Ale wy, bracia, nie jesteście w ciemnościach

„Powiedz nam, kiedy to nastąpi i jaki będzie znak Twego przyjścia i końca świata?” Na to Jezus im odpowiedział: [w następnych 28 wersetach wymienia wiele znaków a potem mówi:] [...] kiedy ujrzycie to wszystko, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach. [...] Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie." (Mt 24,3-4.33.44).

Czyż to nie sprzeczność? Z jednej strony Chrystus deklaruje, że Jego przyjście będzie poprzedzone wystąpieniem na całym świecie wielu niezwykłych znaków: wojen, epidemii, głodu, trzęsień ziemi, czyli okresem „Wielkiego Ucisku”, jakiego świat dotąd nie znał ani już później nie doświadczy (por. Mt 24,21). Mają się pojawić nadnaturalne znaki na niebie: zaćmienie słońca i księżyca oraz widoczny dla wszystkich znak Syna Człowieczego (Mt 24,30). Zobaczą je wszyscy mieszkańcy ziemi, nikt nie będzie miał najmniejszych wątpliwości, że przyjście Chrystusa jest blisko, „we drzwiach”, i nikt nie będzie tym zaskoczony.

Z drugiej strony Chrystus równie jasno stwierdza, że Jego przyjście będzie zupełnie nieoczekiwane. Mamy więc do czynienia z oczywistą sprzecznością.

Niektórzy wierzący odpowiadają, że sprzeczność zanika, kiedy przyjmiemy, że tylko chrześcijanie będą zwracać uwagę na znaki. Czyż sam Paweł nie powiedział: Ale wy, bracia, nie jesteście w ciemnościach, aby ów dzień miał was zaskoczyć jak złodziej (1 Tes 5,4)? Bożych znaków nie będą mogli rozpoznać ci, którzy chodzą w duchowej ciemności, i to właśnie oni będą zaskoczeni. Owszem, ta argumentacja jest może przekonująca, ale zupełnie nie odpowiada temu, co na ten temat mówi Słowo Boże.

Kataklizmy, które wstrząsną światem

Znaki, o których mówi Jezus, a także apostołowie i prorocy, nie są tak subtelnej natury, aby do ich rozpoznania były potrzebne jakieś szczególne duchowe kwalifikacje. Wręcz przeciwnie, są one tak spektakularne i oczywiste, że wręcz nie mogą pozostać niezauważone czy zignorowane. Drugie Przyjście Mesjasza nie zaskoczy nikogo na ziemi.

Wydarzenia, które doprowadzą do powrotu Chrystusa na Górę Oliwną, będą tak bezprecedensowe i apokaliptyczne, że cały świat będzie miał świadomość, iż oto nadszedł czas przepowiedzianego setki lat wcześniej bezpośredniego spotkania Chrystusa i Antychrysta. Biblia mówi, że: Bestia [Antychryst], królowie ziemi i wojska ich (por. Ap 19,19) zbiorą się razem na równinie Meggido, aby walczyć z Chrystusem (Ap 19,17-21) w bitwie nazwanej od tego miejsca Armageddonem (por. Obj 16,16 BW). I wszyscy będą mieli świadomość, że nadeszła krytyczna godzina ostatecznej konfrontacji.

Przyjrzyjmy się znakom, które Jezus wymienia w 24 rozdziale Mateusza, a potem przeczytajmy wstrząsający opis zniszczenia ziemi z 6 rozdziału Apokalipsy. Przez chwilę zapomnijmy o wszystkich innych miejscach Pisma, które także dotyczą zagłady.

Już wtedy, na tym wczesnym etapie „Wielkiego Ucisku”, jedna czwarta ludzkości zostanie zgładzona − obecnie byłoby to około 1,5 miliarda ludzi. Ziemią, ogarniętą wojną, wstrząsają niewyobrażalne kataklizmy. Spada deszcz niszczycielskich meteorytów, nasila się niebywale intensywna aktywność wulkaniczna, a towarzyszą jej tak gigantyczne wstrząsy skorupy ziemskiej, że każda góra i wyspa [zostają]z miejsc swych poruszone (Ap 6,14). W końcu do każdego człowieka dociera świadomość,że te doświadczenia są skutkiem Bożego gniewu. Zadufani w swojej pysze przywódcy [jak również niewolnicy i wolni –przyp. red.] są tak przerażeni, że krzyczą do gór i skał, aby spadły na nich i osłoniły ich przed żarem wylewanego na ziemię sądu Boga (Ap 6,15-17).

Chrystus więc nie ostrzega nas, abyśmy trwali „w gotowości”, bo inaczej przeoczymy subtelne, duchowe znaki zapowiadające Jego przyjście. Znaki, o których mówi nasz Pan, będą należały do kategorii zjawisk naturalnych, a ich skala będzie tak potężna i zatrważająca, że nie sposób będzie ich nie zauważyć, niezależnie od czyjejkolwiek duchowej ślepoty.

Nieunikniona sprzeczność

Chrystus z zupełnie innego powodu nakazuje nam „obserwować znaki”. Mówi, że przyjdzie w czasie, gdy zadowolona i pewna siebie ludzkość jak i pogrążony w duchowej drzemce Kościół (por. Mt 25,5) będą się tego najmniej spodziewać: bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie (Mt 24,44). Nie zostaną dane żadne specjalne znaki, żadne z zapowiadanych katastrof jeszcze nie zaistnieją. Sąd Boży będzie ostatnią rzeczą, jakiej świat będzie oczekiwać tego dnia. Nie nastąpią żadne wcześniejsze ostrzeżenia. Świat znajdzie się w okresie spokojnej ciszy przed niszczycielskim huraganem i nikt nie będzie przeczuwać nadciągającej burzy.

Jezus ostrzegł, że powróci, kiedy życie na ziemi będzie wyglądało jak na krótko przed potopem:

"...jedli i pili, żenili się i za mąż wychodziły aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki: nagle przyszedł potop i wygubił wszystkich." (Łk 17,27).

Jezus powróci, kiedy ludzi będą zajmować zwykłe sprawy codziennego życia: zabawa, praca, rodzina, snucie planów na przyszłość. Dokładnie tak, jak było przed potopem. Dzisiaj także sąd Boga jest ostatnią rzeczą, jakiej oczekuje świat.

Z całą pewnością Chrystus nie może mówić w tym kontekście o swoim Drugim  Przyjściu, w czasie Armageddonu, kiedy ludzkość już prawie od czterech lat będzie smagana biczem gniewu Bożego, a świat legnie w gruzach, niepewnie balansując na krawędzi totalnego zniszczenia. Normalne warunki życia i pracy, pokój, bezpieczeństwo dawno odejdą w zapomnienie. Dlatego porównanie do czasów Noego może dotyczyć tylko stanu świata w chwili wcześniejszego przyjścia Jezusa. Aby zaskoczyć wszystkich, niepoprzedzone żadnym ostrzeżeniem przyjście Chrystusa musi nastąpić jeszcze przed czasem wielkich katastrof, o których mówi Jezus w 24 rozdziale Mateusza, przed wylaniem na ziemię opisanych w Apokalipsie sądów. Inaczej nie można by w ogóle mówić o podobieństwie do dni Noego i do świata sprzed potopu. Równocześnie Jezus mówi jasno, że powróci po okresie tych straszliwych katastrof, już po tym, jak przez kilka lat ogień Bożego sądu będzie trawić ziemię. Właśnie te kataklizmy będą znakami, które zgodnie ze słowami Chrystusa obwieszczą Jego przyjście. Nasuwa się wręcz zupełnie logiczny wniosek, że nie przyjdzie On, zanim one wszystkie nie nastąpią, aby nikt nie mógł mieć żadnych wątpliwości, że Jego powrót jest „we drzwiach”.

Sprzeczność jest oczywista:Cała ludzkość będzie miała świadomość bliskości powrotu Mesjasza. Znaki zapowiadające to wydarzenie będą dla wszystkich zrozumiałe i oczywiste. Jezus mówi o tym jednoznacznie. Zarazem jednak tak samo jasno zapowiada On, że nie będzie żadnych znaków ani sygnałów Jego ponownego przyjścia, ponieważ ma ono nastąpić w czasie, kiedy nic nie będzie na to wskazywać i nawet chrześcijanie nie będą uznawali tego wydarzenia za zbyt prawdopodobne. Ma ono nastąpić w chwili, której się nie domyślacie (Mt 24,44). Właśnie wtedy Chrystus powróci.

Sprzeczność jest oczywista: Jezus przyjdzie wtedy, kiedy nie będzie żadnych znaków ostrzegawczych, a równocześnie powróci, kiedy wszystkie znaki już się wypełnią i przerażą cały świat. Jezus przyjdzie jak „złodziej”, którego nikt nie będzie się spodziewał, a równocześnie przyjdzie, kiedy wszyscy będą oczekiwać Jego powrotu. Jak pogodzić te przeciwieństwa?

Dwa oddzielne wydarzenia: Pochwycenie i Drugie Przyjście

Jak to możliwe, że Jezus ma powrócić poprzedzony oczywistymi znakami swego przyjścia, a zarazem nadejść jak „złodziej w nocy”, kiedy tylko garstka wierzących (jeśli w ogóle ktokolwiek) będzie oczekiwać Jego przyjścia? Jak może przyjść,kiedy (...) będą mówić: „Pokój i bezpieczeństwo”(1 Tes 5,3), a równocześnie nadejść w czasie Armageddonu, najstraszliwszej zawieruchy wojennej, jakiej świat jeszcze nie widział? Jak święci mogą być porwani w powietrze, na obłoki (1 Tes 4,17),aby być na wieki z Chrystusem, a równocześnie przyjść wraz z Nim, z nieba (por. 1 Ts 3,13), towarzysząc Mu w dokonywaniu sądu nad ziemią?

Jak dwa tak bardzo sprzeczne scenariusze wydarzeń mogą być równocześnie prawdziwe? Istnieje tylko jedna możliwa odpowiedź. Z całą pewnością te dwa diametralnie różne opisy nie mogą odnosić się do tego samego wydarzenia.

Przekonaliśmy się już, że mówiące o Mesjaszu przepowiednie Starego Testamentu nie opisywały jednego wydarzenia ani w sensie przestrzennym, ani czasowym. Nie mówiąc tego wprost, prorocy zapowiadali dwa przyjścia Mesjasza. Nic nie usprawiedliwia współczesnych Chrystusowi, że nie zrozumieli tego faktu. Podobnie i dzisiaj nie ma wytłumaczenia dla naszej obojętności wobec jedynego logicznego wniosku, że to, co Biblia mówi o Jego powrocie, nie może wydarzyć się w tym samym czasie, dotyczyć jednego wydarzenia.

Muszą nastąpić dwa oddzielne przyjścia Chrystusa. Obydwa należą ciągle jeszcze do przyszłości, a wydarzą się w dwóch różnych okresach. Nie ma innej możliwości, aby pogodzić z sobą dwie tak różne, wzajemnie sprzeczne relacje Pisma Świętego o powrocie Jezusa Chrystusa. Z Jego własnych słów wynika, że okoliczności i warunki panujące na ziemi w czasie pierwszego z tych przyjść będą dokładnym przeciwieństwem sytuacji podczas drugiego.

Nie można zmieścić w obrębie jednych ram przestrzennych i czasowych chwalebnego zabrania wszystkich wierzących do nieba oraz zstąpienia Chrystusa wraz z nimi z nieba dla ocalenia Izraela w czasie Armageddonu. Kiedy nastąpi Pochwycenie, nie będzie się tego spodziewać żaden człowiek niewierzący, a oczekiwać tego wydarzenia będzie tylko niewielu chrześcijan.

Drugie Przyjście nie będzie już natomiast zaskoczeniem dla nikogo, ponieważ dokona się po okresie niebywałych kataklizmów na ziemi, nazywanym przez Biblię czasem „Wielkiego Ucisku”. Cały świat będzie wiedział, że zdarzenie to musi teraz nastąpić. Drugie Przyjście jest kulminacją „Wielkiego Ucisku” i wydarzy się w czasie Armageddonu. Wojska zjednoczonego świata opanują już większą część Izraela i skierują się bezpośrednio przeciwko Jerozolimie. Ich celem będzie doprowadzenie do końca tego, co Hitler określał eufemistycznie „ostatecznym rozwiązaniem problemu żydowskiego”− czyli spowodowanie całkowitej zagłady wszystkich Izraelitów i zapewne wszystkich Żydów na całej ziemi (Za 12).

Stojąc w obliczu totalnej zagłady, Izrael na pewno podejmie próbę desperackiej obrony i nie zawaha się użyć broni nuklearnej. Nad całą ludzkością, a nawet nad wszelkim życiem na ziemi zawiśnie groźba unicestwienia, coraz bliższa i coraz bardziej realna, w miarę postępującej eskalacji działań wojennych. Kiedy Jezus mówi o tej chwili, używa zatrważającego sformułowania: Gdyby ów czas nie został skrócony, nikt by nie ocalał [żywy](Mt 24,22).

Jezus będzie musiał wkroczyć tak bezpośrednio na arenę dziejów nie tylko po to, aby ratować Izrael, ale i dlatego, aby ocalić życie na ziemi.

Fragment z książki D. Hunta „Jak blisko jesteśmy” czyli: Co proroctwa biblijne mówią na temat powtórnego przyjścia Pana Jezusa Chrystusa. Źródło: http://www.tiqva.pl/jak-blisko-jestesmy


 


Komentarze

Popularne posty