Cóż to za wyzysk!

"Odpust jest to darowanie wobec Boga kary doczesnej za grzechy odpuszczone już co do winy. Otrzymuje je wierny, odpowiednio przygotowany i po wypełnieniu pewnych określonych warunków, przez działanie Kościoła, który jako sługa odkupienia autorytatywnie rozporządza i dysponuje skarbcem zadośćuczynień Chrystusa i świętych. Odpust jest cząstkowy albo zupełny, zależnie od tego, czy uwalnia od kary doczesnej należnej za grzechy w części lub całości. Każdy wierny może zyskiwać odpusty czy to cząstkowe, czy zupełne albo dla siebie, albo ofiarowywać za zmarłych na sposób wstawiennictwa." Kodeks Prawa Kanonicznego

"Ponieważ Boży jednorodzony Syn... zyskał dla walczącego Kościoła skarb... przekazał go błogosławionemu Piotrowi, klucznikowi niebios, oraz jego następcom, którzy są wikariuszami Chrystusa na ziemi, tak aby mogli rozdzielać go wiernym w celu ich zbawienia... „Skarb Kościoła"... jest wartością wieczną, nigdy nie wyczerpującą się, jaką przed Bogiem mają zasługi Chrystusa... Skarb ten obejmuje również modlitwy i dobre uczynki Najświętszej Marii Panny. Są one naprawdę wspaniale, niezmierzone, a nawet nieskazitelne w swej wartości przed Bogiem. W skarbie tym są również zawarte modlitwy i dobre uczynki wszystkich świętych, [którzy]... uzyskali [przez owe dobre uczynki) swoje własne zbawienie, a jednocześnie współdziałały w zbawieniu ich braci..." Sobór Watykański II

Czy wierzący Biblii chrześcijanie naprawdę mogą zaakceptować tak jawnie fałszywą ewangelię i dołączyć do tych, którzy ewangelizując świat głoszą właśnie ją? Czy ewangelicy mogą ze spokojnym sumieniem kierować dusze do Kościoła, który głosi o czyśćcu i odpustach, oraz zgodzić się, że jego członkowie są chrześcijanami i nie potrzebują, aby zwiastować im ewangelię? Do Kościoła, który twierdzi, iż ma we władaniu bramy niebios i który otwiera je przed tymi, którzy oddadzą się w jego ręce?

Kościół ten w rzeczywistości chlubi się twierdzeniem, że jest „sługą odkupienia" (o tym samym mówi kanon nr 992). Rzym bezwstydnie przyznaje, że zbawienie, jakie oferuje, musi być przyjęte w częściowych ratach oraz że jego skuteczność opiera się nie tylko na „zasługach Chrystusa", ale na nadwyżce „dobrych uczynków wszystkich świętych" przewyższających to, co jest im potrzebne do tego, aby „osiągnęli własne zbawienie".

Zaskakujące jest to, że przywódcy ewangeliczni byli w stanie uznać Kościół rzymskokatolicki za chrześcijański i zaproponować, że będą razem z nim ewangelizować świat jako jego partnerzy w zwiastowaniu ewangelii! Możemy jedynie założyć, że nie są oni świadomi prawdziwych nauk tego Kościoła i że zostali zwiedzeni wieloma mylącymi portretami, jakie malują im apologeci katoliccy. Jak inaczej ci, którzy w przeciwnym razie są podporami wiary, mogliby powiedzieć, że zgadzają się z nim w fundamentalnych kwestiach ewangelii? Sobór Watykański II mówi dalej: „Aby uzyskać odpust, należy spełnić zalecane uczynki". Oto kolejny dowód, jeśli jeszcze potrzeba takiego dowodu, na to, że Rzym naucza, obiecuje i praktykuje zbawienie z uczynków. A jednak, co jest dziwne, dana osoba nie musi sama tych uczynków spełniać. Można przypisać na jej konto dobre uczynki innych w wymyślonej przez Rzym księdze rachunkowej, które jeśli dają dzięki jego obszernym kalkulacjom saldo dodatnie, otwierają bramy niebios.

Początki i rozwój doktryny o odpustach


Samo pojęcie odpustów pochodzi z pogaństwa. Myśl, że wywoływanie bólu, recytowanie zwrotów czy pielgrzymki do miejsc kultu oraz składanie ofiar bogom ma znaczenie i wywiera wpływ na przychylność bogów wobec danej osoby. Myśl, że wypowiedzenie tylu „zdrowasiek" czy całowanie krzyża i powtarzanie pewnej formułki może skrócić cierpienie w czyśćcu, którego nie zdołała skrócić złożona przez Chrystusa ofiara, jest wystarczającym błędem, ale nauczanie, że odpust można zastosować wobec zmarłego, stokroć potęguje ten bluźnierczy absurd. Myśl, że „zwolnienie za dobre zachowanie" można zastosować wobec kogoś, kto nie spełnił owych koniecznych „zalecanych uczynków", ponownie zdradza, jakim oszustwem jest religia rzymska. Wszystko jest możliwe za ofiarę pieniężną.

Ewangelia odpustów jest jedną z najbardziej jawnie niebiblijnych i nielogicznych doktryn pochodzących ze średniowiecza i nadal działających dziś. Przez lata pogański koncept odpustów stopniowo stał się częścią katolicyzmu, a ostatecznie stał się najbardziej dochodowym planem papieskim. Teoretycznie do uwolnienia z czyśćca wszystkich dusz wystarczyłaby jedna msza. Maria, której moc jest nieskończona, mogłaby to uczynić w jedną chwilę, a papieże, których władza jest również nieograniczona, mogliby jednym ruchem dłoni wypuścić wszystkie dusze z czyśćca zwyczajnie wymyślając taki odpust, który by to powodował. Wobec tego dlaczegóż by nie? Czyż nie mają miłości dla dusz? Odpowiedź jest oczywista. Von Dollinger pisze:

(Augostino] Trionfo, któremu Jan XXII zlecił zadanie poszerzenia praw papieża, pokazał, że jako rozdzielający zasługi Chrystusa jednym posunięciem przy pomocy odpustów może opróżnić czyściec z wszystkich dusz, które są tam uwięzione, pod jednym tylko warunkiem, że ktoś wypełni zasady wyznaczone po to, aby takie odpusty otrzymać. Poradził on jednak papieżowi, żeby tego nie czynił... [chociaż] władza papieża jest tak ogromna, że żaden papież nigdy nie pozna jej całej wielkości."
 
Cóż to za wyzysk!

Opróżnienie czyśćca oznaczałoby koniec wpływów z ofiar na kolejne msze i nieskończone łaski i przysługi. W zamian za to wymagania, jakie trzeba spełnić, aby wydostać się z czyśćca, stały się jeszcze bardziej skomplikowane i zaistniała konieczność jeszcze większych usług ze strony Kościoła. Doktryna o odpustach została ostatecznie ogłoszona jako oficjalny dogmat Kościoła przez papieża Klemensa VI w 1343 roku. Klemens przekonywał, że Jedna kropla krwi Chrystusa wystarczyłaby, aby odkupić całą ludzkość".

Reszta tej przelanej na krzyżu krwi, jej wartość „zwiększona przez zasługi Najświętszej Panienki oraz nadpłata w postaci uczynków świętych" (wykraczających poza ilość uczynków potrzebnych dla ich własnego zbawienia) stanowi ten wspomniany wcześniej „skarb . Na mocy bulli z 1467 roku papież Sykstus IV „poszerzył zakres owego przywileju na dusze znajdujące się w czyśćcu [skracając czas ich cierpienia w tym miejscu], pod warunkiem że ich żyjący krewni wykupią za nich odpusty".

Z tego „skarbca Kościoła" kawałek po kawałku księża katoliccy rozdzielają zbawienie [odkupienie] za pomocą siedmiu sakramentów. Nie można sprawdzić, ile zyskuje się dzięki każdemu uczynkowi, rytuałowi czy odpustowi ani jak długo proces ten musi trwać. Nigdy nie udziela się wystarczającej łaski, aby zapewnić kogoś, że pójdzie do nieba. Trzeba wciąż odmawiać więcej różańców, odprawiać więcej mszy, składać więcej ofiar, aby uzyskać od Kościoła większą łaskę. Piotr, którego katolicy uważają za pierwszego papieża, ostrzegał przed takimi „fałszywymi nauczycielami", którzy wprowadzać będą zgubne nauki... Z chciwości wykorzystywać was będą przez zmyślone opowieści" (2 Piotra 2:1,3). Cóż to za wyzysk! Nie dorówna mu żadna kopalnia złota.

W katolicyzmie nikt nie przechodzi „ze śmierci do żywota", jak obiecał Chrystus (Jana 5:24), lecz wciąż jest w trakcie zasługiwania na zbawienie z pomocą Kościoła i z nadzieją, że jego proces „oczyszczania" zakończy się na czyśćcu. W rzeczywistości karą dla katolika za to, że powie, iż jest zbawiony i że jest pewien, iż ma życie wieczne poprzez wiarę w skończone dzieło Chrystusa, jest wyłączenie. W swych oficjalnych katechizmach, kanonach, dekretach i dogmatach katolicyzm zaprzecza samemu sednu ewangelii, co ewangelicy afirmują, a każdy, kto odważy się utwierdzać ewangelię biblijną, zostaje wyklęty.

Zasłużyć na łaskę

Ilość genialnych „dróg do łaski", jakie twórczo wymyślili papieże i ich pomocnicy, jest niemalże nieograniczona. Jednym z najbardziej popularnych sposobów na zasłużenie na łaskę (te dwa terminy wzajemnie sobie zaprzeczają) jest noszenie brązowego szkaplerza Najświętszej Marii Panny z Góry Karmel (o której wspomnieliśmy wcześniej). „Przywilej sobotni oparty jest na wydanej rzekomo 3 marca 1322 roku bulli papieża Jana XXII... [obwieszczającej], że ci, którzy noszą owy szkaplerz oraz spełnią inne warunki... zostaną uwolnieni z czyśćca [przez Marię Pannę] w pierwszą sobotę po ich śmierci".

Mimo takich herezji oraz złego prowadzenia papieża Jana XXII, wielu innych papieży (Aleksander V, Klemens VII, Pius V, Grzegorz XIII, itd.) potwierdziło jego nauczanie na temat brązowego szkaplerza, co samo w sobie jest wyraźnie sprzeczne z Pismem Świętym. Papież Pius X oświadczył: "i ja noszę ten szkaplerz; nigdy go nie zdejmujmy". Papież Pius XI „radośnie głosił: nauczyłem się kochać Matkę Bożą Szkaplerzną będąc jeszcze w ramionach mojej matki...»". Papież Paweł V twierdził, że „Najświętsza Panienka pomoże duszom braci i sióstr zakonu Najświętszej Marii Panny z Góry Karmel po ich śmierci...". Papież Benedykt XV zaoferował „częściowy odpust za ucałowanie tego szkaplerza". A w 1950 roku „papież Pius XII napisał słynne już słowa dotyczące owego szkaplerza: «Niech będzie to znak poświęcenia się Nieskalanemu Sercu Marii Panny, do którego szczególnie nawołujemy teraz w tych niebezpiecznych czasach»".

Zauważyliśmy już, że istnieje fatalna sprzeczność w założeniu, że odpusty mają skrócić cierpienie w czyśćcu. Jednak właśnie to cierpienie jest ponoć niezbędne, aby zostać oczyszczonym i móc wejść do nieba. To nie ma sensu. Co więcej, można się jedynie zastanawiać, w jaki sposób i dlaczego odpusty uzyskano poprzez adorowanie krzyża czy odprawienie mszy mają nawet więcej mocy niż sama śmierć Chrystusa na krzyżu oraz jak owe symbole Kalwarii mogą osiągnąć to, czego nie mogła osiągnąć Jego śmierć. Po raz kolejny nie jest to sensowne, lecz katolicy nauczyli się nie zastanawiać nad tym, dlaczego, ale jedynie przyjmować to, czego naucza Kościół.

Sobór Watykański II zawiera szeroką kolekcję zawierającą 20 skomplikowanych przepisów będących poprawkami wcześniejszych zasad dotyczących tego, kiedy i w jaki sposób można uzyskać odpust. Na myśl przychodzi fragment z 23. rozdziału Ewangelii Mateusza, gdy Chrystus potępia rabinów za to, że wymyślili cały labirynt zasad, dzięki którym ludzie byli zależni od ich duchowego prowadzenia. Rzym czyni to samo. Żeby rozwikłać zawile zasady tego, jak i kiedy zwielokrotnić działanie przeróżnych łask, potrzeba prawnika specjalizującego się w prawie kanonicznym. Ilustruje to poniższy fragment:

"Wierni, którzy z oddaniem używają obiektu czci (krucyfiksu, krzyża, różańca, szkaplerza czy medalika), po tym jak został on odpowiednio pobłogosławiony przez jakiegokolwiek księdza, mogą uzyskać odpust częściowy. Jeśli jednak obiekt ten pobłogosławiony zostanie przez papieża czy biskupa, wierni, którzy z oddaniem będą używać tego przedmiotu, mogą również uzyskać odpust pełny w święto apostołów Piotra i Pawła pod warunkiem, że wypowiedzą również wyznanie wiary przy użyciu jakiejkolwiek zaakceptowanej formułki... Sposób, w jaki [częściowe odpusty] były do tej pory określane w postaci dni i lat, został zniesiony. Zamiast niego ustalono nowy standard ich oszacowania. Od tej pory odpust częściowy określać będzie jedynie zwrot „odpust częściowy" bez określania ilości dni i lat."

Jeśli Rzym mylił się w przeszłości co do swoich zasad dotyczących odpustów, jak ktokolwiek może być pewny tego, że tym razem ma on rację? A co z tymi, którzy zaufali poprzednim zasadom? Oczywiście odbieranie aż tylu dni i lat w przeszłości nie miało tak naprawdę żadnego znaczenia, ponieważ Kościół od samego początku nie był w stanie stwierdzić, ile czasu trzeba spędzić w czyśćcu. Uzyskanie odpustu na mocy nowych zasad również nie ma żadnego zrozumiałego znaczenia w dzisiejszych czasach. Jaki „Bóg" naginałby własną sprawiedliwość za taki wynalazek, jakim jest mierzenie „łaski" w zależności od tego, czy dany uczynek spełniony był w szczególne „święto", oraz tego, czy ksiądz bądź biskup „pobłogosławił" jakiś rzekomo święty przedmiot!

Głównym sposobem uzyskania odpustu o nieznanej wartości jest oczywiście msza. Kanon 904 mówi: „Pamiętając o tym, że w tajemnicy Ofiary eucharystycznej dokonuje się ustawicznie dzieło zbawienia, kapłani powinni często odprawiać...". Jak już zauważyliśmy, zamiast być przypomnieniem dokonanego dzieła odkupienia, każda msza stawia kolejny mały krok w kierunku całkowitego odkupienia. Nikt nie wie, jak mały ten krok jest, ale musi on być rzeczywiście mikroskopowy, patrząc na miliony mszy o niepewnym efekcie, jakie nadal są odprawiane.

Fragmenty pochodzą z książki D. Hunta "Kobieta jadąca na bestii" z rozdziału " Odpusty ". Książkę możną zamówić poprzez wydawnictwo Veritas et Pneuma Publishers LTD.pisząc na adres; veretpneumaministries@poczta.fm

Komentarze

Popularne posty