Całomózgowa półgłówkowatość
„Przyjaźń ze światem to wrogość wobec Boga” (Jk 4,4; BW). Sprzeczne zarówno z logiką jak i z Biblią byłoby oczekiwanie, że jeśli mieszka w nas Ten, który „wzgardzony był i opuszczony przez ludzi” (Iz 53,3), i jeśli jesteśmy dziś Jego odbiciem na tej ziemi, to nie zostaniemy przez świat tak jak On wzgardzeni i odrzuceni. Ceną popularności pośród bezbożnych bywa zazwyczaj kompromis w sprawach wiary.
Obrazą Boga i ohydnym błędem jest tak modelować chrześcijaństwo, aby przystawało do mądrości ziemskiej. Jeśli ktoś wyobraża sobie, że Słowo Boże potrzebuje uzupełnienia ideami ludzkimi, zapomina, iż mądrość tego świata jest głupstwem u Boga (1 Kor 3,19).
Przykrawanie Ewangelii z myślą o tym, by budziła zainteresowanie bezbożnych, to nieuczciwość; uzupełnianie zaś Biblii mądrością tego świata, w przeświadczeniu, że Biblia - wbrew temu, co sama o sobie twierdzi - nie jest doskonała, jest równoznaczne z wyparciem się wiary. Mimo to coraz częściej słychać o dokonywaniu tego rodzaju absurdalnych „poprawek”. Taki proceder skłania niewierzących do pogardy dla chrześcijan i ośmieszania ich, i to nie za ich podobieństwo do Chrystusa - ale za głupotę!
Okrywamy hańbą sprawę Chrystusową nie dlatego re że chrześcijaństwo jakoby nie dotrzymuje kroku współczesnej nauce (nauka z definicji nie może mieć nic wspólnego z duchowością), ale dlatego, że niezmienną prawdę Bożą usiłujemy zastąpić pseudonauką. Oto ohyda, jakiej dopuszcza się współczesne chrześcijaństwo.
W 1988 roku na dorocznym zjeździe amerykańskiego Christian Booksellers Association (Stowarzyszenia Księgarzy Chrześcijańskich) w Dallas byłem świadkiem nader bolesnego pohańbienia sprawy Chrystusowej. Na bankiecie zorganizowanym przez Evangelical Publishers Association (Stowarzyszenie Wydawców Ewangelikalnych) przemawiał Gary Smalley, autor książek i publikacji, czyniąc to w sposób humorystyczny i zajmujący. Niestety, jego mowa była zbiorem humanistycznych nonsensów, opartym w całości na rozpropagowanym przez popularną psychologię micie o lewej i prawej półkuli mózgowej, określanym przez naukowców z tej dziedziny mianem „całomózgowej półgłówkowatości” (whole-brain half-wittedness).
Byłem zażenowany na myśl o licznie zgromadzonych tam niewierzących, którzy musieli zdawać sobie sprawę, że Smalley wygłasza brednie, widzieli jednak wokół siebie setki przywódców chrześcijańskich, istną śmietankę ewangelikalnych kręgów wydawniczych, którzy gorącymi oklaskami wyrażali swą aprobatę. Byłem zły, zdając sobie sprawę, że takie wydarzenie może wpędzić obecnych przy nim niewierzących w jeszcze większy cynizm względem „chrześcijaństwa”. Co więcej, zamiast biblijnej prawdy, która wyzwala, ufnym chrześcijanom, przekonanym, że „ekspert” wie, co mówi, pakowano do głów zwodnicze, zniewalające kłamstwo.
Czyżby Gary Smalley był aż tak źle poinformowany? Onegdaj w czasopiśmie Omni pisano: „Wszyscy wiedzą, że lewa półkula mózgowa jest racjonalna, logiczna i zachodnia, prawa natomiast jest twórcza, intuicyjna i wschodnia. Wszyscy to wiedzą. Wszyscy - oprócz naukowców prowadzących badania, na które powołuje się ta cała koncepcja!” Poświęcenie i wysiłki specjalistów w zakresie badań nad mózgiem, takich jak choćby Jerre Levy z Uniwersytetu Chicagowskiego, zmierzające ku temu, by „obalić mitologię, która wytworzyła się wokół lewej i prawej części mózgu”, przyniosły jak widać mizerny efekt...
W jednym z numerów Psychology Today Sally P. Springer, współautorka książki Left Brain, Right Brain (Mózg lewy, mózg prawy) pisze: „Koncepcja, iż mózg ludzki jest podzielony na dwie półkule, z których każda wyspecjalizowała się w określonych funkcjach, wsiąkła już mocno w obiegową opinię [...] [Jednakże] wszystkie stosowane przez nas obecnie metody wskazują, że obie półkule są aktywne i biorą udział w każdej sytuacji. [...] Ci, którzy usiłują przekształcić nasze systemy nauczania wprowadzając programy odwołujące się do asymetrii mózgu, stoją na naprawdę grząskim gruncie [...] ich koncepcje nie znajdują [naukowego] oparcia”.
„Nazbierają sobie nauczycieli”
Co natomiast myśleć o tych, którzy reinterpretują Biblię, opierając poradnictwo chrześcijańskie na tym micie?! Drugi List do Tymoteusza 4,3-4 ostrzega: „Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce, i odwrócą ucho od prawdy, a zwrócą się ku baśniom”. Mamy wrażenie, że wypełnienie tego proroctwa niby fatum nawiedziło dzisiejszy kościół.
W odróżnieniu od innych, jeszcze bardziej błędnych teorii humanistycznych, które respektuje się w dzisiejszym kościele, błąd mitu o prawej i lewej połowie mózgu jest oczywisty i łatwo go obalić. Teoria ta dotyczy nie duszy, psychiki, ale organu fizycznego. To, że ludzie preferują czy używają tylko jednej połowy swego mózgu, jest pomysłem równie absurdalnym co twierdzenie, iż wykorzystujemy tylko 10% (lub mniej) mózgu, posiadamy zatem ogromny, nietknięty potencjał. Pogląd, że większość komórek mózgowych leży bezużytecznie lub że mężowie powinni „uruchomić” prawą połowę mózgu, aby porozumieć się z żonami, to niedorzeczność. Ale okazuje się, że takie mity, przybrane w chrześcijańską terminologię, przemawiają do cielesnego umysłu mocniej niż biblijna prawda.
Zamiast czystej nauki przemówienie Gary'ego Smalleya zaoferowało słuchaczom zbiór zabawnych anegdot prezentujących bardzo uproszczone spojrzenie na problemy relacji między małżonkami. Wszystko miał wyjaśniać mit, iż mężczyźni mają rozwiniętą lewą połowę mózgu, podczas gdy kobiety prawą. Smalley zaproponował rozwiązanie: malowanie „emocjonalnych obrazów słownych”, mających rzekomo pobudzać tę śpiącą prawą część męskiego mózgu i pozwalających porozumieć się z przeważającą u żony prawą stroną. Nie było w tym żadnej wartości duchowej, żadnej nauki ze Słowa Bożego. Mężczyźni i kobiety zostali odmalowani jako mechanizmy reagujące na bodźce, u których brak miłości i przebaczenia jest po prostu wynikiem trudności w porozumiewaniu się na skutek braku synchronizacji pomiędzy półkulami mózgowymi.
Jedynym odniesieniem do Pisma była wzmianka na końcu przemówienia, iż zjawisko myślenia prawą i lewą półkulą zostało naświetlone po to, abyśmy mogli wypełnić napomnienie z piątego rozdziału Listu do Efezjan: aby mężowie miłowali swoje żony. Potem Smalley modlił się. Po raz pierwszy w życiu nie zamknąłem oczu i nie byłem w stanie dołączyć. Obrazą Boga wydało mi się łączenie Jego imienia ze zwodniczą, szkodliwą mieszaniną dezinformacji i popularnej psychologii, w oczekiwaniu, iż za jej pośrednictwem doznamy od Niego błogosławieństwa.
Przemówienie Smalleya opierało się na jego książce The Language of Love (Język miłości; Focus on Family, 1988), napisanej wspólnie z Johnem Trentem i rozprowadzanej przez Word Books. Poczytne czasopismo Focus on Family z listopada 1988 roku przedrukowało czwarty jej rozdział, przekazując setkom ufnych chrześcijan takie na przykład kłamliwe twierdzenia: „Posługując się mocą emocjonalnych obrazów słownych w celu odemknięcia prawej połowy swego mózgu, mężczyzna może zignorować »fakty« i osiągnąć niezakłócone porozumienie z kobietą. [...] Jeżeli kobieta oczekuje autentycznie głębokiego porozumienia ze swym mężem, to musi ożywić prawą połowę jego mózgu. [...] Bez wątpienia cały świat wielobarwnego porozumienia czeka na tych, którzy nabędą umiejętności łączenia obu stron mózgu”.|
W książce Smalleya i Trenta trudno znaleźć jakieś odnośniki do Pisma. Te, które w niej jednak odnajdziemy, służą wyłącznie próbie uprawomocnienia zwodniczego humanizmu prezentowanego w książce. Dowiadujemy się na przykład, iż prorok Natan uczynił prawą stronę mózgu króla Dawida przez użycie „emocjonalnego obrazu słownego, co doprowadziło do zmiany dziejów królestwa i odbiło się echem przez całe wieki [...] [Dawid] został zmuszony [...] do tego, aby czuć...” I kto tutaj trywializuje Pismo!
Cały artykuł „Chrześcijanie we władzy magii uczuć" znajduje się pod adresem;
http://www.tiqva.pl/o-psychologii/200-chrzecijanie-we-wadzy-magii-uczu
O tezie, iż przeciętny człowiek wykorzystuje tylko 10% swego mózgu, Dale Purves, profesor neurobiologii z katedry medycyny Uniwersytetu Duke, orzeka: „To twierdzenie to zupełny, kompletny absurd”. Na tenże temat Clifford Saper, profesor neurologii z harwardzkiej katedry medycyny, mówi: „Z tego, co mi wiadomo, ostatnie sto lat nie przyniosło w tej sprawie ani jednego potwierdzenia naukowego”. [Na podstawie Psychology Today z maja/czerwca 1997, s. 20; podajemy za PHAL styczeń/luty 1998].
Obrazą Boga i ohydnym błędem jest tak modelować chrześcijaństwo, aby przystawało do mądrości ziemskiej. Jeśli ktoś wyobraża sobie, że Słowo Boże potrzebuje uzupełnienia ideami ludzkimi, zapomina, iż mądrość tego świata jest głupstwem u Boga (1 Kor 3,19).
Przykrawanie Ewangelii z myślą o tym, by budziła zainteresowanie bezbożnych, to nieuczciwość; uzupełnianie zaś Biblii mądrością tego świata, w przeświadczeniu, że Biblia - wbrew temu, co sama o sobie twierdzi - nie jest doskonała, jest równoznaczne z wyparciem się wiary. Mimo to coraz częściej słychać o dokonywaniu tego rodzaju absurdalnych „poprawek”. Taki proceder skłania niewierzących do pogardy dla chrześcijan i ośmieszania ich, i to nie za ich podobieństwo do Chrystusa - ale za głupotę!
Okrywamy hańbą sprawę Chrystusową nie dlatego re że chrześcijaństwo jakoby nie dotrzymuje kroku współczesnej nauce (nauka z definicji nie może mieć nic wspólnego z duchowością), ale dlatego, że niezmienną prawdę Bożą usiłujemy zastąpić pseudonauką. Oto ohyda, jakiej dopuszcza się współczesne chrześcijaństwo.
W 1988 roku na dorocznym zjeździe amerykańskiego Christian Booksellers Association (Stowarzyszenia Księgarzy Chrześcijańskich) w Dallas byłem świadkiem nader bolesnego pohańbienia sprawy Chrystusowej. Na bankiecie zorganizowanym przez Evangelical Publishers Association (Stowarzyszenie Wydawców Ewangelikalnych) przemawiał Gary Smalley, autor książek i publikacji, czyniąc to w sposób humorystyczny i zajmujący. Niestety, jego mowa była zbiorem humanistycznych nonsensów, opartym w całości na rozpropagowanym przez popularną psychologię micie o lewej i prawej półkuli mózgowej, określanym przez naukowców z tej dziedziny mianem „całomózgowej półgłówkowatości” (whole-brain half-wittedness).
Byłem zażenowany na myśl o licznie zgromadzonych tam niewierzących, którzy musieli zdawać sobie sprawę, że Smalley wygłasza brednie, widzieli jednak wokół siebie setki przywódców chrześcijańskich, istną śmietankę ewangelikalnych kręgów wydawniczych, którzy gorącymi oklaskami wyrażali swą aprobatę. Byłem zły, zdając sobie sprawę, że takie wydarzenie może wpędzić obecnych przy nim niewierzących w jeszcze większy cynizm względem „chrześcijaństwa”. Co więcej, zamiast biblijnej prawdy, która wyzwala, ufnym chrześcijanom, przekonanym, że „ekspert” wie, co mówi, pakowano do głów zwodnicze, zniewalające kłamstwo.
Czyżby Gary Smalley był aż tak źle poinformowany? Onegdaj w czasopiśmie Omni pisano: „Wszyscy wiedzą, że lewa półkula mózgowa jest racjonalna, logiczna i zachodnia, prawa natomiast jest twórcza, intuicyjna i wschodnia. Wszyscy to wiedzą. Wszyscy - oprócz naukowców prowadzących badania, na które powołuje się ta cała koncepcja!” Poświęcenie i wysiłki specjalistów w zakresie badań nad mózgiem, takich jak choćby Jerre Levy z Uniwersytetu Chicagowskiego, zmierzające ku temu, by „obalić mitologię, która wytworzyła się wokół lewej i prawej części mózgu”, przyniosły jak widać mizerny efekt...
W jednym z numerów Psychology Today Sally P. Springer, współautorka książki Left Brain, Right Brain (Mózg lewy, mózg prawy) pisze: „Koncepcja, iż mózg ludzki jest podzielony na dwie półkule, z których każda wyspecjalizowała się w określonych funkcjach, wsiąkła już mocno w obiegową opinię [...] [Jednakże] wszystkie stosowane przez nas obecnie metody wskazują, że obie półkule są aktywne i biorą udział w każdej sytuacji. [...] Ci, którzy usiłują przekształcić nasze systemy nauczania wprowadzając programy odwołujące się do asymetrii mózgu, stoją na naprawdę grząskim gruncie [...] ich koncepcje nie znajdują [naukowego] oparcia”.
„Nazbierają sobie nauczycieli”
Co natomiast myśleć o tych, którzy reinterpretują Biblię, opierając poradnictwo chrześcijańskie na tym micie?! Drugi List do Tymoteusza 4,3-4 ostrzega: „Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce, i odwrócą ucho od prawdy, a zwrócą się ku baśniom”. Mamy wrażenie, że wypełnienie tego proroctwa niby fatum nawiedziło dzisiejszy kościół.
W odróżnieniu od innych, jeszcze bardziej błędnych teorii humanistycznych, które respektuje się w dzisiejszym kościele, błąd mitu o prawej i lewej połowie mózgu jest oczywisty i łatwo go obalić. Teoria ta dotyczy nie duszy, psychiki, ale organu fizycznego. To, że ludzie preferują czy używają tylko jednej połowy swego mózgu, jest pomysłem równie absurdalnym co twierdzenie, iż wykorzystujemy tylko 10% (lub mniej) mózgu, posiadamy zatem ogromny, nietknięty potencjał. Pogląd, że większość komórek mózgowych leży bezużytecznie lub że mężowie powinni „uruchomić” prawą połowę mózgu, aby porozumieć się z żonami, to niedorzeczność. Ale okazuje się, że takie mity, przybrane w chrześcijańską terminologię, przemawiają do cielesnego umysłu mocniej niż biblijna prawda.
Zamiast czystej nauki przemówienie Gary'ego Smalleya zaoferowało słuchaczom zbiór zabawnych anegdot prezentujących bardzo uproszczone spojrzenie na problemy relacji między małżonkami. Wszystko miał wyjaśniać mit, iż mężczyźni mają rozwiniętą lewą połowę mózgu, podczas gdy kobiety prawą. Smalley zaproponował rozwiązanie: malowanie „emocjonalnych obrazów słownych”, mających rzekomo pobudzać tę śpiącą prawą część męskiego mózgu i pozwalających porozumieć się z przeważającą u żony prawą stroną. Nie było w tym żadnej wartości duchowej, żadnej nauki ze Słowa Bożego. Mężczyźni i kobiety zostali odmalowani jako mechanizmy reagujące na bodźce, u których brak miłości i przebaczenia jest po prostu wynikiem trudności w porozumiewaniu się na skutek braku synchronizacji pomiędzy półkulami mózgowymi.
Jedynym odniesieniem do Pisma była wzmianka na końcu przemówienia, iż zjawisko myślenia prawą i lewą półkulą zostało naświetlone po to, abyśmy mogli wypełnić napomnienie z piątego rozdziału Listu do Efezjan: aby mężowie miłowali swoje żony. Potem Smalley modlił się. Po raz pierwszy w życiu nie zamknąłem oczu i nie byłem w stanie dołączyć. Obrazą Boga wydało mi się łączenie Jego imienia ze zwodniczą, szkodliwą mieszaniną dezinformacji i popularnej psychologii, w oczekiwaniu, iż za jej pośrednictwem doznamy od Niego błogosławieństwa.
Przemówienie Smalleya opierało się na jego książce The Language of Love (Język miłości; Focus on Family, 1988), napisanej wspólnie z Johnem Trentem i rozprowadzanej przez Word Books. Poczytne czasopismo Focus on Family z listopada 1988 roku przedrukowało czwarty jej rozdział, przekazując setkom ufnych chrześcijan takie na przykład kłamliwe twierdzenia: „Posługując się mocą emocjonalnych obrazów słownych w celu odemknięcia prawej połowy swego mózgu, mężczyzna może zignorować »fakty« i osiągnąć niezakłócone porozumienie z kobietą. [...] Jeżeli kobieta oczekuje autentycznie głębokiego porozumienia ze swym mężem, to musi ożywić prawą połowę jego mózgu. [...] Bez wątpienia cały świat wielobarwnego porozumienia czeka na tych, którzy nabędą umiejętności łączenia obu stron mózgu”.|
W książce Smalleya i Trenta trudno znaleźć jakieś odnośniki do Pisma. Te, które w niej jednak odnajdziemy, służą wyłącznie próbie uprawomocnienia zwodniczego humanizmu prezentowanego w książce. Dowiadujemy się na przykład, iż prorok Natan uczynił prawą stronę mózgu króla Dawida przez użycie „emocjonalnego obrazu słownego, co doprowadziło do zmiany dziejów królestwa i odbiło się echem przez całe wieki [...] [Dawid] został zmuszony [...] do tego, aby czuć...” I kto tutaj trywializuje Pismo!
Cały artykuł „Chrześcijanie we władzy magii uczuć" znajduje się pod adresem;
http://www.tiqva.pl/o-psychologii/200-chrzecijanie-we-wadzy-magii-uczu
O tezie, iż przeciętny człowiek wykorzystuje tylko 10% swego mózgu, Dale Purves, profesor neurobiologii z katedry medycyny Uniwersytetu Duke, orzeka: „To twierdzenie to zupełny, kompletny absurd”. Na tenże temat Clifford Saper, profesor neurologii z harwardzkiej katedry medycyny, mówi: „Z tego, co mi wiadomo, ostatnie sto lat nie przyniosło w tej sprawie ani jednego potwierdzenia naukowego”. [Na podstawie Psychology Today z maja/czerwca 1997, s. 20; podajemy za PHAL styczeń/luty 1998].
Komentarze
Prześlij komentarz