Człowiek duchowy rozsądza wszystko

 "Człowiek zaś duchowy rozsądza wszystko" [I Kor. 2:15]

Weźmiemy pod rozwagę część kazania Filipa Brooksa na temat sądzenia, o czym nie wspominaliśmy jeszcze w tej książce. Ważne jest uświadomienie sobie, że istnieje sądzenie duchowe, a ono pomaga "zatrzymać sól w zupie" ludzkiego życia. Jeżeli takie sądzenie będzie zaniechane, będziemy mieć społeczeństwo mdłe i bez smaku. Poniżej podajemy urywki z książki zawierającej jego kazania pod tytułem "Prawo wzrostu".

"Impuls do wydawania sądu jest trudny do opanowania, a jednak Jezus mówi, 'Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni', co jest prawie że groźbą. My sami zawsze wahamy się pomiędzy naszą powinnością sądzenia i niemniej ważnym poleceniem, by nie sądzić. Musimy widzieć różnicę między naszymi bliźnimi, a jednak kimże my jesteśmy, by wydawać wyroki na braci? Niech rozwiązanie tej pozornej sprzeczności nie opiera się na słowach Apostoła Pawła, 'Człowiek zaś duchowy rozsądza wszystko, sam zaś nie podlega niczyjemu osądowi' [I Kor. 2:15]. Nie chodzi o to, że nie wolno nam sądzić, ale o to, abyśmy sądzili z właściwym podejściem; sądzić musi właściwa część nas. Oto jest człowiek, stojący przed światem - co mam o nim myśleć? Przedtem jednak przychodzi następne pytanie: 'Czym ja mam o nim myśleć? Przy pomocy jakich zdolności mam go ocenić?'

'Czy sądzić go przy pomocy moich oczu i mojego zmysłu estetycznego, by ocenić, czy jest piękny?'

'Czy sądzić go przy pomocy mojego instynktu społecznego, by stwierdzić, czy jest przyjemny w towarzystwie?'

'Czy sądzić go za pomocą moich zdolności zawodowych, by ocenić, czy będzie bogaty?'

'Czy sądzić go przy pomocy mojej czułości na zdanie innych, by ocenić, czy jest popularny?'

'Czy sądzić go na podstawie mojej wiedzy, by ocenić, czy jest wykształcony?'

Wszystkie te sądy dotyczą człowieka. Jeżeli traktuję je jako sąd człowieka i na podstawie tego decyduję, kim on naprawdę jest (a ludzie zawsze tak oceniają), jestem w błędzie. Nic innego, jak tylko ta część mnie, która jest duchowa, może to ocenić - może go ocenić. Ta część mnie zwraca swoje oczy na charakter, rozsądza motywacje. To jest jedyny prawdziwy sędzia.

Oczywiście, jest to jedyny sędzia, który ceni i myśli o tym, co dobre, miłe i pożyteczne. Zrobisz coś mało znaczącego, coś dla społeczeństwa i już chcesz wiedzieć, co też myśli o tym grupa braci. Czy będzie im się to podobać, czy obrazi to ich poczucie smaku? Czy dzięki temu będą mnie bardziej czy mniej lubili?

Kiedy natomiast wykonasz jakiś czyn moralny, jakiś postępek, w którym wyraża się twój charakter, wtedy takie nieważne pytania bledną. Jeżeli ktoś chwali cię za twój postępek, że jest piękny, odrzucasz to! Jeśli ktoś powie, że to uczyni cię bogatym i sławnym, odwracasz się od niego i nie słuchasz. Jedynie wtedy, gdy ktoś, kto ceni dobro dla jego dobra cicho powie: "Ten postępek jest dobry bez względu na to, czy przynosi bogactwo, czy ubóstwo, sławę, czy pogardę - on jest dobry", możesz być zadowolony. Jest to sędzia, który ma prawo sądzić ludzi, sędzia, na którego nikt nie może się obrazić.

Niemniej ważne jest, jeżeli ten sąd potępia dany postępek - jeżeli człowiek, który jest duchowy, mówi, "ten postępek jest zły", a nie tylko, "ten postępek jest dobry". Czy widzieliście już kiedyś grupę chłopców, zgadzających się z sądem jednego z kolegów, który będąc między nimi, był czystszy, odważniejszy i miał wyższe normy moralne niż pozostali? Oni może by woleli, żeby go przy tym nie było - bardzo często ludzie nie lubią sędziów, których poważają. Mogą nie zgadzać się z czymś, co wydaje im się aroganckie w jego dobroci, ale odrzucają tę arogancję, a nie dobroć. Mimo tego on ich sądzi. Zdemaskował ich przed nimi samymi przy pomocy wspaniałej uniżoności i oni uznali jego sąd i są wdzięczni za to, do czego doszli przy pomocy przykładu, jaki widzieli w jego życiu.

Wiele grup ludzi dorosłych jest takich samych. "Czy nie wiecie, że święci świat sądzić będą?" - pisał Paweł do Koryntian i do świętych, mając na myśli to: ludzie, którzy są duchowi; ludzie, którzy wierzą w to, co niewidzialne; ludzie, którzy zwracają uwagę na charakter, sądzą dzisiaj ten świat. Jeżeli w społeczeństwie wstanie człowiek, choćby był najbardziej uwielbiany, naśladowany i ceniony przez innych, jest on świadomy, a świadome tego jest też społeczeństwo, że jest sądzony przez ciche, cierpliwe, poważne ciało, składające się z tych, którzy idąc drogą wśród znanych wyzwań życia, napełniają otaczającą ich atmosferę wyższym poziomem moralnym. Zły człowiek może ich nie widzieć, ale ma świadomość, że oni tam są. Już sama jego zuchwałość często oznacza, jak doskonale jest tego świadom. Wie, jak bezbronne w ich obecności są jego poczynania. Chociaż ukrywa się za pochlebstwami swoich przyjaciół jak tylko może, nie ukryje się przed sądem człowieka duchowego (...)."

Apostoł wypowiada jeszcze jedno stwierdzenie o człowieku duchowym, czego my również nie możemy zaniedbywać. "Człowiek zaś duchowy rozsądza wszystko, sam zaś nie podlega niczyjemu osądowi". Kiedy człowiek duchowy sądzi według najwyższych norm czy ludzie, rzeczy, lub instytucje są dobre, czy złe, on sam stoi na fundamencie, który się nie zmienia wraz z ciągłymi zmianami otaczających nas rzeczy. W takich słowach odczuwam prawdę w tym samym momencie, kiedy są wypowiadane.

Pomyślcie o człowieku, którego próbowałam opisać, który stoi w grupie lub społeczności i powoduje, że ludzie wiedzą, czy to co robią, jest dobre, czy złe. Skąd pochodzą jego normy? Czy otrzymuje je od społeczności, która potem podlega osądzeniu według nich? To byłoby nieważne. Jego bliźni nie pozwoliliby mu długo sądzić ich w ten sposób. Jeżeli są tacy sędziowie, to udają oni, że nie robią nic innego, jak tylko przekazują braciom normy życia, które najpierw sami od nich przyjęli.

Prawdziwie duchowy sędzia, którego ludzie uznają, ma w sobie coś całkiem innego, co da się odczuć - on stoi na fundamencie. Sprawdza prądy lub nurty czasu, bo chociaż jest wśród swego pokolenia, nie daje się przez nie unosić. Ma swój własny fundament; i chociaż przechodzące obok niego fale są kierowane i mierzone według niego, nie mogą liczyć na to, że on pozwoli im sobą kierować. On może poruszać się z nimi, może nawet korzystać z ich ruchu, jak statek parowy wykorzystuje fale, na których się unosi, ale nie one nadają mu kierunek czy szybkość. On osądza wszystko, a sam nie podlega osądowi!

Tacy ludzie zawsze są - ale biada światu, gdyby ich zabrakło! Największym z nich był Jezus. Sam powiedział, że "Ojciec wszystek sąd przekazał Synowi". Gdziekolwiek człowiek Go dotykał, był natychmiast osądzony. Było to tak, jakby jakiś przedmiot o niewyraźnym kolorze znalazł się w promieniach słońca i natychmiast został rozpoznany jego kolor. Jan, Piotr, Nikodem, Herod, Judasz, Andrzej, bezimienny setnik, bezimienny bogaty młodzieniec - gdy tylko dotknęli Jezusa, natychmiast było wyraźnie widać, kim są! On osądził wszystkich, a sam nie był sądzony przez nikogo z nich. Kiedy dzień się skończył, oddala się od nich, wchodzi na wzgórze i kładzie swoją duszę na duszy Ojca, a wtedy sam jest sądzony. Myślę, że jest w nas ta świadomość, że nikt nie jest naprawdę mocny, jeżeli to, co było w Jezusie, nie ma miejsca w nas... .

Jaki byłby charakter człowieka, który opiera się na własnych przekonaniach i osądza swojego bliźniego? Czy byłby arogancki i nietolerancyjny? Nie, jeżeli jest naprawdę duchowy; bo jak powiedziałam, wszelka duchowość jest od Boga. Ten, kto jest naprawdę duchowy, jest tylko kanałem, poprzez który Bóg może się objawiać. Jeżeli osądza, to nie jest to sąd jego, ale Boży. Musi on być pokorny, ponieważ uniża się, aby moc Boża mogła przepływać przez niego do życia innych. Musi też być pełen współczucia, bo tam, gdzie przepływa jakaś cząstka Boga, Bóg jest w całości, a Bóg jest miłością. Pokora i współczucie musi przepełniać mocno stawiane osądy człowieka, który rozsądza wszystko, ponieważ jest on duchowy.

To wszystko sprowadza się do stwierdzenia, że jeżeli ty i ja oddamy się całkowicie Bogu i będziemy Jego ludem w Jezusie Chrystusie, wtedy dojdziemy do tego, o czym marzyliśmy, a co często wydawało się nam tak odległe. Będziemy w stanie zrozumieć i pomóc naszym bliźnim, nie stając się ich niewolnikami. Korzystając z zalet naszej wolności, będziemy w stanie ich zrozumieć i pomóc im zrozumieć samych siebie. Nie ma na świecie nic lepszego i szczęśliwszego. Obyśmy byli do tego sposobni, będąc ludem Bożym w Chrystusie.

źródło: http://www.ulicaprosta.lap.pl/new/artykuly/nauczanie/11-sadzic-czy-nie-sadzic

Komentarze

Popularne posty