Nowa nauka religijna
Wśród uczonych gwałtownie rośnie akceptacja czegoś, co William Tiller, profesor materiałoznawstwa z Uniwersytetu Stanford, opisuje jako „nowe energie, z którymi nigdy przedtem nie mieliśmy w fizyce do czynienia". Coraz więcej uczonych zgadza się, że „nowe energie" nie są „fizyczne" w materialistycznym sensie tego słowa, lecz w jakiś sposób związane z ludzką świadomością. Nauka niespodziewanie natknęła się na sferę „ducha", w której dotychczasowe narzędzia i metody okazują się tragicznie bezużyteczne, czyniąc naukę nieuniknioną ofiarą własnych błędnych pojęć.
Wielu uczonych podobnie jak Tiller dochodzi do wniosku, że „na jakimś poziomie wszechświata wszyscy jesteśmy połączeni [...] i czas, i przestrzeń, i materia są niestałe". Hinduizm naucza tego już od tysięcy lat. Jeśli tak istotnie jest, to każdy z nas jest bogiem nie tyle potencjalnie, co w rzeczywistości, a „samorealizacja" (czyli „realizacja bóstwa"), jak od dawna utrzymują jogini, jest faktycznie osiągalna poprzez spoglądanie do swego wnętrza i odkrywanie, kim naprawdę jesteśmy. Chociaż zwrot ku mistycyzmowi cechuje zapewne mniejszą część środowiska naukowego, jest to jednak grupa najhałaśliwsza, będąca zarazem uosobieniem obiegowych opinii o tym, czym jest środowisko naukowe. A ponieważ grupę tę powszechnie obdarza opinia publiczna - w tym chrześcijanie - czcią należną świętej krowie, „nauka" zaczyna więc skłaniać kościół ku magii.
Nazywając się nauką, joga (czyli trzon hinduizmu) w ciągu ostatnich 20 lat wrosła na dobre w życie mieszkańca Zachodu. Naucza się jej prawie w każdym ośrodku YMCA i YWCA (Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Młodych Mężczyzn/Kobiet), w klubach, w szkołach publicznych, w przemyśle i w wielu kościołach. Przybrana w zachodnią odzież, została przyjęta przez medycynę, psychologię, pedagogikę i religię pod takimi eufemistycznymi określeniami jak „koncentracja", „terapia relaksacyjna", autohipnoza" czy „twórcza wizualizacja".
Joga ma prowadzić do „urzeczywistnienia" naszej prawdziwej „boskości" dzięki medytacyjnej wyprawie do wnętrza, pozwalającej ustalić, że ostateczne źródło wszystkiego wytryska w ludzkiej duszy. Taka opinia, niegdyś wyśmiewana przez wykształconych mieszkańców Zachodu, jest traktowana coraz poważniej przez miliony ich potomków, w tym sporą liczbę czołowych naukowców. Brian Josephson z Uniwersytetu Cambridge, noblista z 1973 roku w dziedzinie fizyki, „rzucił na szalę własną reputację ogromnie cenionego naukowca, chcąc spróbować, czy nie uda się zdobyć lepszego zrozumienia obiektywnej rzeczywistości dzięki praktykowaniu tradycyjnych wschodnich technik medytacyjnych".
Fragment pochodzi z książki "Zwiedzione chrześcijaństwo"
cała książka w PDF znajduje się pod adresem: http://www.tiqva.pl/ksiazki/204-zwiedzione-chrzecijastwo
Wielu uczonych podobnie jak Tiller dochodzi do wniosku, że „na jakimś poziomie wszechświata wszyscy jesteśmy połączeni [...] i czas, i przestrzeń, i materia są niestałe". Hinduizm naucza tego już od tysięcy lat. Jeśli tak istotnie jest, to każdy z nas jest bogiem nie tyle potencjalnie, co w rzeczywistości, a „samorealizacja" (czyli „realizacja bóstwa"), jak od dawna utrzymują jogini, jest faktycznie osiągalna poprzez spoglądanie do swego wnętrza i odkrywanie, kim naprawdę jesteśmy. Chociaż zwrot ku mistycyzmowi cechuje zapewne mniejszą część środowiska naukowego, jest to jednak grupa najhałaśliwsza, będąca zarazem uosobieniem obiegowych opinii o tym, czym jest środowisko naukowe. A ponieważ grupę tę powszechnie obdarza opinia publiczna - w tym chrześcijanie - czcią należną świętej krowie, „nauka" zaczyna więc skłaniać kościół ku magii.
Nazywając się nauką, joga (czyli trzon hinduizmu) w ciągu ostatnich 20 lat wrosła na dobre w życie mieszkańca Zachodu. Naucza się jej prawie w każdym ośrodku YMCA i YWCA (Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Młodych Mężczyzn/Kobiet), w klubach, w szkołach publicznych, w przemyśle i w wielu kościołach. Przybrana w zachodnią odzież, została przyjęta przez medycynę, psychologię, pedagogikę i religię pod takimi eufemistycznymi określeniami jak „koncentracja", „terapia relaksacyjna", autohipnoza" czy „twórcza wizualizacja".
Joga ma prowadzić do „urzeczywistnienia" naszej prawdziwej „boskości" dzięki medytacyjnej wyprawie do wnętrza, pozwalającej ustalić, że ostateczne źródło wszystkiego wytryska w ludzkiej duszy. Taka opinia, niegdyś wyśmiewana przez wykształconych mieszkańców Zachodu, jest traktowana coraz poważniej przez miliony ich potomków, w tym sporą liczbę czołowych naukowców. Brian Josephson z Uniwersytetu Cambridge, noblista z 1973 roku w dziedzinie fizyki, „rzucił na szalę własną reputację ogromnie cenionego naukowca, chcąc spróbować, czy nie uda się zdobyć lepszego zrozumienia obiektywnej rzeczywistości dzięki praktykowaniu tradycyjnych wschodnich technik medytacyjnych".
Fragment pochodzi z książki "Zwiedzione chrześcijaństwo"
cała książka w PDF znajduje się pod adresem: http://www.tiqva.pl/ksiazki/204-zwiedzione-chrzecijastwo
Komentarze
Prześlij komentarz