Zadziwiające proroctwo

"W pierwszym roku Dariusza [...]ja, Daniel, zwróciłem uwagę [...]na liczbę lat, które miały upłynąć [...]nad ruinami Jeruzalemu, to jest siedemdziesiąt lat. Siedemdziesiąt tygodni [lat] wyznaczono twojemu ludowi [Izraelowi] i twojemu miastu świętemu [Jerozolimie] [...]i przywrócona będzie wieczna sprawiedliwość,i potwierdzi się widzenie i prorok,i Najświętsze będzie namaszczone [zapoczątkowując panowanie Mesjasza –przyp. aut.]. [...]Odkąd objawiło się słowo o ponownej odbudowie Jeruzalemu aż do Pomazańca-Księcia jest siedem tygodni, w ciągu sześćdziesięciu dwu tygodni [69 tygodni lat wynosi 483 lata –przyp. aut.], znowu będzie odbudowane [Potem] Pomazaniec [Mesjasz] będzie zabity." Dn 9,1-2.24-26 (BW).

Czy wiecie, że datę triumfalnego wjazdu Chrystusa do Jerozolimy w „Niedzielę Palmową” 32 roku n.e. wyznaczono 500 lat wcześniej, i to z dokładnością co do jednego dnia? Niewiarygodne? A jednak tak się stało, podał ją prorok Daniel. Dlatego księga, w której zapisał tę i wiele innych równie zadziwiających przepowiedni, już od ponad 100 lat jest stałym celem ataków sceptyków, za wszelką cenę usiłujących podważyć jej wiarygodność.

Krytycy upierają się przy twierdzeniu, że proroctwa Daniela powstały wówczas, kiedy opisane w nich wydarzenia przeszły już do historii. Możemy zrozumieć ich stanowisko, zważywszy, że inaczej musieliby uznać, iż to sam Bóg objawił prorokowi przyszłość na setki lat, zanim stała się ona rzeczywistością. Jednak logiczna konieczność zaakceptowania takiej konkluzji jest nie do przyjęcia dla sceptyka, dlatego neguje się autorytatywność całej księgi. Niemożliwość podważenia zadziwiającej trafności proroctw Daniela zadaje śmiertelny cios podstawowym założeniom ateizmu, nic więc dziwnego, że stały się one najzajadlej atakowanym i badanym fragmentem w Biblii. A jednak, mimo tych wszystkich wysiłków, księga nie tylko oparła się wszelkim zarzutom, ale również coraz dobitniej dowodzi swojej historycznej spójności. To świadczy najlepiej, że jest ona naprawdę nieomylnym Słowem Boga. Mimo rozpaczliwego poszukiwania wymówek ludzkość nie ma jak wytłumaczyć swojego nieustępliwego oporu wobec Biblii i jej przesłania.

Zadziwiające proroctwa Daniela

W tej książce nie będziemy studiowali wszystkich proroctw Daniela. Wspomnimy tylko  krótko, że właśnie on przepowiedział pojawienie się na arenie dziejów czterech kolejnych wielkich imperiów: neobabilońskiego (ok.1000−539 p.n.e.), medo-perskiego (539−330 p.n.e.), greckiego i rzymskiego, a każde z nich scharakteryzował za pomocą zadziwiająco trafnych opisów. Medo-Persja miała zostać podbita przez greckie imperium Aleksandra Macedońskiego, które potem miało się rozpaść na cztery części *. Wspominają o tym fragmenty: Dn 8,20-22 i 11,4. Następne 16 wersetów 11. rozdziału tej księgi podaje zdumiewająco dokładny opis walk toczonych przez Ptolemeusza (grecki wódz, który objął panowanie nad Egiptem po śmierci Aleksandra) i jego następców z Seleukidami z Syrii. Punktem kulminacyjnym tych przepowiedni są proroctwa niezwykle dokładnie opisujące seleukidzkiego władcę Antiocha Epifanesa (por. Dn 11,21-36), będącego typem nowotestamentowego Antychrysta. Historia ta jest przedstawiona tak barwnie i z takimi detalami, że czytając ją, trudno przez cały czas pamiętać, że została napisana kilkaset lat wcześniej, zanim to wszystko się wydarzyło.

Pod postacią dwóch nóg posągu opisywanego w drugim rozdziale Księgi Daniela, a będącego alegorią kolejnych najpotężniejszych w tym rejonie świata imperiów, prorok zapowiedział przyszły podział Cesarstwa Rzymskiego na dwie odrębne części: wschodnią i zachodnią (cesarstwo zachodnie ze stolicą w Rzymie i wschodnie ze stolicą w Konstantynopolu). Stopy i palce posągu przedstawiają dziesięciu władców, pod których rządami odrodzi się pewnego dnia podzielone imperium. Następnie Daniel opisuje przyjście Antychrysta, który zostanie władcą tego odrodzonego imperium (por. Dn 9,26). Twierdzi też, że Mesjasz-Chrystus (kamień odłączony bez udziału ręki ludzkiej –por. Dn 2,34.44-45) zniszczy Antychrysta i jego państwo, a wtedy sam ustanowi swoje Tysiącletnie Królestwo.

Proroctwa Daniela są bardzo bogate w treść i niezwykle interesujące, ale my musimy ograniczyć się tylko do tych, które bezpośrednio dotyczą pierwszego przyjścia Mesjasza, Pochwycenia i Drugiego Przyjścia. Wizja Mesjasza zawarta w księdze tego proroka jest tak ważna, że gdyby oponenci zrozumieli choćby jeden jej werset, musieliby zmienić wszystkie swoje poglądy na temat Jezusa z Nazaretu.

Stwierdziliśmy już, że współcześni Chrystusowi − zarówno uczeni w Piśmie, jak i uczniowie − nie rozumieli istoty królestwa mesjańskiego. Wyobrażali sobie, że ma ono być normalnym ziemskim państwem, które powstanie w ich czasach. Ponieważ Jezus ani nie wyswobodził Izraela spod panowania Rzymu, ani nie zasiadł na tronie Dawida, został natomiast ukrzyżowany jak pospolity złoczyńca, nawet uczniowie byli przekonani, że nie mógł On być tym, na kogo czekali. Podobnie rozumował Jan Chrzciciel, kiedy będąc już w więzieniu, wyrażał wątpliwości co do tego, czy Jezus istotnie jest Chrystusem. We współczesnej dobie wielości poglądów, zwłaszcza w zakresie królestwa mesjańskiego, dobrze jest umieć dostrzec powód tego nieporozumienia.


* Po śmierci Aleksandra Wielkiego w 323 roku p.n.e. po dwudziestoletnim okresie walk między jego dawnymi dowódcami ustaliły się w 301 roku p.n.e., po bitwie pod Ipsos, cztery samodzielne państwa:1. Królestwo Ptolemeuszów w Egipcie;2. królestwo Seleukidów, z początku obejmujące całą Azję do Indii, potem, po oderwaniu się Partów w 247 roku p.n.e., tylko Syrię i Mezopotamię, i popularnie zwane królestwem syryjskim ze stolicą w Antiochii;3. królestwo Antygonidów, obejmujące Macedonię i Grecję, bardzo krótkotrwałe;4. państwo Lizymacha, obejmujące Trację i północną część Azji Mniejszej (wg Mała Encyklopedia Kultury Antycznej, wyd. IV, PWN, Warszawa 1973 − przyp. tłum.

Największy z proroków nie rozumiał proroctw

Trudno nam dzisiaj uwierzyć, że sam Jan Chrzciciel mógłby mylić się co do starotestamentowych proroctw. Został przecież wybrany przez Boga do bardzo szczególnego zadania i doskonale się z niego wywiązał. Był „napełniony Duchem Świętym” (por. Łk 1,41), zanim jeszcze przyszedł na świat. Już wtedy, jak mówi Pismo, poruszył się z radości w łonie swojej matki Elżbiety, kiedy Maria  oświadczyła jej, że jest brzemienna z Ducha Świętego (por. Łk 1,44).

Jan doskonale wiedział, kim jest, i znał cel swojej misji. Kiedy Żydzi z Jerozolimy wysłali do niego kapłanów i Lewitów z zapytaniem, czy sam uważa siebie za Mesjasza,zareagował gwałtownie i w sposób nie pozostawiający żadnych wątpliwości:

"Ja nie jestem Chrystusem.[...] Ja jestem głosem wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pana[...]" (Jan. 1:19-20,23 BW).

Świadomie cytując werset z Księgi Izajasza 40,3, Jan ogłaszał wypełnienie zawartego w nim proroctwa. Bóg nie tylko objawił mu jego zadanie, ale też potwierdził wypełnienie tego zadania spektakularnym cudem:

"Jan świadczył też, mówiąc: Widziałem Ducha, zstępującego z nieba jakby gołębica; i spoczął na nim [Jezusie]. I ja go nie znałem; lecz Ten, który mnie posłał, abym chrzcił wodą, rzekł do mnie: Ujrzysz tego, na którego Duch zstępuje i na nim spocznie [...].A ja widziałem to i złożyłem świadectwo, że ten jest Synem Bożym." (J 1,32-34 BW).

Ten żarliwy i nieulękły posłaniec Boży nie tylko wiedział, że Jezus jest Mesjaszem, ale też wygłaszał publicznie twierdzenia, które nawet nie przyszłyby do głowy religijnym przywódcom Izraela, a które dobitnie świadczą o jego nadnaturalnym zrozumieniu celu misji Jezusa: Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata(J 1,29) − powtarzał. Jednak i w jego życiu nadszedł taki dzień, kiedy pomimo całej swojej wiedzy oraz szczególnego powołania wysłał do Jezusa dwóch spośród swoich uczniów z przedziwnym pytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?(Łk 7,19).

Co się stało z tym wyjątkowym, natchnionym człowiekiem, że zadał pytanie świadczące o takim braku wiary? Tym dziwniejsze, że właśnie wtedy, kiedy Jan ujawnił całą swoją niepewność i brak rozeznania, Jezus oświadczył, że nie ma większego [proroka]od Jana [Chrzciciela] (Łk 7,26-28). Jak więc ów wielki prorok mógł wątpić w tożsamość Jezusa?

Odpowiedź jest prosta. Pod względem niezrozumienia proroctw Jan nie różnił się wcale od swoich współczesnych. Razem z nimi dzielił przekonanie, że kiedy objawi się Mesjasz Izraela, to zaraz ustanowi On swoje królestwo i zasiądzie na tronie Dawida. Ale okoliczności zadawały kłam jego przekonaniom. Domniemany Mesjasz przyszedł, a jednak Jan trafił do więzienia i topór kata zawisł mu nad głową. Przecież jeśli ktokolwiek zasługiwałby na to, aby objąć jakąś odpowiedzialną funkcję w nadchodzącym królestwie, to z pewnością był nim właśnie on, ten, który obwieścił Izraelowi nadejście Pomazańca − Jezusa z Nazaretu. Objęcie tronu Dawida nieuchronnie wiązałoby się z pozbawieniem władzy aktualnego króla − Heroda *, tego, który tymczasem zdążył uwięzić Jana. Jednak na razie nic nie wskazywało na to, aby Jezus był w stanie dokonać zamachu stanu. Wszystko wydawało się bez sensu, chyba że... Jezus wcale nie był tym, na kogo czekali.

* Herod II Antypas, syn Heroda Wielkiego, tetrarcha Galilei w latach 4 p.n.e. − 39 n.e. (przyp. tłum.)

Gdyby Jan lepiej rozumiał Księgę Daniela, wiedziałby, że nie nadszedł jeszcze właściwy czas na ustanowienie przez Mesjasza Jego królestwa. Proroctwo w niej zawarte mówi, że zanim to się stanie, musi nastąpić podział, a potem odrodzenie cesarstwa rzymskiego. Powstanie królestwa mesjańskiego jest punktem kulminacyjnym snu króla Nabuchodonozora, opowiedzianego, a potem wytłumaczonego przez Daniela:

"Ty, królu, patrzyłeś: Oto posąg bardzo wielki, o nadzwyczajnym blasku stał przed tobą, a widok jego był straszny. Głowa tego posągu była z czystego złota, pierś jego i ramiona ze srebra, jego brzuch i biodra z miedzi, golenie z żelaza, stopy zaś jego częściowo z żelaza, częściowo z gliny. Patrzyłeś, a oto odłączył się kamień, mimo że nie dotknęła go ręka ludzka, i ugodził posąg w jego stopy z żelaza i gliny, i połamał je. Wtedy natychmiast uległy skruszeniu żelazo i glina, miedź, srebro i złoto − i stały się jak plewy na klepisku w lecie; uniósł je wiatr, tak że nawet ślad nie pozostał po nich. Kamień zaś, który uderzył posąg, rozrósł się w wielką górę i napełnił całą ziemię." (Dn 2,31-35).

W dniach tych królów...

Natchniony przez Boga Daniel wyjaśnił królowi Babilonu, że cztery części posągu − każda z innego rodzaju materiału − przedstawiają cztery kolejne królestwa:

"Ty, o królu [Nabuchodonozorze], [...] jesteś głową ze złota. Ale po tobie powstanie inne królestwo [tj. medo-perskie –przyp. tłum.],słabsze niż twoje, a potem trzecie królestwo [tj. greckie]z miedzi, które opanuje całą ziemię. Czwarte królestwo [tj. rzymskie]będzie mocne jak żelazo." (Dn 2,37-40).

Ponownie widzimy te same cztery królestwa w rozdziale 7. tej księgi, ale tu wyobrażają je postacie czterech zwierząt. Czwarte z nich (cesarstwo rzymskie) ma dziesięć rogów i czytamy, że oznaczają one dziesięciu władających nim królów (Dn 7,24). Jednak imperium rzymskie nigdy nie było rządzone równocześnie przez dziesięciu współwładców. Z tego wynika jedyny logiczny wniosek, że aby wypełniło się proroctwo, całe imperium musi się odrodzić właśnie pod władzą dziesięcioosobowego kolegium. W rozdziale 2. Daniel jasno tłumaczy, że 10 palców u stóp posągu oznacza 10 królów, którzy dopiero mają powstać. Ostatecznie potwierdza to kluczowy werset:

"Za dni tych królów Bóg niebios stworzy królestwo, które na wieki nie będzie zniszczone, a królestwo to nie przejdzie na inny lud; zniszczy i usunie wszystkie owe królestwa, lecz samo ostoi się na wieki." (Dn 2,44 BW).

Za czasów Jezusa imperium rzymskie nigdy nie było rządzone przez dziesięciu współwładców. Dlatego już na podstawie tylko tego jednego wersetu uczeni w Piśmie, uczniowie, a nawet tak wielki prorok jak Jan Chrzciciel powinni byli wiedzieć, że nie nadszedł jeszcze właściwy  czas na ustanowienie królestwa Mesjasza. Werset z Księgi Daniela 2,44 bardzo wyraźnie stwierdza, że Tysiącletnie Królestwo nie pojawi się na scenie dziejów aż do dni tych królów. Żadna inna interpretacja nie może zmienić wymowy tej jedynie sensownej i prostej konkluzji.

Ukazany pod postacią dwóch nóg posągu podział cesarstwa rzymskiego na dwie części, wschodnią i zachodnią, jest powszechnie znanym faktem historycznym. Dotyczył on nie tylko administracji politycznej i systemu organizacyjnego gigantycznego państwa, ale również religii panującej, i w tym sensie trwa do dzisiaj w postaci rozłamu pomiędzy zachodnim Kościołem rzymskokatolickim, ze stolicą w Watykanie, a wschodnią Cerkwią prawosławną, podlegającą zwierzchnictwu patriarchy Konstantynopola. Z proroctw wynika, że podział ten utrzyma się najprawdopodobniej aż do chwili, kiedy nowy władca (Antychryst) ponownie zjednoczy „Imperium” oraz wprowadzi swój ogólnoświatowy system religijny. Z wielu innych miejsc Pisma Świętego, którymi zajmiemy się później bardziej szczegółowo, wynika w oczywisty sposób, że w odrodzonym cesarstwie rzymskim religia państwowa będzie grać równie istotną rolę, jak w swoim starożytnym poprzedniku. Dawna współzależność między cesarzem a papieżem znajdzie kontynuację w kluczowej roli, jaką biskup Rzymu będzie odgrywał stojąc u boku Antychrysta i wiernie towarzysząc mu w jego rządach.

70 lat i 70 tygodni

Cytowany na początku tego rozdziału werset 26. z 9. rozdziału Księgi Daniela podaje kolejny powód, dlaczego Mesjasz nie mógł ustanowić swojego królestwa w czasie pierwszego pobytu na ziemi:

"Odkąd objawiło się słowo o ponownej odbudowie Jeruzalemu aż do Pomazańca-Księcia jest siedem tygodni [...]. A po sześćdziesięciu dwóch tygodniach [69 tygodni lat to 483 lata –przyp. aut.] Pomazaniec [Mesjasz]będzie zabity." (Dn 9,25-26 BW).

Daniel zatem, jak wcześniej Dawid, Izajasz i Zachariasz, używając prostego języka zapowiada śmierć Pomazańca. Naprawdę aż trudno uwierzyć, że ci, którzy znali Pisma i żyli w czasach Jezusa, nie mogli zrozumieć tak często powtarzanego proroctwa.

Przyjrzyjmy się jednak dokładniej temu tekstowi, jednemu z najbardziej zdumiewających ustępów całego Pisma Świętego.

Na samym początku rozdziału dowiadujemy się, że przebywający w Babilonie Daniel czytał księgę proroka Jeremiasza i znalazł w niej fragment dokładnie wyznaczający pewien niezwykle ważny dla Izraela, a upływający właśnie okres czasu. Nagle odkrył, że czas niewoli babilońskiej został wyznaczony przez Boga na 70 lat, a kiedy liczba ta się dopełni, Żydzi będą mogli powrócić do swego kraju. Dla żyjących na wygnaniu była to naprawdę niezwykła wiadomość.

Dlaczego miało to być akurat 70 lat, nie stanowiło bynajmniej tajemnicy. Kiedyś Bóg zawarł przymierze z Izraelem, wiążący dla obu stron kontrakt, który przewidywał kary za niedotrzymanie jego warunków. Jahwe wypełnił swoją część, ale Izrael nie wywiązał się z podjętych zobowiązań. Dlatego nastąpiło to, co można było przewidzieć od początku i co często zapowiadali prorocy − Izrael sam ściągnął na siebie nieszczęście. Bóg długo zwlekał, aż w końcu nadszedł czas na 115poniesienie odpowiedzialność i „odbiór” długu:

Posyłał też Pan do was nieustannie i gorliwie wszystkie swoje sługi, proroków, ale nie słuchaliście ich i nie nakłoniliście swojego ucha, aby słuchać. A mówił: Nawróćcie się, każdy ze swojej złej drogi [...]a będziecie mogli mieszkać w ziemi, którą Pan dał wam [...] Lecz wy mnie nie słuchaliście − mówi Pan − pobudzając mnie do gniewu [...]Dlatego [...]cała ta ziemia stanie się rumowiskiem i pustkowiem, i narody te będą poddane królowi babilońskiemu siedemdziesiąt lat. A po upływie siedemdziesięciu lat ukarzę króla babilońskiego." (Jr 25,4.5.7.8.11.12 BW).

Czym zawinił Izrael? Na pewno sprzeniewierzył się Bogu, ale dlaczego ukarano go właśnie siedemdziesięcioma latami niewoli? Kiedy Bóg po raz pierwszy wprowadził do Ziemi Obiecanej potomków Abrahama, Izaaka i Jakuba (Izraela), nakazał im:

"Przez sześć lat będziesz obsiewał swoje pole [...].Lecz w roku siódmym będzie mieć ziemia sabat całkowity, odpoczynek, sabat dla Pana. Nie będziesz obsiewał swego pola ani obcinał swojej winnicy." (3Mojż 25,3-4 BW).

Poza tym również co siedem lat wszyscy hebrajscy niewolnicy mieli odzyskiwać wolność a ciążące na innych Hebrajczykach długi miały być umorzone (por. Wj 21,2, Pwt 15,12). Jeremiasz tłumaczy rodakom, że armia najeźdźcy Nabuchodonozora będzie po prostu narzędziem, za pomocą którego Bóg wyegzekwuje swoje należności.

"Tak mówi Pan, Bóg Izraela: Ja zawarłem przymierze z waszymi ojcami, gdy ich wyprowadziłem z ziemi egipskiej, z domu niewoli, tej treści: Po upływie siedmiu lat każdy wypuści na wolność swojego brata, Hebrajczyka, który się tobie zaprzedał: Przez sześć lat będzie twoim niewolnikiem, potem puścisz go wolno od siebie; lecz wasi ojcowie nie usłuchali mnie i nie nakłonili swojego ucha." (Jr 34,13-14 BW).

Przez 490 lat, od chwili zawarcia przymierza i podjęcia zobowiązań względem Boga Izrael nie przestrzegał roku szabatowego. Nikt nie zaprzątał sobie głowy uwalnianiem hebrajskich niewolników ani nie zostawiał ziemi odłogiem. Izrael był więc winny Bogu 70 lat szabatowych (490 podzielone przez 7), których nie zachował. Niewola babilońska zapoczątkowała okres zwrotu długu. Przez 70 lat właściciele niewolników sami byli niewolnikami, a ich opustoszałe pola leżały odłogiem zażywając odpoczynku 70 należnych Bogu szabatów. *

* Zapowiedź tego wydarzenia opisuje Jeremiasz w 34,8-22, a jego realizację w 39,9-10. (przyp. tłum.).

„Wszyscy o tym mówią, ale nikt nic z tym nie robi”

Kiedy Daniel odkrył przyczynę niewoli babilońskiej i poznał długość jej trwania, zrobił coś, co wielu uznałoby dzisiaj za co najmniej dziwaczne. Wcale nie zażądał od Boga realizacji zapowiedzi, powołując się na zawartą w Piśmie Świętym obietnicę. Nie zastosował żadnej z tak popularnych  obecnie metod „pozytywnego wyznawania”. Nie rozesłał do wszystkich Żydów pilnej wiadomości, że oto właśnie kończy się czas ich niedoli i że już wkrótce wyruszą w drogę do domu, ani nie polecił im, aby „stanęli na gruncie obietnicy” i żądali od Boga należnego im błogosławieństwa. Wręcz przeciwnie. W postach, pokucie i popiele (Dn 9,3) zwrócił się do Boga w żarliwej modlitwie, wyznając Mu grzechy swego ludu i błagając o przywrócenie im ojczyzny.

Dlaczego Daniel prosił Boga o spełnienie obietnicy? Czyż Bóg nie zapowiedział, że co postanowił, to i tak uczyni? Czy taka modlitwa nie jest pozbawiona sensu? Zapewne nie jest to tak proste, jak chcieliby zwolennicy „stawania na gruncie” obietnicy.Z przykładu Daniela wynika, że powinniśmy prosić Boga o wypełnienie Jego zapowiedzi i spełniać określone warunki, aby móc doświadczyć Jego błogosławieństwa. Czy więc mamy Boga prosić, aby zrobił to, co i tak obiecał? A o cóż innego mielibyśmy prosić? Mamy być tak zuchwali, aby modlić się o rzeczy sprzeczne z Jego wolą? Mimo to bardzo wielu współczesnych chrześcijan usiłuje używać modlitwy jako narzędzia zmuszania Boga do spełnienia ich własnych pragnień.

Reakcja Daniela jest całkowicie inna niż te, do jakich przywykliśmy w naszych czasach. Dzisiejszy stosunek do proroctw można by trafnie scharakteryzować uwagą Marka Twaina na temat pogody: „Wszyscy o tym mówią, ale nikt nic z tym nie robi”. Proroctwa mają na celu nie tylko poinformowanie nas o tym, co się wydarzy w przyszłości, ale też zachęcenie nas do modlitwy, pokuty i trwania w gotowości, abyśmy potrafili właściwie odegrać swoją rolę, kiedy nadejdzie czas ich spełnienia.

Zadaniem, które – jak niegdyś przed Danielem − dzisiaj stoi przed nami, jest żarliwa modlitwa o wypełnienie w naszych czasach zapowiedzi, jakie Bóg dał przez proroków. Szczególnie zaś powinniśmy prosić o powrót Chrystusa. Zwróćmy uwagę na podpowiedź ostatnich wersetów Biblii: "A Duch i Oblubienica mówią: Przyjdź! (...). Tak, przyjdę wkrótce. Amen, przyjdź, Panie Jezu!"(Obj 22,17.20 BW).

Kolejne czterysta dziewięćdziesiąt lat

Gdy Daniel trwał na modlitwie, Bóg posłał anioła Gabriela, aby wyjawił mu coś, czego Daniel nie mógł dowiedzieć się z proroctwa Jeremiasza. Miał mu powiedzieć, że Boży sąd nad Izraelem nie zakończy się na owych 70 latach. Te 490 lat nieposłuszeństwa wymagało dodatkowej zapłaty. Izrael musiał zaczekać jeszcze kolejne 490 lat, zanim Mesjasz ustanowi swoje królestwo.

Dokładnie 490 lat (70 tygodni lat) musi upłynąć, zanim Mesjasz obejmie swój tron w Jerozolimie. Mieści się w tym okresie czasucisku Jakuba(Jr 30,7), czyli okres kulminacji Bożych sądów nad Izraelem, bezpośrednio poprzedzający Drugie Przyjście Jezusa. Dlatego zrozumienie proroctwa o 70 tygodniach jest tak istotne dla określenia czasu wypełnienia się dotyczących go proroctw.

Pismo Święte mówi wyraźnie, że 490 lat musi się zakończyć ustanowieniem przez Mesjasza Jego ziemskiego królestwa. Jeżeli tych 490 lat już minęło, oznaczałoby to, że większa część biblijnych proroctw jest fałszem. Jednak żaden chrześcijanin nie może się zgodzić z takim twierdzeniem, i to bynajmniej nie dlatego, że nasza wiara w nieomylność Biblii jest ślepa, ale dlatego, że uważnie ją przestudiowaliśmy i przekonaliśmy się, że jest ona wiarygodnym Słowem Boga. Nie ma w niej błędów ani fałszywych proroctw. Musimy więc szukać innej interpretacji.

Ponieważ badane przez nas proroctwo nie wypełniło się, możemy śmiało stwierdzić, że 490 lat (70 tygodni lat) jeszcze nie upłynęło. Zapowiadany okres najwyraźniej zatrzymał się na ostatnim wydarzeniu 69. tygodnia, na śmierci Jezusa Mesjasza. Wtedy przerwane zostało nagle prorockie odliczanie i ostatni tydzień, czyli 7 lat, został odłożony na później. Daniel zresztą dzieli 70 tygodni na kilka krótszych odcinków. Od chwili, kiedy wypowiedziano słowo, że nastąpi powrót i zostanie odbudowana Jerozolima, do Władcy-Pomazańca − siedem tygodni i sześćdziesiąt dwa tygodnie (Dn 9,25). A po sześćdziesięciu dwóch tygodniach Pomazaniec będzie zabity i nie będzie go(Dn9,26 BW).

Dla poprawnej interpretacji słów anioła musimy wyraźnie zaznaczyć, że te 70 tygodni lat zostało wyznaczone –jak mówi anioł Danielowi –twojemu ludowi [Izraelowi]i twojemu miastu świętemu [Jeruzalem] (Dn 9,24). Próba odniesienia tego 490-letniego okresu do czegokolwiek lub kogokolwiek innego niż ten jasno określony przedmiot proroctwa (na przykład do Kościoła) będzie sprzeczna z podstawowymi zasadami interpretacji Biblii.

Jednak rozważmy i taką możliwość. W czasie tych dawno minionych 483 lat, jakie upłynęły po wygłoszeniu proroctwa, Kościoła jeszcze w ogóle nie było na ziemi. Trudno więc uciec od konkluzji, że ani ten okres, ani proroctwo nie mogą go dotyczyć. Gdyby było inaczej, Danielowe 490 lat upłynęłoby prawie 2000 lat temu, kończąc się okresem zwyczajnych siedmiu lat, jakie nastąpiły zaraz po zapowiedzianym przez proroków ukrzyżowaniu Chrystusa, wydarzeniu wieńczącym 69. tydzień. Przy tym toku rozumowania trzeba by uznać, że całe 490 lat minęło dawno temu i że nie mają już one dzisiaj większego znaczenia ani dla Izraela, ani dla Kościoła. Obliczenia wydają się całkiem proste. Jezus ani nie wstąpił na tron Dawida w czasie swojego pierwszego pobytu na ziemi, ani też jak dotąd nie powrócił, aby tego dokonać. W przeciągu siedmiu lat po Jego wniebowstąpieniu nie stało się też nic, co mogłoby zostać uznane za wypełnienie proroctw o ostatnim tygodniu.

Wyznaczanie daty
Okres 70 tygodni został podzielony na 7 tygodni, 62 tygodnie i 1 tydzień. Dlaczego? Pierwsze 7 tygodni lat (49 lat) jest oddzielone od reszty najprawdopodobniej dlatego, że dokładnie tyle lat upłynęło od rozpoczęcia odliczania 70 tygodni lat do ukończenia przez proroka Malachiasza jego księgi, ostatniej w kanonie ksiąg Starego Testamentu. Aby jednak odkryć, kiedy minęły pozostałe 62 tygodnie − dodane do 7 tygodni początkowych, dające w sumie z nimi 69 tygodni − musimy wpierw ustalić datę, która rozpoczyna cały okres 70. tygodni.

Daniel jest bardzo dokładny. 70 tygodni − 490 lat − zaczęło się z chwilą objawienia się słowa o ponownej odbudowie Jeruzalemu (Dn 9,25 BW). Okres ten nie rozpoczyna się więc od odbudowy Świątyni w Jerozolimie (dokonanej przez Zorobabela), ale wraz z dniem wydania edyktu, który zezwolił Żydom na odbudowę murów, a przez to samego miasta, edyktu uzyskanego później przez Nehemiasza od króla perskiego. Właśnie tę datę Biblia określa z niezwykłą dokładnością.

Nehemiasz był podczaszym na dworze perskim i służył królowi Artakserksesowi w zimowym pałacu w Suzie, dokładnie w tym samym miejscu, gdzie wcześniej Daniel otrzymał jedną ze swoich najważniejszych wizji (por. Dn 8,2). Odbudowa Świątyni w Jerozolimie została ukończona około 70 lat wcześniej, ale dotychczas nie zrobiono nic, aby podnieść z ruin samo miasto. Opuszczone zgliszcza zamieszkiwała garstka ubogich, stale nękanych napadami koczowników. Dworzanin królewski, któremu szczerze leżał na sercu los rodaków, wciąż wypytywał powracających z 118Jerozolimy przyjaciół o sytuację tamtejszych Żydów. Tak opowiada tę historię swoimi własnymi słowami:

"Zapytałem ich wtedy o ocalałych Żydów, którzy przeżyli niewolę, i o Jeruzalem. A oni rzekli do mnie: Ci pozostali, którzy przeżyli niewolę, znajdują się w tamtejszym okręgu w wielkiej biedzie i pohańbieniu; wszak mur Jeruzalemu jest zwalony, a jego bramy spalone ogniem. A gdy usłyszałem te słowa, usiadłem i zacząłem płakać, i smuciłem się przez szereg dni, poszcząc i modląc się przed Bogiem niebios." (Ne 1,2-4 BW).

Nehemiasz prosił Boga niebios o przychylność króla perskiego dla prośby, którą zamierzał mu przedstawić, dotyczącej rzeczy tak ważnej dla Żydów. Bóg wysłuchał jego modlitw. Nehemiasz dokładnie opisuje to wydarzenie, podając nawet jego datę. W ten sposób dzieli się z nami informacją konieczną do umiejscowienia w czasie początku 70 tygodni z proroctwa Daniela:

"W miesiącu Nissan, w dwudziestym roku panowania króla Artakserksesa [...] Rzekłem do króla: Jeżeli odpowiada to królowi [...], to proszę, abyś mnie wysłał do Judei, do miasta, gdzie są groby moich ojców, abym je mógł odbudować. [...] Król zezwolił na to i wysłał mnie." (Ne 2,1.5.6 BW).

Historia zna kilku królów perskich o tym imieniu, ale tylko jeden z nich panował dłużej niż 20 lat. Był to Artakserkses Longimanus6, który wstąpił na tron w 465 roku p.n.e. Nehemiasz nie określa dnia ani miesiąca początku panowania tego władcy, co zgodnie z ówczesnym obyczajem oznacza, że mówi o pierwszym dniu owego roku, czyli o 1 nissana 445 roku p.n.e.

Zróbmy teraz kilku prostych obliczeń. Według będącego wtedy w powszechnym użyciu kalendarza, zarówno babilońskiego, jak i hebrajskiego, rok miał 360 dni. Mnożąc 69 [liczba „tygodni” poprzedzających śmierć Mesjasza –przyp. red.] przez 7 uzyskujemy 483 lata, a pomnożenie ich przez 360 dni da nam 173 880 dni. Odliczając je od dnia 1 nissana 445 roku p.n.e., otrzymujemy dokładnie dzień 6 kwietnia 32 roku n.e.Co to za data? Jak dalej wykażemy, w tym dokładnie dniu Jezus triumfalnie wjechał do Jerozolimy na osiołku i został obwołany Mesjaszem.

Szczegółowej analizy danych dotyczących obydwu wydarzeń i obliczenia czasu, który upłynął między nimi, dokonał sir Robert Anderson, dokumentując je w książce The Coming Prince(„Nadchodzący Książę”). Jako dyrektor wydziału kryminalno-dochodzeniowego Scotland Yardu, posiadał on niewątpliwie odpowiednie kwalifikacje do przeprowadzenia drobiazgowego dochodzenia w tej sprawie.

Proroctwo Daniela jest naprawdę niezwykłe. Bóg, który z niebiańskich wyżyn spogląda na historię, nie tylko 500 lat wcześniej zapowiedział ludziom, że coś się wydarzy, ale też określił dokładną datę tego wydarzenia. Już sama próba rozpatrzenia ilości powiązanych z sobą czynników, możliwości spełnienia niezbędnych warunków i konieczności misternych ciągów przyczynowo-skutkowych zaczynających się w jakiejś odległej przeszłości wydaje się dzisiaj całkowicie absurdalna i przyprawia o zawrót głowy. A wszystkie elementy tej układanki były dopasowane już 500 lat  wcześniej. Zadziwiające. Czy można uczciwie zaprzeczać wiarygodności proroctw?


6Artakserses Makrocheir lub Longimanus, król perski, syn Ksersesa I, panował od 465 do 425 r. p.n.e. (przyp. tłum.).

Krzyk kamieni


Dlaczego użyte przez Daniela określenie aż do Pomazańca-Księcia (Dn 9,25) miałoby oznaczaćdzień wjazdu Chrystusa do Jerozolimy, a nie dzień Jego narodzin? Jest kilka tego powodów. Kiedy Jezus przyszedł na świat, wiedziało o tym niewielu ludzi. Nikt nie obwieścił tego wydarzenia całemu Izraelowi, na to było jeszcze zbyt wcześnie. Nawet w czasieswojej publicznej posługi Jezus zabraniał uczniom rozpowiadania, że jest Mesjaszem (por. Mt 16,20). Znając proroctwo Daniela, rozumiemy oczywistą przyczynę tego zakazu.

Jezus został ogłoszony Mesjaszem nie poprzez zgodną decyzję ludu ani dzięki perswazjiuczniów. Pojawienie się Mesjasza musiało w najdrobniejszych szczegółach wypełnić proroctwa Starego Testamentu. Nie było żadnych innych znaków, dzięki którym można by Go rozpoznać, i dlatego nie mógł ujawnić się przed czasem wyznaczonym przez proroków. Gdyby Jezus pozwolił wcześniej obwołać się Mesjaszem, dowiódłby tylko, że wcale nie jest Tym, za kogo się podaje.

Pojawienie się Jezusa w Jerozolimie tego szczególnego dnia: 6 kwietnia 32 roku n.e. wypełniło wiele proroctw. Opisany przez Zachariasza kilkaset lat wcześniej triumfalny wjazd Mesjasza do Jerozolimy miał być wstępem do wszystkich wydarzeń ostatniego tygodnia − uwieńczonych zmartwychwstaniem. Ale o tym wiedział wówczas tylko sam Chrystus.

Kiedy dosiadając pożyczonego osiołka wjeżdżał do Jerozolimy −a było to coś, czego nie robił nigdy dotąd − setki, a może nawet tysiące ludzi wyszło Mu naprzeciw na wąską, krętą drogę prowadzącą w dół z Góry Oliwnej. Była to całkowicie spontaniczna, a jednak zapowiedziana w proroctwach, reakcja. Rozentuzjazmowany tłum obwoływał Jezusa Mesjaszem, wymachując nad Jego głową gałązkami palm. Ludzie zdejmowali płaszcze i podkładali je pod kopyta zwierzęcia. Witano Go jak króla. Dla obserwujących to faryzeuszy zarówno te okrzyki, jak i zachowanie tłumu były bluźnierstwem.

Nigdy przedtem aż tylu ludzi nie pozdrawiało Jezusa tak otwarcie, a przecież Ten, którego obwoływali swoim Mesjaszem, ani nie wjeżdżał do Jerozolimy na białym koniu, ani nie dzierżył w dłoni błyszczącego miecza zwycięzcy. Dosiadał skromnego osiołka, co prorok zapowiedział wiele wieków wcześniej:

"Wesel się bardzo, córko syjońska! Wykrzykuj, córko jeruzalemska! Oto twój król przychodzi do ciebie, sprawiedliwy on i zwycięski,łagodny i jedzie na ośle, na oślęciu, źrebięciu oślicy." (Za 9,9 BW).

Tłum − sam o tym nie wiedząc − zachowywał się zgodnie z zapowiedzią Zachariasza. Najprawdopodobniej żaden z obecnych nie znał tego proroctwa, nie pamiętał o nim ani tym bardziej nie odnosił go do Jezusa i do tej sytuacji. Faryzeuszy wręcz oburzyło, że Jezusa obwołano synem Dawida. Było to przecież tytuł przysługujący wyłącznie Mesjaszowi. [W dodatku tłum uczniów 120Jezusa głośno wołał: Błogosławiony, który przychodzi jako król, w imieniu Pańskim (Łk 19,38) –przyp. red.]. Faryzeusze nakazali Jezusowi, aby uciszył te „bluźniercze” okrzyki, On jednak rzekł: Powiadam wam, jeśli ci będą milczeć, kamienie krzyczeć będą(Łk 19,40 BW). Tak oto wyglądał uroczysty wjazd do Jerozolimy Pomazańca-Księcia(Dn 9,25 BW), w dniu określonym przez Daniela i w sposób przepowiedziany przez Zachariasza. Proroctwa wypełniły się dokładnie.

A może to tylko jeden z elementów przemyślnego „spisku paschalnego”? Ile trzeba by zapłacić tłumom, aby zachowały się w ten sposób? Czy Jezus naprawdę „zaaranżował” śmierć swojego przyjaciela Łazarza, żeby w glorii cudotwórcy wjechać do Jerozolimy właśnie w tym czasie? Chcąc odpowiedzieć na te pytania, musimy uważnie prześledzić kolejność wydarzeń kilku ostatnich dni przed ukrzyżowaniem.

Kiedy posłańcy donieśli Jezusowi o ciężkiej chorobie Łazarza, został jeszcze dwa dni na miejscu, gdzie przebywał (J 11,6 BW), i dopiero wtedy wyruszył do Betanii. Kilka dni później to właśnie wieści o wskrzeszeniu Łazarza spowodowały, że tłumy wyległy na drogę do Jerozolimy i obwołały Jezusa Mesjaszem. Zbieżność tych dwóch wydarzeń jest rzeczą najwyższej wagi.

Biblia prawie wcale nie podaje dat. Jedynym wyjątkiem jest dokładnie określony dzień, w którym Mesjasz objawi siebie Izraelowi, a potem zostanie odrzucony i zabity przez swój własny naród. Jak się wkrótce przekonamy, z równą precyzją będzie można określić dzień Drugiego Przyjścia, wystarczy tylko, aby świat uzyskał jedną jedyną brakującą informację.


Fragment z książki D. Hunta „Jak blisko jesteśmy” czyli: Co proroctwa biblijne mówią na temat powtórnego przyjścia Pana Jezusa Chrystusa. Źródło: http://www.tiqva.pl/jak-blisko-jestesmy

Komentarze

Popularne posty