To jest ciało moje...

Spożywanie krwi było i nadal jest niezgodne z prawem dla Żyda (3 Mojżeszowa 7:26, 27; 17:10,11;  itd.) i apostołowie pod natchnieniem Ducha Świętego wzywali również wierzących pogan do tego, aby powstrzymywali się „od krwi" jako „rzecz niezbędna" (Dzieje Apostolskie 15:28, 29). Z  pewnością więc Chrystus nie wymagałby od chrześcijan czy Żydów, aby dosłownie pili Jego krew. A spożywanie fizycznego ciała byłoby kanibalizmem, czynem, którego On by nie zaaprobował, a tym bardziej nie zalecał. To, że miał na myśli wiarę w Niego i że ilustrował to symboliką jedzenia i picia, jest jasne:
„Ja jestem chlebem żywota; kto do mnie przychodzi, nigdy łaknąć nie będzie, a kto wierzy we mnie, nigdy pragnąć nie będzie. Lecz... nie wierzycie, chociaż widzieliście mnie. ...kto wierzy we mnie, ma żywot wieczny. Ja jestem chlebem żywota... chleb, który Ja dam, to ciało moje, które Ja oddam za żywot świata. ...jeśli nie będziecie jedli ciała Syna Człowieczego i pili krwi jego, nie będziecie mieli żywota w sobie. Kto spożywa ciało moje i pije krew moją, ten ma żywot wieczny..." (Jana 6:35, 36, 47, 48, 51, 53, 54)

Czy Jezus rzeczywiście mówi, że aby otrzymać życie wieczne, człowiek musi dosłownie jeść i pić jego fizyczne ciało i krew? A może mówi, że musimy wierzyć w Niego, i używa do zilustrowania tej prawdy analogicznego porównania do jedzenia i picia? Jezus mówi bardzo wyraźnie, że to wiara daje życie wieczne. Tutaj leży niemożliwa do pogodzenia sprzeczność, no chyba że oczywiście spożywanie jest synonimem wierzenia. Istnieje oczywisty powód, dla którego Chrystus użył  symboliki jedzenia. W Starym Testamencie kapłani spożywali ze składanej ofiary: „Kapłan składający ofiarę za grzech będzie ją spożywał... Każdy mężczyzna spośród kapłanów może ją spożywać" (3 Mojżeszowa 6:26, 29; porównaj 6:16,18; 7:6,15; itd.) W ten sposób Chrystus przekazywał Żydom, że jest On wypełnieniem ofiar starotestamentowych oraz że Jego ciało i krew zostaną złożone jako ofiara za grzechy świata. Zapowiadał również powszechne kapłaństwo wszystkich wierzących. Pod zakonem jedynie kapłani spożywali ofiarę, lecz teraz wszyscy muszą przez wiarę uczestniczyć w Nim, aby otrzymać dar życia wiecznego z łaski Bożej. Wszyscy muszą  uwierzyć, że Syn Człowieczy stał się rzeczywistym człowiekiem z krwi i kości po to, aby umrzeć za ludzkość.

Istnieje też wiele innych powodów, dlaczego Chrystus nie mógł mieć na myśli dosłownego spożywania i picia Jego rzeczywistego ciała i krwi. Jego ofiara za grzechy miała miejsce tylko raz. Gdyby miało dojść do jakiegokolwiek fizycznego spożywania, to powinno się to odbyć właśnie wtedy. To ciało, które zostało złożone w ofierze i złożone w grobie, jak już zauważyliśmy, zostało wzbudzone z martwych i uwielbione. Nowe ciało Chrystusa, w którym teraz zamieszkuje w niebie po prawicy Ojca, nie posiada krwi i nie może umrzeć. Stare ciało, którego życie było zawarte w krwi, już nie istnieje. Paweł powiedział: „Jeśli znaliśmy Chrystusa według ciała, to teraz już nie znamy [takiego, jakim był przed krzyżem]" (2 Koryntian 5:16). Sugerowanie, że to ciało Chrystusa sprzed ukrzyżowania zostało odtworzone na ołtarzach katolickich po to, aby po raz kolejny złożyć je w ofierze za grzech, jest wyraźnym zaprzeczeniem wobec zarówno Pisma Świętego, jak i logiki.

Granice rzeczywistości

Katolik opiera całą swą obronę na argumencie, że dosłownie spożywa Chrystusa. Ale sugerowanie, że każdy z milionów opłatków jest skończonym, pełnym i całkowicie fizycznym ciałem Chrystusa sprzed ukrzyżowania, podczas gdy w tym samym czasie Chrystus jest w niebie w Swym  zmartwychwstałym ciele, nie jest przypadkiem literalnego pojmowania, ale fantazjowania. „Ale Bóg jest wszechmocny" - tak brzmi odpowiedź. To prawda i ponieważ jest Bogiem, dzięki Jego Duchowi Chrystus jest jednocześnie wszędzie. Ale gdy Chrystus stał się człowiekiem, dobrowolnie poddał się pewnym ograniczeniom. Ciało fizyczne zajmuje miejsce i z tego powodu może być tylko w jednym takim miejscu w jednym czasie. W Biblii nie ma w żadnym momencie sugestii o tym, że Chrystus
był obecny w ciele w większej ilości miejsc w tym samym czasie.

Tak, Chrystus powiedział: „Gdzie są dwaj lub trzej zgromadzeni w imię moje, tam jestem pośród nich" (Mateusza 18:20). Chrześcijanie wierzą tej obietnicy, ale nikomu nie przychodzi do głowy, że Chrystus jest w tym samym czasie fizycznie obecny pośród tysięcy różnych grup wiernych na całym świecie. Właściwie nikomu nie przychodzi do głowy, że jest on w ogóle obecny fizycznie, bo oznaczałoby to, że można go zobaczyć, a nie można. Sugerowanie, że każdy z miliona opłatków jest w całości i w pełni fizycznym ciałem Chrystusa, oznacza odejście od rzeczywistości, a zajęcie się fantazją.

Również język użyty przez Chrystusa podczas Ostatniej Wieczerzy nie popiera dogmatu transsubstancjacji: „[Pan Jezus] wziął chleb... złamał i rzekł: Bierzcie, jedzcie, to jest ciało moje za was wydane; to czyńcie na pamiątką moją... Ten kielich to nowe przymierze we krwi mojej; to czyńcie, ilekroć pić będziecie, na pamiątkę moją" (1 Koryntian 11:23-25). Chce On, aby chrześcijanie pamiętali o Jego śmierci na krzyżu i żeby spożywali chleb i wino jako pamiątkę tego wydarzenia. Słowa Jego nie zawierają żadnego przesłania o powtarzaniu Jego ofiary na krzyżu.

Zwróćmy uwagę na Jego słowa: „To jest ciało moje". Nie powiedział, że pewnego dnia kawałki chleba staną się Jego ciałem dzięki cudownej mocy transsubstancjacji dokonywanej przez księży katolickich, ale że w tamtym momencie tamten chleb był Jego ciałem. Nikt nie weźmie tego stwierdzenia dosłownie, skoro siedział tam w Swoim fizycznym ciele i trzymał chleb w Swych rękach. Najwyraźniej chleb miał znaczenie symboliczne.

Możemy być pewni, że żaden z uczniów Chrystusa nie wyobrażał sobie, że ten chleb, który Jezus trzymał, był Jego dosłownym ciałem.
Niemożliwe było, żeby chleb ten był Jego dosłownym ciałem i jednocześnie żeby Chrystus był tam w swym dosłownym ciele obecny. Taki wymysł nie przeszedł obecnym tam uczniom przez myśl, lecz został wynaleziony dopiero o wiele później. Z pewnością nie przekazał tego w Swych słowach Chrystus, jak również nie mamy żadnego powodu, aby uważać, że uczniowie wyciągnęli z tych słów takie znaczenie. To papież Innocenty III uczynił w 1215 roku z mszy jako „ofiary" oficjalny dogmat.


Podobny pogląd Luteranizmu

Marcin Luter nie był w stanie uwolnić się od dużej części doktryn katolickich (chrzest niemowląt, itp.) i pozostają one w kościele nazwanym jego imieniem po dziś dzień. Mimo że zaprzeczają tego, że uczą o transsubstancjacji, Luteranie ogłaszają:

"Prawdziwe, realne ciało i krew Chrystusa są jakoś obecne w wyjątkowy sposób w chlebie i winie, w ich postaci i w ich obecności, które to są składane, błogosławione i spożywane podczas świętej wieczerzy. To jasno wynika z Biblii [?] (Mateusza 2
6:26-28; 1 Koryntian 10:16; 11:23-32)...

Doktryna luterańska głosi, że chleb i wino obecne podczas wieczerzy to ciało i krew Chrystusa. Jak to możliwe, tego nie wiemy i nie pojmujemy. Ale... Chrystus... powiedział, że chleb to Jego ciało, a wino to Jego krew. My jedynie powtarzamy Jego słowa...

Ci, którzy nie wie
rzą słowom Chrystusa odnośnie do tego sakramentu, nie rozróżniają lub nie dostrzegają w wieczerzy Jego ciała czy Jego krwi i mogą wówczas przyjąć ten sakrament jedynie w sposób niegodny..."

Nie jest to kwestia tego, czy ktoś wierzy słowom Chrystusa, ale tego, jak te słowa są rozumiane. Nie ma powodu przyjmować Jego słów bardziej dosłownie wtedy, gdy powiedział: „To jest moje ciało", niż gdy powiedział: „Ja jestem drzwiami". Przyjmowanie tego dosłownie jest wbrew zdrowemu rozsądkowi, jest przyzwoleniem na złamanie prawa Bożego poprzez dopuszczenie się kanibalizmu i spożywania krwi oraz prowadzi do nierozsądnej herezji głoszącej, że mimo iż Chrystus jest w niebie w zmartwychwstałym i uświęconym ciele, Jego śmiertelne ciało i krew z okresu przed ukrzyżowaniem są przez katolików i luteranów spożywane na nowo i na nowo. Prowadzi to również do takiego wymysłu, że miliony opłatków czy kawałków chleba mogą jednocześnie każdy z osobna być pełnym fizycznym ciałem Chrystusa.

Luter przynajmniej nie nauczał, że
ofiara Chrystusa miała być bez końca powtarzana, a odpuszczenie grzechów i życie wieczne otrzymuje się w ratach dzięki spożywaniu chleba i wina. To złudzenie pielęgnowane przez pogląd o transsubstancjacji powstrzymuje katolików przed uwierzeniem w Chrystusa. Eucharystia leży w samym sercu fałszywej ewangelii o dobrych uczynkach głoszonej przez religię katolicką.

Niestety, uwaga oddanego katolika została odwrócona od prostej wiary w Chrystusa jako jego Zbawiciela do wiary w coś, co uważa za dosłowne spożywanie ciała i krwi Chrystusa. W ten sposób zbawienie przychodzi nie poprzez wiarą, ale poprzez uczynki; nie przez wierzenia, ale przez spożywanie. Nic dziwnego, że katolikom tak trudno jest przyjąć ewangelię biblijną! Uczono ich, że za każdym razem, gdy spożywają rzekome ciało i krew Chrystusa, robią kolejny krok w kierunku zbawienia i nieba. Oczywiście, że takiej osobie trudno uwierzyć, że poprzez jeden akt wiary - przyjęcie Chrystusa do serca poprzez uwierzenie - zostaje na wieki zbawiona i w chwili śmierci przechodzi bezpośrednio do obecności Chrystusa, a nie do czyść
ca.

Na
uczanie o tym, że „zasługi i łaski" Chrystusa udzielane są wiernym w ratach w postaci liturgii  katolickiej, a zwłaszcza poprzez mszę, jest zaprzeczaniem ewangelii łaski Bożej. Rzekoma moc księży zmieniania małego opłatka i wina w dosłowne ciało i krew Chrystusa jest sednem tego kłamstwa. Tak więc zwykły katolik, nieświadomy biblijnego nauczania o tym, że jednorazowa ofiara Chrystusa wystarczy i że „nie ma już ofiary za grzech" (Hebrajczyków 10:18), został przez swój Kościół przekonany, że powtarzanie ofiary Chrystusa na ołtarzach katolickich spłaca karę za jego grzech:

"Msza święta jest prawdziwie pojednawczą ofiarą [dzięki której] Pan zostaje przebłagany [i] odpuszcza złe uczynki i grzech
y..."

„Cud"?

Ci,
którzy odrzucają wymysł o transsubstancjacji, oskarżani są o brak wiary w cuda. Tak, „u Boga wszystko jest możliwe" (Mateusza 19:26; Marka 10:27). Jednak nawet to stwierdzenie musi być określone zgodnie z naturą Boga i zgodnie z rzeczywistością. Bóg nie może stać się demonem czy szatanem, nic może też kłamać (Tytusa 1:2). Bóg nie mógłby również stać się wszechświatem, gdyż z samej swej natury jest od niego niezależny, więc panteizm jest z tego powodu niemożliwy.

Podobnie cuda muszą funkcjonować w granicach możliwej do zweryfikowania rzeczywistości. Opłatek, który został „przemieniony" w ciało i krew Chrystusa, ale zachowuje wszystkie swoje oryginalne cechy i właściwości, nie ma podstawowego wyznacznika cudu - tego, że jest rozpoznawalny i przynosi chwałę Bogu. Ponieważ opłatek i wino pozostają niezmienione, rzekomy cud jest niezauważalny. Ale cud musi być widoczny (chromi chodzą, ślepi widzą, burza zostaje natychmiast uciszona, umarli zmartwychwstają na jeden rozkaz, itd.) lub inaczej nikt nie pozna, że miał miejsce, a wobec tego nikt nie odda chwały Bogu.

Oczywiście Bóg jest w stanie przemienić opłatek w ludzkie ciało. Jan Chrzciciel powiedział, że Bóg może „z tych kamieni... wzbudzić dzieci Abrahamowi" (Mateusza 3:9; Łukasza 3:8). Jednak gdyby to uczynił, to te kamienie, które zamieniłby w istoty ludzkie, nie wyglądałyby już dłużej jak kamienie i nie posiadałyby dalej właściwości kamieni. Przemienienie opłatka w ludzkie ciało i krew nie byłoby sprzeczne z samą naturą Boga ani rzeczywistością. Ale transsubstancjacja nie jest takim cudem. Opłatek staje się ciałem Chrystusa „pod postacią opłatka".

W Biblii nie znajdziemy takiego „cudu". Rozstąpienie się Morza Czerwonego, tak aby Izraelici mogli przez nie przejść po suchym dnie, było wyczynem, który widzieli zarówno Żydzi, jak i Egipcjanie i który - jak wszyscy rozumieli, miał miejsce z mocy Bożej. Załóżmy, że był to „cud typu transsubstancjacji" - Morze Czerwone „rozwarło się", choć z wyglądu pozostało zamknięte, a Izraelici „przeszli" po suchej ziemi „pod pozorem" przepłynięcia przez nie. Załóżmy, że Chrystus uleczył ślepca „pod pozorem" tego, że nie mógł on widzieć, lub wskrzeszał umarłych „sprawiających wrażenie" nieżywych. Założenia takie są śmieszne, a jednak taki właśnie charakter ma „cud transsubstancjacji".

Spójrzmy na cud przemienienia wody w wino w Kanie Galilejskiej. Kiedy gospodarz wesela skosztował go, zawołał do pana młodego: „tyś dobre [najlepsze] wino zachował aż do tej chwili" (Jana 2:10). Załóżmy, że zamiast tego powiedział: „To nie jest wino, to woda!". Słudzy odpowiedzieliby szczerze: „Nie, panie, to wino". Głos gospodarza wzniósłby się ze złością: „Nie kpijcie ze mnie! Wygląda jak woda, smakuje jak woda, to jest woda!". Słudzy usilnie twierdzą: „Panie, to jest wino. Jezus cudownie przemienił wodę w wino pod pozorem tego, że to nadal woda". Nie ma takiego „cudu"w Biblii, a stawianie takiego twierdzenia przez Rzym jest nieudolną próbą zakrycia oczywistego oszustwa.

Rozkład, potępienie i śmierć

Rozważmy jeszcze tylko jeden kolejny powód, dla którego transsubstancjacja jest bujdą. Psalmista twierdził (a Piotr cytował to proroctwo w swym kazaniu w dzień Pięćdziesiątnicy, podobnie jak w późniejszym czasie Paweł): „Nie dopuścisz, by święty twój oglądał skażenie" (Psalm 16:10; porównaj Dzieje Apostolskie 2:27; 13:35). Ciało Chrystusa nie rozkładało się w grobie. Natomiast poświęcona i przemieniona hostia, zarezerwowana do tego, by być udzielana chorym lub wystawiana do adoracji, zamieni się w robactwo i pleśń, jeśli się jej nie rozda wystarczająco wcześnie. Gdyby była prawdziwym ciałem Chrystusa, nie mogłaby się zepsuć.
 Niestety, msza staje się powodem potępienia dla katolików, którzy „zobowiązani są pod groźbą grzechu ciężkiego [śmiertelnego] do tego, aby wysłuchać mszy świętej w niedziele i święta..." Według ostatnich badań jedynie 33 procent katolików amerykańskich uczestniczyło w mszach „w daną niedzielę", a o wiele mniej uczestniczy w każdą niedzielę, tak jak jest to wymagane. Jedynie 12 procent katolików we Francji (która jest w 90 procentach katolicka) znajduje się w niedzielę na mszy. To daje bardzo duży procent katolików żyjących w grzechu ciężkim i pozbawionych „łaski uświęcającej" i „prawa pójścia do nieba".

Dogmat o transsubstancjacji jest dla Rzymu taki ważny, że rzesze tych, którzy nie mogli się z nim zgodzić, zostały spalone na stosie. To właśnie z tego powodu większość z 288 angielskich  męczenników zostało skazanych na spalenie podczas pięcioletnich rządów Krwawej Marii, która na nowo sprowadziła katolicyzm do Anglii po krótkim okresie nieznacznej wolności od tyranii papieskiej.

Wielu szczerych i oddanych katolików pragnęło pozyskać Anglię dla umiłowanego Kościoła Matki i radowało się, gdy reformacja została zwalczona. W dzisiejszych czasach to czołowi ewangelicy z radością przekreślają reformację, a w ten sposób zapierają się Chrystusa i Jego ewangelii. A czyniąc to, kpią z tych, którzy nie uznali swojego życia za cenne po to, aby zachować dla nas ewangelię.

Fragmenty pochodzą z książki D. Hunta "Kobieta jadąca na bestii". Książka została wydana przez wydawnictwo Veritas et Pneuma Publishers LTD. Fragment umieszczony za zgodą wydawcy

 



Transsubstancjacja (łac. transsubstantiatio) lub przeistoczenie – w teologii katolickiej oznacza rzeczywistą przemianę substancji podczas Eucharystii: chleba (hostii) i wina w ciało i krew Jezusa Chrystusa. Autorem doktryny o transsubstancjacji jest średniowieczny mnich Radbertus Paschasius (800-865). Kościół Katolicki uznał prawdziwość tej doktryny dopiero na IV Soborze Laterańskim. Termin ten został przyjęty podczas Soboru Laterańskiego IV w 1215 roku dzięki usilnym staraniom papieża, kata katarów, Innocentego III

Sobór Trydencki ogłosił: 
 KANON I: "Jeżeli ktokolwiek zaprzeczy, że ciało i krew razem z duszą i Bóstwem naszego Pana Jezusa Chrystusa, a więc cały Chrystus są prawdziwe, rzeczywiste i cieleśnie obecne w sakramencie Przenajświętszej Eucharystii i jeżeli twierdzi, że jest On tam tylko w sposób symboliczny — to niech będzie przeklęty!"
KANON II: "Jeżeli ktokolwiek będzie twierdził, że materia chleba i wina pozostaje w sakramencie Przenajświętszej Eucharystii razem z ciałem i krwią naszego Pana Jezusa Chrystusa… — niech będzie przeklęty!"
KANON IV: "Jeżeli ktokolwiek będzie twierdził, że Chrystus — jednorodzony Syn Boga nie powinien być czczony w świętym sakramencie Eucharystii i publicznie uwielbiony (w Latrii), i że nie należy Mu oddawać czci w zewnętrznych, uroczystych procesjach zgodnie z chwalebnymi i powszechnymi obrzędami i zwyczajami Kościoła Świętego, i że uwielbiający Go są bałwochwalcami — niech będzie przeklęty!"

Komentarze

Popularne posty