Wszystko jest Jednym

Każdy ma prawo odrzucić Chrystusa, lecz twierdzenie, że jego nauki doskonale przystają do hindusko-buddyjskiego panteizmu, to nadużycie intelektualne najgorszej maści. Pogląd taki zyskał jednak popularność, bo - jak zauważa pewien autor - „wszyscy miłośnicy New Age, jakich spotkałem, kochają Jezusa, Buddę, Krisznę i każdego, bez względu na rasę, język czy sympatie religijne." Przekonanie, że miłość w jakiś sposób unieważnia kwestie prawdy oraz dobra i zła, jest popularną wśród sympatyków New Age iluzją. Tymczasem jest wręcz przeciwnie: Prawdziwa miłość skłania do napominania bliźniego, który najwyraźniej jest w poważnym, zagrażającym życiu błędzie.

Wymogi prawa moralnego

Brak rozróżnienia na prawo fizyczne i prawo moralne, typowy w filozofii „Wszystko jest Jednym", to istotna usterka panteizmu. A rozróżnienie to ma wagę zasadniczą. Prawa moralnego nie wolno choćby użyć na własną korzyść, jak można uczynić z prawem fizycznym. Prawa moralne nie mogą być źródłem osobistej siły, co jest głównym celem ruchu Nowego Wieku. Uniwersalne prawa moralne, obowiązujące wszystkich, określa tylko Najwyższy Bóg nadnaturalnego monoteizmu, który sam, wedle swego charakteru, ustanawia normy sprawiedliwości, miłości, czystości i dobroci.

Mimo prób przekonywania współczesnego człowieka o nieistnieniu absolutów moralnych każdy przedstawiciel rodzaju ludzkiego ma sumienie i wie, kiedy dokonuje pogwałcenia praw moralnych. Co więcej, zdajemy sobie sprawę, że w takiej sytuacji wymagana jest kara i że rozwiązania proponowane przez mistycyzm wschodni po prostu nie zaspokajają roszczeń sprawiedliwości. Każdy człowiek wie, że nawet najbłahsze naruszenie prawa, choćby parkowanie w niedozwolonym miejscu, nie może zostać okupione praktykowaniem jogi, medytacją czy śpiewaniem OM w zmienionym stanie świadomości. Nie wydaje się też rozsądną nadzieja, iż za pomocą takiej techniki można usatysfakcjonować Nieskończoną Sprawiedliwość. Dlatego mistycyzm wschodni już z definicji zaprzecza istnieniu sprawiedliwości moralnej.

Zadośćuczynieniem pogwałcenia prawa moralnego nie może być także przestrzeganie prawa. Niedorzecznością byłoby oczekiwać, iż sędzia uchyli mandat za przekroczenie szybkości, bo kierowca częściej stosował się do jej ograniczeń, niż je naruszał. Mimo to wciąż utrzymuje się mit, iż jeżeli tylko nasze „dobre uczynki przeważą złe uczynki", to wszystko będzie w porządku. Jeśli ktoś przekonywałby sędziego: „Proszę mnie tym razem puścić; już więcej tego nie zrobię", sędzia z całą słusznością odpowie: „Jeśli nigdy więcej nie naruszy pan prawa, to uczyni pan jedynie to, czego prawo od pana wymaga, i nie będzie się za to panu należała dodatkowa nagroda, z której można by ewentualnie odliczyć dzisiejszą zapłatę za złamanie prawa.''

W odróżnieniu od mistycyzmu Wschodu chrześcijaństwo głosi, że moralne prawo nieskończonej sprawiedliwości Bożej zostało pogwałcone. Ograniczony człowiek nie jest w stanie w żaden sposób zapłacić nieskończonej kary. Z własnej i nieprzymuszonej woli człowiek opowiedział się za wiecznym oddzieleniem od Boga, który go stworzył. Bóg, istota nieograniczona, mógłby zapłacić za nas karę, lecz nie byłoby to uczciwe, nie jest on bowiem jednym z nas. W akcie najgłębszej miłości Bóg stał się człowiekiem, aby zadośćuczynić wymaganiom ustanowionego przez siebie prawa. Poniósł śmierć, której jego sprawiedliwość domagała się za nasz grzech.

Triumfalny okrzyk Jezusa wydany na Krzyżu na chwilę przed śmiercią brzmiał: „Dokonało się!" W oryginale jest to termin księgowy (greckie ‘teleo’ oznacza «spłacić dług»). Nieskończona kara za grzech została zapłacona. Według Biblii wystarczy teraz, aby człowiek ukorzył się choć na tyle, by przyznać, że jako grzesznik sam zasługiwał na to wszystko, co cierpiał dla niego Jezus, i że chce przyjąć przebaczenie oferowane mu jako dar Bożej łaski i miłości, przebaczenie, na które nigdy nie mógłby zarobić ani zasłużyć. Niesamowitość tych twierdzeń (bo jeśli są prawdziwe, to trudno o lepsze wieści) wymaga z pewnością starannego zbadania. Słynny profesor Harwardu Simon Greenleaf (w swoim czasie największy autorytet w dziedzinie dowodów prawnych i zdeklarowany sceptyk, który uznał twierdzenia Chrystusa dopiero po drobiazgowych badaniach) zaapelował do swoich kolegów - uczonych o przeprowadzenie podobnych badan na własna rękę:

„Nie są to zwykłe twierdzenia. Wydaje się w zasadzie niemożliwe, by istota rozumna mogła […] traktować je z obojętnością, lub pogardą.”

W ewangelii New Age mamy natomiast do czynienia z przeraźliwą pustką. Nie tylko trudno pogodzić ją z prawdą zarówno logiki, jak i codziennego doświadczenia, ale też brak jej atrybutów, których serce ludzkie jest spragnione- Brak sprawiedliwości i brak prawdy - kwestia prawdy powinna zaś liczyć się daleko bardziej niż uczucia, osobiste preferencje i doznania mistyczne. Czymże jest najwznioślejsza ekstaza, jeśli okaże się czczą fantazją lub – co gorsza - oszustwem? Przehandlowanie wiecznie trwałych korzyści za ulotne uczucia trudno nazwać świetnym interesem.

Co więcej, w hinduistyczno-buddyjskiej filozofii New Age nie znajdujemy przebaczenia, za którym tak tęskni każde szczere serce. Nie ma miejsca na przyznanie się do zła, mimo że przekonuje nas o nim własne sumienie, domagając się uwolnienia z brzemienia winy. Nie ma więc miejsca na wdzięczność wobec Boga za jego przebaczenie i zbawienie - sami bowiem jesteśmy własnym bogiem i własnym zbawcą. Tymczasem przebaczenie i wdzięczność są na całym świecie uznawane za najszlachetniejsze cechy ludzkie i największe błogosławieństwo. Z tej samej przyczyny nie znajdujemy w New Age śladu miłosierdzia czy łaski.

W odpowiedzi na najżywotniejsze tęsknoty i potrzeby człowieka naturalizm i panteizm oferują bezosobową Siłę kosmiczną o ciemnej i jasnej stronie. Zamiast miłości - najwspanialszej cnoty i najcudowniejszego uczucia - otrzymujemy pustkę.

Ameryka - nowy uczeń czarnoksiężnika

Utopijnym a pustym sloganem: „Miłość to najwyższa zdolność do skutecznego ataku''  Klub Medytacyjny Pentagonu propaguje ideę wzniesienia „tarczy pokoju" - rzekomego pola mocy generowanego medytacją i modlitwą. Jego członkowie wierzą, że przyszłej wojnie może zapobiec wysiłek dostatecznej liczby medytujących, którzy zestroją się z uśpionym w ludzkości wewnętrznym potencjałem pokoju i uwizualizują czołowych przywódców świata, „jak łączą się w jedno, by rozstrzygać kwestie..." Podobne idee lansowano na konferencji amerykańsko-sowieckiej w lutym 1988 roku, prowadzonej przez Barbarę Marx Hubbard i Kamę Vernona z Centrum Dialogu Sowiecko-Amerykańskiego. Delegaci wykorzystywali techniki szamanistyczne, by kreować pokój. Inspirację konferencji stanowiły w ogromnej mierze mistyczne doznania Barbary Hubbard, której judeochrześcijańskie zapatrywania panteistyczno-naturalistyczne nie były niczym wyjątkowym wśród reszty delegatów. Na lipiec 1988 planowano podobną konferencję dla czołowych postaci amerykańskiego biznesu i oświaty, prezentujących pokrewne podejście do „rozstrzygania konfliktów". Barbara Hubbard wygłosi przemówienie inauguracyjne, zaś dyrektor Rodziny Globalnej na Związek Sowiecki Michaił Zykow [Ziekov]ma mówić o „sowieckim spojrzeniu na społeczeństwo duchowe".

* Barbara Marx Hubbard (22 grudnia 1929 – 10 kwietnia 2019) amerykańska, żydowskiego pochodzenia futurystka , autorka i mówca motywacyjny . Przypisuje się jej koncepcję „Silnika Synergii” i „narodzin” ludzkości.Jej nazwisko zostało umieszczone w nominacji na wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych na kongresie Demokratów w 1984 i na którym zjeździe wygłosiła przemówienie po otrzymaniu nominacji. Była pierwszą kobietą nominowaną na wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych. Była również współprzewodniczącą wielu sowiecko-amerykańskich szczytów obywatelskich, wprowadzając nową koncepcję zwaną „SYNCON”, aby wspierać synergiczną zbieżność z przeciwnymi grupami. Ponadto współtworzyła World Future Society oraz Association for Global New Thought. Poglądy Hubbard na ludzką populację, w szczególności depopulację, są powszechnie uważane za rozwiązanie problemu zmian klimatycznych, globalnego ubóstwa itp. Zwięźle wyjaśnia filozofię tych, którzy chcą zniewolić i zniszczyć pewne ludzkie populacje.

„Jedna czwarta ludzkości musi zostać wyeliminowana z ciała społecznego. Jesteśmy odpowiedzialni za proces selekcji Boga dla planety Ziemia. On wybiera, my niszczymy. Jesteśmy jeźdźcami bladego konia, Śmierci”. - Barbara Marx Hubbard

Skuteczność działań wschodnich guru oraz towarzyszących im niezliczonych „wewnętrznych przewodników" i świty, podejmujących wysiłek nawrócenia Zachodu na hinduizm, buddyzm i szamanizm, nie ma precedensu. Ameryka ulega radykalnej transformacji. Owocność tych wysiłków przydała nam sporą liczbę domorosłych misjonarzy, którzy wyłonili się w wielu dziedzinach, tworząc image wiarygodnego profesjonalizmu. To ludzie w rodzaju Siegela, Simontonów, Bensona, Raya, Houston, Jampolsky'ego, Denvera, Lennona czy Leary'ego. Większością tych oddanych zelotów Nowej Ery zdaje się powodować autentyczne pragnienie pomocy cierpiącemu światu. Abstrahując od ich motywacji trzeba jednak stwierdzić, że prawdziwe triumfy święci podważanie wiary chrześcijańskiej. Wprowadzanie na jej miejsce ekumenicznego szamanizmu Nowego Wieku jako religii światowej postępuje zdumiewająco szybko na całym świecie, z wyjątkiem krajów islamskich. Faktyczny przyszły wpływ tego zjawiska na każdą dziedzinę życia społecznego prawdopodobnie przejdzie wszelkie wyobrażenia.

Wiele największych firm Ameryki, z filiami w wielu krajach, zdążyło już dołączyć do bezprecedensowej kampanii misyjnej na skale światową. Dawni specjaliści w dziedzinie zarządzania, obecni misjonarze, niosą światu ten sam wschodni mistycyzm, który uprzednio guru zanieśli na Zachód. Przemianowano go tylko na najnowsze techniki osiągania sukcesu w życiu zawodowym i prywatnym. Erudycja, stopnie naukowe i aura sukcesu otaczająca nową elitę misjonarzy nadają zwodniczej ewangelii pozory wiarygodności, którym trudno się oprzeć.

To nowy gatunek menadżerów. Mówią o powiązaniu wszystkiego we wszechświecie, powrocie do natury i iskrze bożej w każdym człowieku - szansie na nową jedność ziemian. Pragną, przede wszystkim wpoić podwładnym psychoduchowe techniki umysłu, które pomogą ludzkości urzeczywistnić pełnię potencjału i zmienić cierpiący świat w prawdziwy raj. Obiecująca perspektywa.

Pradawne techniki szamanizmu, umożliwiające kontakt z przewodnikami duchowymi, spopularyzowano wśród szerokiej opinii publicznej pod przebraniem nauki, medycyny, psychologii, edukacji i biznesu, sami zaś przewodnicy duchowi zostali zlekceważeni jako zjawisko stricte psychologiczne. Żadna ilość akademickiej racjonalizacji nie zmieni jednak faktu, iż techniki zmiany świadomości jak dawniej umożliwiają kontakt ze zwodzącymi duchami, zaś w wielu przypadkach prowadzą do opętania.

Ameryka wydaje się nieświadoma zagrożenia. Niegdyś światowy lider na polu finansów, biznesu, nauki i techniki, dziś umacnia swą czołową pozycję - ale w dziedzinie zupełnie nowej: w pielęgnowaniu szamanizmu New Age. Skutki są złowróżbne. My zaś stoimy przed nieuniknionym wyborem, wyborem, który zdecyduje o naszej przyszłości. Czyż nie należy go dokonać na podstawie faktów i z głębokim poszanowaniem dla ostatecznej prawdy?

Artykuł pochodzi z książki; "Ameryka - nowy uczeń czarnoksiężnika" z rozdziału "Istotne różnice". Oficyna wydawnicza "Tiqva" Wrocław 1994

Komentarze

Popularne posty