Miejscówka na tonącym statku

Psychiatra Lee Coleman zatytułował swą książkę o psychiatrii The Reign of Error [Królowanie błędu]. Jako biegły w ponad stu trzydziestu procesach karnych i cywilnych wyjaśnił, że jego zadaniem było "pouczyć sędziego lub przysięgłych o tym, że opinie wydawane przez tych fachowców [psychologów i psychiatrów] nie mają żadnej wartości naukowej."  W artykule "Psychologia popada w szaleństwo i stanowi naukowe partactwo" psycholog Roger Mills pisze: "Sam widziałem terapeutów przekonujących swoich klientów, że wszelkie ich problemy wywodzą się od ich matek, gwiazd, biochemii, diety, stylu życia, a nawet 'karmy' z poprzednich wcieleń."

Nic nowego. Jung darzył astrologię wielkim szacunkiem i stosował ją w ramach swych analiz. Jak sam stwierdził: "W przypadkach trudności z diagnozą zwykle sięgam do horoskopu". Biuletyn Wholemind podaje: "Zadziwiające, jak wielu współczesnych psychoterapeutów podąża śladami Junga". Nowojorska terapeutka Susan LeMak powiada, że "astrologiczne symbole i archetypy" są pomocne w pokazywaniu klientom nowej perspektywy ich problemów.  Badacz psychiatrii Thomas Szasz, który jest niepraktykującym Żydem, nazwał freudyzm "sprytną i cyniczną destrukcją duchowości człowieka przy zastąpieniu jej pozytywistyczną 'nauką umysłu (...)', która nie jest po prostu religią udającą naukę [lecz] fałszywą religią próbującą zniszczyć prawdziwą religię."  Inny psycholog napisał: "Wygląda na to, że niektórzy z najbardziej wpływowych pionierów amerykańskiej psychologii odkryli w niej doskonałe narzędzie służące do odcięcia się od ich własnych chrześcijańskich korzeni w imię nauki." Jednocześnie chrześcijańscy psychologowie twierdzą, że jest ona doskonałym narzędziem rozszerzenia Słowa Bożego. Coś się tutaj mocno nie zgadza!

Ponad sto lat temu William James napisał: "Szkoda, że traktując psychologię jako naukę nie możemy sprawić, żeby się nią stała."  Badacz psychiatrii E. Fuller Torrey stwierdził: "Techniki stosowane przez zachodnich psychiatrów, poza nielicznymi wyjątkami, przebiegają na tej samej płaszczyźnie naukowej, co działalność znachorów."  Pewien test porównujący psychoterapeutów ze znachorami zakończył się zaskakująco: główna różnica między nimi polegała na tym, że znachorzy pobierali mniejsze opłaty i szybciej odprawiali pacjentów. Noblista Richard Feynman opisał psychologię jako "bardziej znachorstwo niż naukę. (...)"

Zdumiewający jest fakt, że zsekularyzowany świat wskazuje na potężne dziury świecące w kadłubie najwyraźniej tonącego statku psychoterapii, podczas gdy chrześcijanie tłumnie wkraczają na pokład, zupełnie jakby to była arka bezpieczeństwa. Skąd chrześcijanie biorą przekonanie, że ta przeklęta łajba nie tylko utrzyma się na wodzie, ale zwiększy pływalność arki zbudowanej przez Boga i ostatecznie pomoże pasażerom wpłynąć do bezpiecznej zatoki?

Oglądanie tego narastającego zwiedzenia doprowadza mnie do płaczu — niewielu bierze sobie do serca głośne ostrzeżenia, a większość w ogóle nie chce ich słuchać. Dlaczego tak istotna rzecz jak napominanie, które jest wyraźnie nakazane w Piśmie, pozostało służbą nielicznych i potępianych za "negatywizm" przez kościelnych przywódców, którzy mieliby wpływ na miliony, gdyby tylko zechcieli głośno mówić prawdę? Napiszcie do najbardziej znanych liderów ewangelicznego chrześcijaństwa i zapytajcie, jak mogą "głosić Słowo" uchylając się równocześnie od piętnowania powszechnego błędu, które według Pawła powinno być sednem biblijnego nauczania!

Artykuł pochodzi z książki; "Psychologia a kościół", cała książka w PDF znajduje się pod adresem: http://www.tiqva.pl/component/attachments/download/3

Komentarze

Popularne posty