Psychologia jako religia...

Choć profesja ta - jak mówi Dorothy Tennov w Psychotherapy: The Hazardom Cure (Psychoterapia, ryzykowny lek) - „ugina się pod ciężarem własnej nieudolności" i „ostatkiem sił próbuje znaleźć uzasadnienie dla swego istnienia", to jednak życzliwie nastawiona opinia publiczna i kierujące się własnym interesem agendy rządowe nie przestają wpływać dodatnio na jej dynamiczne rozpowszechnianie.

Nikt nie uwierzył w jej tezy bardziej naiwnie niż sami przywódcy kościoła, którzy nie tylko przykroili teologię odpowiednio do „prawd" psychologii, ale przekazali je dalej - ufnym trzodom. Wydziały psychologii chrześcijańskich uczelni i seminariów są obecnie tak wielkie i doskonale ustabilizowane, a liczba duszpasterzy i doradców ze stopniem naukowym z psychologii tak olbrzymia, że odwrócenie tej tendencji zdaje się już niemożliwe. W artykule zatytułowanym „Psychologia zbzikowała - partaczy w roli nauki" Roger Mills, psycholog, pisze:

"Dzisiejsza dziedzina psychologii to jeden wielki mętlik. Technik, metod i teorii jest tyle, ilu badaczy i terapeutów. Sam słyszałem, jak terapeuci przekonywali pacjentów, że wszystkie ich problemy biorą się od matki, z gwiazd, struktury biofizycznej, diety, stylu życia, a nawet karmy z poprzednich wcieleń."

„Na psychoterapeutycznym rynku znajdziemy blisko 200 nurtów i ponad 10 000 konkretnych terapii, z których klient może skorzystać." Są one w większości ze sobą sprzeczne. Co więcej, psychologia nie jest bynajmniej pomocą w życiu chrześcijańskim - jak się często twierdzi - lecz jest w rzeczywistości konkurencyjną religią, która rywalizuje z chrześcijaństwem. Zdaniem Jerome Franka psychoterapia „przypomina religię. Zgadzając się z tym, Jolan Jacobi, jeden z najsłynniejszych uczniów Junga, stwierdził, że „jungowska psychoterapia jest [...] sposobem uzdrawiania i sposobem zbawiania, [...] [który] prowadzi daną jednostkę do jej zbawienia, [...] oraz duchowym przewodnictwem". Lance Lee nazywa psychoanalizę „religią ukrytą pod naukowym potokiem słów" i „substytutem religii dla praktyka i dla klienta". Profesor psychologii na Uniwersytecie Nowojorskim Paul C. Vitz uznał ostateczny cel Junga - „samorealizację" - i cel Abrahama Masłowa - „samoaktualizację" - za „świecką formę zbawienia". William Kirk Kilpatrick *, który uświadomił sobie w pewnej chwili, że zaufanie psychologi odwodzi go coraz dalej od biblijnego chrześcijaństwa, pisze:

"Mimo wyszkolenia całej armii psychiatrów, psychologów, psychometryków, doradców i pracowników opieki społecznej nie nastąpił żaden spadek poziomu chorób psychicznych, samobójstw, alkoholizmu, narkomanii, znęcania się nad dziećmi, rozwodów, morderstw i wszelkiego gwałtu. Wbrew temu, czego można by się spodziewać w społeczeństwie tak drobiazgowo analizowanym i otoczonym taką opieką ekspertów zdrowia psychicznego, nastąpił wzrost we wszystkich tych kategoriach. Czasem zdaje się, że istnieje bezpośrednia zależność między rosnącą liczbą tych, którzy pomagają, a rosnącą liczbą tych, którzy pomocy potrzebują [...] Jesteśmy zmuszeni poważnie wziąć pod uwagę możliwość, że psychologia i pokrewne jej dziedziny proponują rozwiązać problemy, do których stworzenia same się przyczyniły."

* William Kirk Kilpatrick, Psychological Seduction [Książka jest dostępna w języku polskim pt: "Psychologiczne uwiedzenie: Czy psychologia zastąpi religię?"

Budowanie na piasku

Trudno wyjaśnić fakt, że w obliczu przytłaczającego materiału dowodowego ukazującego, iż psychoterapia to pseudonauka pełna sprzeczności i zamętu, marzeniem większości chrześcijańskich psychologów pozostaje zintegrowanie jej z chrześcijaństwem. Organizacje w rodzaju CAPS - Christian Association for Psychological Studies (Chrześcijańskie Towarzystwo Studiów Psychologicznych) oraz czasopisma takie jak Journal of Psychology and Theology (Magazyn Psychologiczno-Teologiczny), a także liczne książki popierają taką możliwość.

Trzeba pamiętać, że pierwotna teoria Freuda nie tylko była wielokrotnie modyfikowana przez jego następców, a nawet jeszcze przez samego Freuda, ale jej idee są również celem „nieustannej krytyki ze wszystkich niemal stron już od wielu lat", a wszelkiego rodzaju psychoanaliza została w olbrzymim stopniu zdyskredytowana. Noblista Richard Feynman uważa, że „psychoanaliza to nie nauka". Paul Vitz, profesor psychologii z Uniwersytetu Nowojorskiego...*

"...krytykuje chrześcijańską tendencję, by „drogo kupić, tanio sprzedać", jeśli chodzi o nauki społeczne, to znaczy przyjmować popularne kierunki myślowe w chwili, kiedy świeckie kręgi profesjonalistów zaczynają poddawać te kierunki poważnej krytyce. To tak, jakby się wskakiwało na wóz, który za chwilę się zatrzyma."

*
Paul Vitz, Psvchologv As Religiom The Cult of Self-Worship [Książka jest dostępna w języku polskim pt: "Psychologia jaki religia"

Karl Popper, uważany przez wielu za największego z żyjących filozofów nauki, powiedział, że teorie Freuda, „choć chciały uchodzić za naukę, miały w rzeczywistości więcej wspólnego z prymitywnymi mitami niż z nauką; przypominały raczej astrologię niż astronomię". E. Fuller Torrey, jeden z najwybitniejszych na świecie psychiatrów prowadzących prace badawcze, twierdzi: „Techniki używane przez zachodnich psychiatrów są, z kilkoma może wyjątkami, na tym samym poziomie naukowym, co techniki używane przez zaklinaczy." Profesor psychiatrii klinicznej w Mount Sinai School of Medicine Arthur Shapiro, który nazywa psychoanalizę „czczym tworem umysłu", powiedział:

"Jak puszczanie krwi było chyba najpowszechniejszym placebo stosowanym w przeszłości, tak i psychoanaliza i dziesiątki jej psychoterapeutycznych odrośli są najczęściej używanym placebo [lekiem, który nie ma sam w sobie wartości, ale który często daje skutek taki, jakiego oczekuje użytkownik - D.H. i T.M.] naszych czasów."

Koszmar Orwella?

Ze zgrozą obserwujemy, że zdyskredytowane teorie, na których opierają się psychoterapie, stały się nie tylko podstawą szerzącej się praktyki wewnętrznego uzdrawiania i psychologii chrześcijańskiej, ale i fundamentem nowej, egotycznej ewangelii, prowadzącej kościół na manowce bardziej skutecznie niż cokolwiek innego do tej pory. Nagi cesarz, przed którym kłania się dziś kościół, nie jest już słabym, starym głupcem z baśni Nowe szaty cesarza, lecz nikczemnym, wyrachowanym tyranem. Zdaje się, że bez jakiejś cudownej interwencji skutki tego - zarówno dla świata, jak i dla kościoła - będą wprost niewyobrażalne. Wpływ psychologii został w łonie kościoła umocniony na tej samej fałszywej podstawie co w kręgach świeckich: Oto psychologii należy się rzekomo dyktatorska władza, bo jest ona nauką o ludzkim zachowaniu.

Wskutek zaakceptowania jej fałszywych listów uwierzytelniających społeczeństwo nie jest już w stanie okiełznać jej siły. Droga została utorowana. W książce The Powers of Psychiatry (Moce psychiatrii) Jonas Robitscher, psychiatra i prawnik, przypomina:

"Kulturę naszą przesiąkła myśl psychiatryczna. Psychiatria, która zaczynała od opieki nad chorymi, rozciągnęła sieć na wszystkich i sprawuje władzę nad całą ludnością za pomocą metod, wśród których znajdziemy zarówno terapię siłową i kontrolę wymuszoną, jak i popieranie idei oraz szerzenie wartości."

Podnosi się wprawdzie wiele głosów protestu przeciw blagom i skandalom psychoterapii, jednak niebezpieczny obłęd wciąż się szerzy. To coś gorszego niż historia szat cesarza. Istnieje dziś tyle milionów psychologów, psychiatrów, socjologów, pracowników opieki psychiatrycznej, profesorów uniwersytetów i niezliczonych agend rządowych, których życie zależy od utrzymania tego pozoru, że nadzieja odwrócenia tej tendencji przestała już być realna.

Stowarzyszenie Absolwentów Uniwersytetu Stanford wydało interesujący zbiór prac ekspertów badających kwestię, czy w roku 1984 dotarliśmy już do scenariusza Orwella, czy też może przekroczyliśmy go. Wnioski niektórych autorów były przerażające. Pisano o nadużyciach psychiatrów w Związku Sowieckim i wskazywano, że równie potworne możliwości drzemią w tak zwanych wolnych społeczeństwach. Zauważając, że „Orwellowi należy się uznanie za dostrzeżenie potencjalnej siły ekspertów, którym społeczeństwo pozwala interweniować w życie swoich obywateli »dla ich własnego dobra«", Philip G. Zimbardo wskazał, że „Orwell jednak zaledwie napomknął o skali i głębi tej siły, która w naszym 1984 roku jest aż nadto widoczna". Zimbardo pisze następnie:

"[W] tej nowej ideologii interwencji [...] zamiast kar, tortur, wygnania i innych podobnych zawodowych chwytów tyranii, widzimy chwyty zawodowe systemu medycznego: interwencje pod postacią terapii, edukacji, służb społecznych, reform, przeszkalania i rehabilitacji. W ostrej krytyce roli, jaką establishment zdrowia psychicznego odgrywa współcześnie jako nowa Partia z 1984 roku, dociekliwy dziennikarz Peter Schrag ostrzega przed zdradliwym niebezpieczeństwem związanym z bezkrytyczną akceptacją tej na pozór dobrotliwej ideologii."


Zimbardo i Schrag nie zauważyli jednak faktu, że psychologia w ogromnej mierze przeniosła się w dziedzinę „ducha" i lansuje techniki szamanistyczne. Wskutek tego zarówno siła, jak też niebezpieczeństwo zwodzenia i sterowania ludźmi wzrastają niewyobrażalnie. Zimbardo dostrzega jednak, jaką rolę mogłyby odegrać psychoduchowe techniki umysłu w ustanowieniu władzy „śmiertelnych mesjaszy" nad milionami ludzi. Tacy guru są tylko forpocztą wielkiego guru - samego Antychrysta. Proces zwodzenia zachodzi według przedstawionego w proroctwach wzoru. Zauważamy coraz więcej podobieństw między tym, co dzieje się na świecie, a tym, co zachodzi w kościele.

Jak skłonić każdego, by jeszcze raz - już obiektywnie i krytycznie - przyjrzał się wszystkiemu? Cesarz nie ma szat. Jest goły jak go matka urodziła! Lecz tak wiele szanowanych i szczerych postaci wysławia piękno jego królewskiego odzienia, że osoby nie dostrzegające zmyślonych tkanin są przekonywane, że mają wadę wzroku, i zachęcane do posługiwania się wyobraźnią. Utrata obiektywizmu otwiera na oścież drzwi zwiedzeniu.

Fragment pochodzi z książki "Zwiedzione chrześcijaństwo"
cała książka w PDF znajduje się pod adresem: http://www.tiqva.pl/ksiazki/204-zwiedzione-chrzecijastwo


Komentarze

Popularne posty