Promocja duchowości

W książce Your Maximum Mind (Maksimum umysłu) Herbert Benson przypomina, że przedmiotem zainteresowań „Harwardzkiej Szkoły Medycyny, i to od wielu lat, jest badanie barier umysłu w indyjskich Himalajach". Prace, sponsorowane przez znane fundacje, skupiają się na mediumicznych zdolnościach mnichów buddyjskich. W styczniu 1985 roku zespół filmowy, przysłany przez Bensona (na zaproszenie dalajlamy) do buddyjskiego klasztoru, utrwalił na taśmie kilka niezwykłych wydarzeń. W jednym z eksperymentów odziany stosownie do wyprawy polarnej zespół harwardzki wyruszył z klasztoru położonego na wysokości 5 000 metrów, w temperaturze -18°C, towarzysząc dziesięciu mnichom ubranym tylko w bawełniane płótno i sandały. Na wysokości 5 600 metrów, na skalnej półce, „mnisi zdjęli sandały, przysiedli na piętach, [...] pochylili się do przodu, położyli głowy na ziemi i zasłonili ciała cienką bawełną". Benson pisze dalej:

"W tym stanie, czyli zasadniczo nago, spędzili całą noc, ćwicząc szczególny rodzaj medytacji gTum-mo zwany Repeu [...] Wczesnym rankiem spływały na nich płatki śniegu. Żaden zwykły człowiek nie przetrzymałby takich warunków. To pewne. A jednak mnisi [...] trwali w pozycjach medytacyjnych przez osiem godzin bez przerwy... W końcu na [...] dźwięk małego rogu wstali, strzepali
śnieg z pleców, włożyli sandały i spokojnie zeszli z góry."

Zespół harwardzki, jak wielu badaczy z całego świata, był świadkiem jeszcze innych niebywałych dokonań. Podobne zdarzenia od tysięcy lat występują na porządku dziennym w życiu joginów, czarowników, kapłanów wudu i innych szamanów, którzy w ogromnej większości niezmiennie przypisują swe nadzwyczajne zdolności przewodnikom duchowym, bogom lub demonom, spotykanym w odmiennych stanach świadomości. Coraz więcej badaczy uznaje istnienie siły okultystycznej, choć nadal nie kwapi się do upatrywania jej źródła w bytach duchowych. Wraz z rosnącą liczbą zjawisk paranormalnych zdaje się wypełniać przepowiednia Dudniącego Grzmotu (Rolling Thunder), czarownika Szoszonów: „Pewnego dnia uczeni poznają to, co poganie znali zawsze." Kluczem do tej wiedzy i mocy ma być odmienny stan świadomości.

Osiągane dzięki narkotykom lub wschodniej medytacji „wyższe stany" świadomości można uznać za potwierdzenie istnienia tego, co mistycy religijni od wieków zwali wymiarem duchowym. Jon Klimo, były profesor Uniwersytetu Rutgers, pisarz, konsultant i wykładowca studiów podyplomowych z pedagogiki i psychologii, to ciekawy przykład osoby, której życie zmienia się po uznaniu „sfery duchowej". W książce Channeling (Kanalizowanie), wyczerpującym studium tego coraz częstszego zjawiska, Klimo otwarcie wyznaje:

"W ciągu ostatnich pięciu lat kontynuowałem wykłady, badania i prace administracyjną w niewielkim studium psychologii integratywnej [...] Tam właśnie z kolegami próbowaliśmy wtopić w tradycyjne podejście naukowe zarówno „nową naukę", jak i pradawne narzędzia psychoduchowe, by szkolić praktyków poradnictwa i psychologów klinicznych... Nie potrafię już oddzielać duchowej sfery badań od sfery twórczej czy też naukowej. Wszystkie są częścią ukazującej się powoli naszym oczom jedności... A przecież nie uważam się za mistyka ani za medium. Co tydzień spotykam kolejne osoby przyznające się do podobnych doświadczeń."

Niemal z dnia na dzień taka koncepcja duchowości zdołała wpasować się w światopogląd ludzi, którzy jeszcze parę lat wcześniej kpiliby z czegoś podobnego. Wskutek tej metamorfozy słowa typu „duch" i „duchowość" zostały pozbawione kontrowersyjnego odcienia religijnego dogmatu, a nabrały wydźwięku popularnej mistyczności. Awangardowy periodyk zawodowych psychoterapeutów, publikujący między innymi artykuły w rodzaju „Terapeuta i medium - dobrana para", oznajmia: „Nowe pole badań w psychoterapii to duchowość. Szykuje się cicha rewolucja, [...] zaś profesjonaliści tacy jak wy są sprawcami tej zmiany."

Promocja duchowości pod sztandarem nauki

Teza o istnieniu wymiaru duchowego leży u podstaw każdej oferty New Age, panują jednak rozbieżne opinie co do znaczenia słowa „duchowy". Japoński uczony z doktoratami z fizyki i z medycyny podróżuje po świecie z wykładami: „Przełom w medycynie w aspekcie duchowym". Twierdzi, że dokonał „wcielenia wymiaru duchowego" w terapię chorób przez „syntezę medycyny i religii", łącząc „współczesną wiedzę medyczną z mądrością duchową".

Lansowanie duchowych praktyk w imię nauki rodzi jednak duże nieporozumienia. Doskonale sprzedający się pisarz i psychiatra M. Scott Peck nawołuje o „duchowe przywództwo" i o nową amerykańską „rewolucję ducha". Taki apel byłby pozbawiony sensu, jeśli „duchowe" ma pełnić jedynie rolę inspirującego eufemizmu, doprawianego wedle indywidualnego smaku.

Doroczna konferencja Towarzystwa Psychologii Transpersonalnej w 1987 roku odbywała się pod hasłem „Duch w akcji". Jon Spiegel, psycholog z Pittsburga, oznajmił: „Towarzystwu Psychologii Humanistycznej (AHP) zawsze leżały na sercu troski duchowe, [...] [byliśmy] otwarci na praktyki duchowe i wschodnie, i zachodnie. Popieraliśmy powrót ducha do terapii." Można by zapytać, co dla zwolennika psychologii humanistycznej oznacza wyrażenie „troski duchowe" oraz „powrót ducha do terapii". Odpowiedzią na to pytanie jest natura reklamowanej duchowości. Sceptycy, według których tylko wąski margines społeczeństwa traktuje serio dziwne poglądy Shirley MacLaine, powinni udać się na zjazd Towarzystwa Psychologii Humanistycznej (AHP) i zobaczyć na własne oczy, jak powszechną akceptację zyskuje „duchowość" lansowana przez znaną aktorkę. Konferencja AHP w 1986 r. odbyła się na Uniwersytecie Stanowym w San Diego i jako głównych mówców gościła praktykujących szamanów (czarowników).

Uczestnicy mieli możność doświadczenia szamanistycznego zmienionego stanu świadomości w celu nawiązania kontaktu z duchami, jak i szansę nauki wywoływania tego stanu u innych. Organizowano seanse mediumiczne, aby badać sposoby kontaktu z „duchowymi przewodnikami i innymi duchowymi przyjaciółmi". Relacja z konferencji zamieszczona na łamach Los Angeles Times zawiera zdjęcie Durchbacka Akuete, afrykańskiego czarownika, jak „wywołuje trans jednego z prezesów AHP Lonniego Barbacha".

Towarzystwo Psychologii Humanistycznej, działające - jak głosi - na polu psychologii jako nauki, reklamowało zjazd w 1986 roku na łamach Shaman's Drum; A Journal of Experiential Shamanism (Bęben szamana. Magazyn praktycznego szamanizmu). (Szamanizm to najpowszechniejsza forma religii naturalistycznej). Mają oni wyraźnie zamiar przyciągnąć do swych szeregów praktykujących szamanów, wskazując, że duża część dzisiejszej psychoterapii to adaptacja ich starożytnej religii. Z reklamy wynikało też niedwuznacznie, że psycholodzy mogliby nauczyć szamanów kilku nowych sztuczek zawodowych. Napisano w niej między innymi:

"Jedyna okazja nauki u kilku spośród czołowych uzdrawiaczy i autorytetów duchowych Afryki Zachodniej i Brazylii... Podróż w odmienne stany świadomości, gdzie można poznać wyższych nauczycieli duchowych i samych „bogów"... Wśród tematów: ryt, medytacja, [...] odmienne stany świadomości, szamanizm, uzdrawianie duchowe, mediumizm...".

Stosowanie technik zmiany świadomości w celu porozumienia się z „wyższymi nauczycielami i samymi »bogami«" zawsze uznawano za praktykę z domeny religii. Maurice Friedman, filozof egzystencjalista, przyznał: „Psychologia humanistyczna w istocie pomieszała psychologię z religią..." Reklama w Shaman's Drum nie pozostawia cienia wątpliwości co do rodzaju religii, jaki lansuje AHP pod parasolem psychologicznego żargonu. Związek to stary jak świat, bo - wedle słów Herberta Bensona - „szaman czy znachor to istotnie ktoś w rodzaju wczesnego psychoterapeuty".

Psychologia jest tylko jedną z dziedzin, gdzie poglądy hinduistyczne, buddyjskie i ogólnie rzecz biorąc szamanistyczne zyskują coraz szerszą aprobatę pod mianem raczej nauki niż religii. Fizyk z Berkeley Fritjof Capra uważa, że to bardzo korzystna tendencja, „część znacznie szerszego prądu", który określa on mianem „fundamentalnej zmiany światopoglądowej, [...] głębokiej transformacji kulturowej". Dwaj fizycy: David Bohm i F. David Peat dowodzą, że aby nauka mogła odpowiedzieć na najistotniejsze pytania egzystencjalne, musi oprzeć się na kombinacji buddyzmu zen i hinduizmu. Jesteśmy chyba na najlepszej drodze do wypełnienia przenikliwej przepowiedni Karla Pribrama z Uniwersytetu Stanford, uczonego, który bada zagadnienia mózgu:

"Nie mam najmniejszych wątpliwości, że nastąpi zbliżenie na linii: wartości duchowe, które zwolennicy New Age tak cenią, oraz to, co odkrywamy dzięki nauce."

„To działa." Praktyczne zastosowanie czarnoksięstwa

Poparcie udzielone przez psychologię wschodniemu mistycyzmowi i szamanizmowi zachęca przeciętnego człowieka do poszukiwania doznań mistycznych i sił paranormalnych. Wielkie rzesze ciągną ku Castanedowskiemu „światu czarnoksiężnika". Choć postawy sceptyczne czy wrogie wciąż nie należą do rzadkości, nowy paradygmat szybko staje się powszechnie akceptowanym poglądem. Paranormalne wyczyny Edgara Cayce'a przed ponad 40 laty zdumiewały, lecz dziś dosłownie miliony potrafią powtórzyć wszystko, co robił. Moc władania umysłem nad materią można sobie przyswoić na licznych kursach „dynamiki umysłu" lub „treningu na poziomie alfa", reklamowanych przez dziesiątki organizacji. Wiele z nich gwarantuje, iż w ciągu kilku sesji przekształci kursanta w „drugiego Edgara Cayce'a".

Jeden z takich programów to metoda Silvy opracowana przez Jose Silvę, szczycąca się w 1986 roku ponad sześcioma milionami absolwentów w ponad 70 krajach. Metody tego typu bazują na mediumicznych siłach, rzekomo dostępnych na poziomie świadomości o falach mózgowych alfa 7-14 cykli na sekundę. Nie ma mowy o mrocznym salonie seansów spirytystycznych czy tajnych praktykach okultystów; idee te można sobie przyswoić w ciągu 32 godzin przez dwa weekendy. Zainteresowaniem darzą je szanowane osobistości z kręgów gospodarczych, politycznych i religijnych. Lifespring, Actualizations, Direct Centering, Forum Wernera Erharda i liczne inne kursy dynamiki umysłu wzięły początek właśnie od metody Silvy. Obietnice dawane adeptom są wręcz niewiarygodne; metoda zresztą z wielu względów zdaje się skuteczna. Przed otrzymaniem świadectwa ukończenia kursant dostaje listę kilku nazwisk osób, o których nigdy nie słyszał i których nie widział. Na podstawie jedynie nazwisk i adresów, przy pomocy technik poznanych na kursie, ma sporządzić mediumiczną diagnozę każdej osoby z listy. Jeśli ktoś pod koniec kursu nie potrafi dokonać diagnozy z minimum 80-procentową trafnością (a więc porównywalnie z diagnozą medyczną), otrzymuje pełny zwrot kosztów nauki.

Jeden z byłych okręgowych dyrektorów Silvy (opuścił już szeregi kontroli umysłu Silvy) to dyplomowany inżynier. Niegdyś zaangażowany w program badań nuklearnych Marynarki Stanów Zjednoczonych, był rokującym duże nadzieje młodym nabytkiem pionu zarządzania U.S. Steel Corporation (Amerykańskiej Korporacji Stali), dyrektorem jednego z zakładów. Zapisał się na kurs za
namową kolegi z pracy, dla którego okazało się to pomocne.

Po zakończeniu programu podstawowego instruktor połączył kursantów w pary, aby nawzajem sprawdzili swoje umiejętności w autentycznych przypadkach. Kobieta pierwszy z partnerów naszego inżyniera - poprosiła o diagnozę 62-letniego wuja z Pittsburga. Wchodząc wedle instrukcji w stan medytacji, wezwał na pomoc dwóch „wewnętrznych przewodników". „Ku memu zdumieniu" - mówi - „na moim wewnętrznym »ekranie« pojawił się obraz mężczyzny. Mogłem niezwłocznie opisać jego rysy (wielki nos, krzaczaste brwi, siwe włosy, dwudniowy zarost) i sylwetkę (175 cm, szczupły, przygarbiony, utyka). Miał na sobie wielki, niebieski szlafrok, a w chwili, gdy na niego patrzyłem, siedział w wytartym brązowym fotelu, pił piwo i oglądał telewizyjną transmisję zawodowego futbolu. Koncentrował się na niej tak mocno, iż gotów był wpaść z furię, jeśli ktoś by mu przeszkodził. Poza utykaniem, którego powodem był - jak ustaliłem - wypadek w fabryce osiem lat wcześniej, kiedy wuj doznał poważnych obrażeń w kolano, nie zauważyłem żadnych innych dolegliwości fizycznych."

Wyszedłszy z poziomów alfa ów neofita metody Silvy otworzył oczy i ujrzał partnerkę we łzach. Wszystko, co widział na „wewnętrznym ekranie" i co jej opisał, okazało się w pełni trafne! Jako inżynier z wykształcenia i praktyki, przyjął bardzo sceptyczną postawę wobec zdolności mediumicznych, które wedle twierdzeń instruktora miały być obecne w każdym człowieku, a które szkolenie miało rozwinąć. Lecz oto już przy pierwszej próbie niezwykłe siły zaiste dały o sobie znać! Obraz na „wewnętrznym ekranie" zawierał zbyt wiele szczegółów, by można go uznać za zbieg okoliczności. Doświadczenie to wstrząsnęło nim i zupełnie zmieniło jego życie. Wkrótce stał się tak zapalonym entuzjastą domniemanych cudów czynionych przez dwóch „wewnętrznych przewodników", że opuścił U.S. Steel, został pełnoetatowym instruktorem metody Silvy i zaczął prędko piąć się po szczeblach kariery w tej organizacji.

Artykuł pochodzi z książki; "Ameryka - nowy uczeń czarnoksiężnika" z rozdziału "Promocja duchowości". Oficyna wydawnicza "Tiqva" Wrocław 1994

Komentarze

Popularne posty