Pokojowe słowa, prowokacyjne czyny cz.1
Kontynuacja tłumaczenia książki „Odliczanie do drugiego przyjścia
Chronologia obecnych proroczych wydarzeń na ziemi". Rozdział 2 cz.1
A wszystko to jest z Boga, który nas pojednał ze sobą przez Jezusa Chrystusa i dał nam służbę pojednania. 2 Koryntian 5,18
Pokojowe słowa, prowokacyjne czyny
Pomimo terroryzmu i majaczącego widma wojny na Bliskim Wschodzie perspektywa pokoju, jakiego świat dotąd nie znał, wydaje się realistyczną nadzieją. To, że państwa świata rzeczywiście zaprowadzą bezprecedensowy pokój międzynarodowy, jest pewne, jako że Biblia od tysięcy lat zapowiada fałszywy pokój w dniach ostatnich.
O owym okresie pokoju Biblia mówi jednak nie z radością, lecz ze smutkiem, ponieważ według proroctw poprzedzi on zagładę, która zagrozi całemu życiu na ziemi. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie musiałaby objąć całą tematykę Pisma Świętego, które zresztą zapowiada dwa różne okresy światowego pokoju. Pierwszy nastanie na pewien czas za panowania Antychrysta, drugi zostanie zaprowadzony mocą Jezusa Chrystusa powracającego w potędze i chwale. Przyjdzie On, aby rządzić ziemią, na której tak okrutnie Go odrzucono i ukrzyżowano.
Wyczerpani wojną mieszkańcy ziemi z entuzjazmem powitają pierwszy okres, przekonani, że nastało millennium pokoju. I przez jakiś czas rzeczywiście będzie się wydawać, że gospodarcze, społeczne i ekologiczne problemy świata zostały zażegnane. To jednak okaże się wielką iluzją. Biblijni prorocy ostrzegają, że fałszywy pokój będzie stanowił przygrywkę do wielkiego ucisku (nastanie on po zabraniu Kościoła przez Chrystusa do nieba podczas „Pochwycenia”), którego kulminacja nastąpi siedem lat później w postaci najbardziej niszczycielskiej wojny wszech czasów – Armagedonu! Apostoł Paweł rzeczowo wyjawia:
Bo gdy będą mówić: Pokój i bezpieczeństwo – wtedy przyjdzie na nich nagła zguba, jak bóle na kobietę brzemienną, i nie ujdą (1 Tes 5,3 UBG),
Z jednej strony wydaje się nie do pomyślenia, żeby osiągnięty w końcu pokój międzynarodowy miał stanowić preludium do katastrofy – lecz cóż innego mogłoby wyniknąć z „pokoju” zaprowadzonego przez Antychrysta? Dziś, tak jak zawsze, światowi przywódcy prowadzą swoje negocjacje między sobą, kompletnie ignorując zasadniczą rolę, jaką musi odegrać Książę Pokoju, Jezus Chrystus. Gdyby ludzkość potrafiła własnym wysiłkiem ustanowić sprawiedliwy i trwały pokój, Biblia zostałaby tym samym obalona – głosi ona bowiem, że prawdziwy pokój może nastać jedynie dzięki panowaniu Jezusa Chrystusa na ziemi. Co więcej, wszelkie takie humanistyczne próby są skazane na niepowodzenie ze względu na właściwą człowiekowi grzeszną naturę.
Gdzie rozbrzmiewają głosy prawdziwego pokoju?
Czy sugerujemy, że światowi przywódcy powinni zarzucić wszelkie próby dążenia do globalnego pokoju? Oczywiście nie, muszą o niego zabiegać. Lecz ci, którzy nie są chrześcijanami, powodowani potrzebą szukania każdego możliwego środka w celu zaprowadzenia pokoju, nie uświadamiają sobie daremności swoich starań. Liderzy polityczni będący chrześcijanami są rzecz jasna przymuszani przez swoich niewierzących kolegów, aby przyłączyć się do zabiegów o światowy pokój. Zarazem muszą oni głosić reszcie świata z powagą i wyraźnie, że jedyną prawdziwą nadzieją na globalny pokój jest żal z powodu pogwałcenia Bożych praw, przyjęcie Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela, który umarł za grzechy świata, a następnie poproszenie Go, aby wrócił na ziemię i objął tutaj panowanie.
Gdzie są dziś chrześcijańscy przywódcy dostatecznie odważni, by tak postępować? A gdyby nawet to zrobili, kto by ich słuchał? Opowiedzenie się w pełni za Chrystusem bez żadnych kompromisów zakończyłoby karierę polityczną każdego polityka.
Po zmartwychwstaniu Chrystusa Piotr tłumaczył pierwszym nawróconym spośród nie-Żydów, że należy głosić pokój przez Jezusa Chrystusa (Dz 10,36). Dla większości dzisiejszych chrześcijan jest to myśl radykalna. Jaki pastor czy ewangelista radiowy bądź telewizyjny głosi dziś światowy pokój przez Jezusa Chrystusa? Paweł obwieścił, że pokój ten jest zarówno „wam, którzy byliście daleko [nie-Żydom], i tym, którzy byli bliscy [Żydom]” (Ef 2,17), i że jest on możliwy jedynie przez Chrystusa, który zmarł za grzechy świata (2 Kor 5,18-19).
Ci, którzy stawiają sobie za cel ustanowienie międzynarodowego pokoju za pośrednictwem jakiegoś rządu światowego, do którego nie zaproszono Pana Jezusa Chrystusa, aby to On w nim panował, nie muszą koniecznie stać po stronie Antychrysta. Przygotowują świat na jego rządy, nawet jeśli tego nie dostrzegają ani nie godzą się na to. Takie niebezpieczeństwo wiąże się ze wszystkimi ziemskimi wysiłkami w celu ustanowienia międzynarodowego pokoju i jedności.
Ułuda ekumenizmu
Tylko dwie osoby będą sprawowały pełnię władzy nad światem. Najpierw Antychryst, potem Pan Jezus Chrystus. Każdy człowiek musi wybrać między tymi dwoma przeciwieństwami i ich wzajemnie wrogimi królestwami. Nie ma tutaj ziemi niczyjej.
Kto sugeruje, że możemy wyznawać koncepcję powrotu Chrystusa na ziemię, aby nad nią panować, jako symbol pewnej „prawdy duchowej” możliwej do zaakceptowania przez wszystkie religie, ten odrzuca sam fundament wiary chrześcijańskiej. Chrześcijaństwo bowiem opiera się na twierdzeniach, które Chrystus wygłosił sam o sobie, oraz na relacjach naocznych świadków o Jego życiu, śmierci i zmartwychwstaniu, tak jak je opisano w Nowym Testamencie, bezsprzecznie wypełniających starotestamentowe proroctwa. Cechy szczególne, które czynią chrześcijaństwo czymś wyjątkowym, nie dadzą się pogodzić z żadną inną religią, a każda próba dążenia do ekumenicznej jedności jest równoznaczna z wyparciem się biblijnego chrześcijaństwa. W zgodzie z wyjątkowym charakterem chrześcijaństwa Biblia naucza również, że pokój na tym świecie nastanie nie dzięki powszechnemu uznaniu nauk Chrystusa, lecz jedynie wskutek Jego osobistego powrotu do Jerozolimy i objęcie tam władzy. Zresztą przecież Jego nauk nie można oddzielać od Niego samego. Takie właśnie wyzwanie rzucił Jezus żydowskim przywódcom religijnym tamtych czasów:
Badajcie Pisma; sądzicie bowiem, że w nich macie życie wieczne, a one dają świadectwo o mnie. A jednak nie chcecie przyjść do mnie, aby mieć życie (J 5,39-40).
Jakaż to zuchwałość – wyobrażać sobie, że świat, który wręcz sam prosi się o sąd, mógłby zostać ocalony przez chrześcijan współpracujących w działalności polityczno-społecznej z wyznawcami każdej religii, z humanistami i z ateistami! Pismo wielokrotnie powtarza, że nic innego jak tylko osobisty, fizyczny powrót Chrystusa na ziemię może położyć kres jej złu i cierpieniu. Paweł oznajmił: „całe stworzenie razem jęczy i razem cierpi w bólach rodzenia aż dotąd”. Stworzenie bowiem z utęsknieniem wypatruje wyzwolenia, które może nadejść jedynie przez „objawienie synów Bożych” (Rz 8,19-22 UBG). Apostoł wyraźnie mówi, co to oznacza: To, że dopiero gdy chrześcijanie otrzymają nieśmiertelne ciała i zostaną uwielbieni wraz Chrystusem (w. 23-25), aby wraz z Nim rządzić i panować na tej ziemi, dopiero wtedy zostanie ona wyzwolona z zamętu i bólu.
W proroctwach biblijnych o ostatnich dniach przed powrotem Chrystusa rzeczywiście malują się one jako okres narastającego zła, błędów i duchowego zwiedzenia, przejawiających się zarówno w świecie jak i w zdeklarowanym Kościele. W Piśmie dostrzegamy jednak również sugestie, że w dniach ostatnich miliony ludzi na całym świecie przyjmą Chrystusa jako Zbawcę i Pana, co przyśpieszy Jego powrót. Nawrócenie wielu z nich będzie zaskoczeniem – zwolennicy ruchu New Age, narkomani, więźniowie, komuniści, muzułmanie, katolicy, biedacy i wyrzutki społeczne – tak wydaje się wynikać z przypowieści Chrystusa o wielkiej uczcie:
Wtedy gospodarz rozgniewał się [na tych, którzy wprawdzie przyjęli jego zaproszenie, lecz nie przyszli na ucztę i usiłowali się usprawiedliwić żałosnymi wymówkami] i powiedział do swego sługi: Wyjdź szybko na ulice i zaułki miasta i wprowadź tu ubogich, ułomnych, chromych i ślepych. I powiedział sługa: Panie, stało się, jak rozkazałeś, a jeszcze jest miejsce. Wtedy Pan powiedział do sługi: Wyjdź na drogi i między opłotki i przymuszaj do wejścia, aby mój dom się zapełnił (Łk 14,21-23).
Chrześcijanie ewangeliczni mają zwyczaj przedstawiać ewangelię wyłącznie jako lek na grzeszność indywidualnego człowieka i zapewnienie mu wiekuistego domu w niebie. Zazwyczaj zapominają o tym, by głosić ją jako Boży sposób na zaprowadzenie pokoju na tej udręczonej planecie, tak jak to czynili aniołowie w chwili narodzin Chrystusa i jak to czynił pierwszy Kościół. Obowiązkiem każdego wierzącego przywódcy politycznego – czy to prezydenta, czy ambasadora, czy innego polityka piastującego ważną funkcję – jest wyraziste przedstawianie całemu światu, że wszelkie ludzkie wysiłki na rzecz pokoju są daremne, póki nie poprosimy Jezusa Chrystusa o powrót na ziemię, aby panował zarówno w sercu jednostki jak i nad narodami.
Tłumaczenie: Ola
c.d.n.
Chronologia obecnych proroczych wydarzeń na ziemi". Rozdział 2 cz.1
A wszystko to jest z Boga, który nas pojednał ze sobą przez Jezusa Chrystusa i dał nam służbę pojednania. 2 Koryntian 5,18
Pokojowe słowa, prowokacyjne czyny
Pomimo terroryzmu i majaczącego widma wojny na Bliskim Wschodzie perspektywa pokoju, jakiego świat dotąd nie znał, wydaje się realistyczną nadzieją. To, że państwa świata rzeczywiście zaprowadzą bezprecedensowy pokój międzynarodowy, jest pewne, jako że Biblia od tysięcy lat zapowiada fałszywy pokój w dniach ostatnich.
O owym okresie pokoju Biblia mówi jednak nie z radością, lecz ze smutkiem, ponieważ według proroctw poprzedzi on zagładę, która zagrozi całemu życiu na ziemi. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie musiałaby objąć całą tematykę Pisma Świętego, które zresztą zapowiada dwa różne okresy światowego pokoju. Pierwszy nastanie na pewien czas za panowania Antychrysta, drugi zostanie zaprowadzony mocą Jezusa Chrystusa powracającego w potędze i chwale. Przyjdzie On, aby rządzić ziemią, na której tak okrutnie Go odrzucono i ukrzyżowano.
Wyczerpani wojną mieszkańcy ziemi z entuzjazmem powitają pierwszy okres, przekonani, że nastało millennium pokoju. I przez jakiś czas rzeczywiście będzie się wydawać, że gospodarcze, społeczne i ekologiczne problemy świata zostały zażegnane. To jednak okaże się wielką iluzją. Biblijni prorocy ostrzegają, że fałszywy pokój będzie stanowił przygrywkę do wielkiego ucisku (nastanie on po zabraniu Kościoła przez Chrystusa do nieba podczas „Pochwycenia”), którego kulminacja nastąpi siedem lat później w postaci najbardziej niszczycielskiej wojny wszech czasów – Armagedonu! Apostoł Paweł rzeczowo wyjawia:
Bo gdy będą mówić: Pokój i bezpieczeństwo – wtedy przyjdzie na nich nagła zguba, jak bóle na kobietę brzemienną, i nie ujdą (1 Tes 5,3 UBG),
Z jednej strony wydaje się nie do pomyślenia, żeby osiągnięty w końcu pokój międzynarodowy miał stanowić preludium do katastrofy – lecz cóż innego mogłoby wyniknąć z „pokoju” zaprowadzonego przez Antychrysta? Dziś, tak jak zawsze, światowi przywódcy prowadzą swoje negocjacje między sobą, kompletnie ignorując zasadniczą rolę, jaką musi odegrać Książę Pokoju, Jezus Chrystus. Gdyby ludzkość potrafiła własnym wysiłkiem ustanowić sprawiedliwy i trwały pokój, Biblia zostałaby tym samym obalona – głosi ona bowiem, że prawdziwy pokój może nastać jedynie dzięki panowaniu Jezusa Chrystusa na ziemi. Co więcej, wszelkie takie humanistyczne próby są skazane na niepowodzenie ze względu na właściwą człowiekowi grzeszną naturę.
Gdzie rozbrzmiewają głosy prawdziwego pokoju?
Czy sugerujemy, że światowi przywódcy powinni zarzucić wszelkie próby dążenia do globalnego pokoju? Oczywiście nie, muszą o niego zabiegać. Lecz ci, którzy nie są chrześcijanami, powodowani potrzebą szukania każdego możliwego środka w celu zaprowadzenia pokoju, nie uświadamiają sobie daremności swoich starań. Liderzy polityczni będący chrześcijanami są rzecz jasna przymuszani przez swoich niewierzących kolegów, aby przyłączyć się do zabiegów o światowy pokój. Zarazem muszą oni głosić reszcie świata z powagą i wyraźnie, że jedyną prawdziwą nadzieją na globalny pokój jest żal z powodu pogwałcenia Bożych praw, przyjęcie Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela, który umarł za grzechy świata, a następnie poproszenie Go, aby wrócił na ziemię i objął tutaj panowanie.
Gdzie są dziś chrześcijańscy przywódcy dostatecznie odważni, by tak postępować? A gdyby nawet to zrobili, kto by ich słuchał? Opowiedzenie się w pełni za Chrystusem bez żadnych kompromisów zakończyłoby karierę polityczną każdego polityka.
Po zmartwychwstaniu Chrystusa Piotr tłumaczył pierwszym nawróconym spośród nie-Żydów, że należy głosić pokój przez Jezusa Chrystusa (Dz 10,36). Dla większości dzisiejszych chrześcijan jest to myśl radykalna. Jaki pastor czy ewangelista radiowy bądź telewizyjny głosi dziś światowy pokój przez Jezusa Chrystusa? Paweł obwieścił, że pokój ten jest zarówno „wam, którzy byliście daleko [nie-Żydom], i tym, którzy byli bliscy [Żydom]” (Ef 2,17), i że jest on możliwy jedynie przez Chrystusa, który zmarł za grzechy świata (2 Kor 5,18-19).
Ci, którzy stawiają sobie za cel ustanowienie międzynarodowego pokoju za pośrednictwem jakiegoś rządu światowego, do którego nie zaproszono Pana Jezusa Chrystusa, aby to On w nim panował, nie muszą koniecznie stać po stronie Antychrysta. Przygotowują świat na jego rządy, nawet jeśli tego nie dostrzegają ani nie godzą się na to. Takie niebezpieczeństwo wiąże się ze wszystkimi ziemskimi wysiłkami w celu ustanowienia międzynarodowego pokoju i jedności.
Ułuda ekumenizmu
Tylko dwie osoby będą sprawowały pełnię władzy nad światem. Najpierw Antychryst, potem Pan Jezus Chrystus. Każdy człowiek musi wybrać między tymi dwoma przeciwieństwami i ich wzajemnie wrogimi królestwami. Nie ma tutaj ziemi niczyjej.
Kto sugeruje, że możemy wyznawać koncepcję powrotu Chrystusa na ziemię, aby nad nią panować, jako symbol pewnej „prawdy duchowej” możliwej do zaakceptowania przez wszystkie religie, ten odrzuca sam fundament wiary chrześcijańskiej. Chrześcijaństwo bowiem opiera się na twierdzeniach, które Chrystus wygłosił sam o sobie, oraz na relacjach naocznych świadków o Jego życiu, śmierci i zmartwychwstaniu, tak jak je opisano w Nowym Testamencie, bezsprzecznie wypełniających starotestamentowe proroctwa. Cechy szczególne, które czynią chrześcijaństwo czymś wyjątkowym, nie dadzą się pogodzić z żadną inną religią, a każda próba dążenia do ekumenicznej jedności jest równoznaczna z wyparciem się biblijnego chrześcijaństwa. W zgodzie z wyjątkowym charakterem chrześcijaństwa Biblia naucza również, że pokój na tym świecie nastanie nie dzięki powszechnemu uznaniu nauk Chrystusa, lecz jedynie wskutek Jego osobistego powrotu do Jerozolimy i objęcie tam władzy. Zresztą przecież Jego nauk nie można oddzielać od Niego samego. Takie właśnie wyzwanie rzucił Jezus żydowskim przywódcom religijnym tamtych czasów:
Badajcie Pisma; sądzicie bowiem, że w nich macie życie wieczne, a one dają świadectwo o mnie. A jednak nie chcecie przyjść do mnie, aby mieć życie (J 5,39-40).
Jakaż to zuchwałość – wyobrażać sobie, że świat, który wręcz sam prosi się o sąd, mógłby zostać ocalony przez chrześcijan współpracujących w działalności polityczno-społecznej z wyznawcami każdej religii, z humanistami i z ateistami! Pismo wielokrotnie powtarza, że nic innego jak tylko osobisty, fizyczny powrót Chrystusa na ziemię może położyć kres jej złu i cierpieniu. Paweł oznajmił: „całe stworzenie razem jęczy i razem cierpi w bólach rodzenia aż dotąd”. Stworzenie bowiem z utęsknieniem wypatruje wyzwolenia, które może nadejść jedynie przez „objawienie synów Bożych” (Rz 8,19-22 UBG). Apostoł wyraźnie mówi, co to oznacza: To, że dopiero gdy chrześcijanie otrzymają nieśmiertelne ciała i zostaną uwielbieni wraz Chrystusem (w. 23-25), aby wraz z Nim rządzić i panować na tej ziemi, dopiero wtedy zostanie ona wyzwolona z zamętu i bólu.
W proroctwach biblijnych o ostatnich dniach przed powrotem Chrystusa rzeczywiście malują się one jako okres narastającego zła, błędów i duchowego zwiedzenia, przejawiających się zarówno w świecie jak i w zdeklarowanym Kościele. W Piśmie dostrzegamy jednak również sugestie, że w dniach ostatnich miliony ludzi na całym świecie przyjmą Chrystusa jako Zbawcę i Pana, co przyśpieszy Jego powrót. Nawrócenie wielu z nich będzie zaskoczeniem – zwolennicy ruchu New Age, narkomani, więźniowie, komuniści, muzułmanie, katolicy, biedacy i wyrzutki społeczne – tak wydaje się wynikać z przypowieści Chrystusa o wielkiej uczcie:
Wtedy gospodarz rozgniewał się [na tych, którzy wprawdzie przyjęli jego zaproszenie, lecz nie przyszli na ucztę i usiłowali się usprawiedliwić żałosnymi wymówkami] i powiedział do swego sługi: Wyjdź szybko na ulice i zaułki miasta i wprowadź tu ubogich, ułomnych, chromych i ślepych. I powiedział sługa: Panie, stało się, jak rozkazałeś, a jeszcze jest miejsce. Wtedy Pan powiedział do sługi: Wyjdź na drogi i między opłotki i przymuszaj do wejścia, aby mój dom się zapełnił (Łk 14,21-23).
Chrześcijanie ewangeliczni mają zwyczaj przedstawiać ewangelię wyłącznie jako lek na grzeszność indywidualnego człowieka i zapewnienie mu wiekuistego domu w niebie. Zazwyczaj zapominają o tym, by głosić ją jako Boży sposób na zaprowadzenie pokoju na tej udręczonej planecie, tak jak to czynili aniołowie w chwili narodzin Chrystusa i jak to czynił pierwszy Kościół. Obowiązkiem każdego wierzącego przywódcy politycznego – czy to prezydenta, czy ambasadora, czy innego polityka piastującego ważną funkcję – jest wyraziste przedstawianie całemu światu, że wszelkie ludzkie wysiłki na rzecz pokoju są daremne, póki nie poprosimy Jezusa Chrystusa o powrót na ziemię, aby panował zarówno w sercu jednostki jak i nad narodami.
Tłumaczenie: Ola
c.d.n.
Komentarze
Prześlij komentarz