"Bóg chce, abyśmy się stali Nim samym"
Niepokoi fakt, iż kościół laodycejski, któremu Chrystus zapowiedział - „wypluję cię z moich ust", opisywał siebie w podobny sposób: „Jestem bogaty, wzbogaciłem się i niczego mi nie potrzeba" (Ap3,17).
Entuzjastyczna wiara w to, że chrześcijanie zdobędą świat, występuje coraz powszechniej. W oczach wielu osób z ruchu pozytywnego wyznania dopuszczenie myśli, że Jezus mógłby wrócić po to, by uratować ziemię przed zagładą, równałoby się przyznaniu, że nie wypełnili swojego zadania. A sugerowanie, że Chrystus miałby w tradycyjnym rozumieniu pochwycić kościół, jest teorią ucieczki, niegodną tych, którzy mają być zwycięzcami i zaprowadzać na ziemi Królestwo Boże. Earl Paulk mówi:
„Kiedy po raz pierwszy zaczęliśmy zwracać uwagę, że kościół [...] [idiotycznie] stoi w miejscu i gapi się w niebo, czekając na możliwość dramatycznej ucieczki z tej ziemi, niektórzy wykrzykiwali: „Herezja!" Ale [...] Słowo dowodzi, że ziemia należy do Pana i że odzyskanie nad nią władzy to pierwsze i najważniejsze zadanie kościoła [...] Odrzućmy tradycję i usłyszmy, co Duch Boży usiłuje powiedzieć kościołowi [...] Nie spodziewajcie się, że wybawi was jakieś „pochwycenie"! [...] Jeżeli chcecie sprowadzić Chrystusa z powrotem na ziemię, możecie to uczynić [...] MOŻEMY TO UCZYNIĆ! [...] Postarajcie się z nami skontaktować. Bóg mobilizuje swoją armię.”
Wierzący, którzy zamyślają ustanowić na ziemi doskonałe królestwo jeszcze przed nadejściem Chrystusa, choć różnią się od humanistów podstawami światopoglądowymi, mają jednak bardzo podobny do nich cel: zjednoczyć świat w miłości, pokoju i braterstwie. Zachęcanie do realizacji pełni naszego potencjału, do wypełnienia naszego powołania, do wstąpienia na nowe poziomy w obliczu katastrofy ekologicznej i nuklearnej zagłady i do uratowania świata i rodzaju ludzkiego przez ustanowienie światowego systemu politycznego opartego na miłości i równości znajduje bardzo szeroki oddźwięk. Powiedzieć sobie: „Stać nas na to" to doskonała pożywka dla ludzkiej pychy. A jeśli czyniąc tak możemy wykazać, że jesteśmy bogami, zaś natura ludzka i natura boska to jedno i to samo, to czyż istnieje piękniejszy cel?
Tak też zdawało się M. Scottowi Peckowi, psychiatrze, który świadomie został chrześcijaninem w trakcie pisania dwóch bestsellerów: People ofthe Lie (Lud kłamstwa) i The Road Less Traveled (Droga mniej uczęszczana). Poselstwo w nich zawarte jednoczy chrześcijan i niechrześcijan w nowym znaczeniu: przejęcia odpowiedzialności za wspólny los. Obie książki pojawiły się wśród kandydatek na Książkę Roku w czołowym magazynie ewangelicznym, lądując w końcu na szóstym i siódmym miejscu. (Książki dobiera się na podstawie głosowania ewangelicznych pisarzy, liderów i teologów). Obie książki noszą znamiona spsychologizowanej duchowości, o której była już mowa i którą tak powszechnie się w kościele akceptuje. Jeden z recenzentów zauważył, że Peck „pozwala czemuś, co uważa za psychologiczną konieczność, definiować prawdę teologiczną". Dostrzegamy tu wyraźną zbieżność procesem zwodzenia. Peck pisze:
„Bez względu na to, jak bardzo chcielibyśmy wokół tego kluczyć, to każdy z nas, kto uznaje istnienie miłującego Boga i kto głębiej się nad tym zastanowił, dojdzie w końcu do jednego niesamowitego wniosku: Bóg chce, abyśmy się stali Nim samym (lub Nią samą)." Wzrastamy ku boskości. Bóg jest celem ewolucji. Bóg jest źródłem ewolucyjnej siły i On jest też przeznaczeniem [...] Gdybyśmy uwierzyli, że możliwe jest, aby człowiek stał się Bogiem, wiara ta już z definicji zobowiązywałaby nas do osiągnięcia tego, co możliwe. Tymczasem wcale nie pragniemy [...] Bożej odpowiedzialności [...] Jeśli wierzymy, że boskość nie jest dla nas, nie musimy się martwić o nasz duchowy wzrost, nie musimy się wspinać na coraz wyższe poziomy świadomości i czynów miłości [...]"
Warto pamiętać, że w latach trzydziestych w Niemczech nawet ewangelikalni chrześcijanie dawali się przez długi czas mamić Hitlerowi. Dobrym kandydatem na Antychrysta wydał im się dopiero wtedy, kiedy nie sposób już było powstrzymać biegu wypadków. Publicznie deklarowane przez niego cele obejmowały m. in. przywrócenie Niemcom „pozytywnego chrześcijaństwa". Zaprowadził prawo i porządek, wypowiedział zdecydowaną wojnę homoseksualizmowi, pornografii, prostytucji, popierał ideę modlitwy w szkołach i zapewnił pokój i dobrobyt narodowi, który dopiero co stał na skraju przepaści.
Prostota Chrystusa
Żaden pogląd eschatologiczny nie może być poprawny, jeśli nie traktuje poważnie biblijnych ostrzeżeń zarówno o czekającym świat Bożym sądzie, jak i oszustwie i odstępstwie w dniach ostatnich. Jeśli ktoś chce uznać myślenie w ten sposób za „negatywne", niech pamięta, że Jezus, apostoł Paweł i inni ostrzegający przed zwiedzeniem i zniszczeniem w czasach ostatecznych takie myślenie reprezentowali. Mówili jednak również wiele o przyszłym królestwie.
Paweł głosił, że „ciało i krew nie mogą posiąść królestwa Bożego" (1 Kor 15,50). A więc królestwo nie może być Millennium, kiedy ludzie z krwi i kości będą się rozmnażać na ziemi, a tym mniej dzisiejszym światem, nad którym chrześcijanie przejęli władzę. Biblia wielekroć mówi, że królestwo Boże „jest królestwem wiecznym". Izajasz prorokował o przyszłym Mesjaszu, że nie będzie końca jego panowaniu i pokojowi, który zaprowadzi. (Iz 9,6-7).
Więc również dlatego królestwo nie może być tożsame z Millennium, bo ów cudowny czas pokoju na ziemi, z Chrystusem jako władcą w Jerozolimie, pewnego dnia się zakończy, i to wielką wojną (Ap 20,7-9). Jezus wyraźnie powiedział - „królestwo moje nie jest stąd" (J 18,36). Choć królestwo zaczyna się w sercach wszystkich, którzy poddają się Chrystusowi jako Królowi, jego uzewnętrznienie nie nastąpi w pełni, dopóki Bóg nie zniszczy obecnego wszechświata i nie stworzy nowego, gdzie grzech nie będzie miał wstępu (2 P 3,10-13; Ap 21,1 i inne).
Pismo Święte wzywa nas do tego właśnie królestwa. Nie da się go ustanowić za pomocą naszych programów i wysiłków, a wejść do niego można jedynie zaprzestawszy prób występowania w roli boga. Ludzkości zasługującej na sąd oferuje Bóg życie wieczne; mogą je otrzymać tylko jako dar Jego łaski ci, którzy zechcą za jedynego Zbawcę i Pana uznać Chrystusa - Tego, który umarł za ich grzechy i zmartwychwstał, aby dać im swoje życie. Może to zabrzmieć zbyt prosto w uszach ludzi stających wobec świata chaosu i beznadziejności, wyobrażających sobie, że w erze postępu naukowego pomocne bywają tylko współczesne metody i terapie opracowane ostatnio przez tę czy tamtą szkołę psychologiczną. Jednak właśnie tak prosty jest sposób podany w Jego Słowie, a ponieważ od pradziejów zapadamy niezmiennie na tę samą chorobę, nie jest nam potrzebny żaden „nowoczesny" medykament.
Bezwzględnie potrzebujemy powrócić do prostoty, którą znajdujemy w Chrystusie, i ze szczerym sercem pójść za Dobrym Pasterzem, a nie za tymi, którzy obwołują się Jego prorokami. Niech Czytelnik nie trzyma nas za słowo, lecz niech sprawdza sam. Bądźmy jak bereańczycy, którzy nie przyjmowali bezkrytycznie słów Pawła, mimo że był on wielkim apostołem, lecz „codziennie badali Pisma, czy istotnie tak jest" (Dz 17,11). Każdy z nas musi osobiście się przekonać - w oparciu o samą Biblię, a nie czyjeś jej interpretacje - w co wierzy i dlaczego. Można by tu przytoczyć wiele stosownych wyjątków z Pisma Świętego, ale dwa zdają się wyjątkowo trafne:
„Ukazała się bowiem łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom i poucza nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie, oczekując błogosławionej nadziei i objawienia się chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa.” (List do Tytusa 2,11-13)
”Wiemy także, że Syn Boży przyszedł i obdarzył nas zdolnością rozumu, abyśmy poznawali Prawdziwego. Jesteśmy w prawdziwym Bogu, w Synu Jego, Jezusie Chrystusie. On zaś jest prawdziwym Bogiem i Życiem wiecznym. Dzieci, strzeżcie się fałszywych bogów.” (1 List Jana 5,20-21)
Fragment pochodzi z książki "Zwiedzione chrześcijaństwo"
cała książka w PDF znajduje się pod adresem: http://www.tiqva.pl/ksiazki/204-zwiedzione-chrzecijastwo
Entuzjastyczna wiara w to, że chrześcijanie zdobędą świat, występuje coraz powszechniej. W oczach wielu osób z ruchu pozytywnego wyznania dopuszczenie myśli, że Jezus mógłby wrócić po to, by uratować ziemię przed zagładą, równałoby się przyznaniu, że nie wypełnili swojego zadania. A sugerowanie, że Chrystus miałby w tradycyjnym rozumieniu pochwycić kościół, jest teorią ucieczki, niegodną tych, którzy mają być zwycięzcami i zaprowadzać na ziemi Królestwo Boże. Earl Paulk mówi:
„Kiedy po raz pierwszy zaczęliśmy zwracać uwagę, że kościół [...] [idiotycznie] stoi w miejscu i gapi się w niebo, czekając na możliwość dramatycznej ucieczki z tej ziemi, niektórzy wykrzykiwali: „Herezja!" Ale [...] Słowo dowodzi, że ziemia należy do Pana i że odzyskanie nad nią władzy to pierwsze i najważniejsze zadanie kościoła [...] Odrzućmy tradycję i usłyszmy, co Duch Boży usiłuje powiedzieć kościołowi [...] Nie spodziewajcie się, że wybawi was jakieś „pochwycenie"! [...] Jeżeli chcecie sprowadzić Chrystusa z powrotem na ziemię, możecie to uczynić [...] MOŻEMY TO UCZYNIĆ! [...] Postarajcie się z nami skontaktować. Bóg mobilizuje swoją armię.”
Wierzący, którzy zamyślają ustanowić na ziemi doskonałe królestwo jeszcze przed nadejściem Chrystusa, choć różnią się od humanistów podstawami światopoglądowymi, mają jednak bardzo podobny do nich cel: zjednoczyć świat w miłości, pokoju i braterstwie. Zachęcanie do realizacji pełni naszego potencjału, do wypełnienia naszego powołania, do wstąpienia na nowe poziomy w obliczu katastrofy ekologicznej i nuklearnej zagłady i do uratowania świata i rodzaju ludzkiego przez ustanowienie światowego systemu politycznego opartego na miłości i równości znajduje bardzo szeroki oddźwięk. Powiedzieć sobie: „Stać nas na to" to doskonała pożywka dla ludzkiej pychy. A jeśli czyniąc tak możemy wykazać, że jesteśmy bogami, zaś natura ludzka i natura boska to jedno i to samo, to czyż istnieje piękniejszy cel?
Tak też zdawało się M. Scottowi Peckowi, psychiatrze, który świadomie został chrześcijaninem w trakcie pisania dwóch bestsellerów: People ofthe Lie (Lud kłamstwa) i The Road Less Traveled (Droga mniej uczęszczana). Poselstwo w nich zawarte jednoczy chrześcijan i niechrześcijan w nowym znaczeniu: przejęcia odpowiedzialności za wspólny los. Obie książki pojawiły się wśród kandydatek na Książkę Roku w czołowym magazynie ewangelicznym, lądując w końcu na szóstym i siódmym miejscu. (Książki dobiera się na podstawie głosowania ewangelicznych pisarzy, liderów i teologów). Obie książki noszą znamiona spsychologizowanej duchowości, o której była już mowa i którą tak powszechnie się w kościele akceptuje. Jeden z recenzentów zauważył, że Peck „pozwala czemuś, co uważa za psychologiczną konieczność, definiować prawdę teologiczną". Dostrzegamy tu wyraźną zbieżność procesem zwodzenia. Peck pisze:
„Bez względu na to, jak bardzo chcielibyśmy wokół tego kluczyć, to każdy z nas, kto uznaje istnienie miłującego Boga i kto głębiej się nad tym zastanowił, dojdzie w końcu do jednego niesamowitego wniosku: Bóg chce, abyśmy się stali Nim samym (lub Nią samą)." Wzrastamy ku boskości. Bóg jest celem ewolucji. Bóg jest źródłem ewolucyjnej siły i On jest też przeznaczeniem [...] Gdybyśmy uwierzyli, że możliwe jest, aby człowiek stał się Bogiem, wiara ta już z definicji zobowiązywałaby nas do osiągnięcia tego, co możliwe. Tymczasem wcale nie pragniemy [...] Bożej odpowiedzialności [...] Jeśli wierzymy, że boskość nie jest dla nas, nie musimy się martwić o nasz duchowy wzrost, nie musimy się wspinać na coraz wyższe poziomy świadomości i czynów miłości [...]"
Warto pamiętać, że w latach trzydziestych w Niemczech nawet ewangelikalni chrześcijanie dawali się przez długi czas mamić Hitlerowi. Dobrym kandydatem na Antychrysta wydał im się dopiero wtedy, kiedy nie sposób już było powstrzymać biegu wypadków. Publicznie deklarowane przez niego cele obejmowały m. in. przywrócenie Niemcom „pozytywnego chrześcijaństwa". Zaprowadził prawo i porządek, wypowiedział zdecydowaną wojnę homoseksualizmowi, pornografii, prostytucji, popierał ideę modlitwy w szkołach i zapewnił pokój i dobrobyt narodowi, który dopiero co stał na skraju przepaści.
Prostota Chrystusa
Żaden pogląd eschatologiczny nie może być poprawny, jeśli nie traktuje poważnie biblijnych ostrzeżeń zarówno o czekającym świat Bożym sądzie, jak i oszustwie i odstępstwie w dniach ostatnich. Jeśli ktoś chce uznać myślenie w ten sposób za „negatywne", niech pamięta, że Jezus, apostoł Paweł i inni ostrzegający przed zwiedzeniem i zniszczeniem w czasach ostatecznych takie myślenie reprezentowali. Mówili jednak również wiele o przyszłym królestwie.
Paweł głosił, że „ciało i krew nie mogą posiąść królestwa Bożego" (1 Kor 15,50). A więc królestwo nie może być Millennium, kiedy ludzie z krwi i kości będą się rozmnażać na ziemi, a tym mniej dzisiejszym światem, nad którym chrześcijanie przejęli władzę. Biblia wielekroć mówi, że królestwo Boże „jest królestwem wiecznym". Izajasz prorokował o przyszłym Mesjaszu, że nie będzie końca jego panowaniu i pokojowi, który zaprowadzi. (Iz 9,6-7).
Więc również dlatego królestwo nie może być tożsame z Millennium, bo ów cudowny czas pokoju na ziemi, z Chrystusem jako władcą w Jerozolimie, pewnego dnia się zakończy, i to wielką wojną (Ap 20,7-9). Jezus wyraźnie powiedział - „królestwo moje nie jest stąd" (J 18,36). Choć królestwo zaczyna się w sercach wszystkich, którzy poddają się Chrystusowi jako Królowi, jego uzewnętrznienie nie nastąpi w pełni, dopóki Bóg nie zniszczy obecnego wszechświata i nie stworzy nowego, gdzie grzech nie będzie miał wstępu (2 P 3,10-13; Ap 21,1 i inne).
Pismo Święte wzywa nas do tego właśnie królestwa. Nie da się go ustanowić za pomocą naszych programów i wysiłków, a wejść do niego można jedynie zaprzestawszy prób występowania w roli boga. Ludzkości zasługującej na sąd oferuje Bóg życie wieczne; mogą je otrzymać tylko jako dar Jego łaski ci, którzy zechcą za jedynego Zbawcę i Pana uznać Chrystusa - Tego, który umarł za ich grzechy i zmartwychwstał, aby dać im swoje życie. Może to zabrzmieć zbyt prosto w uszach ludzi stających wobec świata chaosu i beznadziejności, wyobrażających sobie, że w erze postępu naukowego pomocne bywają tylko współczesne metody i terapie opracowane ostatnio przez tę czy tamtą szkołę psychologiczną. Jednak właśnie tak prosty jest sposób podany w Jego Słowie, a ponieważ od pradziejów zapadamy niezmiennie na tę samą chorobę, nie jest nam potrzebny żaden „nowoczesny" medykament.
Bezwzględnie potrzebujemy powrócić do prostoty, którą znajdujemy w Chrystusie, i ze szczerym sercem pójść za Dobrym Pasterzem, a nie za tymi, którzy obwołują się Jego prorokami. Niech Czytelnik nie trzyma nas za słowo, lecz niech sprawdza sam. Bądźmy jak bereańczycy, którzy nie przyjmowali bezkrytycznie słów Pawła, mimo że był on wielkim apostołem, lecz „codziennie badali Pisma, czy istotnie tak jest" (Dz 17,11). Każdy z nas musi osobiście się przekonać - w oparciu o samą Biblię, a nie czyjeś jej interpretacje - w co wierzy i dlaczego. Można by tu przytoczyć wiele stosownych wyjątków z Pisma Świętego, ale dwa zdają się wyjątkowo trafne:
„Ukazała się bowiem łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom i poucza nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie, oczekując błogosławionej nadziei i objawienia się chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa.” (List do Tytusa 2,11-13)
”Wiemy także, że Syn Boży przyszedł i obdarzył nas zdolnością rozumu, abyśmy poznawali Prawdziwego. Jesteśmy w prawdziwym Bogu, w Synu Jego, Jezusie Chrystusie. On zaś jest prawdziwym Bogiem i Życiem wiecznym. Dzieci, strzeżcie się fałszywych bogów.” (1 List Jana 5,20-21)
Fragment pochodzi z książki "Zwiedzione chrześcijaństwo"
cała książka w PDF znajduje się pod adresem: http://www.tiqva.pl/ksiazki/204-zwiedzione-chrzecijastwo
Komentarze
Prześlij komentarz