A co z cierpieniem Pawła?
Apologeci katoliccy starają się być biblijni, opierając swą doktrynę o oczyszczającej roli cierpienia na fragmencie z Listu do Kolosan 1:24, gdzie Paweł mówi: „Teraz raduję się z cierpień, które za was znoszę i dopełniam na ciele moim niedostatku udręk Chrystusowych za ciało jego, którym jest Kościół". To, że cierpienie Pawła nie ma jednak nic wspólnego z oczyszczania z grzechów jego czy kogokolwiek innego, jasno wynika z faktu, że cierpienie Chrystusa dokonało dzieła. Jedynie bezgrzeszna ofiara oraz przelanie krwi przyniosłyby taki skutek.
Co więc Paweł miał na myśli? Paweł nie cierpiał, aby przynieść oczyszczenie duszy swojej czy innych ludzi, lecz cierpiał dla możliwości zwiastowania innym ewangelii („cierpienie, które za was znoszę"). Odnosił się tu do prześladowań, które znosić będą „wszyscy, którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie"(2 Tymoteusza 3:12). Jezus powiedział swoim uczniom, że świat będzie ich nienawidzić i prześladować (Jana 15:18,19). Jest to „zgorszenie krzyża" (Galacjan 5:11), a Paweł powiedział, że musimy być gotowi „cierpieć prześladowania dla krzyża Chrystusowego" (Galacjan 6:12). Paweł nie cierpiał za grzechy po to, aby uzupełnić to, czego brakowało cierpieniu Chrystusa na krzyżu, ponieważ nie brakowało mu niczego. Cierpienie, które znosił Paweł oraz jakie muszą znosić wszyscy inni wierni Panu chrześcijanie, jest wynikiem tego, że identyfikujemy się z Chrystusem i wiedziemy chrześcijańskie życie, które potępia świat i objawia jego zło. Dlatego też świat nas nienawidzi tak, jak nienawidził Chrystusa. Tak naprawdę Chrystus powiedział, że Paweł musi wiele wycierpieć „dla imienia mego" (Dzieje Apostolskie 9:16). Dzieje Apostolskie 5:41 mówi, że uczniowie radowali się z tego, że „zostali uznani za godnych znosić zniewagę dla imienia jego. Cierpienia, jakich doświadczają chrześcijanie, pochodzą z rąk tych, którzy nienawidzą ich Pana i dla których jego krzyż jest obrazą.
Filipian 1:29 mówi, że cierpienie takie jest przywilejem z powodu nienawiści, jaką świat żywi wobec Chrystusa: „Gdyż wam przez Chrystusa zostało darowane to, że możecie nie tylko w niego wierzyć, ale i dla niego cierpieć". 2 Tesaloniczan 1:5 wspomina o Królestwie Bożym, „za które też cierpicie". 1 Tymoteusza 4:10 mówi, że „trudzimy się i walczymy dlatego, że położyliśmy nadzieję w Bogu żywym". Piotr również mówił o cierpieniu, które przychodzi na każdego chrześcijanina, który pozostaje wierny Bogu (1 Piotra 3:14, 4:13,16). Tę samą myśl wyraża wiele innych wersetów.
We fragmencie Listu do Filipian 3:10 Paweł wyraża swoją pasję poznania Chrystusa i uczestniczenia „w cierpieniach jego", co jak mówi - pomaga mu stać się podobnym do niego w jego śmierci i w jego charakterze. Jasne jest to, że Paweł ma na myśli cierpienia w imieniu Chrystusa tu na ziemi, i to z rąk grzeszników, a nie cierpienie w przyszłości w czyśćcu, po to, aby zostać oczyszczonym ze swoich grzechów. W Rzymian 8:18 Paweł pisze, że „utrapienia teraźniejszego czasu nic nie znaczą w porównaniu z chwalą, która ma się nam objawić". Z pewnością nie myśli tu o czyśćcu. Przechodzimy od cierpień tego świata do obecności i chwały Chrystusa i Boga.
Inne poważne problemy czyśćca
Doktryna o czyśćcu myli się w wielu innych kwestiach. Zapomina o tym, że obraziliśmy nieskończoną sprawiedliwość Bożą. Jakub mówi, że nawet najmniejszy grzech czyni grzesznika „winnym wszystkiego", jeśli chodzi o przekroczenie przykazań (Jakuba 2:10). Dlaczego? Ponieważ jakikolwiek grzech jest buntem przeciwko Bogu, który oddziela grzesznika od Niego na wieczność. Jesteśmy istotami skończonymi i nie moglibyśmy nigdy ponieść nieskończonej kary, jakiej wymaga sprawiedliwość Boża. W związku z tym nie ma ucieczki z piekła, a grzesznik musi cierpieć w nim wiecznie. „Odpokutowanie" swoich grzechów poprzez cierpienie nie jest wobec tego możliwe.
Oczywiście teoretycznie Bóg mógł ponieść nieskończoną karę, jakiej wymaga jego sprawiedliwość w stosunku do grzechu, ale nie doszłoby do tego zwyczajnie dlatego, że nie jest On jednym z nas. Więc Bóg stał się człowiekiem przez narodziny z niewiasty. Będąc w jednej osobie bezgrzesznym człowiekiem i nieskończonym Bogiem, Chrystus był w stanie spełnić wynikające z jego własnej sprawiedliwości warunki Boże: „aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny" (Jana 3:16). Jedyne odpuszczenie grzechów jest darem wynikającym z łaski Bożej. Każda próba zapracowania lub zasłużenia na nie stanowi odrzucenie Bożego daru łaski, jaki dał niegodnym grzesznikom. Co więcej, myślenie, że chrześcijanin musi znosić jeszcze jakiekolwiek cierpienie jako zapłatę za swoje grzechy po tym, jak Chrystus poniósł pełną karę i powiedział: „Dokonało się" (Jana 19:30), jest bluźnierczym odrzuceniem odkupienia dokonanego przez Chrystusa oraz zbawienia, jakie nam dal.
W nauce o czyśćcu widzimy po raz kolejny, że religia rzymskokatolicka nie przyjmuje Bożego daru zbawienia z łaski, lecz nalega na dodanie do tego, czego dokonał Chrystus, ludzkich uczynków. Chociaż katolicyzm potwierdza, że zbawienie ostatecznie przychodzi z łaski poprzez wiarę, stwierdza również, że dobre uczynki (działające z łaski Bożej w pojedynczym człowieku) są niezbędne do zbawienia. Ponownie cytujemy Sobór Watykański II:
"Od najbardziej zamierzchłych czasów w Kościele również dobre uczynki ofiarowane były Bogu dla zbawienia grzeszników... [poprzez] modlitwy i dobre uczynki świętych ludzi... skruszony był obmywany, oczyszczany, a jego grzechy były odpuszczone... Podążając śladami Chrystusa ci, którzy w niego wierzą, od zawsze... nosili swoje krzyże, aby odpokutować swoje własne grzechy oraz grzechy innych... [aby] pomóc swoim braciom uzyskać od Boga zbawienie..."
Fatalna w skutkach sprzeczność
Jedynie ślepe posłuszeństwo Kościołowi przeszkadza wiernym katolickim zobaczyć, że doktryna o czyśćcu zawiera wyraźną i fatalną w skutkach sprzeczność. Z jednej strony mówi się nam, że ofiara Chrystusa nie wystarczy, aby dostać się do nieba, lecz obok cierpienia Chrystusa na krzyżu, grzesznik, któremu przebaczono, sam musi cierpieć tortury, aby zostać oczyszczonym ze swoich grzechów. Z drugiej jednak strony, co jest bezpośrednio sprzeczne z powyższym, mówi się, że msza, która reprezentuje bądź jest ciągłym odnawianiem ofiary Chrystusa, zmniejsza (o nieznaną wielkość) czyjeś cierpienie. Rzekomo jeśli odmówi się wystarczającą liczbę mszy, grzesznik zostanie oczyszczony przez odkupienie wszystkich grzechów nie ponosząc żadnego cierpienia. Tak więc ostatecznie grzesznik nie musi cierpieć, aby być oczyszczonym.
Jeśli człowiek musiałby cierpieć, zanim otworzyłyby się przed nim bramy niebios, Kościół nie miałby nic do zaoferowania i straciłby dużą część przychodów. To samo byłoby prawdą, gdyby ofiara Chrystusa za grzechy, jak naucza Biblia, była wystarczająca, aby oczyścić grzesznika - Kościół katolicki znów straciłby interes. Tak więc, aby Kościół mógł funkcjonować, a jego skarbiec mógł być pełny, naucza się o tym, że człowiek może zostać oczyszczony z grzechów dzięki pewnym zabiegom, jakich dostarcza Kościół, oraz o tym, że ofiara Chrystusa na krzyżu była niewystarczająca, aby zmyć grzechy, po to, aby można było przypisać zmniejszenie cierpienia w czyśćcu i otwarcie bram do nieba mszy, z której Kościół czerpie dochody. Zadziwiające jest to, że czego nie mogła zdziałać ofiara Chrystusa na krzyżu, może osiągnąć rzekome powtarzanie tej ofiary, do którego dochodzi na ołtarzach Kościołów katolickich.
Co więcej, cierpienia innych również rzekomo skracają ilość czasu, jakiego potrzeba na oczyszczenie w czyśćcu. Stygmaty ojca Pio oraz cierpienia „świętych" mogą wobec tego osiągnąć to, czego nie mogła ofiara Chrystusa na krzyżu. Tu mamy jeszcze raz tę samą myśl: „Podążając śladami Chrystusa ci, którzy w niego wierzą, od zawsze... nosili swoje krzyże, aby odpokutować swoje własne grzechy oraz grzechy innych". Krzyż Chrystusowy mógł jedynie wybaczyć, lecz nie mógł obmyć z grzechu. Natomiast krzyże noszone przez innych mogą obmyć z grzechu i w ten sposób mogą dokonać więcej niż krzyż Chrystusa!
Doktryna o czyśćcu zawiera więc fatalną w skutkach sprzeczność. Głosi ona, że człowiek musi cierpieć, aby zostać oczyszczonym ze swoich grzechów, a jednocześnie mówi, że cierpieć nie musi, jeśli przestrzega pewnych reguł. Głównym sposobem na uniknięcie cierpienia jest powtarzanie mszy intencyjnych, ale istnieją również inne środki. Również dzięki „odpustom" można uzyskać zmniejszenie czy uniknięcie cierpienia w czyśćcu. [Kwestią odpustów zajmiemy się w następnym miesiącu]
Fragmenty pochodzą z książki D. Hunta "Kobieta jadąca na bestii". Książka została wydana przez wydawnictwo Veritas et Pneuma Publishers LTD. Fragment umieszczony za zgodą wydawcy.
Co więc Paweł miał na myśli? Paweł nie cierpiał, aby przynieść oczyszczenie duszy swojej czy innych ludzi, lecz cierpiał dla możliwości zwiastowania innym ewangelii („cierpienie, które za was znoszę"). Odnosił się tu do prześladowań, które znosić będą „wszyscy, którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie"(2 Tymoteusza 3:12). Jezus powiedział swoim uczniom, że świat będzie ich nienawidzić i prześladować (Jana 15:18,19). Jest to „zgorszenie krzyża" (Galacjan 5:11), a Paweł powiedział, że musimy być gotowi „cierpieć prześladowania dla krzyża Chrystusowego" (Galacjan 6:12). Paweł nie cierpiał za grzechy po to, aby uzupełnić to, czego brakowało cierpieniu Chrystusa na krzyżu, ponieważ nie brakowało mu niczego. Cierpienie, które znosił Paweł oraz jakie muszą znosić wszyscy inni wierni Panu chrześcijanie, jest wynikiem tego, że identyfikujemy się z Chrystusem i wiedziemy chrześcijańskie życie, które potępia świat i objawia jego zło. Dlatego też świat nas nienawidzi tak, jak nienawidził Chrystusa. Tak naprawdę Chrystus powiedział, że Paweł musi wiele wycierpieć „dla imienia mego" (Dzieje Apostolskie 9:16). Dzieje Apostolskie 5:41 mówi, że uczniowie radowali się z tego, że „zostali uznani za godnych znosić zniewagę dla imienia jego. Cierpienia, jakich doświadczają chrześcijanie, pochodzą z rąk tych, którzy nienawidzą ich Pana i dla których jego krzyż jest obrazą.
Filipian 1:29 mówi, że cierpienie takie jest przywilejem z powodu nienawiści, jaką świat żywi wobec Chrystusa: „Gdyż wam przez Chrystusa zostało darowane to, że możecie nie tylko w niego wierzyć, ale i dla niego cierpieć". 2 Tesaloniczan 1:5 wspomina o Królestwie Bożym, „za które też cierpicie". 1 Tymoteusza 4:10 mówi, że „trudzimy się i walczymy dlatego, że położyliśmy nadzieję w Bogu żywym". Piotr również mówił o cierpieniu, które przychodzi na każdego chrześcijanina, który pozostaje wierny Bogu (1 Piotra 3:14, 4:13,16). Tę samą myśl wyraża wiele innych wersetów.
We fragmencie Listu do Filipian 3:10 Paweł wyraża swoją pasję poznania Chrystusa i uczestniczenia „w cierpieniach jego", co jak mówi - pomaga mu stać się podobnym do niego w jego śmierci i w jego charakterze. Jasne jest to, że Paweł ma na myśli cierpienia w imieniu Chrystusa tu na ziemi, i to z rąk grzeszników, a nie cierpienie w przyszłości w czyśćcu, po to, aby zostać oczyszczonym ze swoich grzechów. W Rzymian 8:18 Paweł pisze, że „utrapienia teraźniejszego czasu nic nie znaczą w porównaniu z chwalą, która ma się nam objawić". Z pewnością nie myśli tu o czyśćcu. Przechodzimy od cierpień tego świata do obecności i chwały Chrystusa i Boga.
Inne poważne problemy czyśćca
Doktryna o czyśćcu myli się w wielu innych kwestiach. Zapomina o tym, że obraziliśmy nieskończoną sprawiedliwość Bożą. Jakub mówi, że nawet najmniejszy grzech czyni grzesznika „winnym wszystkiego", jeśli chodzi o przekroczenie przykazań (Jakuba 2:10). Dlaczego? Ponieważ jakikolwiek grzech jest buntem przeciwko Bogu, który oddziela grzesznika od Niego na wieczność. Jesteśmy istotami skończonymi i nie moglibyśmy nigdy ponieść nieskończonej kary, jakiej wymaga sprawiedliwość Boża. W związku z tym nie ma ucieczki z piekła, a grzesznik musi cierpieć w nim wiecznie. „Odpokutowanie" swoich grzechów poprzez cierpienie nie jest wobec tego możliwe.
Oczywiście teoretycznie Bóg mógł ponieść nieskończoną karę, jakiej wymaga jego sprawiedliwość w stosunku do grzechu, ale nie doszłoby do tego zwyczajnie dlatego, że nie jest On jednym z nas. Więc Bóg stał się człowiekiem przez narodziny z niewiasty. Będąc w jednej osobie bezgrzesznym człowiekiem i nieskończonym Bogiem, Chrystus był w stanie spełnić wynikające z jego własnej sprawiedliwości warunki Boże: „aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny" (Jana 3:16). Jedyne odpuszczenie grzechów jest darem wynikającym z łaski Bożej. Każda próba zapracowania lub zasłużenia na nie stanowi odrzucenie Bożego daru łaski, jaki dał niegodnym grzesznikom. Co więcej, myślenie, że chrześcijanin musi znosić jeszcze jakiekolwiek cierpienie jako zapłatę za swoje grzechy po tym, jak Chrystus poniósł pełną karę i powiedział: „Dokonało się" (Jana 19:30), jest bluźnierczym odrzuceniem odkupienia dokonanego przez Chrystusa oraz zbawienia, jakie nam dal.
W nauce o czyśćcu widzimy po raz kolejny, że religia rzymskokatolicka nie przyjmuje Bożego daru zbawienia z łaski, lecz nalega na dodanie do tego, czego dokonał Chrystus, ludzkich uczynków. Chociaż katolicyzm potwierdza, że zbawienie ostatecznie przychodzi z łaski poprzez wiarę, stwierdza również, że dobre uczynki (działające z łaski Bożej w pojedynczym człowieku) są niezbędne do zbawienia. Ponownie cytujemy Sobór Watykański II:
"Od najbardziej zamierzchłych czasów w Kościele również dobre uczynki ofiarowane były Bogu dla zbawienia grzeszników... [poprzez] modlitwy i dobre uczynki świętych ludzi... skruszony był obmywany, oczyszczany, a jego grzechy były odpuszczone... Podążając śladami Chrystusa ci, którzy w niego wierzą, od zawsze... nosili swoje krzyże, aby odpokutować swoje własne grzechy oraz grzechy innych... [aby] pomóc swoim braciom uzyskać od Boga zbawienie..."
Fatalna w skutkach sprzeczność
Jedynie ślepe posłuszeństwo Kościołowi przeszkadza wiernym katolickim zobaczyć, że doktryna o czyśćcu zawiera wyraźną i fatalną w skutkach sprzeczność. Z jednej strony mówi się nam, że ofiara Chrystusa nie wystarczy, aby dostać się do nieba, lecz obok cierpienia Chrystusa na krzyżu, grzesznik, któremu przebaczono, sam musi cierpieć tortury, aby zostać oczyszczonym ze swoich grzechów. Z drugiej jednak strony, co jest bezpośrednio sprzeczne z powyższym, mówi się, że msza, która reprezentuje bądź jest ciągłym odnawianiem ofiary Chrystusa, zmniejsza (o nieznaną wielkość) czyjeś cierpienie. Rzekomo jeśli odmówi się wystarczającą liczbę mszy, grzesznik zostanie oczyszczony przez odkupienie wszystkich grzechów nie ponosząc żadnego cierpienia. Tak więc ostatecznie grzesznik nie musi cierpieć, aby być oczyszczonym.
Jeśli człowiek musiałby cierpieć, zanim otworzyłyby się przed nim bramy niebios, Kościół nie miałby nic do zaoferowania i straciłby dużą część przychodów. To samo byłoby prawdą, gdyby ofiara Chrystusa za grzechy, jak naucza Biblia, była wystarczająca, aby oczyścić grzesznika - Kościół katolicki znów straciłby interes. Tak więc, aby Kościół mógł funkcjonować, a jego skarbiec mógł być pełny, naucza się o tym, że człowiek może zostać oczyszczony z grzechów dzięki pewnym zabiegom, jakich dostarcza Kościół, oraz o tym, że ofiara Chrystusa na krzyżu była niewystarczająca, aby zmyć grzechy, po to, aby można było przypisać zmniejszenie cierpienia w czyśćcu i otwarcie bram do nieba mszy, z której Kościół czerpie dochody. Zadziwiające jest to, że czego nie mogła zdziałać ofiara Chrystusa na krzyżu, może osiągnąć rzekome powtarzanie tej ofiary, do którego dochodzi na ołtarzach Kościołów katolickich.
Co więcej, cierpienia innych również rzekomo skracają ilość czasu, jakiego potrzeba na oczyszczenie w czyśćcu. Stygmaty ojca Pio oraz cierpienia „świętych" mogą wobec tego osiągnąć to, czego nie mogła ofiara Chrystusa na krzyżu. Tu mamy jeszcze raz tę samą myśl: „Podążając śladami Chrystusa ci, którzy w niego wierzą, od zawsze... nosili swoje krzyże, aby odpokutować swoje własne grzechy oraz grzechy innych". Krzyż Chrystusowy mógł jedynie wybaczyć, lecz nie mógł obmyć z grzechu. Natomiast krzyże noszone przez innych mogą obmyć z grzechu i w ten sposób mogą dokonać więcej niż krzyż Chrystusa!
Doktryna o czyśćcu zawiera więc fatalną w skutkach sprzeczność. Głosi ona, że człowiek musi cierpieć, aby zostać oczyszczonym ze swoich grzechów, a jednocześnie mówi, że cierpieć nie musi, jeśli przestrzega pewnych reguł. Głównym sposobem na uniknięcie cierpienia jest powtarzanie mszy intencyjnych, ale istnieją również inne środki. Również dzięki „odpustom" można uzyskać zmniejszenie czy uniknięcie cierpienia w czyśćcu. [Kwestią odpustów zajmiemy się w następnym miesiącu]
Fragmenty pochodzą z książki D. Hunta "Kobieta jadąca na bestii". Książka została wydana przez wydawnictwo Veritas et Pneuma Publishers LTD. Fragment umieszczony za zgodą wydawcy.
Komentarze
Prześlij komentarz