernator Gdańska, który blisko przyjaźnił się z Hitlerem, twierdził, że ten wyznał mu: „Zdradzę ci tajemnicę. Zakładam Zakon [...] Człowiek-Bóg, ta doskonała Istota, będzie obiektem czci..."
Trudno inaczej wyjaśnić intrygującą zagadkę, jaką był Hitler: osobnik przeciętny, kapral targany obsesyjnymi wizjami, które wydostały się w końcu na światło dzienne i przed którymi zadrżał cały świat. Zdumieni historycy od lat zadają pytanie, jak człowiek o tak wąskich horyzontach, tak spętany śmiechu wartymi dogmatami, mógł tak niebywale skutecznie stawiać na swoim. Postaci jak z burleski, o ruchliwym wąsiku i gestach szaleńca, udawało się z chorobliwą bezczelnością raz po raz wyprowadzać w pole przywódców świata; udało mu się przeraźliwie szybko opanować całą Europę i dzierżyć w szalonej pięści losy narodów. Wspominając swą znajomość z faszystowskim dyktatorem, Rauschning oznajmił z podziwem.
"Nie można o nim myśleć inaczej jak o medium […] Medium jest opętane Bez najmniejszej wątpliwości Hitler był opętany przez siły inne niż on sam, [...] dla których osoba o nazwisku Hitler była tylko tymczasowym narzędziem."
Nie mniejszą fascynacją darzył okultyzm Heinrich Himmler, szef osławionego SS, które było nie tylko organizacją militarną, ale i tajnym zakonem adeptów czarnej magii. Himmler wydał podobno więcej pieniędzy na badania okultystyczne i genealogiczne, pragnąc wyśledzić mistyczne pochodzenie aryjskich nadludzi z Indii i Tybetu, niż Amerykanie wydali na opracowanie bomby atomowej. Ostateczną misją SS było faktycznie zapoczątkowanie Nowego Wieku - Nowego Świata, w którym miał zamieszkać Nowy Człowiek. W trakcie gorliwego pełnienia tej misji, powierzonej Hitlerowi przez kierujących nim „niewidzialnych", SS zamordowało 14 milionów mężczyzn, kobiet i dzieci. Cała II wojna światowa zabrała życie prawie 50 milionów osób. Lecz faszystowscy przywódcy postrzegali siebie tak, jak w „Oprah Winfrey Show" opisał satanistów Aquino: porządni, wrażliwi, czuli ojcowie rodziny, miłośnicy dobrej muzyki, którzy nie skrzywdziliby nawet muchy.
Byli członkowie Świątyni Seta [kościoła satanistycznego założonego przez Michaela Aquino] opowiadają o wizycie Aquina, wówczas majora armii amerykańskiej, na zamku SS Wewelsburg w Niemczech. W książce Occult Roots of Nazism (Okultystyczne korzenie faszyzmu) Nicholas Goodrick-Clarke zamieszcza opis i krótką historię Wewelsburga. U szczytu władzy faszystów Himmler przewodził tam ceremoniom magicznym, przypominającym nie tylko obrzędy dzisiejszych satanistów, ale i wielu wyznawców New Age. Podczas „Oprah Winfrey Show" Aquino zaprzeczył swoim sympatiom wobec polityki Hitlera, twierdząc, że interesują go wyłącznie „okultystyczne praktyki w Trzeciej Rzeszy". Podczas wizyty w Wewelsburgu Aquinowi pozwolono podobno wejść do wewnętrznego sanktuarium, gdzie oddał się głębokiej medytacji, nawiązał kontakt z „siłą, która dała moc Hitlerowi", i powtórnie wypuścił ją na świat.
Być może kontakt ów nie był faktyczny, lecz tylko urojony; niemniej trwogą napawa fakt, że taki właśnie rodzaj medytacji lansuje się i praktykuje w całej Ameryce, mimowolnie kreując społeczeństwo uczniów czarnoksiężnika.
Artykuł pochodzi z książki; "Ameryka - nowy uczeń czarnoksiężnika" Oficyna wydawnicza "Tiqva" Wrocław 1994 z rozdziału "Satanizm, rock i bunt"
Komentarze
Prześlij komentarz