Niewłaściwe osądzanie - Sądzenie według ciała

"Wy sądzicie według ciała; Ja nikogo nie sądzę" - powiedział Jezus do faryzeuszy. Potem wykazał im, że On osobiście nie dokonał żadnego osądzenia, ale przyjął wyższy sąd od Ojca. Pomyślmy o tym, jak Syn Boży zrezygnował z osobistych praw do osądzania, aby zawsze dać możliwość właściwej oceny ludzi, czy sytuacji. W tym miał zawsze rację!

A jak my osądzamy według ciała? Jeżeli porównujemy na podstawie naturalnych darów lub zdolności, nie jesteśmy mądrzy. Wielu z nas przyszło na ten świat wyposażonych w pewne przyrodzone talenty i predyspozycje. Zawdzięczamy to cechom wrodzonym. Być może mieliśmy też szczęście mieć wspaniałych rodziców, którzy nauczyli nas właściwych nawyków. Wiele zawdzięczamy naszemu środowisku z dzieciństwa. Może też bogactwo dało nam większe przywileje, niż naszym rówieśnikom.

Ktoś urodził się z wrodzonym pogodnym usposobieniem. Jako dziecko nigdy się nie gniewał. Był łatwy w wychowaniu, podczas gdy być może inny członek tej samej rodziny był kłótliwy i trudny. Jak łatwo jest takiemu łagodnie usposobionemu wydawać sąd o bracie! Gdyby można było poznać całą prawdę, jakieś dolegliwości wątrobowe lub wysokie nadciśnienie mogą powodować u kogoś poirytowanie. Niemożliwe jest wydawanie słusznych sądów bez pomocy Ducha Świętego.

Ktoś może łatwo się podniecać, podczas gdy ktoś inny jest spokojny. Gdybyśmy znali przeszłość osobnika nerwowego, którego głos nas drażni, zrozumielibyśmy, że został on zraniony w dzieciństwie, albo nawet dochodzenie prawdy pozostawiło blizny na całej jego naturze. Pamiętam, jak pewna niewiasta była oskarżana przez innych o to, że jest płaczliwa. Później dowiedziano się, że miała guz na mózgu, który powodował depresje i wylewanie łez.

Może ktoś został wychowany w dostatku, zdobywając wykształcenie, które dało mu nienaganny smak i maniery. Kto inny zaznał biedy i trudności, może z powodu osierocenia, kiedy stracił żywiciela rodziny. Bogaty powinien wiedzieć, jak powstrzymać się od osądzania biednego, a biedny od osądzania bogatego.

Naturalnie uzdolniony student, który otrzymuje dobre oceny, może być kuszony, by odnosić się pogardliwie do kolegi, który wydaje się nie mieć głowy czy serca do nauki. Może go oceniać jako leniwego, pozbawionego inicjatywy lub pomysłowości. Często ostry i szorstki sąd jest wypowiadany przez tych, którzy obdarzeni są w zdolny umysł i być może nawyki do pomysłowości i wytrwałości! Podczas, gdy ów intelektualista jest skory do nierozsądnego krytykowania tępaków, biedny student nie jest w stanie zrozumieć swoich przełożonych. Często inni śmieją się z niego i bawią się jego kosztem, karcąc go za braki!

Wreszcie istnieją ludzie naturalnie silni i wytrwali. Mogą działać od rana do wieczora bez znużenia. Nie wymagają wiele snu. Tacy nie mogą znieść słabeusza, który nie rusza się tak szybko i nie pracuje tak ciężko jak oni, i który musi dłużej spać. Ileż to osób ze zniszczonym zdrowiem lub z natury słabych zostało okropnie zranionych przez oskarżenia o lenistwo i rozpieszczenie! Tacy niekiedy przedwcześnie umierają, mając żal do swoich nieżyczliwych sędziów za brak współczucia i zrozumienia.

W świecie chrześcijańskim człowiek wykonujący pracę dla Pana "na pełny etat" i uwijający się zawsze jak pszczoła jest chwalony, podczas gdy jego bardziej zamyślony brat spędza więcej czasu w społeczności z Bogiem i z Jego słowem. Wielu zostało źle ocenionych na podstawie tak postrzeganej pracy! Często spotykamy żony - gospodynie lub pracownice biurowe, które urodziły się z manią metod i sposobów. Pogardzając kobietami, które nie podzielają ich zwyczajów, usychają w potępianiu ich powolności i beztroski. Z kolei te powolne nie mogą znieść surowości i wymagań stawianych przez kobiety metodyczne, zarzucając im niezdolność do przyjęcia czyjejkolwiek pomocy.

Istnieje również sąd dotyczący spraw nieistotnych. W sprawach podstawowych doktryn nie możemy pozwolić na dowolność, ale w sprawach nie tak istotnych musimy okazywać miłość i wyrozumiałość. Paweł zalicza do takich rzeczy jedzenie i picie. Wegetarianin krytykuje swojego brata, który je mięso. Paweł daje nam radę:

"Niechże ten, kto je, nie pogardza tym, który nie je, a kto nie je, niech nie osądza tego, który je; albowiem Bóg go przyjął. Kimże ty jesteś, że osądzasz cudzego sługę? Czy stoi, czy pada, do pana swego należy; ostoi się jednak, bo Pan ma moc podtrzymać go" [Rzym. 14:3-4].

"Dlaczegóż by moja wolność miała być sądzona przez cudze sumienie"? - pyta w I Kor. 10:29. Dalej dodaje jeszcze jeden zakaz, dotyczący osądzania brata:

"Jeden robi różnicę między dniem, a dniem, drugi zaś każdy dzień ocenia jednakowo; niechaj każdy pozostanie przy swoim zdaniu. Kto przestrzega dnia, dla Pana przestrzega; kto je, dla Pana je, dziękuje bowiem Bogu; a kto nie je, dla Pana nie je, i dziękuje Bogu" [Rzym. 14:5-6].

W kilku innych wersetach tego samego rozdziału Paweł napomina kościół w Rzymie, by uważali, jak osądzają:

"Ty zaś czemu osądzasz swego brata? Albo i ty, czemu pogardzasz swoim bratem? Wszak wszyscy staniemy przed sądem Bożym (...). Tak więc każdy z nas za samego siebie zda sprawę Bogu. Przeto nie osądzajmy już jedni drugich, ale raczej baczcie, aby nie dawać bratu powodu do upadku lub zgorszenia" [Rzym. 14:10-13. Do Kolosan Paweł pisze, "Niechże was tedy nikt nie sądzi z powodu pokarmu i napoju albo z powodu święta, lub nowiu księżyca, bądź sabatu" [Kol. 2:16]

Pamiętam, jak ja sama zostałam przekonana w swoim sumieniu o tym, co było dobre, a co złe w niedzielę. Pewna chrześcijańska rodzina przyjeżdżała do nas na wczasy, a mieli oni takie zrozumienie dotyczące Dnia Pańskiego, w którym ja nie byłam wychowana. Uważali, że chrześcijanie, którzy przestrzegają dnia świętego według Starego Testamentu, są w niewoli. Pamiętam, jak zaczętam myśleć, że to dotyczy i mnie. Zajęłam się więc pisaniem książek, argumentując sobie, że pastorzy usługują w niedzielę do widzialnych grup ludzi, więc dlaczego ja nie miałabym usługiwać, pisząc na tematy chrześcijańskie dla niewidzialnych tłumów w niedzielę? Zostałam jednak przekonana w moim umyśle, że tak nie jest, bo za każdym razem, kiedy pogwałciłam Boży Szabat, następnego dnia [w poniedziałek] cierpiałam i musiałam brać wolne, by wracać do zdrowia. Zobaczyłam, że nie mogę porównywać się z moim bratem czy siostrą i przekonałam się, że nie mogę robić tego, co oni.

Z drugiej strony, pamiętam pewną rodzinę konserwatywnie przestrzegającą Szabatu, w której można było pozmywać naczynia tylko po niedzielnym śniadaniu - po obiedzie i kolacji musiały pozostać nietknięte do rana w poniedziałek. Nie mogliśmy osądzać tych drogich chrześcijan, bo robili to szczerze, ale nie mogliśmy też naśladować ich przykładu.


Źródło:

Do poczytania: http://www.ulicaprosta.lap.pl/new/artykuly/nauczanie/11-sadzic-czy-nie-sadzic


Do posłuchania:




Komentarze

Popularne posty