Sprzeczności nie do pogodzenia
Pomimo pewnych pozornych podobieństw, różnice pomiędzy obiektami kultu głównych religii świata są o wiele większe niż te pomiędzy przeciętnym mężczyzną a kobietą. Wyznawcy rywalizujących ze sobą religii bardzo poważnie traktują cechy wyróżniające ich bóstwa. A więc sugerowanie, że są one w istocie tożsame, jest nie tyle wielkodusznym, co raczej cynicznym trywializowaniem tego, co dla wielu żywe i święte.
Muzułmanina obrazi stwierdzenie, że Allah zawiera w sobie cały panteon bóstw hinduskich. Chrześcijanin nie zgodzi się z poglądem, że Bóg, w którego wierzy, a który swojego Syna ofiarował za grzechy świata, jest Allahem, o którym jest wyraźnie powiedziane, że w ogóle nie ma syna.
Twierdzenie, że wszystkie religie są w istocie jedną i tą samą, a oddawanie czci dowolnemu bóstwu jest oddawaniem czci wszystkim, przeczy nie tylko sensowności ludzkiej komunikacji, ale i uwłacza wyznawcom tych religii i zdrowemu rozsądkowi. Różnice te uwidaczniają się szczególnie w przypadku chrześcijaństwa. Od wszystkich innych religii świata dzieli je otchłań teologicznej przepaści. A jest ona tak nieprzebyta, że czyni niemożliwą jakąkolwiek ekumeniczną jedność bez jednoczesnego zniszczenia istoty samego chrześcijaństwa.
Trudno na przykład zanegować sprzeczność pomiędzy wiarą w zastępczą śmierć Chrystusa i Jego zmartwychwstanie (co jest istotą chrześcijaństwa) a bluźnierczym dla chrześcijan twierdzeniem islamu, że Jezus wcale nie umarł na krzyżu, a już z pewnością nie za cudze grzechy, lecz, że to ktoś inny został zabity w Jego miejsce. Te istotne różnice doktrynalne „zamiata pod dywan” ekumenizm (zwłaszcza Kościół katolicki, a szczególnie II Sobór Watykański). Udawanie, że różnice te w ogóle nie istnieją, jest nie kurtuazją, lecz szaleństwem. Tak samo nie można uznać za prawdziwe przekonania wszystkich religii niechrześcijańskich, że grzech człowieka gładzą jego dobre uczynki i spełnianie określonych rytuałów. Jest to sprzeczne z biblijnym twierdzeniem, że tylko Jezus − dzięki swojej bezgrzeszności − mógł zapłacić okup za wszelki grzech, ofiarując swoje życie w nasze miejsce. Co do fałszywości wszystkich innych religii świata Jezus wypowiedział się wystarczająco dobitnie:
"Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze mnie." (J 14,6).
Powtórne przyjście Chrystusa, będące tematem tej książki [Jak blisko jesteśmy], należy do przekonań wyłącznie chrześcijańskich. Tworzy ono przepaść doktrynalną, która oddziela chrześcijaństwo od wszelkich innych religii świata i której nie sposób pokonać ekumeniczną żonglerką słowną. Mahomet nigdy nie obiecywał, że powróci. Nie uczynił tego także Budda ani żaden z założycieli którejkolwiek spośród religii świata. Jedynie Chrystus złożył tak nieprawdopodobną obietnicę i tylko On uczynił ją wiarygodną, pozostawiając za sobą pusty grób. Ten niezbity fakt jest wystarczającym powodem ku temu, aby potraktować poważnie Jego zapewnienie, że któregoś dnia powróci na ziemię w mocy i chwale i dokona sądu nad swoimi przeciwnikami.
Fragment z książki D. Hunta „Jak blisko jesteśmy” czyli: Co proroctwa biblijne mówią na temat powtórnego przyjścia Pana Jezusa Chrystusa. Źródło: http://www.tiqva.pl/jak-blisko-jestesmy
Muzułmanina obrazi stwierdzenie, że Allah zawiera w sobie cały panteon bóstw hinduskich. Chrześcijanin nie zgodzi się z poglądem, że Bóg, w którego wierzy, a który swojego Syna ofiarował za grzechy świata, jest Allahem, o którym jest wyraźnie powiedziane, że w ogóle nie ma syna.
Twierdzenie, że wszystkie religie są w istocie jedną i tą samą, a oddawanie czci dowolnemu bóstwu jest oddawaniem czci wszystkim, przeczy nie tylko sensowności ludzkiej komunikacji, ale i uwłacza wyznawcom tych religii i zdrowemu rozsądkowi. Różnice te uwidaczniają się szczególnie w przypadku chrześcijaństwa. Od wszystkich innych religii świata dzieli je otchłań teologicznej przepaści. A jest ona tak nieprzebyta, że czyni niemożliwą jakąkolwiek ekumeniczną jedność bez jednoczesnego zniszczenia istoty samego chrześcijaństwa.
Trudno na przykład zanegować sprzeczność pomiędzy wiarą w zastępczą śmierć Chrystusa i Jego zmartwychwstanie (co jest istotą chrześcijaństwa) a bluźnierczym dla chrześcijan twierdzeniem islamu, że Jezus wcale nie umarł na krzyżu, a już z pewnością nie za cudze grzechy, lecz, że to ktoś inny został zabity w Jego miejsce. Te istotne różnice doktrynalne „zamiata pod dywan” ekumenizm (zwłaszcza Kościół katolicki, a szczególnie II Sobór Watykański). Udawanie, że różnice te w ogóle nie istnieją, jest nie kurtuazją, lecz szaleństwem. Tak samo nie można uznać za prawdziwe przekonania wszystkich religii niechrześcijańskich, że grzech człowieka gładzą jego dobre uczynki i spełnianie określonych rytuałów. Jest to sprzeczne z biblijnym twierdzeniem, że tylko Jezus − dzięki swojej bezgrzeszności − mógł zapłacić okup za wszelki grzech, ofiarując swoje życie w nasze miejsce. Co do fałszywości wszystkich innych religii świata Jezus wypowiedział się wystarczająco dobitnie:
"Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze mnie." (J 14,6).
Powtórne przyjście Chrystusa, będące tematem tej książki [Jak blisko jesteśmy], należy do przekonań wyłącznie chrześcijańskich. Tworzy ono przepaść doktrynalną, która oddziela chrześcijaństwo od wszelkich innych religii świata i której nie sposób pokonać ekumeniczną żonglerką słowną. Mahomet nigdy nie obiecywał, że powróci. Nie uczynił tego także Budda ani żaden z założycieli którejkolwiek spośród religii świata. Jedynie Chrystus złożył tak nieprawdopodobną obietnicę i tylko On uczynił ją wiarygodną, pozostawiając za sobą pusty grób. Ten niezbity fakt jest wystarczającym powodem ku temu, aby potraktować poważnie Jego zapewnienie, że któregoś dnia powróci na ziemię w mocy i chwale i dokona sądu nad swoimi przeciwnikami.
Fragment z książki D. Hunta „Jak blisko jesteśmy” czyli: Co proroctwa biblijne mówią na temat powtórnego przyjścia Pana Jezusa Chrystusa. Źródło: http://www.tiqva.pl/jak-blisko-jestesmy
Komentarze
Prześlij komentarz