Jeśli tylko całość pachnie "biblijnie"...

Od dziesięcioleci jesteśmy świadkami przyspieszającego i smutnego wypełniania się proroctwa apostoła Pawła ostrzegającego, że w dniach poprzedzających powrót Chrystusa zdrowe nauczanie zostanie odrzucone, a zamiast niego chrześcijanie zwrócą się ku baśniom. W rezultacie mamy coraz mniej biblijnych i coraz więcej humanistycznych treści w chrześcijańskich książkach oraz kazaniach. Wiele z nich bez skrupułów porzuca zdrową naukę, a ich destrukcyjny wpływ na czytelników i słuchaczy bez wątpienia wywodzi się z psychologicznego "konia trojańskiego" wprowadzonego do Kościoła przez Normana Vincenta Peale'a. Efekt jest taki, że fundamenty wiary chrześcijańskiej podważają ci, którzy są postrzegani jako jej czołowi obrońcy. A mimo to, szokujący fakt, iż "wiara raz na zawsze przekazana świętym" [Judy 3] ulega widocznym zmianom, pozostaje niezauważony ze względu na powszechnie uznaną reputację nowych promotorów błędu.

Zamieszanie jest tym większe, że prawie wszyscy "nauczyciele" zaangażowani w ten proces zanieczyszczania wiary szczerze i z całą mocą podkreślają, że ich nauczanie jest "biblijne". Jak doszło do zwiedzenia na taką skalę? Zostało ono wprowadzone przez teoretycznie niegroźną redefinicję pojęć. Określenie "biblijne" dawniej znaczyło, że dane nauczanie pochodzi z Biblii, lecz teraz okazuje się, iż może ono pochodzić z dowolnego źródła, o ile można je tak zinterpretować, żeby było kompatybilne z Biblią. W ten sposób Biblia i Chrystus jako Słowo Żywota nie są już "Jedyną Prawdą", jak oznajmia samo Pismo. Zamiast niej pod przykrywką sloganu "wszelka prawda jest Bożą prawdą" serwuje się nową miksturę jako receptę na szczęście, której składniki mogą być dowolne, jeśli tylko całość pachnie "biblijnie". I tak chrześcijanie powoli tracą smak i apetyt na niewypaczoną Prawdę Słowa Bożego.

Tę przyspieszającą erozję duchowego rozeznania wzmaga fakt, że egzegeza Pisma popadła w niełaskę zarówno u pasterzy jak i u trzody. Uszy są łechtane humanistycznymi koncepcjami wprowadzanymi jako rzekomo niezbędne dodatki do Słowa Bożego, które samo ogłasza, że jest wystarczające dla rozwoju duchowego odrodzonych. Niestety, owe "suplementy diety" zamiast sycić dusze mnożą reinterpretacje Pisma, w wyniku czego całe pokolenie chrześcijan buduje swoje "chrześcijaństwo" na zmienionym fundamencie, nawet o tym nie wiedzą
c.

A
rtykuł pochodzi z książki; "Psychologia a kościół", cała książka w PDF znajduje się pod adresem:  http://www.tiqva.pl/component/attachments/download/3

Komentarze

Popularne posty