Pokaz dla owiec wciąż trwa...

Kiedy Pan położył mi na serce napisanie książki o moich obiekcjach odnośnie Męki Chrystusa Mela Gibsona, [Showtime for the Sheep?: The Church and The Passion of the Christ] nie miałem pojęcia, że napotkam nowy rodzaj sprzeciwu. Czułem się zmuszony do poruszenia tego tematu ze względu na moją przeszłość oddanego rzymskiego katolika, byłego scenarzysty z Hollywood, oraz moje doświadczenie w apologetyce chrześcijańskiej. Pełna "pasji" reakcja, którą otrzymałem, różniła się bardzo od innych kontrowersyjnych kwestii, o których napisałem w ciągu prawie trzech dekad służby; w tym przypadku niektórymi przeciwnikami tej książki były osoby, które bardzo szanuję.

„Tak, ale pomimo tego, Bóg może ten film używać.”

Co do jednego bez wyjątku, odpowiedź tych osób na moją długą listę istotnych zastrzeżeń (liczne przeinaczenia i dodatki do Pisma Świętego, wykorzystanie medium filmowego do manipulacji emocjami, fałszywa katolicka ewangelia fizycznych cierpień jako formy pokuty za grzechy, zaczerpnięcie treści od zakonnicy mistyczki, próba odtworzenia rytuału Stacji Krzyża przez Gibsona, wywyższenie Maryi itd., itd.) brzmiała: „Tak, ale pomimo tego, Bóg może ten film używać.”


Wielu ewangelików postrzegało to wówczas jako niesamowitą okazję na światową skalę do świadczenia tym niewierzących, których ciekawość wzbudził ten popularny film. Pomimo przepowiedni wielkiego przebudzenia, które miał on przynieść, nic takiego się nie wydarzyło nawet na lokalną skalę.

Usłyszałem od szczerych przyjaciół, że wartość książki oceniającej krytycznie Mękę Chrystusa będzie z pewnością krótkotrwała, ponieważ filmy przychodzą i odchodzą, i są szybko zapominane. Tak się zwykle dzieje; lecz nie w tym przypadku. Kościół ewangeliczny, dzięki któremu Męka stała się ogromnym sukcesem kasowym, potraktował ten film z najwyższym honorem. Kościoły nie tylko kupowały bilety dla swoich członków, ale zakupiły również płyty DVD z filmem do swoich bibliotek, szkół niedzielnych, grup dla starszych i młodych, studium biblijnych, programów misyjnych, i tak dalej.

W ciągu czterech lat od premiery filmu, jego pokaz stał się corocznym wielkanocnym wydarzeniem w tysiącach kościołów ewangelicznych. W tym tygodniu program "Bible Answer Man" prowadzony przez Hanka Hanegraaffa ugościł aktora i konserwatywnego katolika Jamesa Caviezel, by podzielił się on swoimi przeżyciami związanymi z graniem roli Chrystusa w „produkcji epickiego filmu.” Kościół Moody Bible zachęcił zbór do zapisania się na bezpłatną sobotnią projekcję „tego potężnego obrazu ostatnich dni życia Jezusa na ziemi." Istnieje mnóstwo innych przykładów.

Najsmutniejszym aspektem tego wszystkiego jest fakt, że ta tak wielce katolicka produkcja (nazwana przez Gibsona jego „bardzo maryjnym filmem”), ze wszystkimi swoimi anty-biblijnymi cechami (patrz „Czas na pokaz dla owiec?”), stała się stałym narzędziem nauczania w kościołach ewangelicznych. Jest to bez wątpienia znaczący dodatek do szybko rozwijającej się apostazji.

T.A. McMahon

Showtime for the Sheep Again and Again - https://www.thebereancall.org/content/showtime-sheep-again-and-again

CZAS NA POKAZ DLA OWIEC - CZ.1

Wyobraźmy sobie następujący scenariusz. Przypuśćmy, że wybrałem się w krótką podróż misyjną w styczniu 2004 r. i wróciłem do Stanów Zjednoczonych po około miesiącu. Moja żona odbierając mnie z lotniska, odpowiada na moje pytanie „Co słychać?” taką wiadomością: „Niedługo po twoim wyjeździe słynny aktor i reżyser Hollywood, zdobywca Nagrody Akademii Filmowej, wypromował film z oceną R (dozwolonego poniżej 17 roku życia tylko pod opieką dorosłych) o ukrzyżowaniu Jezusa. Gwiazdor powiedział, że ​​film odzwierciedla jego konserwatywne rzymskokatolickie zrozumienie czterech Ewangelii, nauki Soboru Trydenckiego, mistyczne wizje trzech zakonnic oraz liturgię jego Kościoła obrządku łacińskiego.

Uważa on swój film za bardzo maryjny." Przerywam: "I co z tego? Pomijając mocny katolicki nacisk, filmy biblijne nie są niczym nowym…. Rzucając mi spojrzenie "samej-mi-w-to-trudno- uwierzyć," odpowiada: "Zaciśnij pasy. Film może stać się hitem kasowym wszechczasów. " Opada mi szczęka. Dodaje: "Ale to jeszcze nie wszystko. Głównymi miłośnikami tego filmu nie są katolicy, lecz… ewangelicy!" "Niemożliwe!," to wszystko, co jestem w stanie wydusić. "Jest to większe, niż sobie możesz wyobrazić," mówi. "W całym kraju, kościoły ewangeliczne różnych rozmiarów, kształtów i denominacji kupują setki tysiące biletów i zachęcają swoich członków do modlitwy za film i do zapraszania na niego wszystkich znajomych."

Gdybym rzeczywiście usłyszał takie coś po powrocie z krótkiej podróży, próbowałbym przekonać siebie samego, że znalazłem się w jakimś zakrzywieniu czasoprzestrzeni. To oczywiste, że szeroko zakrojony dialog między różnymi wyznaniami ewangelicznymi i kościołem Rzymu toczy się od lat. I owszem, większość wpływowych przywódców i pastorów kościelnych w Stanach Zjednoczonych wykazuje rosnący opór wobec ewangelizacji katolików. Ale, o ile mi wiadomo, rozwój ten nie przyspieszył do takiego stopnia, aby przynieść coś tak niebywałego. Być może czegoś nie zauważyłem.

Co mogłoby - niemal z dnia na dzień - skłonić ewangelicznych pasterzy w całym kraju, by poprowadzili swoje trzody do karmienia się jawną rzymskokatolicką słomą? Jak mogło się takie coś wydarzyć? Bynajmniej, katolicyzm nie jest tu jedynym problemem. Znaczącą rolę w wydarzeniach, które mają miejsce w dzisiejszym kościele, odgrywają również ekumenizm, rozrywka i odzwyczajanie od Słowa Bożego.

Showtime for the Sheep? cz.2  https://www.thebereancall.org/content/showtime-sheep-0


CZAS NA POKAZ DLA OWIEC? - CZ. 2

(2018 z "Newsletter Classic")

Tom: Wprowadzenie: Gdy tylko nazwisko reżysera Mela Gibsona pojawiło się na czarnym ekranie w końcowych napisach, wyskoczyłem do przejścia, przeszukując kieszenie kurtki w poszukiwaniu mojego telefonu komórkowego... Kiedy wybiegałem z kina, w mojej głowie goniły myśli o tym, czego właśnie doświadczyłem. Chwilę później siedziałem w samochodzie rozmawiając z reporterką wiadomości telewizyjnych z Seattle na krótko przed jej wejściem na antenę. Ze strony The Berean Call wiedziała, że ​​mieliśmy pewne zastrzeżenia co do filmu przed jego obejrzeniem, i interesowała ją nasza krytyczna ocena po jego obejrzeniu...

Nie pamiętam dokładnie tego, co powiedziałem, lecz brzmiało to mniej więcej tak: „Spędziwszy wiele lat w branży filmowej, głównie jako scenarzysta, doceniam kunszt Mela Gibsona w ekranizacji jego osobistej wizji ukrzyżowania i śmierci Chrystusa. Technicznie jest to wspaniały film. Z drugiej strony, jako ten, kto kocha i studiuje Pismo Święte, nie pozwoliłbym Melowi prowadzić studium biblijnego w moim domu, gdyż jego wizja nie zgadza się ze Słowem Bożym.”

Oczywiście była to tylko pośpieszna i dość emocjonalna reakcja widza kinowego. Mój powrót do domu tego wieczoru był podobny, w dalszym ciągu wypełniony gonitwą myśli. Obawy, które miałem przed obejrzeniem Męki Chrystusa, zderzały się teraz ze scenami z dużego ekranu...

Rozumiem niepokój, że to, co opisałem powyżej, wydaje się zbyt emocjonalne, by pozwolić na obiektywizm w tym temacie. Mam jednak nadzieję, że uda mi się pozostawić tę początkową reakcję... i zaprezentować materiał będący wynikiem obiektywnego rozumowania. Może w tym również pomóc zdrowy rozsądek, choć moim celem jest rozsądek biblijny. Mam nadzieję, że czytelnicy będą również świadomi własnych emocjonalnych skłonności, które wchodzą w grę. Może to być niełatwe dla każdego z nas. Zamierzam przecież omówić film. Spróbujcie określić ilościowo reakcje typu, „Bardzo mi się podobał!”; "Nie dało się go znieść!!"; "Rozbawił mnie"; „Doprowadził mnie do łez”; „Zmienił moje życie”; „Uśpił mnie”; „To najlepszy film, jaki kiedykolwiek powstał”; „Beznadziejny!” Takie przeciwstawne reakcje po różnego rodzaju filmach sprawiały, że małżonkowie nie odzywali się do siebie przez wiele godzin, czy nawet dni. Emocje są siłą napędową medium, jakim jest film. Im bardziej udaje mu się zawładnąć emocjami swoich odbiorców, tym jest on efektywniejszy.


Kościoły i organizacje ewangeliczne zakupiły dziesiątki tysięcy biletów, aby ich członkowie mogli wziąć udział w produkcji kinowej Mela Gibsona o najważniejszym wydarzeniu w historii i wieczności zapisanym dla nas w Piśmie Świętym… Na liście zwolenników Męki wydawało się nie brakować żadnego znanego chrześcijańskiego przywódcy. Na skutek powszechnego entuzjazmu szybko zatarły się granice wyznaniowe. W całym świecie chrześcijańskim ogromna trzoda owiec została zgromadzona i poprowadzona na film, i odbywa się to nadal. Czy jest to dobre?


Z drugiej strony, wielu wierzących (w tym tacy, którzy nie widzieli filmu) korzysta z popularności Męki, aby dzielić się biblijnym Jezusem i Jego Ewangelią zbawienia z każdym, kto chce poruszyć temat filmu. To wspaniale!



Z Rozdziału 11 - Inna ewangelia?

Niektórzy krytycy Męki Chrystusa zarzucają filmowi skrajną przemoc. Pewien krytyk z Newsweeku nazwał go „Ewangelią według markiza de Sade,” natomiast magazyn New Yorker określił film „obrzydliwą jazdą śmierci, ponuro nie oświecającą procesją zdrady, chłosty, agonii i krwi.” W Hollywood Reporter napisano: „…Ciało jest obdzierane ze skóry z groteskowymi szczegółami. Płyny ustrojowe wytryskują w kunsztowny sposób… Przez większą część filmu kluczowa postać, sam Jezus (pokryta twardą powłoką krwi ofiara Jim Caviezel) zostaje zamieniony w "worek treningowy" do takiego stopnia, że producenci tracą z oczu jego przesłanie.” 1



Oczywiście krytycy mają prawo do swoich opinii, lecz ja nie sądzę, że reżyser stracił przesłanie.


Znany w całym kraju recenzent filmowy Roger Ber, który wystawił Męce najwyższą ocenę, pisze: „Film ma długość 126 minut i co najmniej 100, a może więcej z nich, wydaje się koncentrować na graficznych szczegółach tortury i śmierci Jezusa. To najbardziej pełen przemocy film, jaki kiedykolwiek widziałem.” 2 Ebert dodał w końcowym przypisie: "Będzie to prawdopodobnie najbardziej brutalny [film], jaki kiedykolwiek oglądaliście. Nie jest to krytyka, lecz spostrzeżenie… zadziała potężnie na tych, którzy będą w stanie go wytrzymać.” 3


Na czym polega „potężne działanie” filmu? Na magii filmu i teologii! Mel wprowadził widza w swoją wizję fizycznych cierpień i śmierci Jezusa, które, według niego, były niezbędne do pojednania się grzesznej ludzkości z Bogiem. Jako utalentowany filmowiec wykorzystał wszystkie znane sobie środki by jak najskuteczniej przekazać swoje teologiczne zrozumienie tego, co się wydarzyło (i przekonać do niego innych.) Niestety, film pomija karę, którą Chrystus przyjął od Boga za nasze grzechy, a skupia się wyłącznie na fizycznych cierpieniach zadawanych przez ludzi - które nie mogą nigdy zbawić, jedynie potępić. To tragiczne nieporozumienie stanowi sedno filmu i powinno być prostowane przez wszystkich pragnących ewangelizować tych, w których film Gibsona wzbudził zainteresowanie.


Wszystko to nie pojawiło się w wyobraźni reżysera nagle. Połączył on swoje wieloletnie doświadczenie katolicyzmu oraz kilkanaście lat analizy męki Chrystusa, i ubrał to w rzemiosło filmowe. Mel przedstawił część tego tła do filmu w rozmowie z Rayem Arroyo z kanału telewizyjnego EWTN:


ARROYO: Chciałbym porozmawiać przez chwilę o przemocy… Dlaczego zdecydowałeś: „Chcę, aby film był aż tak brutalny?”

GIBSON: Myślę, że nie jest aż tak brutalny jak miało to miejsce w rzeczywistości… Powstrzymałem się od całkowitego przedstawienia wszystkiego, co najprawdopodobniej się wydarzyło. Jest to brutalne i graficzne... Nie wiem - powinno być szokujące...


ARROYO: Nie nakręciłeś tego wszystkiego przypadkowo. Spędziłeś dużo czasu analizując biczowania, ukrzyżowania… opowiedz mi o tym więcej.


GIBSON: O rany, jest wiele książek, które można na ten temat przeczytać, tak jak Anny Emmerich [Męka Drogi Krzyżowej/ The Dolorous Passion], w której opisała te rzeczy. Jest to, cóż, krótko mówiąc, brutalne. Ostatnio można nawet znaleźć przewodniki medyczne, które to wszystko opisują…


ARROYO: Żaden człowiek nie byłby w stanie tego przeżyć.


GIBSON: Nie, nie sądzę. Zdecydowanie widać tu Boska ingerencję.


Zgadzam się z Melem co do definitywności widocznego tu Boskiego działania. Jednak nie w sensie o jakim myśli, ani też nie w skoncentrowaniu się na tym, czemu poświęcił on tyle swego czasu, przemyśleń, energii, funduszy i wiary. Wszystko, co widzi i usiłuje przedstawić, to ludzkie okrucieństwo skierowane przeciwko Chrystusowi, gdyż katolicyzm kładzie nacisk na cierpienie fizyczne w tym życiu lub w czyśćcu - jednak to, co fizyczne, nie może spłacić kary za grzech.

Rozważmy tylko, co Biblia mówi na ten temat.… Pierwszym wersetem, który zapamiętuje większość chrześcijan, jest Jana 3,16:


"Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.”

Ten werset rodzi wymagające odpowiedzi pytania: 1) dlaczego Bóg kocha nas - „świat”? i 2) dlaczego dał swego Syna? Podstawowa odpowiedź na pierwsze pytanie brzmi: nie dlatego, że mamy w sobie coś cudownego, ale ze względu na bezgraniczny Boży atrybut: „Bóg jest miłością” (1 Jana 4: 8). Werset ten zawiera również częściową odpowiedź na pytanie drugie. Wiara w Jego Syna jest konieczna, aby uniknąć zatracenia (tj. bycia oddzielonym od Boga na zawsze) i by uzyskać życie wieczne (tj. bycia z Nim na zawsze).


To pozostawia jednak parę innych pytań, kluczowych dla podstawowego zrozumienia Ewangelii - dobrej wieści o celu, dla którego przyszedł Jezus: W czym tkwił problem? Co było na tyle poważnym, że zmusiło Boga do posłania swego Syna by to rozwiązać? Był tym grzech. Biblia nam mówi, że „wszyscy zgrzeszyli,” a „zapłatą za grzech jest śmierć” (Rz 3: 23; 6: 23). Wszyscy jesteśmy grzesznikami; wszyscy zbieramy plon zniszczenia, które grzech przynosi; a każdy grzesznik pozostawiony sam sobie, jest oddzielony od Boga teraz i na zawsze. Ludzkość staje przed beznadziejnym problemem, którego nie jest w stanie rozwiązać, a rozwiązanie może zapewnić tylko Bóg. Ale po co posyłać swego Syna? Czemu po prostu nie można wszystkim wybaczyć i rozpocząć od nowa? Wiąże się to z Bożymi atrybutami. Jednym z nich, jak już wspomnieliśmy, jest miłość, natomiast drugim to sprawiedliwość: Bóg jest „Bogiem prawdy... sprawiedliwym i słusznym jest On” (Pwt 32: 4). Bóg oznajmił pierwszemu człowiekowi, że karą za grzech jest śmierć (Rdz 2: 17). Stwórca wszechświata wyznaczył tą karę, a Jego doskonała sprawiedliwość wymaga, aby ta nieskończona kara została spłacona.


Ponieważ każdy człowiek jest grzesznikiem, a więc podlega wiecznemu potępieniu, nie jest on w stanie tego zmienić, lecz musi ponieść wieczne konsekwencje tej kary. Boska sprawiedliwość musi być zaspokojona. Ponieważ jednak Bóg jest również miłością, w swej doskonałej miłości zapewnił On rozwiązanie dla sprawiedliwie potępionych. To jest ta dobra nowina! Bóg stał się Człowiekiem („A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas” - Jan 1: 14); „...człowiek Chrystus Jezus” - (1 Tm 2: 5), by zapłacić karę należną całej ludzkości. Jak Pismo wyraźnie wskazuje, Jezus, który jest w pełni Bogiem i doskonałym Człowiekiem, i który nigdy nie przestanie być Bogiem i Człowiekiem, potrzebował obu atrybutów, aby być naszym Zbawicielem. Musiał stać się Człowiekiem, aby umrzeć fizycznie, i musiał być Bogiem, aby zapłacić nieskończoną karę, jakiej wymagała doskonała sprawiedliwość Boga.


Łatwo jest zrozumieć, że Jezus musiał umrzeć fizycznie, „ponieważ bez rozlania krwi nie ma odpuszczenia grzechu” (Hebr 9: 22). Ale ponieważ pełna kara obejmuje duchowe oddzielenie od Boga na zawsze, nasze ograniczone umysły nie są w stanie pojąć, jak Jezus mógł ją ponieść na krzyżu. Wiemy jednak, że tak się musiało stać. Hebrajczyków 2: 9 mówi nam, że Chrystus „z łaski Bożej winien za nas skosztować śmierci." Stał się On grzechem za nas (2 Kor 5:21), a gniew Boży, należny każdemu grzesznikowi, został wylany na Niego (Jn 3: 36).


Podczas trzech godzin na krzyżu, Chrystus w pewien sposób doświadczył kary należnej każdemu grzesznikowi. Ale czy na pewno? Gdyby tylko cierpiał fizycznie i umarł fizycznie, nie objęłoby to „wiecznej kary” za grzech, o której mówił Jezus (Mat 25: 46). Jednak słowa, które wykrzyczał z krzyża: "Wykonało się!,” pokazują nam, że rzeczywiście jego odkupienie objęło wszystko. To wyrażenie w języku greckim (tetelestai) było używane na wekslach sprzedaży w czasach naszego Pana, i oznacza: "Zapłacone w całości.” Dzięki Jego całkowitej zapłacie, "ci, którzy wierzą, są usprawiedliwieni we wszystkim” (Dzieje Ap 13: 39). Zostaliśmy „drogo kupieni” (1 Kor 7: 23), i poprzez swoją wieczną zapłatę „zdobył On dla nas wieczne odkupienie” (Hbr 9: 12). Tylko nieskończony Bóg mógł zapłacić tę cenę.


Najważniejsza „scena” w Piśmie Świętym (w kontekście objawienia boskiej kary, którą Chrystus musiał „wycierpieć”) miała miejsce w Ogrodzie Getsemane. W przeciwieństwie do zwięzłych i krótkich opisów (mniej niż dziesięć wersetów we wszystkich Ewangeliach mówi o Jego ubiczowaniu lub ukrzyżowaniu) oraz oszczędności w szczegółach dotyczących Jego fizycznego cierpienia w Ewangeliach, opis tego, co miało miejsce w Ogrodzie, jest jedynym „bliskim i osobistym” odsłonięciem cierpienia i wewnętrznej agonii Jezusa: „I powiedział: Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ode mnie ten kielich. Jednak niech się stanie nie to, co ja chcę, ale to, co Ty" (Mk 14: 36); "I w śmiertelnym zmaganiu, jeszcze gorliwiej się modlił, a jego pot był jak wielkie krople krwi spadające na ziemię” (Łk 22: 44).


Czy Jezus przeżywał udrękę z powodu fizycznego cierpienia, o którym wiedział, że czeka go z rąk ludzi? Nie. Tysiące ludzi przed Nim i po Nim zostało ubiczowanych i ukrzyżowanych - niektórzy wytrzymując na swych krzyżach w dumnym buncie przez kilka dni. Czy chłosty i przybicie do krzyża były najgorszymi z możliwych tortur, jakie wymyślili ludzie? Żadną miarą. To, czego doświadczyli chrześcijańscy męczennicy podczas inkwizycji, było niewypowiedzianie gorsze. Wszystkie tortury były tak zaprojektowane, aby wywołać jak najokropniejszy ból i cierpienie, utrzymując jednocześnie ofiarę przy życiu. Męczennicy w krajach islamskich poddawali się pieczeniu swych ciał i oddzieraniu ich skóry od tułowii. Wszystkie tortury, które ludzie zadali Jezusowi, ukazały tylko niegodziwość ludzkiego serca. Zupełnie nie przyczyniły się one do zadośćuczynienia Boskiej sprawiedliwości.


Jezus trzykrotnie ofiarował wspomnianą modlitwę do „Abby, Ojca.” Abba jest bardzo intymnym określeniem, które czasami tłumaczy się jako „Tatuś.” Jezus wiedział o cenie, którą miał zapłacić: odłączenie od Ojca. Chociaż nie potrafimy ogarnąć ogromu miłości pomiędzy Ojcem, Synem i Duchem Świętym, dostrzegamy ją w reakcji Jezusa. Serce jego cierpiało tak głęboko, że "pot jego był jak wielkie krople krwi." Na tym nie koniec. On stał się „za nas grzechem!” To za nas doświadczył gniewu Swego Ojca. Ze względu na nas „podobało się Panu [Bogu Jehowie] zetrzeć Go i zgnębić” (Izajasza 53: 10). Jehowa uczynił „Jego duszę ofiarą za grzech” (podkreślenie dodane). Taka miłość przerasta nasze zrozumienie, ale nawet jej odczucie wystarczy do wypełnienia naszych serc głęboką wdzięcznością na całą wieczność.


Między szóstą a dziewiątą godziną nad całą ziemią zapadła ciemność (Łk 23: 44), a Jezus wykrzyknął (coś, czego nigdy nie uczynił podczas fizycznych udręk chłost i krzyżowania!): „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” (Mat 27: 46). Wtedy właśnie zapłacił za nas „okup” (1 Tym 2: 6). „Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: Ojcze, w twoje ręce powierzam ducha mego, a to powiedziawszy, skonał” (Łk 23: 46). Charles Wesley napisał cudowne, osnute w tajemnicę pobożności, słowa do rozważenia: „Niesamowita miłość, jak to możliwe, że ty, mój Boże, umarłeś za mnie?”

Z Pisma Świętego jasno wynika, że ​​człowiek nie może mieć udziału w swoim odkupieniu, co potwierdza nam też logika. Mój ewangeliczny znajomy rozmawiał kiedyś z pewną zakonnicą. Powiedziała mu, że oboje mają ze sobą wiele wspólnego, z tą jedną różnicą: on wierzył, że Jezus zapłacił 100 procent kary za zbawienie, natomiast ona uważała, że ​​Jezus zapłacił 99 procent, a ona, jako katoliczka, musi spłacić pozostałe 1 procent. Czy jest to możliwe? Czym jest jeden procent wiecznego oddzielenia od Boga? Ona i Mel (jak kiedyś i ja, wychowany jako katolik) wierzą w odkupienie, które nie może ich, ani nikogo innego ocalić. Jest to odrzucenie niewypowiedzianego daru Chrystusa - czegoś, czego tylko On mógł dokonać, i uczynił to w pełni. Tym niemniej, taka właśnie jest Ewangelia Rzymu:


Każdy człowiek ma swój udział w Zbawieniu... Dokonując Odkupienia poprzez cierpienie, Chrystus wyniósł również ludzkie cierpienie do poziomu Odkupienia. W ten sposób każdy człowiek poprzez swoje cierpienie może stać się uczestnikiem odkupieńczego cierpienia Chrystusa. (Jan Paweł II, Salvifici Doloris, nr 19.)



Czy jest to rodzaj nauczania, które ewangeliczny Chrześcijanin chciałby usłyszeć w swoim kościele lub studium biblijnym? Albo nauki dotyczące Maryi? Co myśleć o wysyłaniu innych na pokaz filmu, by przyjmowali oni wizję Mela? Czy nie wygląda to jak oddawanie owiec w ręce „najemnika”?

Showtime for the Sheep? cz.2 https://www.thebereancall.org/content/showtime-sheep-1


Przypisy:

Honeycutt, Kirt, The Hollywood Reporter, as quoted in the Santa Barbara News-Press, 3/25/04.
Ebert, Roger, The Bend Bulletin, section B, 3/25/04.
Ibid.

Tłumaczyła: Ewa


Komentarze

  1. Komentarz Małgorzaty:

    Niebiblijność „Pasji”

    Film może się podobać lub nie, ale trzeba zdawać sobie sprawę, że jest sprzeczny z Biblią, obyczajowością i prawami Żydów.

    Mel Gibson nakręcił film na podstawie wizji katolickiej mistyczki i stygmatyczki Anny Katarzyny Emerich.

    1. W ogrodzie Jezus prowadzi niebiblijne rozmowy z uczniami.
    2. W ogrodzie Jezus jest kuszony przez diabła, a wiemy z Ewangelii, że towarzyszył mu anioł Łk.22:43.
    3. Jezus w ogrodzie pyta: „Kto zastawił na mnie sieci?”, a przecież wiemy, że był świadomy swej misji.
    4. W ogrodzie Jezus wypowiada imię Boga Ja Jestem” i Żydzi powinni paść J.18:6. On tego imienia nie wypowiadali, bo dla nich było święte.
    5. Biczowany wg prawa żydowskiego mógł otrzymać 40 razów.
    6. Co robią kobiety u Kajfasza i podczas biczowania? Ich tam nie powinno być. Poza tym w czasie biczowania nie mogło być widowni, bo następnego dnia była Pascha, a wtedy Żydzi nie zdążyliby się oczyścić przed nią, gdyby oglądali biczowanie.
    7. Jezus z Biblii ani razu nie zwraca się do Marii „matko”, a na filmie nie tylko on tak mówi, ale i Piotr ( nawiązanie do katolickiego dogmatu o matce Boga ).
    8. Maria zwraca się do Jezusa: „Chcę z tobą umrzeć”. (Czy nie koresponduje to z przygotowywanym dogmatem o współodkupicielce? )
    9. Gdzie w Piśmie jest mowa o upadkach Jezusa pod ciężarem krzyża?
    10. Gdzie w Piśmie jest mowa o Weronice?
    11. W Biblii pocałunek Judasza służy identyfikacji Jezusa, w filmie jest konsekwencją zdrady.
    12. Jezus mówi: „Jestem SYNEM twojej służebnicy” ( matka Boga ).
    13. Szatan na filmie ma cechy niewieście, aby uwypuklić kontrast: Maria a on.
    14. Jezus, gdy dają Mu krzyż, obejmuje go. Jest to bardzo charakterystyczny gest pogańskiego kapłana obejmującego nowy ołtarz.
    15. Podczas aresztowania Jezus otrzymuje cios w prawe oko. Sam o sobie mówił, że jest dobrym pasterzem. Jednooki pasterz, to pasterz nieużyteczny Zach.11:17: „Biada pasterzowi nieużytecznemu, który porzuca owce ( Jezus mówił, że będzie z nami aż do skończenia świata )! Niech miecz spadnie na jego ramię i na jego PRAWE OKO! Niech jego ramię całkiem uschnie, a jego PRAWE OKO całkiem się zaćmi”. Przez większą część filmu Jezus jest jednooki! Oko jest symbolem masońskim, znakiem Iluminatów. Muzułmanie wierzą, że Antychryst będzie jednooki ( to ciekawostka ).
    16. W momencie zmartwychwstania pokazany jest nagi bok Jezusa. Taki pokazany z boku nagi mężczyzna to również masoński symbol.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty