Nowa eschatologia

Siłę egotycznej [egoistycznej] psychologii odzwierciedla rosnąca liczba chrześcijan szerzących nową ewangelię. Miast przekonywać o grzechu, ukazują Jezusa jako narzędzie osiągania celu ruchu ludzkiego potencjału: przemiany ziemi w raj. Jak? Poprzez przywrócenie każdemu człowiekowi wysokiego poczucia własnej wartości. Troska o ocalenie świata od katastrofy ekologicznej czy nuklearnej jest jak najbardziej uzasadniona. Jednak ratunek musimy osiągać drogą biblijną, w przeciwnym razie możemy jako wierzący stać się mimo woli głosicielami humanistycznego zbawienia, a nawet dołączyć do obozu Antychrysta. Jeśli istotnie żyjemy w czasach ostatnich, to interpretacje eschatologii - czyli biblijnych opisów przyszłych wydarzeń - wkrótce nabiorą wagi i staną się źródłem kontrowersji.

Różne grupy prezentują bardzo zróżnicowane na pierwszy rzut oka opinie na temat możliwości i sposobów ocalenia świata. W jednym jednak punkcie nawet bardzo odmienne ugrupowania są zgodne. Ta zaskakująca jednomyślność znajduje wyraz w podnoszącym się z wielu miejsc sprzeciwie wobec tradycyjnego fundamentalistycznego poglądu, że jedyną nadzieją na uratowanie świata przed zagładą jest nadprzyrodzona interwencja Jezusa Chrystusa. Wzrastająca liczba przywódców chrześcijańskich i ich zwolenników odrzuca ten pogląd, a zarazem ideę, że chrześcijanie są w rzeczywistości obywatelami nieba, a nie tego świata, i że Chrystus pochwyci swój kościół i zabierze go stąd. Zainteresowanie problemem panowania Antychrysta w okresie wielkiego ucisku i problemem pochwycenia kościoła szybko wychodzi z mody. Poglądy wielu chrześcijan na temat przyszłości świata mają coraz więcej wspólnego z humanistyczną nadzieją, że ludzkość się „ocknie" i uświadomiwszy sobie powszechne braterstwo zacznie kochać się nawzajem i żyć zgodnie z potencjałem swego człowieczeństwa i autentycznej os
obowości.

W kościele kształtu
ją się dziś dwie grupy. Jedna żywi przekonanie, że w dniach ostatnich kościół skłoni się ku odstępstwu, na świat zaś przyjdzie wielki ucisk i sąd Boży. Jej zdaniem musimy póki czas ratować tylu, ilu tylko zdołamy, wzywając ich, by uznali niebo za ojczyznę. Druga grupa to równie gorliwe osoby, które głównej racji bytu kościoła upatrują w rozstrzyganiu problemów społecznych, gospodarczych i politycznych. Im też zależy na zbawianiu dusz, lecz zbawienie mas staje się tu środkiem do przejęcia świata na rzecz Chrystusa, odebrania władzy szatanowi i utrwalenia królestwa na ziemi, aby mógł powrócić Chrystus jako król.

W tej ostatniej grupie zauważamy dwie różne frakcje, których cele zaczynają się jednak do siebie coraz bardziej upodabniać. Chrześcijańscy socjaliści mają nadzieję doprowadzić do takiej redystrybucji dóbr, która pozwoli na udzielenie z tego, co mają bogaci, ubogim. Zorientowani na sukces chrześcijanie z ruchów pozytywnego wyznawania i wiary mają natomiast nadzieję, że każdy stanie się bogaty. Spychani coraz bardziej na bok i izolowani fundamentaliści przestrzegają, że żaden z tych planów się nie powiedzie, bo świat zmierza w stronę wielkiego ucisku, który skumuluje się w bitwie pod Armagedonem. Wówczas powróci Chrystus, aby uratować Izrael, powstrzymać zniszczenie i rozpocząć swoje panowanie. W kościele coraz powszechniej odrzuca się taki scenariusz, jako negatywną eschatologię „rozpaczy i potępienia".

Fragment pochodzi z książki "Zwiedzione chrześcijaństwo"
cała książka w PDF znajduje się pod adresem: http://www.tiqva.pl/ksiazki/204-zwiedzione-chrzecijastwo

* O egotyzmie w kościele pisałem w artykule -
https://zwiedzionechrzescijanstwo.blogspot.com/2019/07/egotyzm-ewangelikalny-humanizm.html

Komentarze

Popularne posty