Zamieszanie i przekręcanie prawdy

Czołowa postać ruchu Nowej Ery Barbara Marx Hubbard także stosuje „miażdżący uścisk". Pani Hubbard twierdzi, że doznała niezwykłego przeżycia „nowego narodzenia", obejmującego też przemożne poczucie bliskości zmartwychwstałego „Jezusa". Lecz słowa, jakie z jego ust usłyszała, podobnie jak słowa podyktowane przez „Jezusa" Helen Schucman w „Kursie cudów", są bardzo wyrafinowanym przekręceniem nauki biblijnego Jezusa. Następuje reinterpretacja znaczeń, prowadząca do skutecznego zaprzeczenia naukom historycznego chrześcijaństwa i zastąpienia ich hinduistyczno-buddyjskim pseudo chrześcijaństwem.

Oto cynizm w najgorszym wydaniu.

Według Barbary Hubbard „Chrystus", który do niej przemówił, jest „ewolucyjną mutacją, [...] która wyłoniła się z kodu genetycznego homo sapiens z podwyższoną zdolnością zestrajania się z Siłą Boską". Ów „Jezus" zakomunikował Barbarze Hubbard starą jak świat filozofię w quasi-naukowym opakowaniu terminologii ewolucjonistycznej. Identyczny panteizm i politeizm głoszą nieustannie przewodnicy duchowi: „Bóg" jest uniwersalną „Siłą" ewolucyjną, która „nie jest łaskawa i nie dba o uczucia jednostki".

Czy nie należy podejrzewać że „Jezus" napotkany przez panie Hubbard i Schucman nie jest wcale biblijnym Jezusem Chrystusem, lecz zwodzącym duchem, który głosząc ewangelię hinduistycznego panteizmu aż nazbyt ochoczo podaje się za Jezusa?

W Mind Cames (Grach umysłu) Masters i Houston utożsamiają chrześcijańskie przeżycie „nowego narodzenia" z „satori", „samandhi", „nirwaną" i „kosmiczną świadomością". Mają rzecz jasna prawo wierzyć w takie doznania i oferować je innym lecz wiązanie ich z chrześcijaństwem to najjaskrawszy przykład zniekształcania prawdy. Jezus Chrystus oznajmił, ze każdy, kto uzna w nim Zbawiciela i Pana wierząc, że umarł on za jego grzechy, „narodzi się z Ducha do rodziny Bożej, stanie się dzieckiem Bożym i otrzyma życie wieczne jako dar Bożej łaskawości. Jedynie na tej podstawie można „narodzić się na nowo" w chrześcijańskim rozumieniu tego wyrażenia. „Satori", „samandhi" etc. nie mają z pewnością nic wspólnego z wiarą w Jezusa Chrystusa, są natomiast mistycznymi doznaniami w zmienionych stanach świadomości.

Znowu dokonano więc adaptacji chrześcijańskiej terminologii, niszcząc zarazem jej prawdziwe znaczenie poprzez utożsamienie jej z doznaniami hinduistyczno -buddyjskimi, stojącymi w wyraźnej opozycji do koncepcji chrześcijańskich. Typowa w tym wypadku „tolerancja" sprowadza się do ogłoszenia, iż jedyne w swoim rodzaju chrześcijańskie rozumienie tych terminów jest pozbawione sensu, że mogą one oznaczać praktycznie wszystko i ze na ich miejsce można wstawić każdy substytut. Inne zdanie na ten temat zostaje uznane za przejaw wąskich horyzontów myślowych i niedopuszczalnego dogmatyzmu.

W końcu doszło do tego, że prawo wyboru religii i duchowości (bez wątpienia każdemu należne) zastąpiono twierdzeniem, iż każda religia czy duchowość jest równie dobra. Skoro jednak każde rozwiązanie oferuje w istocie to samo, to wybór między nimi jest bezprzedmiotowy. Wybór lekarstwa powinien zależeć od diagnozy problemu; zaś w tej mierze naturalizm i nadnaturalizm różnią się radykalnie, tak radykalnie, iż kompromis jest faktycznie niemożliwy. Próba zatarcia zasadniczych różnic między nimi i twierdzenie o ich nikłej wadze dowodzą wyjątkowej nieuczciwości. Taką jednak postawę przyjmuje większość wyznawców New Age, powodując zamieszanie i fałszowanie prawdy.

Artykuł pochodzi z książki; "Ameryka - nowy uczeń czarnoksiężnika" Oficyna wydawnicza "Tiqva" Wrocław 1994

Komentarze

Popularne posty