Jezus nie jest magicznym dżinem

Psychologiczne zbawienie

"Baczcie, aby was kto nie sprowadził na manowce filozofią i czczym urojeniem, opartym na podaniach ludzkich i na żywiołach świata, a nie na Chrystusie [...] Mają one pozór mądrości w obrzędach wymyślonych przez ludzi […] ale nie mają ża
dnej wartości, gdy chodzi o opanowanie zmysłów." (List do Kolosan 2,8.23; NP) 

Niezwykła siła doznań, które może zapoczątkować wizualizacja, zdaje się dowodzić, że są one autentyczne nie tylko w przypadku niechrześcijan, ale i przywódców chrześcijańskich. Znany pastor i lider w prezbiteriańskim ruchu odnowy Robert L. Wise wyłuszcza na łamach magazynu Christian Life istotę „nowej metody terapii modlitewnej", która - jak twierdzi - została „zapoczątkowana w połowie lat sześćdziesiątych przez seniorkę episkopalnej teologii odnowy Agnes Sanford". Wise opowiada, co się wydarzyło, kiedy pierwszy raz zwizualizował „Jezusa" podczas sesji uzdrawiania wspomnień, prowadzonej przez znaną w kręgach chrześcijańskich osobę, która nauczyła się tej techniki od Sanford:

„Zacząłem wizualizować siebie jako ośmioletniego chłopca. Zdumiałem się, widząc, że [...] niosę na plecach jakiś wielki tobół, [który] najwidoczniej [...] symbolizował moje dawne potrzeby i zmartwienia. „A teraz zobacz, czy potrafisz sobie wyobrazić pojawienie się Jezusa" - poinstruowała. - „Niech do ciebie podejdzie." Ku mojemu zdumieniu, ja - wyświęcony duchowny kościoła zreformowanego, doktor psychologii - zauważyłem, że się naprawdę dzieje. Obraz Jezusa sunął powoli w moim kierunku, idąc od strony jakiegoś ciemnego boiska. Zaczął wyciągać ku mnie dłonie jakby w wyrazie miłości i akceptacji... Nie musiałem dalej sam tworzyć tej sceny. Postać Chrystusa wyciągnęła ramię i uniosła tobół z moich barków. Uczynił to tak energicznie, że dosłownie wyskoczyłem z ławki.”

D
uchowy przewodnik imieniem „Jezus"?

Czy to prawdziwy Jezus? Rita Bennett mówi; „Kiedy się modlimy i zachęcamy kogoś, aby wizualizował Jezusa, nie jest ważna dokładność wizerunku. [...] Jeśli chcesz, ujrzyj go tak, jak go przedstawia twój ulubiony artysta." Niemniej jednak pani Bennett wydaje się przekonana, że podobne doznania to coś więcej niż tylko wyobraźnia. Mówiąc o urojonym Jezusie, którego na samym początku tworzy się w wyobraźni, ale który potem ożywa niczym film na ekranie umysłu, Rita Bennett zachęca: „Trzeba koniecznie iść za Jego prowadzeniem." Jeśli istotnie jest to prawdziwy Jezus, to radę trzeba uznać za dobrą. W Biblii nie znajdujemy jednak ani przykładu, ani żadnej nauki, które by wskazywały, że Jezus kiedykolwiek zjawiał się - lub zjawi się komuś - dlatego, że ktoś Go zwizualizował. Jezus nie je
st magicznym dżinem, którego można sobie wyczarować siłami umysłu. 

Czym lub kim jest więc ta postać, nabierająca tak realnych pozorów? Co zachodzi w umyśle wizualizującego? W niektórych doznaniach typowych dla wewnętrznego uzdrawiania, jak opisał to Robert Wise, zostaje wyraźnie nawiązany kontakt z bytem duchowym. Ponadto słowa i czyny „Jezusa", gdy urojony film na wyobrażonym ekranie umysłu zaczyna się kręcić niezależnie od nas, dają się dostarczać trafnych odpowiedzi na pytania i rozstrzygać dokuczliwe problemy. Czy jest możliwe, by te same demoniczne byty, które u okultystów przybierają postać „duchów-przewodników", zjawiały się chrześcijanom pod postacią „Jezusa"? Czy demony nie mogą uciekać się do takich sposobów? Zauważmy, że: (1) opisana procedura jest niebiblijna; (2) od tysiącleci występowała w rozlicznych formach szamanizmu; (3) mamy tu do czynienia z czymś więcej niż wyobraźnia; (4) oddając się tym praktykom ryzykujemy otwarcie się na działanie demonów. 

Z „duchami przewodnikami", którzy od dawien dawna są integralną częścią okultyzmu, można nawiązać kontakt przez identyczne techniki wizualizacyjne, i są oni równie namacalni jak wizualizowany przez chrześcijan „Jezus".
Ich rady nie są wcale mniej trafne i zdumiewające. Bóg jest miłosierny; jednak wierzący, którzy uparcie oddają się technikom mającym skłonić Jezusa do poja
wienia się, wkroczyli na bardzo niebezpieczny obszar. Pastor i pisarz CS. Lovett proponuje: 
„Włącz ekran swej wyobraźni [...] będziemy teraz wykonywać ĆWICZENIE, które pomoże ci zwizualizować Pana. Chcę być pewien, że masz w umyśle Jego wyraźny obraz [...] Musisz jednak wiedzieć, że Pana W OGÓLE nie obchodzi, jak Go sobie wyobrażasz [...] Ktoś, kto zechciał upokorzyć się dla nas na krzyżu, nie będzie kręcił nosem z powodu tego, jak Go sobie wyobrażamy [...] Dzięki Ci za uwrażliwienie mnie na to przecudowne zastosowanie wyobraźni [...] Wizualizowany obraz Ciebie będzie coraz wyraźniejszy, w miarę jak będziemy ze sobą spędzać więcej czasu.”  Fragment pochodzi z książki "Zwiedzione chrześcijaństwo"
cała książka w PDF znajduje się pod adresem: http://www.tiqva.pl/ksiazki/204-zwiedzione-chrzecijastwo

Komentarze

Popularne posty