Podstępny zew „wolności”

Nie tylko sataniści odurzyli się własnym buntem, i nie tylko im zdaje się, że zagrali Stwórcy na nosie. Nazywając Jahwe ze Starego Testamentu „podłym, wstrętnym, paranoicznym mafiozem, gliniarzem, kamienicznikiem", Timothy Leary mówi: „Sądzę, że Ewa to właściwy początek, jeśli rozglądamy się za bohaterem naprawdę humanistycznym. Sprawmy Ewie zasłużoną owację!" Na widowni pełnej psychologów słychać wiwaty i śmiechy. Książka Courage to Create (Odwaga tworzenia) Rollo Maya, zresztą absolwenta Niższego Seminarium Teologicznego Union, chwali krnąbrną naturę Ewy zbuntowanej przeciw Bożemu zakazowi spożycia owocu. To, co Biblia nazwała grzechem, May nazywa felix culpa, „szczęsnym upadkiem". Willis Harman ze Stanfordu, mimo iż należy do grona założycieli Towarzystwa Psychologii Humanistycznej, powiedział:

„Nie jest przypadkiem, iż typowe dla dzisiejszego społeczeństwa pomieszanie wartości nastąpiło zaraz po okresie - sprzed może pół wieku - „wielkiego obalania" religii przez redukcjonistyczną naukę pozytywistyczną, po okresie, który według Rogera Sperry'ego był zdominowany przez „doktrynę materialistyczną i behawiorystyczną". Osłabienie wartości judeochrześcijańskich w zachodnim społeczeństwie było bezpośrednim skutkiem „naukowej erozji wiary w transcendentną naturę ludzkiego ducha.”

Ciekawe, że Harman utożsamia „pomieszanie wartości" (czyli odrzucenie norm moralnych) z antagonizmem wobec światopoglądu judeochrześcijanskiego. Biblia bowiem, prezentująca powszechnie dziś odrzucane wartości, zapowiada, że „w dniach ostatnich”, „duch nieposłuszeństwa", który działa wśród ludzkości od chwil jej dołączenia do rebelii węża, będzie ucieleśniony w Antychryście, władcy świata zjednoczonego przeciw Bogu Antychryst, nazwany „niegodziwcem” (czyli człowiekiem bezprawia), odrzuciwszy władze Boża sam ogłosi siebie Bogiem. Jądro buntu to oczywiście typowy dla wyznawcy New Age pogląd, iż Bogiem jest on sam. Nietykalność, jaką zapewnia takie credo, uwalnia człowieka od odpowiedzialności przed jakąkolwiek instancją wyższą niż jego ja.

Spisane przed prawic 2000 lat biblijne proroctwo, zapowiadające narastanie tej rebelii do chwili, aż cały świat da się jej owładnąć, zdaje się przystawać do dzisiejszego biegu wypadków. Dwa pokolenia zachłyśnięte międzynarodowym buntem przeciw wszelkiej władzy i normom moralnym to w dużej mierze wątpliwa zasługa gwiazd rozrywki jak Beatlesi czy Rolling Stonesi, których „otwartość na wszystko" nosi znamię zapiekłej wrogości wobec judeochrześcijańskiej hierarchii wartości. Derek Taylor, agent prasowy Beatlesów, powiedział kiedyś o czwórce z Liverpoolu:

„Oni są kompletnie anty - Chrystusowi. Naturalnie ja też jestem anty - Chrystusowy. Ale oni są tak bardzo anty-Chrystusowi, że aż mnie zdumiewają, a to nie jest łatwe.”

Kiedy Jimi Hendrix odkrył, że kontrolują go umysły inne niż jego własny, było już widać za późno. Większość dzisiejszej muzyki rockowej głosi – tak jak Aquinowski satanizm - rewolucję skoncentrowaną w złości i arogancji na własnym ja, zmierzającą ku obaleniu wszelkich norm moralnych i porządku wszechświata, chcącą wypełnić próżnię własną ubóstwioną jaźnią. Lecz okazuje się, że obiecywana wolność ma cechy niszczycielskie nie tylko wobec tępionych wartości moralnych, ale i wobec samego człowieka.

Ta wolność od ograniczeń sumienia to produkt uboczny wiary w ludzką zdolność tworzenia własnej rzeczywistości. Zauważamy ją w okolicy na pozór bardzo odległej od satanizmu i rockowego świadka: w Podyplomowej Szkole Biznesu Uniwersytetu Stanford.

W kursie „Kreatywność w biznesie" Michael Ray i Rochelle Myers posłużyli się ćwiczeniami na rozwój sił umysłu zaadaptowanymi z siddha jogi Swami Muktanandy, guru Michaela Raya. Jedno z ćwiczeń polega na niszczeniu powszechnie uznanych norm moralnych i czegoś, co nazwano „głosem sądu", a co ma naturalnie związek z sumieniem:

„Zrób coś zakazanego [w wyobraźni]. Odpyskuj rodzicowi, nie posłuchaj szefa, uderz partnera od brydża. Coś, na co zawsze miałeś ochotę. Rozsmakuj się w skutku emocjonalnym, potem pozbieraj się.”


Nauczycielom New Age, jak Ray i Myers, być może nie przypadnie do gustu porównanie ich celów z celami satanistycznej czy rockowej anarchii. W istocie, wśród specjalistów organizacji i zarządzania rzadko spotykamy miłośników hard rocka. Niemniej jednak z gruntu buntownicze nastawienie jest wspólnym mianownikiem wszelkich prób kreowania własnej rzeczywistości za pomocą umysłu, bez względu na to, czy wyznawcy tej idei czynią to z miłości i dobroci, czy z nienawiści i złości. Jeśli „Wszystko jest Jednym", to podobne rozróżnienia są bezprzedmiotowe, zaś każdy człowiek jest swoim ostatecznym sędzią. William C. Miller, współpracownik Raya w stanfordzkiej Podyplomowej Szkole Biznesu, konsultant wielu firm z listy 500 czasopisma Fortune, z dziennym honorarium w wysokości 1800 dolarów, poświęcił książkę Creativc Edge (Twórcza strona) „boskiemu duchowi, który jest udziałem każdego z nas". Miller też opowiada się za medytacją wschodnią, pomocną w kontaktowaniu się z „naszym wewnętrznym intuicyjnym ja", które jest częścią „duchowego rdzenia całej ludzkości" oraz ostatecznym źródłem mądrości w decyzjach podejmowanych w biznesie. Wyższa instancja nie istnieje. Świadome niszczenie ludzkiego sumienia, co praktykuje Michael Ray, prowadzi do identycznego ubóstwienia ludzkiego ja jako najwyższej instancji:

”Odpowiedzi na wszystkie twoje pytania […] znajdują się w tobie.  Najważniejszym zadaniem twego życia jest nauczyć się ufać, iż twoja Esencja zawsze dostarczy ci wszelkich potrzebnych odpowiedzi. [Cytuje słowa pewnego biznesmena:] „Kod moralny zostaje narzucony z zewnątrz, kiedy jesteśmy za młodzi, by rozeznać się samodzielnie […] Dodatkowe kółka w rowerze wspierają nas, gdy jesteśmy mali i nieporadni, [...] ale potem już tylko przeszkadzają..."

Na pierwszy rzut oka idea to atrakcyjna, lecz w końcu zostawia nas bez jakiegokolwiek ukierunkowania moralnego. Pięć miliardów małych istnień, z których każde bawi się w „boga", postępując według własnego widzimisię, nie zaprowadzi pokoju na ziemi. W wyrazie tej pociągającej, lecz zdradzieckiej pseudowolności absolwenci Harwardzkiej Szkoły Zdrowia Publicznego (rocznik 1987) z całą bezczelnością „rozrzucali w powietrzu setki prezerwatyw umieszczonych w kopertach z łacińskim napisem AD VENEREM SECURIOREM [do bezpiecznego seksu]. Zajmując zgoła odmienne stanowisko szef Nocnej Linii telewizji ABC Ted Koppel, przemawiając do absolwentów Uniwersytetu Duke z 1987 roku, wygłosił poniższe otrzeźwiające słowa:

„Zdołaliśmy przekonać samych siebie, że zbawią nas slogany. Jeśli musisz dać sobie w strunę, proszę bardzo, tylko użyj czystej igły. Baw sic seksem, kiedy chcesz i z kim chcesz, tylko użyj prezerwatywy. Nie! Odpowiedź brzmi: nie. I nie dlatego, że to niemodne i nieeleganckie, że może skończyć się więzieniem lub śmiercią na oddziale dla chorych na AIDS. Nie - ponieważ to jest złe, ponieważ rodzaj ludzki, rasa istot rozumnych, poświęcił 5 tysięcy lat, aby wygrzebać się z pierwotnego szlamu szukając prawdy i absolutów moralnych.  W swej najczystszej postaci prawda nie jest uprzejmym klepnięciem po plecach. Jest mrożącym krew w żyłach wyrzutem. To, co Mojżesz przyniósł z Góry Synaj, to nie było Dziesięć Propozycji.”

Apel Koppela, aby uznać istnienie instancji wyższej niż samolubne żądze, nic cieszy się popularnością. Anton LaVey przemawia w imieniu nie tylko satanistów, ale i całego dzisiejszego relatywistycznie nastawionego społeczeństwa: „Dla satanisty najważniejszym świętem jest data jego urodzenia, bo wówczas oddajemy mu cześć i świętujemy miłość do samego siebie." Ktoś następująco skomentował dzisiejszą sytuację: „Plakat reklamowy perfum męskich Obsession Calvina Kleina przedstawia młodego, atrakcyjnego mężczyznę. Gładko uczesane włosy, nienagannie wyprasowany garnitur, sam zaś mężczyzna zakochany jak na mężczyznę lat osiemdziesiątych przystało: wpatruje się prosto w lustro." Jest to zresztą pradawna hinduistyczna metoda oddawania czci „wewnętrznemu Bóstwu". Właśnie wpatrywanie się w lustro dało Lennonowi wizję jego kosmicznego Ja; praktykę tę przejął od Muktanandy - swojego guru - także John Denver, który wylansował ideę chylenia czoła przed lustrem i oddawania czci sobie samemu.

Artykuł pochodzi z książki; "Ameryka - nowy uczeń czarnoksiężnika" Oficyna wydawnicza "Tiqva" Wrocław 1994



Komentarze

Popularne posty