Krzyż daje zwycięstwo
Wierzyć w Chrystusa to przyznać, że na śmierć, jaką za nas poniósł, zasługiwaliśmy my. Dlatego też kiedy Chrystus umarł, i my umarliśmy z Nim: „...doszliśmy do tego przekonania, że jeden za wszystkich umarł; a zatem wszyscy umarli; a umarł za wszystkich, aby ci, którzy żyją, już nie dla siebie samych żyli, lecz dla tego, który za nich umarł i został wzbudzony” (2 Kor 5,14-15).
„Ale ja nie umarłem” - odrzeknie ktoś szczerze. - „Moje ja miewa się nader dobrze”. Apostoł Paweł też przyznał: „Albowiem nie czynię dobrego, które chcę, tylko złe, którego nie chcę, to czynię” (Rz 7,19). Co więc w codziennym życiu mają oznaczać słowa: „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany”? Nie znaczy to, że w sposób automatyczny stajemy się „umarli dla grzechu, a [...] żyjący dla Boga w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 6,11). Mamy wolną wolę i wciąż dokonujemy wyborów. Jaką zatem chrześcijanin posiada moc nad grzechem, która nie byłaby dostępna dla buddysty czy człowieka moralnego?
Po pierwsze, mamy pokój z Bogiem „przez krew krzyża Jego” (Kol 1,20). Kara została zapłacona w pełni, nie usiłujemy więc już żyć moralnie ze strachu przed potępieniem, lecz żyjemy tak z miłości ku Temu, który nas zbawił. „Miłujmy więc, gdyż On nas przedtem umiłował” (1 J 4,19). Miłość skłania miłującego do podobania się za wszelką ceną Temu, którego kocha. „Jeśli kto Mnie miłuje, słowa Mojego przestrzegać będzie” (J 14,21) - powiedział nasz Pan. Im bardziej rozmyślamy nad ofiarą krzyżową i nad ceną, jaką nasz Pan zapłacił za nasze odkupienie, tym mocniej będziemy Go miłować, a im mocniej Go miłujemy, tym bardziej będziemy pragnęli podobać się Mu.
Po drugie, zamiast zmagać się z grzechem, przyjmujemy w wierze, że umarliśmy w Chrystusie. A umarli nie ulegają pokusie. Nasza wiara nie opiera się na zdolności do postępowania jak osoba ukrzyżowana, lecz na fakcie, że Chrystus został ukrzyżowany raz na zawsze, ponosząc pełną karę za nasze grzechy.
Po trzecie, stwierdziwszy, że został ukrzyżowany z Chrystusem, Paweł dodaje: „...żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus, a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie” (Gal 2,20). „Sprawiedliwy z wiary żyć będzie” (Rz 1,17; Gal 3,11; Hbr 10,38) w Chrystusie; niechrześcijanin natomiast może pokładać wiarę jedynie w samym sobie albo też w jakiejś technice samorozwoju, albo w fałszywym guru.
Ofiara dokonana
Niestety, przedmiotem wiary katolickiej nie jest odkupienie dokonane przez Chrystusa raz na zawsze na krzyżu, lecz eucharystia, mająca być tą samą ofiarą co ofiara krzyżowa i mająca za każdym razem udzielać odpuszczenia grzechów i nowego życia. Mówi się, że w rękach kapłana dokonuje się przeistoczenie opłatka i wina w dosłowne ciało i krew Chrystusa, dzięki czemu krzyżowa ofiara Chrystusa nigdy się nie kończy.
Jednakże niemożliwym jest przecież uczynienie wydarzenia dokonanego w przeszłości wydarzeniem teraźniejszym. Co więcej, jeśli wydarzenie dokonane w przeszłości wypełniło swój cel, to nie ma potrzeby przedłużania go w teraźniejszości, nawet jeśli takie przedłużanie byłoby faktycznie możliwe. Jeśli na przykład jakiś dobroczyńca spłaci dług za jakiegoś dłużnika, dług ten przestaje istnieć na zawsze. Bezsensownym byłoby mówienie o potrzebie ponawiania tegoż aktu spłaty długu w teraźniejszości. Bez wątpienia można ten szlachetny czyn mieć przez cały czas w żywej pamięci, lecz nikomu do niczego nie przyda się powtarzanie aktu spłacania spłaconego długu, bo dług ten przestał istnieć.
Wołając z triumfem: „Dokonało się!”, Chrystus użył greckiego sformułowania oznaczającego pełną spłatę długu. A mimo to nowy Katechizm Kościoła Katolickiego głosi: „Eucharystia jako ofiara jest także składana na wynagrodzenie za grzechy żywych i zmarłych, a także by otrzymać od Boga duchowe i doczesne dary” (pkt. 1414; Pallottinum 1994). To tak, jakbyśmy nie przestawali płacić rat za w pełni spłacony dług. Eucharystia jest więc zaprzeczeniem wystarczalności zapłaty Chrystusa, złożonej na krzyżu za grzech! Katolik żyje w niepewności, nigdy nie wiedząc, ile jeszcze mszy potrzeba, aby dostał się do nieba.
W podobnej niepewności żyje też wielu protestantów, lękając się, że wskutek nie dość poprawnego życia bądź utraty wiary, czy też odwrócenia się od Chrystusa mogą pójść na potępienie.
Lecz w krzyżu jest błogosławiona pewność, nie pozostawiająca miejsca na takie wątpliwości. Chrystus nie musi już nigdy więcej być ukrzyżowanym, ani też ci, którzy zostali „ukrzyżowani z Chrystusem”, nie mogą zostać „odkrzyżowani”, a potem „ukrzyżowani ponownie”! Apostoł Paweł ogłasza: „Umarliście bowiem, a życie wasze jest ukryte wraz z Chrystusem w Bogu” (Kol 3,3). Oto prawdziwa pewność na teraz i na wieki!
Cały artykuł „Pewność krzyża" znajduje się pod adresem; http://www.tiqva.pl/zdrowa-nauka/177-pewno-krzya
„Ale ja nie umarłem” - odrzeknie ktoś szczerze. - „Moje ja miewa się nader dobrze”. Apostoł Paweł też przyznał: „Albowiem nie czynię dobrego, które chcę, tylko złe, którego nie chcę, to czynię” (Rz 7,19). Co więc w codziennym życiu mają oznaczać słowa: „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany”? Nie znaczy to, że w sposób automatyczny stajemy się „umarli dla grzechu, a [...] żyjący dla Boga w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 6,11). Mamy wolną wolę i wciąż dokonujemy wyborów. Jaką zatem chrześcijanin posiada moc nad grzechem, która nie byłaby dostępna dla buddysty czy człowieka moralnego?
Po pierwsze, mamy pokój z Bogiem „przez krew krzyża Jego” (Kol 1,20). Kara została zapłacona w pełni, nie usiłujemy więc już żyć moralnie ze strachu przed potępieniem, lecz żyjemy tak z miłości ku Temu, który nas zbawił. „Miłujmy więc, gdyż On nas przedtem umiłował” (1 J 4,19). Miłość skłania miłującego do podobania się za wszelką ceną Temu, którego kocha. „Jeśli kto Mnie miłuje, słowa Mojego przestrzegać będzie” (J 14,21) - powiedział nasz Pan. Im bardziej rozmyślamy nad ofiarą krzyżową i nad ceną, jaką nasz Pan zapłacił za nasze odkupienie, tym mocniej będziemy Go miłować, a im mocniej Go miłujemy, tym bardziej będziemy pragnęli podobać się Mu.
Po drugie, zamiast zmagać się z grzechem, przyjmujemy w wierze, że umarliśmy w Chrystusie. A umarli nie ulegają pokusie. Nasza wiara nie opiera się na zdolności do postępowania jak osoba ukrzyżowana, lecz na fakcie, że Chrystus został ukrzyżowany raz na zawsze, ponosząc pełną karę za nasze grzechy.
Po trzecie, stwierdziwszy, że został ukrzyżowany z Chrystusem, Paweł dodaje: „...żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus, a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie” (Gal 2,20). „Sprawiedliwy z wiary żyć będzie” (Rz 1,17; Gal 3,11; Hbr 10,38) w Chrystusie; niechrześcijanin natomiast może pokładać wiarę jedynie w samym sobie albo też w jakiejś technice samorozwoju, albo w fałszywym guru.
Ofiara dokonana
Niestety, przedmiotem wiary katolickiej nie jest odkupienie dokonane przez Chrystusa raz na zawsze na krzyżu, lecz eucharystia, mająca być tą samą ofiarą co ofiara krzyżowa i mająca za każdym razem udzielać odpuszczenia grzechów i nowego życia. Mówi się, że w rękach kapłana dokonuje się przeistoczenie opłatka i wina w dosłowne ciało i krew Chrystusa, dzięki czemu krzyżowa ofiara Chrystusa nigdy się nie kończy.
Jednakże niemożliwym jest przecież uczynienie wydarzenia dokonanego w przeszłości wydarzeniem teraźniejszym. Co więcej, jeśli wydarzenie dokonane w przeszłości wypełniło swój cel, to nie ma potrzeby przedłużania go w teraźniejszości, nawet jeśli takie przedłużanie byłoby faktycznie możliwe. Jeśli na przykład jakiś dobroczyńca spłaci dług za jakiegoś dłużnika, dług ten przestaje istnieć na zawsze. Bezsensownym byłoby mówienie o potrzebie ponawiania tegoż aktu spłaty długu w teraźniejszości. Bez wątpienia można ten szlachetny czyn mieć przez cały czas w żywej pamięci, lecz nikomu do niczego nie przyda się powtarzanie aktu spłacania spłaconego długu, bo dług ten przestał istnieć.
Wołając z triumfem: „Dokonało się!”, Chrystus użył greckiego sformułowania oznaczającego pełną spłatę długu. A mimo to nowy Katechizm Kościoła Katolickiego głosi: „Eucharystia jako ofiara jest także składana na wynagrodzenie za grzechy żywych i zmarłych, a także by otrzymać od Boga duchowe i doczesne dary” (pkt. 1414; Pallottinum 1994). To tak, jakbyśmy nie przestawali płacić rat za w pełni spłacony dług. Eucharystia jest więc zaprzeczeniem wystarczalności zapłaty Chrystusa, złożonej na krzyżu za grzech! Katolik żyje w niepewności, nigdy nie wiedząc, ile jeszcze mszy potrzeba, aby dostał się do nieba.
W podobnej niepewności żyje też wielu protestantów, lękając się, że wskutek nie dość poprawnego życia bądź utraty wiary, czy też odwrócenia się od Chrystusa mogą pójść na potępienie.
Lecz w krzyżu jest błogosławiona pewność, nie pozostawiająca miejsca na takie wątpliwości. Chrystus nie musi już nigdy więcej być ukrzyżowanym, ani też ci, którzy zostali „ukrzyżowani z Chrystusem”, nie mogą zostać „odkrzyżowani”, a potem „ukrzyżowani ponownie”! Apostoł Paweł ogłasza: „Umarliście bowiem, a życie wasze jest ukryte wraz z Chrystusem w Bogu” (Kol 3,3). Oto prawdziwa pewność na teraz i na wieki!
Cały artykuł „Pewność krzyża" znajduje się pod adresem; http://www.tiqva.pl/zdrowa-nauka/177-pewno-krzya
Komentarze
Prześlij komentarz