Kompromis: nasienie odstępstwa

Antychryst będzie ostatecznym wypełnieniem Chrystusowego proroctwa: „Wielu przyjdzie w moim imieniu mówiąc: Jestem Mesjaszem, i zwiodą wielu" (Mt 24,5). Właśnie on będzie tym fałszywym Chrystusem, na którego świat został przygotowany przez wielu samozwańczych mesjaszy. Człowiek szatana poda się za człowieka Bożego, Antychryst poda się za Chrystusa. Nie powinniśmy więc być zaskoczeni, gdy oficjalną religią światową stanie się antychrystyzm podający się za prawdziwe chrześcijaństwo. Rośnie siła i znaczenie przykładów tego zjawiska. Mormonizm jest jednym z najbezczelniejszych i zbierających największe żniwo. Zdołał nawet wprowadzić w błąd wielu chrześcijan, którzy kościół mormoński uważają za wyznanie chrześcijańskie. Ogłaszając się jedynym przedstawicielem prawdziwego chrześcijaństwa, Kościół Jezusa Chrystusa Świętych Dni Ostatnich przeczy każdemu spośród podstawowych założeń wiary chrześcijańskiej.*

* Zasady wiary mormonów zostały w sposób wyczerpujący omówione w książce Eda Deckera i Dave'a Hunta God Makers (Rodzice Boga), Harvest House, 1984; oraz Eda Deckera i Caryl Matrisciany, God Makers II, Harvest House 1993.

Według jego przywódców mormonizm naucza tego, czego „zawsze uczyły Religie Tajemne - pogańscy rywale chrześcijaństwa". Czegóż więc naucza? „Doktryny, że ludzie mogą się stać Bogami" Nie sposób znaleźć wyraźniejszy przykład antychrystianizmu występującego w szatach chrześcijaństwa. Gmach mormonizniu wzniesiono dosłownie na fundamencie słów, jakie wypowiedział szatan do Ewy w ogrodzie Eden. Czołowi mormońscy przywódcy przyznają to otwarcie. Na przykład:

"8 marca 1873 roku, przemawiając z kazalnicy Namiotu Mormona w Salt Lake City, Przewodniczący Brigham Young oświadczył: „Diabeł powiedział prawdę [o boskości] [...] Nie oskarżam Matki Ewy. Za nic w świecie nie chciałbym, aby owoc ów pozostał niezjedzony."

W dalszej części kazania tłumaczył, że dzięki Ewie, która spożyła zakazany owoc, przed ludzkością otwarła się droga do boskości. Mormonizm dumnie szczyci się, że posłuszeństwo jego prorokom i przepisom oraz udział w rytuałach tajemnej świątyni to jedyna droga uzyskania obiecanej przez szatana boskości. Ambicją każdego aktywnego mormona - mężczyzny jest zostać bogiem, wytworzyć własny świat i przez wieczysty seks uprawiany z wieloma żonami - boginiami zaludnić ów świat kolejnymi Adamem i Ewą, sprawić, by w ogrodzie Eden kusił ich następny Lucyfer i by kolejny Jezus (brat Lucyfera) odkupił ich, i tak dalej i dalej, w nieskończoność. Hinduizm na 330 milionów bogów, mormonizm zaś ma ich dosłownie tryliony; każdy z bogów był niegdyś grzesznym człowiekiem na jakiejś „Ziemi", gdzie został odkupiony przez tego „Jezusa", który był właściwy tamtej „Ziemi". Poprzez eony czasu pozwoliło mu to w końcu wykazać swą godność poprzez dobre uczynki i okultystyczne rytuały i w efekcie - stać się bogiem.

Kompromis: nasienie odstępstwa

Jeśli to wszystko zabrzmiało dziwacznie i niebiblijnie, to z kolei mormonom chrześcijaństwo wydaje się równie diabelskie. John Taylor, trzeci z kolei przewodniczący mormonów, powiedział, że „chrześcijaństwo wylęgło się w piekle" i że jest ono „wzorcowym zestawem nonsensów [...] Diabeł nie mógłby wynaleźć lepszego napędu do rozprzestrzeniania swego dzieła". Wielu mormonów wydaje się jednak szczerymi w swojej religii. Ta ewidentna szczerość wskazywałaby, że podstępnie przekonano ich o prawdziwości kłamstwa. Odstępstwo czasów ostatecznych pociągnie za sobą jeszcze silniejszy obłęd i obejmie cały świat.

Odstępstwo nie wybuchnie od razu z całą siłą. Upłynie trochę czasu, nim się rozwinie; a wszystko wskazuje na to, że proces ten już zachodzi. Społeczność chrześcijan daje temu wyraz choćby przez uznawanie mormonów za jedno z wyznań chrześcijańskich. W pewnych chrześcijańskich stacjach i sieciach telewizyjnych gości uczula się na to, by nie wyrażali się negatywnie o mormonizmie, Nauce Chrześcijańskiej etc. Wszystko ma być „pozytywne".

Inny przykład to ludzie w rodzaju Normana Vincenta Peale'a, którzy mormońskich „proroków" zaliczają do grona najlepszych przyjaciół. Będąc głównym mówcą na przyjęciu z okazji 85 rocznicy urodzin ówczesnego mormońskiego przewodniczącego Spencera W. Kimballa, Peale określił Kimballa mianem wielkiego męża Bożego i prawdziwego proroka Jezusa Chrystusa. Ciekawe tylko, jakiego „Boga" i jakiego „Jezusa Chrystusa" Peale miał na myśli. Brigham Young nie owijał w bawełnę: otwarcie wyznał, że Bóg chrześcijański to „Diabeł mormonów".

Scjentologia przypomina mormonizm. Jako nieco od niego młodsza, łączy starożytne kłamstwo o obiecanej boskości z aspektami nowoczesnej nauki i psychoterapii. Za pomocą pojęcia stanu preegzystencji, jak mormonizm przywołującego na myśl hinduizm, scjentologia uczy, że każdy człowiek to samoistny bóg - Tetan. Po uczynieniu wszechświata ludzie - Tetani wcielili się w istoty, które stworzyli. Gdy niższe formy życia ewoluowały wyżej (ewolucja to kardynalna doktryna hinduizmu), Tetani wcielali się w coraz to nowe stworzenia. Do czasu, gdy wyewoluowali w ludzi, zdążyli zapomnieć, kim byli. Scjentologia oferuje proces psychoterapeutyczny pozwalający przebić się przez „engramy" nabyte wskutek urazów z poprzednich wcieleń, aby ludzie znów „zdali sobie sprawę", że ich prawdziwa tożsamość to „działający Tetan" (bóg), poza wszelkimi ograniczeniami przestrzeni, czasu i materii.

Oto kłamstwo ubrane w „poszukiwanie prawdziwego Ja", próba „urzeczywistnienia" własnego przyrodzonego bóstwa i nieograniczonego potencjału. Kłamstwo to znajdujemy w większości sekt oraz w psychoterapii. W sektach nauki umysłu (Nauka Chrześcijańska, Nauka Religijna, Jedność - Unity etc.) przybiera ono postać schrystianizowanej nauki (psychologii) umysłu. Nauka umysłu ma o wiele szerszy zakres oddziaływania niż mormonizm i scjentologia. Udając neutralną, naukową, niereligijną metodę samorozwoju, ten zlepek pseudonauki i religii wschodnich zyskuje coraz większą wiarygodność w medycynie, ekonomii, psychologii, oświacie, a nawet w myśli chrześcijańskiej. Cieszy się poparciem wielu wpływowych autorytetów, jak choćby były astronauta Edgar Mitchell, doktor nauk przyrodniczych, kapitan Apollo 14, szósty człowiek, który chodził po księżycu.

Podczas księżycowej misji Edgar Mitchell mistycznie przeżył „świadomość jedni". Tak bardzo zmieniła ona jego widzenie świata, iż wróciwszy na Ziemię wycofał się z udziału w badaniach przestrzeni kosmicznej, a dołączył do programu badań przestrzeni wewnętrznej, nowego obszaru penetracji nowoczesnej nauki. Były astronauta Brian O'Leary, doktor astrofizyki, doświadczył podobnego doznania, wskutek czego nabrał pewności, że „rozwój i przemiana ludzkiej świadomości" to następne pionierskie zadanie nauki. W jednym z wywiadów O'Leary wyznał:

"Siedem lat temu zapisałem się na kurs Lifespring w Filadelfii. Tam obudziły się takie części mojej natury, o których przedtem nie miałem pojęcia. Potem poszedłem na kurs wewnętrznego widzenia i zacząłem studiować rozprawy Ruchu Duchowej Świadomości Wewnętrznej (MSIA) gdzieś dwa lata temu. Od tego czasu po prostu latam! [...] W trakcie rekolekcji duchowych znów połączyłem się z uczuciem, o którym wiedziałem, że musi pochodzić z mego wnętrza [...] po prostu wiedziałem, że przestrzeń zewnętrzna jest tylko manifestacją wewnętrznego rozwoju [...] Dla mnie przestrzeń zewnętrzna to fizyczna metafora przestrzeni wewnętrznej [...] Tak bardzo wiele [...] możemy zrobić, żeby przyśpieszyć nową erę [...] Myślę, że prawdziwy krok milowy zostanie postawiony przez grupę motywowaną duchowo."

Fragment pochodzi z książki "Zwiedzione chrześcijaństwo"
cała książka w PDF znajduje się pod adresem: http://www.tiqva.pl/ksiazki/204-zwiedzione-chrzecijastwo

Komentarze

Popularne posty