Opuścili Pana

"Biada narodowi grzesznemu, ludowi obciążonemu winą, potomstwu złośników, synom wyrodnym! Opuścili Pana, porzucili Świętego Izraelskiego, odwrócili się wstecz" [Iz. 1:7]

"Planowanie rodziny"

Większość z nas nie zdaje sobie sprawy z głębi deprawacji, w jakiej Stany Zjednoczone (i cały świat) gwałtownie się pogrążają, prowokując miłosiernego i cierpliwego Boga do gniewu i wylania sądu. Dowody są tak wszechogarniające, że przestaliśmy widzieć prawdę niczym przysłowiowa żaba gotowana na małym ogniu. Zwiedzenie jest wszędzie, a kłamstwa zastępują prawdę. Główna idea promowania aborcji nazywa się planowaniem rodziny. Jakaż perwersyjna logika prowadzi męża i żonę do decyzji zamordowania własnego dziecka i nazwania tego aktu "planowaniem rodziny"? Czy nie powinno się raczej mówić w tym przypadku o "planowanym morderstwie"?

Intencja popełnienia zbrodni na bezbronnym człowieku rozwijającym się w łonie jest ukrywana pod niewinnym szyldem "prawa wyboru". "Kampania na rzecz zdrowych rodzin" doprowadziła w Południowej Dakocie do wycofania się władz z wprowadzenia zakazu dokonywania aborcji. Do jakiej "zdrowej rodziny" należy dziecko, na którym dokonano aborcji? W roku 2006 Narodowa Federacja Aborcyjna narzekała, że międzystanowe prawo nakazujące powiadomienie władz o zamiarze dokonania aborcji "nałożyło dodatkowe szkodliwe brzemiona na nastolatki pragnące dokonać aborcji", ponieważ "pomoc w dokonaniu aborcji u nieletniej dokonana przez osobę inną niż jej rodzic w innym stanie USA bez uprzedniego zaangażowania i spełnienia określonych wymogów przez rodziców nieletniej w macierzystym stanie USA"  została uznana za przestępstwo federalne. Zatem wymaganie od nieletnich, by uzyskały zgodę rodziców na dokonanie aborcji jest  "nakładaniem brzemion"!

W latach 1960-1990 liczba urodzeń pozamałżeńskich w Stanach Zjednoczonych wzrosła ponad 500 razy (od 5.3 do 23 procent), liczba rodziców samotnie wychowujących dzieci wzrosła trzykrotnie, około 50 milionów dzieci zostało zamordowanych w łonach, a liczba zbrodni ze szczególnym okrucieństwem wzrosła 500-krotnie. Codziennie w szkołach lub w campusach dokonuje się około szesnastu tysięcy przestępstw! W roku 2005 odsetek urodzeń nieślubnych dzieci wynosił 37 procent, rok wcześniej wynosił 36 procent, a w roku 1990 — 28 procent. Badania wykazały, że "ta ogólna tendencja wzrostowa odzwierciedla liczbę osób porzucających związki małżeńskie lub żyjących w tzw. wolnych związkach." Czy to są "stabilne rodziny" budujące silne społeczeństwo?

Opresja ze strony chronionych mniejszości

Homoseksualiści nie tylko publicznie afiszują się ze swoim grzechem, lecz są również popierani, oklaskiwani i usprawiedliwiani przez polityków walczących o ich głosy. Powtarza się Sodoma i Gomora — albo jeszcze gorzej! W styczniu 2007 roku Christian Vanneste, poseł z ramienia rządzącej partii w parlamencie francuskim, został ukarany grzywną w wysokości prawie czterech tysięcy dolarów za to, że złamał prawo zakazujące tzw. "mowy nienawiści" twierdząc, że homoseksualizm jest "gorszy od heteroseksualizmu" i byłoby "niebezpieczne dla ludzkości, gdyby stał się powszechny". Oczywiście, ten pan po prostu powiedział prawdę. Lecz odważne wypowiedzenie prostej prawdy często wywołuje gniew policji i sądów, gorliwie chroniących uczucia faworyzowanych grup, skarżących się na to, że zostały urażone.

Homoseksualiści i lesbijki nie rozmnażają się jak Bóg przykazał ludzkości. Pierwsze przykazanie dane Adamowi i Ewie brzmiało: "Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię (...)" [I Mojż. 1:23]. "Geje" nie chcą dzieci, tylko nade wszystko przyjemności. Przeciwstawiają się pierwszym słowom, jakie Bóg skierował do ludzi, a w samolubnej pysze chlubią się swą "gejowską dumą". Czyżby byli dumni z tego, że ich styl życia jest nie tylko "niebezpieczny" lecz również zmiótłby ludzkość z powierzchni ziemi, gdyby został powszechnie przyjęty? To jest po prostu szaleństwo i celebrowana perwersja.

Vanneste złożył apelację od wyroku do Europejskiego Sądu Praw Człowieka, prawdopodobnie na próżno. Od czerwca 2007 roku nie ma w tej sprawie żadnych postępów. Dawniej prawda była w sądzie mocnym argumentem. Dzisiaj nie ma ona znaczenia: najważniejsze jest to, czy "chroniona mniejszość" lub jakakolwiek szczególna grupa interesów została urażona, czy nie. Władimir  Bukowski, były sowiecki dysydent, ostrzegał w Brukseli, że "wymuszanie przez Unię Europejską politycznej poprawności jest symbolem staczania się UE w kierunku opresyjnego reżimu w stylu sowieckim."

10 października 2004 roku w Filadelfii jedenastu chrześcijan ewangelicznych zostało zatrzymanych i uwięzionych za "modlitwę, śpiew i czytanie Biblii podczas dorocznej "parady równości" pod nazwą Outfest". Zarzucono im konspirację, rasizm, wzniecanie zamieszek i tym podobne. Ich adwokat Brian Fahling z Centrum Stowarzyszenia Rodzin Amerykańskich na rzecz Prawa i Polityki [American Family Association] skomentował to następująco: Najpierw symbole chrześcijaństwa są usuwane z widoku publicznego. Teraz, chrześcijanom grożą lata więzienia za głoszenie Ewangelii w miejscu publicznym. Stalin byłby dumny.

13 lutego 2005 sąd okręgu filadelfijskiego odrzucił te oskarżenia. Chrześcijanie są jednak nękani na całym świecie, a liczba takich przypadków stale rośnie. "Pewnemu niemieckiemu duchownemu grozi więzienie za publiczną krytykę zwolenników aborcji, a w Holandii 'wszetecznicy' i 'cudzołożnicy' są pod ochroną i nie wolno ich krytykować."

6 października 2006 roku magazyn Life Site News napisał: "Zdjęto białe rękawiczki, a debata w kanadyjskim parlamencie nie dotyczy już 'małżeństw' homoseksualnych, lecz poszła dalej, w kierunku odebrania wolności tym, którzy sprzeciwiają się homoseksualizmowi ze względu na swoje przekonania."   Gdyby nie brak miejsca, moglibyśmy cytować setki innych przykładów "politycznej poprawności" i szaleństwa w obronie niemoralności w całym zachodnim świecie.

Otrzeźwiające lekcje z Europy

Wizyta w dzisiejszej Holandii, w Niemczech, we Francji czy Wielkiej Brytanii, gdzie Reformacja Protestancka przeciwstawiła się rzymskiemu katolicyzmowi (trzymającemu cały zachodni świat przez całe wieki w żelaznym uścisku) jest z jednej strony inspirująca, lecz z drugiej strony zniechęcająca. Z przejęciem można zwiedzić zamek w Wittenberdze, gdzie zaczął się cały proces reformacji. Fryderyk III zgromadził tam jeden z największych zbiorów relikwii w Europie.  Pielgrzymi, którzy je oglądali, mogli otrzymać odpust, który rzekomo skróciłby pobyt ich dusz w czyśćcu o 5209 lat   — była to największa taka redukcja osiągalna poza samym Rzymem.

Oczywiście ci biedni ludzie nie mogli podejrzewać, że 1 stycznia 1967 roku podpisem papieża Pawła VI, podczas Soboru Watykańskiego II, nieomylny kościół ogłosi "apostolską konstytucję o odwołaniu odpustów", przyznając się do setek lat składania fałszywych obietnic, unieważniając wszystkie lata skrócenia mąk czyśćcowych wykupione przez nieżyjących już katolików i ustanawiając nowe warunki odpustu, których zmarli nie są w stanie wypełnić po czterech latach przebywania w czyśćcu.

W średniowieczu panował inny rodzaj szaleństwa niż dzisiaj. Istniały "buteleczki z prawdziwym mlekiem pochodzącym z piersi Maryi Dziewicy", zachowane palce rąk i nóg tego lub innego "świętego", a także wystarczająca ilość drzazg w całej Europie czczonych jako fragmenty "prawdziwego Krzyża", by można z nich zbudować całą katedrę. Nawet paznokcie "świętych" były czczone z należnym oddaniem. Palce apostoła Piotra były szczególnie liczne — w całej Europie była ich wystarczająca ilość (wszystkie "oryginalne" oczywiście), by można było napełnić duży worek. Sprzedawanie "odpustów" uwalniających zmarłe osoby z czyśćca to był dla kościoła wielki biznes — a przecież nikt nie był takim sknerą, żeby nie pomóc duszy cioci Marysi! Z tej powodzi pieniędzy została naprawiona bazylika św. Piotra, a także rozbudowana prawie do tych rozmiarów jakie znamy dzisiaj.

Niezależnie od tego, jak dobrze znamy tę historię, stanięcie przed drzwiami katedry w Wittenberdze jest wzruszającym przeżyciem. Tam właśnie 31 października 1517 roku Marcin Luter przybił dokument pt. „Dysputa o mocy i skuteczności odpustów" znany jako 95 tez. Do roku 1513 jego kopie zostały rozpowszechnione w całej Europie, otwierając oczy wielu ludziom i wzniecając falę gniewu przeciwko kościołowi rzymsko-katolickiemu. Odważne wyzwanie rzucone przez Lutra, który zaryzykował w ten sposób własne życie, wstrząsnęło ówczesnym Kościołem. Czy taka sytuacja mogłaby się powtórzyć - tym razem nie tylko w odniesieniu do katolicyzmu (który nie zmienił swych niebiblijnych dogmatów i fałszywej ewangelii) lecz również wobec protestantyzmu?

Równie przejmująca jest świadomość wpływu, jaki wywarła ta kartka papieru zapisana przez Lutra. Przejmująca, ale równocześnie załamująca. Wszędzie wokół widać bowiem poreformacyjne wraki: odstępcze kościoły historyczne, w większości martwe i nieefektywne w głoszeniu ewangelii, którą niegdyś głosiły. „Chrześcijańska" Europa, która niegdyś znała Pana, porzuciła Go i zaczyna zbierać żniwo buntu, który sama siała od wielu, wielu lat. Liberalizm angielskich uniwersytetów, mediów i sądów podważa jakikolwiek sens moralności danej przez Boga, której szczątki przetrwały jeszcze od czasów Reformacji. „Wielokulturowość" jest standardem we wszystkich dziedzinach, ogarniając wszystkie religie i wyznania wiary. Poza jednym wyjątkiem, którym jest kultura samej Anglii. Dlaczego? Ponieważ jest to kultura zachodnia i jako taka wyrasta z chrześcijaństwa. A ono jest nie do zaakceptowania. Islam akceptuje się jak najbardziej, lecz chrześcijaństwo wyrzucono poza nawias tolerancji w ramach wielokulturowości.

W rzeczywistości to właśnie odrzucenie chrześcijaństwa otworzyło Wielką Brytanię na wpływy amoralnego liberalizmu dominującego z sądach, mediach i uczelniach, które faworyzują teraz islam i zasiewają ziarno samozniszczenia.

Artykuł pochodzi z książki; "Psychologia a kościół", cała książka w PDF znajduje się pod adresem: http://www.tiqva.pl/component/attachments/download/3

Komentarze

Popularne posty