Dwa sądy - Ojca lub Mój

Czy kiedyś dokonaliście już osądzenia, które Duch Święty musiał zmienić? To będzie się zdarzało często w życiu chrześcijanina, aż nauczy się on czekać na wydanie sądu przez Ducha Świętego zanim wypowie swoją własną pochwałę lub potępienie dla jakiejś osoby czy sytuacji. Temu, że istnieje taki sąd, który jest wydawany przez Ducha Świętego, nie możemy zaprzeczyć ani na podstawie Słowa Bożego, ani na podstawie doświadczenia. Jeżeli Jezus jest dla nas mądrością, sprawiedliwością i odkupieniem, dlaczegóż by ta mądrość nie miała zawierać tak ważnej i potrzebnej cechy jak osądzanie, poprzez służbę Ducha Świętego?

Czasami bywamy trochę zdezorientowani, jeżeli zostanie nam przedstawione takie polecenie z Pisma Świętego, które zdaje się zaprzeczać innemu fragmentowi Biblii, mówiącemu na ten sam temat. Niech mi będzie wolno zilustrować to na osobistym doświadczeniu, które dla mojego męża i dla mnie było wielką lekcją na temat sądzenia.

Dwie emerytowane misjonarki zaprosiły Eddiego i mnie do siebie na odpoczynek po naszej pracy. Odwzajemniały nam przez to gościnność, której my im udzielaliśmy, kiedy one podróżowały po kraju w służbie misyjnej. Cieszyliśmy się ciszą i spokojem, oddzieleni od codziennych obowiązków w naszej służbie. Głęboko ceniliśmy sobie również towarzystwo tych pracownic, które miały tyle doświadczeń w pracy dla Boga na polu misyjnym. Chcieliśmy też podzielić się z nimi naszymi duchowymi doświadczeniami, zdobytymi podczas naszej wieloletniej pracy, oraz usłyszeć ich zdanie na temat prawd, które odkryliśmy. Kiedy tydzień już upływał, a nasze oczekiwania się nie spełniały, byliśmy przekonani, że coś gdzieś jest nie w porządku.

Wkrótce okazało się, że jedna z tych drogich niewiast zdominowała całą scenę i w każdej rozmowie zabierała lwią część czasu. Sędziwa misjonarka, która była liderką w tej pracy, była pozostawiona na boku, chociaż pracowały razem. Zanim tydzień się skończył, rozmowy stały się przygnębiające, ponieważ cała uwaga skupiała się wokół tej jednej niewiasty - jej prowadzenia, jej podróży, jej nawróconych. Opisy wspaniałego zaspokajania potrzeb były zdumiewające. Nie mogliśmy się z tym nie zgodzić, ale ten egoistyczny duch był nie do zniesienia. Prawdy tak drogo nabywane w komorze modlitwy, jak niezgłębione bogactwa w Chrystusie, nie były tematem naszej społeczności.

Jednak Bóg nie pozostawia swoich dzieci bez konkretnego prowadzenia i wskazuje, gdzie leży przyczyna. Nadeszła niedziela i przy śniadaniu ta sama pracownica powiedziała nam o swoim najnowszym prowadzeniu od Ducha, które - jak zwykle - otrzymała we wczesnych godzinach rannych. Dotyczyło to spędzenia przez nas niedzieli. Pan Harvey i ja mieliśmy uzbroić się w chrześcijańskie czasopisma i udać na wybrzeże, gdzie w tym tygodniu występował cyrk. Mieliśmy wręczać czasopisma ludziom, którzy tłumnie odwiedzali to miejsce. Dwie emerytowane misjonarki miały w tym czasie modlić się w domu o nas.

To prowadzenie nie zgadzało się z naszym, bo my mieliśmy przekonanie, że powinniśmy wziąć udział w porannym nabożeństwie w miejscowym kościele. Jednakże polecenia od Boga, otrzymane o trzeciej nad ranem, nie mogły być tak lekko potraktowane przez nas, którzy byliśmy juniorami wiekiem i doświadczeniem. Postanowiliśmy więc udać się na wybrzeże z literaturą gotowi na to, co Duch Święty przygotował dla nas na tę niedzielę. Czy możecie sobie wyobrazić nasze zdumienie, gdy minęliśmy ostatni zakręt i stwierdziliśmy, że miejsce, na którym był cyrk, jest puste? Cyrk przeniósł się już do innego miasta!

A co z tym prowadzeniem przez Ducha o trzeciej nad ranem? Coś tu było nie w porządku. Spędziliśmy ten dzień, spacerując wolno i rozdając nasze materiały zainteresowanym osobom. Nasze zaufanie do duchowego prowadzenia tej niewiasty zostało zachwiane. Co Bóg próbował nam powiedzieć? Tydzień dobiegł końca i opuściliśmy nasze uprzejme towarzystwo, wdzięczni za odświeżający odpoczynek. Nie mogliśmy jednakże powstrzymać się od osądzenia, że jedna naszych gospodyń była zarozumiała i egocentryczna. Później poczuliśmy się winni wydania takiego sądu, bo czyż to nie był on przekroczeniem rozkazu Króla, by miłować innych i starać się jak najlepiej oceniać ich działanie? Obiecaliśmy Bogu, że jeżeli jeszcze kiedyś odwiedzimy ten dom, będziemy się starali przykryć to egoistyczne i dominujące zachowanie płaszczem miłości. Kimże wreszcie byliśmy my, by sądzić naszą drogą siostrę, o wiele starszą i bardziej doświadczoną od nas?

Niedługo nadarzyła się ponowna okazja do złożenia wizyty. Postanowiliśmy wprowadzić w życie prawo miłości i uczyć się od naszych przyjaciółek jak najwięcej. Powtórzyła się identyczna sytuacja; starsza misjonarka siedziała cicho, a jej koleżanka mówiła. Oboje z mężem postanowiliśmy okazać to, co uważaliśmy za dobre i przyjemne Bogu - miłość, która nie myśli nic złego i wszystko znosi. Wydarzenia potwierdziły jednak trafność naszego poprzedniego sądu. Zamiast czuć się podniesieni w wyniku naszego pełnego miłości podejścia do sprawy, byliśmy pozbawieni wszelkiej łaski i całkowicie wyczerpani fizycznie. Wydawało się, że Duch Święty odsunął swoją łaskawą obecność, zostawiając nas z uczuciem całkowitego osamotnienia. Zawsze jeździliśmy ze świadomością Jego wszechobecnej opieki, a teraz to odczucie nas opuściło. Zagubiliśmy się w labiryncie jednokierunkowych uliczek i nie mogliśmy dojść do porozumienia, którą drogę obrać. Wydawało się, że łaska od nas odeszła. Dlaczego - pytaliśmy Boga - tak się stało, właśnie wtedy, gdy staraliśmy się być szczególnie miłosierni w naszych sądach? Wtedy nie byliśmy jeszcze świadomi, że Bóg zamierza nauczyć nas pewnej ważnej lekcji, którą zapamiętaliśmy sobie na całe życie.

Przedyskutowaliśmy nasze uczucia między sobą i przeprosiliśmy Pana, jeżeli z naszej strony wykazaliśmy siłę woli, która być może wprowadziła takie odczucie spustoszenia. Jednak nic nie rozwiało tego strasznego mroku duszy, który nas przygniatał. Ta podróż była istnym koszmarem; byliśmy nerwowo wycieńczeni. Nie mogliśmy tak dłużej jechać. Wreszcie postanowiliśmy zrobić przerwę w podróży, kiedy byliśmy już tylko 45 km od celu. Wiedzieliśmy, że możemy zatrzymać się w jednym z naszych domów misyjnych, posilić się, a nawet przenocować. Pracownicy byli tego wieczora zajęci, więc zostaliśmy sami. Postanowiliśmy pomodlić się razem.

W czasie modlitwy Duch Święty posłał wyraźne słowo do naszego ducha. Chociaż On nie mówi słyszalnym głosem, duch człowieka jest w stanie to zrozumieć tak, jakby to było głośno wypowiedziane. "Wy wypowiadaliście swój prywatny sąd o tej drogiej kobiecie, która Mi służyła. Teraz posłuchajcie mojego sądu".

"Tak, Panie" - powiedzieliśmy w naszych sercach, modląc się do naszego błogosławionego Pana, który znów chciał się nam objawić. - "Panie, wiesz, że my chcieliśmy tylko wypełnić Twoje przykazanie i według tego wydaliśmy nasz sąd. Teraz jednak przyjmujemy Twój werdykt o tej sytuacji, w której się znaleźliśmy". Bóg mówił dalej:

"Ta kobieta, chociaż jest moją służebnicą, pozwoliła na to, by pycha rządziła jej duchem. Ona odsunęła proces śmierci od wszystkiego, co jest cielesne". Kiedy przyjęliśmy ten wyższy sąd, siła ponownie wstąpiła w nasze wyczerpane ciała. Odczuliśmy Jego wszechmocną obecność, którą nas otaczał. Nasz duch jakby ponownie wskoczył na drogę Ducha Świętego i jak zwykle towarzyszył mu pokój, który przewyższa wszelkie zrozumienie. Światłość zajęła miejsce tej strasznej ciemności. Szybko podjęliśmy dalszą podróż do domu. Ustąpiła wszelka nerwowość i strach.

Z tej cennej lekcji nauczyliśmy się, że jest sąd ludzki, który my, biedni śmiertelnicy, jesteśmy skłonni wypowiadać i mylimy się albo w jedną, albo w drugą stronę - albo cofamy się i chcąc okazywać miłość, nie dostrzegamy prawdy, albo stajemy się szorstcy i pozbawieni miłosierdzia w naszych sądach. Jest jednak inny sąd, który (jeśli go przyjmiemy) nie przynosi potępienia lecz światło, a to jest sąd Boży.

"Ja nikogo nie sądzę" - powiedział Chrystus przy pewnej okazji, ale dodał: "A jeśli już sądzę, to sąd mój jest prawdziwy, bo nie jestem sam, lecz ja, i Ten, który mnie posłał. A przecież w zakonie waszym jest napisane, że świadectwo dwóch ludzi jest wiarygodne." [Jan 8:15-17].

On przyznał, że są dwa sądy - Jego i Ojca. On tak utożsamiał się z Ojcem, że nie mówił nic od siebie, ale tylko to, co słyszał od Ojca. On nie czynił nic od siebie, ale tylko to, co czynił Ojciec. Dlatego też w osądzaniu czekał na werdykt swojego Niebiańskiego Ojca, a wtedy było dwóch świadków - On i Ojciec. Paweł znał tę samą prawdę o dwóch sądach - ludzkim i Boskim.

"Człowiek zaś duchowy rozsądza wszystko, sam zaś nie podlega niczyjemu osądowi." [I Kor. 2:15].

Dalej mówi: "Ale my jesteśmy myśli Chrystusowej". Człowiek duchowy, który ma zmysł Chrystusowy, również ma podwójne świadectwo - zmysł Ojca odnośnie danej sytuacji i swój własny, ponieważ nie pokłada on ufności w ciele, ale wszystko poddał wyższemu Autorytetowi.

Szwajcarski komentator Godet pięknie ilustruje to połączone świadectwo człowieka i Boga w opisie następującego wydarzenia. "Około roku 1660 Hedinger, kapelan księcia Wurtemburga pozwolił sobie najpierw prywatnie, a potem publicznie skrytykować swojego władcę za poważny błąd. Ten rozgniewał się i posłał po niego, postanawiając go ukarać. Hedinger, wzmocniony modlitwą pojawił się przed obliczem księcia, mając na twarzy wyraz Bożego pokoju, a w sercu świadomość Jego obecności. Po uważnym przyjrzeniu się książę powiedział do niego:

- Hedinger, dlaczego nie przyszedłeś sam, jak ci kazałem?

- Jestem sam, Wasza Wysokość.

- Nie, nie jesteś sam.

- Przepraszam, Wasza Wysokość, ale jestem sam.

Książę napierał ze wzrastającą irytacją. Wreszcie Hedinger powiedział:

- Oczywiście, Wasza Wysokość, przyszedłem sam; ale czy mojemu Bogu upodobało się posłać ze mną swojego anioła, tego nie wiem.

Książę odesłał go bez żadnej kary. Żywa społeczność tego sługi Bożego z jego Panem była znaczącym faktem nawet dla tego człowieka, którego rozpaliła pasja".

Czy dzisiaj jest dużo ludzi chodzących w takiej społeczności z Bogiem, że są ustami Jahwe, wypowiadającymi Boże sądy nad obecnym rozwiązłym i miłującym rozkosze chrześcijaństwem? Przez proroka Jeremiasz Pan powiedział:

"Nie posyłałem proroków, a oni jednak biegną; nie mówiłem do nich, a oni jednak prorokują. Jeżeli uczestniczyli w mojej radzie, to niech zwiastują mojemu ludowi moje słowa i odwracają ich od ich złej drogi i ich złych uczynków" [Jer. 23:21-22].

W Starym Testamencie jest opisany uderzający przykład takiego sądu od Pana, wypowiedzianego ludzkimi ustami. Samuel był jeszcze dzieckiem, usługującym w świątyni Helemu, którego synowie powodowali zgorszenie wśród ludu poprzez swoje naganne zachowanie w Przybytku. W ten sposób przynosili hańbę Bogu Izraela. Samuel, będąc bardzo młody, podczas gdy Heli był o wiele, wiele lat od niego starszy, nie miał prawa wypowiadać sądu o swoim przełożonym, ale Głos w nocy wypowiedział jasny sąd nad tym starszym kapłanem z powodu jego niedbałości w korygowaniu niemoralnego zachowania jego synów.

Chłopiec nie chciał brać na siebie tak srogiego wyroku, ale to nie był jego własny sąd; był to sąd Boży. Nie potępiamy Samuela za przekazanie tego poselstwa, ale jak byśmy potraktowali dziecko, wypowiadające taki sam werdykt w stosunku do kaznodziei jakiegoś kościoła w sąsiedztwie? Dzisiejszego Samuela wskazywano by palcami, ze słowami potępienia: "Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni!"

Pamiętam szanowaną młodą kobietę, która widząc nieprzyzwoite zachowanie jej żonatego pastora w stosunku do pewnej panny musiała zanieść słowo od Pana temu człowiekowi, który stawał za kazalnicą i głosił kazania każdej niedzieli. Spotkała się ona z reprymendą: "Jesteś zazdrosna, że zwracam uwagę na tę kobietę". Z bólem serca ta zamężna kobieta, która odważyła się zanieść sąd od Boga, przeżywała pewien okres załamania. Miała jednak świadomość, że była szczera wobec tej osoby, a nie brała udziału w plotkach.

Czytałam kiedyś, co powiedział starszy sługa Pański, John Wright Follette: "Co się tyczy zwracania uwagi przewrotnym kaznodziejom, to uważam, że nie dotykam pomazańca Pańskiego, ale naprawiam kawałek ciała". Jakże wdzięczni jesteśmy Bogu za tych odważnych, którzy odczuwają - tak jak Hedinger - że jest wyższy Autorytet, do którego odwołujemy się zawsze i wszędzie.

Źródło:


Wersja PDF:

Komentarze

Popularne posty