Niebezpieczne sidła
„...czy chcę ludzi sobie
zjednać, czy Boga? Albo czy staram się przypodobać ludziom? Bo gdybym
nadal ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusowym” (Ga
1,10; BW).
Cóż to za wielki honor i zaszczyt: być „sługą Chrystusowym”, posłusznym Jego przykazaniom, pełniącym Jego dzieło, reprezentującym Pana wszechświata na każdym miejscu, w każdym słowie i czynie, zwiastującym Go i wywyższającym pośród świata, który Go odrzucił i nienawidzi. Jak wspaniale jest odegrać choćby minimalną rolę w realizowaniu zamysłów Pana tu na ziemi. Świadomość, że nasze życie podoba się Zbawcy i oddaje chwałę Jego Ojcu w niebie (J 15,8), daje radość i głęboką satysfakcję, podobnie jak świadomość, że owoc naszych wysiłków i nagroda zań są „niezwiędłe” (1 P 1,4; 5,4) i „wiecznie trwałe w niebie” (por. 2 Kor 5,1; BT). To, do czego zostaliśmy powołani w Jezusie Chrystusie (Flp 3,14), jest największym i najwspanialszym powołaniem (Ef 4,1; Hbr 3,1)! Żaden inny cel nie byłby w stanie tak pobudzić naszych ambicji, pochłonąć uwagi, pozyskać serc!
Szatan, podstępny nieprzyjaciel, obmyślił oczywiście szereg pułapek i przeszkód mających zawrócić nas z drogi bądź skierować w złą stronę, z dala od Chrystusa. Niestrudzony geniusz naszego przeciwnika (1 P 5,8) wciąż tworzy pokusy zdolne uwieść nasze serce oraz fałszywe nauki zdolne omamić nasz umysł. Szatan chciałby odebrać naszemu Panu chwałę, która Mu się słusznie należy, pozbawić nas radości i nagrody płynących z posłuszeństwa Bogu i powstrzymać nas od ratowania zniewolonych w „sidłach diabła, który ich zmusza do pełnienia swojej woli” (2 Tm 2,26; BW). Na szczęście „jego zamysły [...] są nam dobrze znane” (2 Kor 2,11). Jedyną nadzieją szatana jest wykorzystanie trzech wrodzonych słabości człowieka: „pożądliwości ciała i pożądliwości oczu, i pychy życia” (1 J 2,16).
Trzy „pięty Achillesa”
Wszystkie te trzy słabości wykorzystano w kuszeniu Ewy. Spostrzegła ona bowiem, że zakazane drzewo „ma owoce dobre do jedzenia [pożądliwość ciała] i że były miłe dla oczu [pożądliwość oczu] i godne pożądania dla zdobycia mądrości [pycha życia]” (1 Mojż 3,6). Powodowana tymi pożądliwościami postawiła siebie na pierwszym miejscu, spychając Boga na dalszy plan.
Szatan chciał spożytkować tę samą taktykę na Chrystusie (Mt 4,1-11; Łk 4,1-13). Gdy po czterdziestodniowym poście Jezus mocno osłabł z głodu, szatan kusił Go, żeby sprawił, „aby te kamienie stały się chlebem” (pożądliwość ciała), „pokazał mu wszystkie królestwa świata” (pożądliwość oczu) i zachęcał, aby rzucił się w dół z narożnika Świątyni, tak by Żydzi widząc aniołów przybywających Mu na ratunek, „aby nie zranił o kamień nogi swojej”, padli przed Nim ze czcią na kolana (pycha życia).
Jak być duchowym zwycięzcą
Zachowanie szatana w obu tych wypadkach obnaża cały jego repertuar. Łatwo możemy zatem rozpoznawać jego podstępy - przyznając zarazem, że na manowce wiodą nas nasze własne pożądliwości (Jk 1,14) - i możemy pokonać go, lecz nie naszą własną siłą, ale mocą Chrystusa, który żyje w nas. Chrystus pokonał szatana dzięki temu, że oparł się na Słowie Bożym („napisano”) i był posłuszny Ojcu („nie Moja, lecz Twoja wola niech się stanie” - Łk 22,42). Musimy naśladować Jego przykład.
Ostateczną bronią, którą dysponuje szatan, jest groźba śmierci fizycznej. Groźba ta, wobec której zresztą Chrystus również stanął i przezwyciężył ją, stawia nas wobec wszystkich tych trzech pokus jednocześnie. Już od ogrodu w Edenie najpierwotniejszym instynktem człowieka jest instynkt samozachowawczy. Kurczowo trzymamy się tego świata, gdyż zwodniczo obiecuje on zaspokoić naszą „pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pychę życia”. Te trzy - jak pisze Jan - to „wszystko, co jest na świecie” (1 J 2,16).
„Lęk przed śmiercią” sprawia, że ludzie „całe życie [są] w niewoli” (Hbr 2,15). Chrystus jednak przestrzegał, że „kto by chciał życie swoje zachować, utraci je”; obiecał natomiast: „kto by utracił życie swoje dla Mnie, odnajdzie je” (Mt 16,25). Innymi słowy, jeśli kurczowo trzymamy swoje życie dla siebie i boimy się bądź nie chcemy oddać wszystkiego Chrystusowi, stracimy prawdziwe życie, które Bóg ma dla nas w zanadrzu. Jeśli jednak ze względu na Chrystusa posłusznie i z miłością porzucimy życie, jakie chciałoby wieść nasze „ja”, to On sam zacznie żyć w nas prawdziwym życiem, dla którego nas stworzył i odkupił, życiem wielkiej radości pomimo prób i cierpień, które oddaje chwałę Bogu i nigdy się nie kończy.
„Nie bójcie się tych, którzy ciało zabijają”
Niedługo przed śmiercią Chrystus przestrzegł swych uczniów (i wszystkich, którzy w ciągu kolejnych stuleci mieli w Niego uwierzyć - a więc i nas), że przyjdzie czas, kiedy ceną uczniostwa będzie nasze ziemskie życie. Proroctwo to spełniło się. Miliony chrześcijan cierpiało prześladowania i tortury i zaznawało śmierci z rąk nieprzyjaciół Chrystusa. Taktyka taka jednak na nic się szatanowi nie zdała. Jak pisał Tertulian: „Krew męczenników jest nasieniem kościoła”. Nie znamy jak na razie prawdy, ale możliwe, że więcej dusz przyszło do Chrystusa i więcej osób oddało Mu życie dzięki męczeństwu pięciu młodych misjonarzy zabitych przez Indian Auca w Ekwadorze w 1956 roku, niż gdyby ludzie ci żyli dalej. Trzech spośród nich było moimi bliskimi przyjaciółmi i dobrze pamiętam, ile czasu spędziłem na płaczu i modlitwie, aż w końcu z bólem postanowiłem pogodzić się z faktem, że Bóg wie najlepiej.
Przestroga Chrystusa zawierała jeszcze jedną, zaskakującą zapowiedź: niejeden zabijając Jego uczniów „będzie mniemał, że spełnia służbę Bożą” (J 16,2). Tego typu prześladowania i męczeństwo są zawsze najtrudniejsze. Nienawiść, tortury i śmierć z rąk tych, którzy otwarcie przyznają, że są przeciwko Chrystusowi, to całkiem co innego niż sytuacja, kiedy prześladowanie odbywa się w Jego imieniu i jest dziełem ludzi twierdzących, że Go miłują i że w ten sposób służą Bogu. W książce A Woman Rides the Beast ["Kobieta jadąca na bestii"] udokumentowaliśmy wiele przykładów haniebnego rozumienia „służby Bożej”, kiedy to na przykład na polecenie papieży zabijano miliony prawdziwych wierzących czy kiedy w ramach inkwizycji w imię Chrystusa gorliwi duchowni bezlitośnie torturowali i mordowali swe ofiary.
Choć szatan nie porzucił jeszcze do końca tej taktyki (np. w świecie islamskim czy krajach Ameryki Łacińskiej, gdzie po dziś dzień torturuje się i morduje prawdziwych wierzących), jego dzisiejsze metody są bardziej wysublimowane, a zatem skuteczniejsze. Ci, których ciała wtrącono do więzienia ze względu na Chrystusa, zachowali zdrowie duszy i ducha, doświadczając „chwalebnej wolności dzieci Bożych” (Rz 8,21). Dziś jednak ciała pozostają wolne i mogą do woli korzystać z popularności i przyjemności, jednakże dusza i duch znalazły się w niewoli lęku - lęku przed opinią innych i przed utratą ich przychylności, szacunku oraz dóbr materialnych, jakie daje popularność.
Niebezpieczne sidła
Salomon przestrzegał: „Lęk przed ludźmi nastawia na człowieka sidła” (Prz 29,25). Te niebezpieczne sidła to lęk przed tym, aby nikogo nie urazić, lęk przed krytyką pod naszym adresem, lęk przed utratą przyjaciół i przed izolacją, opuszczeniem, wzgardą ludzi, przed pominięciem przy awansie. Wszystkie tego rodzaju obawy, rodzące w nas słabość i kompromis, apostoł Paweł podsumował w Liście do Galacjan 1,10: „...gdybym nadal ludziom chciał się podobać, nie byłbym sługą Chrystusowym”. Naturalne pragnienie przypodobania się innym (zwłaszcza dysponującym wpływami i władzą), aby mieli o nas dobre mniemanie, to najskuteczniejsza pułapka szatana, zdolna uniemożliwić wierzącym faktyczną służbę Bogu. A najsilniejszymi jej narzędziami są sami chrześcijanie.
O wiele łatwiej dochować wierności Chrystusowi w obliczu szyderstw i przeszkód ze strony ateistów niż oprzeć się pozornie dobrodusznym napomnieniom braci, którzy przekonują, że powinniśmy być „bardziej pozytywni” i nie zrażać sobie ludzi, aby „skuteczniej działać”. Nietrudno odrzucić ewangelię fałszywą już na pierwszy rzut oka. Lecz nie tak już łatwo toczyć „walkę o wiarę” (Jd 3) przeciwko błędom ukrytym w nauce mającej bardzo biblijne pozory. Zwłaszcza jeśli naukę tę propagują wysoko cenieni chrześcijanie, w których życiu uzewnętrznia się obfity owoc dla Pana. Kto jest w stanie oprzeć się pochwałom ludzkim i pokusie, aby być powszechnie lubianym, a może i otrzymać ważne stanowisko w swoim kościele?
Ileż to razy z bólem pytałem się Pana, dlaczego tylu chrześcijan, a wśród nich wielu przywódców, godzi się na kompromis w Słowie Bożym, waży się rozmydlać Ewangelię i wdawać się w ekumeniczne alianse, w których prawda musi zejść na plan dalszy. Z pewnością w decyzjach tych ogromną rolę odgrywa właśnie pragnienie „przypodobania się ludziom”. Czy ono to skłoniło słynne osobistości amerykańskich kręgów ewangelikalnych do podpisania osławionego dokumentu „Ewangelikaliści i Katolicy Razem. Misja chrześcijańska w trzecim tysiącleciu” (Evangelicals and Catholics Together: Christian Mission in the Third Millennium)*?
Cały artykuł „Niebezpieczne sidła" znajduje się pod adresem; http://www.tiqva.pl/zdrowa-nauka/90-niebezpieczne-sida-
Cóż to za wielki honor i zaszczyt: być „sługą Chrystusowym”, posłusznym Jego przykazaniom, pełniącym Jego dzieło, reprezentującym Pana wszechświata na każdym miejscu, w każdym słowie i czynie, zwiastującym Go i wywyższającym pośród świata, który Go odrzucił i nienawidzi. Jak wspaniale jest odegrać choćby minimalną rolę w realizowaniu zamysłów Pana tu na ziemi. Świadomość, że nasze życie podoba się Zbawcy i oddaje chwałę Jego Ojcu w niebie (J 15,8), daje radość i głęboką satysfakcję, podobnie jak świadomość, że owoc naszych wysiłków i nagroda zań są „niezwiędłe” (1 P 1,4; 5,4) i „wiecznie trwałe w niebie” (por. 2 Kor 5,1; BT). To, do czego zostaliśmy powołani w Jezusie Chrystusie (Flp 3,14), jest największym i najwspanialszym powołaniem (Ef 4,1; Hbr 3,1)! Żaden inny cel nie byłby w stanie tak pobudzić naszych ambicji, pochłonąć uwagi, pozyskać serc!
Szatan, podstępny nieprzyjaciel, obmyślił oczywiście szereg pułapek i przeszkód mających zawrócić nas z drogi bądź skierować w złą stronę, z dala od Chrystusa. Niestrudzony geniusz naszego przeciwnika (1 P 5,8) wciąż tworzy pokusy zdolne uwieść nasze serce oraz fałszywe nauki zdolne omamić nasz umysł. Szatan chciałby odebrać naszemu Panu chwałę, która Mu się słusznie należy, pozbawić nas radości i nagrody płynących z posłuszeństwa Bogu i powstrzymać nas od ratowania zniewolonych w „sidłach diabła, który ich zmusza do pełnienia swojej woli” (2 Tm 2,26; BW). Na szczęście „jego zamysły [...] są nam dobrze znane” (2 Kor 2,11). Jedyną nadzieją szatana jest wykorzystanie trzech wrodzonych słabości człowieka: „pożądliwości ciała i pożądliwości oczu, i pychy życia” (1 J 2,16).
Trzy „pięty Achillesa”
Wszystkie te trzy słabości wykorzystano w kuszeniu Ewy. Spostrzegła ona bowiem, że zakazane drzewo „ma owoce dobre do jedzenia [pożądliwość ciała] i że były miłe dla oczu [pożądliwość oczu] i godne pożądania dla zdobycia mądrości [pycha życia]” (1 Mojż 3,6). Powodowana tymi pożądliwościami postawiła siebie na pierwszym miejscu, spychając Boga na dalszy plan.
Szatan chciał spożytkować tę samą taktykę na Chrystusie (Mt 4,1-11; Łk 4,1-13). Gdy po czterdziestodniowym poście Jezus mocno osłabł z głodu, szatan kusił Go, żeby sprawił, „aby te kamienie stały się chlebem” (pożądliwość ciała), „pokazał mu wszystkie królestwa świata” (pożądliwość oczu) i zachęcał, aby rzucił się w dół z narożnika Świątyni, tak by Żydzi widząc aniołów przybywających Mu na ratunek, „aby nie zranił o kamień nogi swojej”, padli przed Nim ze czcią na kolana (pycha życia).
Jak być duchowym zwycięzcą
Zachowanie szatana w obu tych wypadkach obnaża cały jego repertuar. Łatwo możemy zatem rozpoznawać jego podstępy - przyznając zarazem, że na manowce wiodą nas nasze własne pożądliwości (Jk 1,14) - i możemy pokonać go, lecz nie naszą własną siłą, ale mocą Chrystusa, który żyje w nas. Chrystus pokonał szatana dzięki temu, że oparł się na Słowie Bożym („napisano”) i był posłuszny Ojcu („nie Moja, lecz Twoja wola niech się stanie” - Łk 22,42). Musimy naśladować Jego przykład.
Ostateczną bronią, którą dysponuje szatan, jest groźba śmierci fizycznej. Groźba ta, wobec której zresztą Chrystus również stanął i przezwyciężył ją, stawia nas wobec wszystkich tych trzech pokus jednocześnie. Już od ogrodu w Edenie najpierwotniejszym instynktem człowieka jest instynkt samozachowawczy. Kurczowo trzymamy się tego świata, gdyż zwodniczo obiecuje on zaspokoić naszą „pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pychę życia”. Te trzy - jak pisze Jan - to „wszystko, co jest na świecie” (1 J 2,16).
„Lęk przed śmiercią” sprawia, że ludzie „całe życie [są] w niewoli” (Hbr 2,15). Chrystus jednak przestrzegał, że „kto by chciał życie swoje zachować, utraci je”; obiecał natomiast: „kto by utracił życie swoje dla Mnie, odnajdzie je” (Mt 16,25). Innymi słowy, jeśli kurczowo trzymamy swoje życie dla siebie i boimy się bądź nie chcemy oddać wszystkiego Chrystusowi, stracimy prawdziwe życie, które Bóg ma dla nas w zanadrzu. Jeśli jednak ze względu na Chrystusa posłusznie i z miłością porzucimy życie, jakie chciałoby wieść nasze „ja”, to On sam zacznie żyć w nas prawdziwym życiem, dla którego nas stworzył i odkupił, życiem wielkiej radości pomimo prób i cierpień, które oddaje chwałę Bogu i nigdy się nie kończy.
„Nie bójcie się tych, którzy ciało zabijają”
Niedługo przed śmiercią Chrystus przestrzegł swych uczniów (i wszystkich, którzy w ciągu kolejnych stuleci mieli w Niego uwierzyć - a więc i nas), że przyjdzie czas, kiedy ceną uczniostwa będzie nasze ziemskie życie. Proroctwo to spełniło się. Miliony chrześcijan cierpiało prześladowania i tortury i zaznawało śmierci z rąk nieprzyjaciół Chrystusa. Taktyka taka jednak na nic się szatanowi nie zdała. Jak pisał Tertulian: „Krew męczenników jest nasieniem kościoła”. Nie znamy jak na razie prawdy, ale możliwe, że więcej dusz przyszło do Chrystusa i więcej osób oddało Mu życie dzięki męczeństwu pięciu młodych misjonarzy zabitych przez Indian Auca w Ekwadorze w 1956 roku, niż gdyby ludzie ci żyli dalej. Trzech spośród nich było moimi bliskimi przyjaciółmi i dobrze pamiętam, ile czasu spędziłem na płaczu i modlitwie, aż w końcu z bólem postanowiłem pogodzić się z faktem, że Bóg wie najlepiej.
Przestroga Chrystusa zawierała jeszcze jedną, zaskakującą zapowiedź: niejeden zabijając Jego uczniów „będzie mniemał, że spełnia służbę Bożą” (J 16,2). Tego typu prześladowania i męczeństwo są zawsze najtrudniejsze. Nienawiść, tortury i śmierć z rąk tych, którzy otwarcie przyznają, że są przeciwko Chrystusowi, to całkiem co innego niż sytuacja, kiedy prześladowanie odbywa się w Jego imieniu i jest dziełem ludzi twierdzących, że Go miłują i że w ten sposób służą Bogu. W książce A Woman Rides the Beast ["Kobieta jadąca na bestii"] udokumentowaliśmy wiele przykładów haniebnego rozumienia „służby Bożej”, kiedy to na przykład na polecenie papieży zabijano miliony prawdziwych wierzących czy kiedy w ramach inkwizycji w imię Chrystusa gorliwi duchowni bezlitośnie torturowali i mordowali swe ofiary.
Choć szatan nie porzucił jeszcze do końca tej taktyki (np. w świecie islamskim czy krajach Ameryki Łacińskiej, gdzie po dziś dzień torturuje się i morduje prawdziwych wierzących), jego dzisiejsze metody są bardziej wysublimowane, a zatem skuteczniejsze. Ci, których ciała wtrącono do więzienia ze względu na Chrystusa, zachowali zdrowie duszy i ducha, doświadczając „chwalebnej wolności dzieci Bożych” (Rz 8,21). Dziś jednak ciała pozostają wolne i mogą do woli korzystać z popularności i przyjemności, jednakże dusza i duch znalazły się w niewoli lęku - lęku przed opinią innych i przed utratą ich przychylności, szacunku oraz dóbr materialnych, jakie daje popularność.
Niebezpieczne sidła
Salomon przestrzegał: „Lęk przed ludźmi nastawia na człowieka sidła” (Prz 29,25). Te niebezpieczne sidła to lęk przed tym, aby nikogo nie urazić, lęk przed krytyką pod naszym adresem, lęk przed utratą przyjaciół i przed izolacją, opuszczeniem, wzgardą ludzi, przed pominięciem przy awansie. Wszystkie tego rodzaju obawy, rodzące w nas słabość i kompromis, apostoł Paweł podsumował w Liście do Galacjan 1,10: „...gdybym nadal ludziom chciał się podobać, nie byłbym sługą Chrystusowym”. Naturalne pragnienie przypodobania się innym (zwłaszcza dysponującym wpływami i władzą), aby mieli o nas dobre mniemanie, to najskuteczniejsza pułapka szatana, zdolna uniemożliwić wierzącym faktyczną służbę Bogu. A najsilniejszymi jej narzędziami są sami chrześcijanie.
O wiele łatwiej dochować wierności Chrystusowi w obliczu szyderstw i przeszkód ze strony ateistów niż oprzeć się pozornie dobrodusznym napomnieniom braci, którzy przekonują, że powinniśmy być „bardziej pozytywni” i nie zrażać sobie ludzi, aby „skuteczniej działać”. Nietrudno odrzucić ewangelię fałszywą już na pierwszy rzut oka. Lecz nie tak już łatwo toczyć „walkę o wiarę” (Jd 3) przeciwko błędom ukrytym w nauce mającej bardzo biblijne pozory. Zwłaszcza jeśli naukę tę propagują wysoko cenieni chrześcijanie, w których życiu uzewnętrznia się obfity owoc dla Pana. Kto jest w stanie oprzeć się pochwałom ludzkim i pokusie, aby być powszechnie lubianym, a może i otrzymać ważne stanowisko w swoim kościele?
Ileż to razy z bólem pytałem się Pana, dlaczego tylu chrześcijan, a wśród nich wielu przywódców, godzi się na kompromis w Słowie Bożym, waży się rozmydlać Ewangelię i wdawać się w ekumeniczne alianse, w których prawda musi zejść na plan dalszy. Z pewnością w decyzjach tych ogromną rolę odgrywa właśnie pragnienie „przypodobania się ludziom”. Czy ono to skłoniło słynne osobistości amerykańskich kręgów ewangelikalnych do podpisania osławionego dokumentu „Ewangelikaliści i Katolicy Razem. Misja chrześcijańska w trzecim tysiącleciu” (Evangelicals and Catholics Together: Christian Mission in the Third Millennium)*?
Cały artykuł „Niebezpieczne sidła" znajduje się pod adresem; http://www.tiqva.pl/zdrowa-nauka/90-niebezpieczne-sida-
Komentarze
Prześlij komentarz