Nowi ewangeliści

Coraz więcej znakomitości każdej dziedziny życia społecznego szczyci się niezwykłymi doznaniami religijnymi, wskutek których zostają wyznawcami panteizmu. Ich życie ulega niewątpliwej, zauważalnej przemianie. Osoby takie mają oczywiście prawo do dowolnych doświadczeń, mają też prawo w swym zapale dzielić się z innymi tym, co ich spotkało, a nawet czynić wszystko, by skłonić innych do poddania się tej samej inicjacji w świat czarnoksięstwa.

Nie ma podstaw, by kwestionować szczerość motywów nowych ewangelistów [misjonarzy]. Dlaczego jednak kłamliwie ukazują pradawną religie okultystyczną, głoszoną przez przewodników wewnętrznych, jako medycynę, psychologię, metody homoedukacji, naukę czy cokolwiek innego? Przede wszystkim zaś - namawiając innych do przejścia na swoją wiarę - nie powinni posługiwać się stanem wyjątkowej podatności na sugestie: stanem odmiennej świadomości.

Domokrążni sprzedawcy mają duże szanse na transakcje w każdym nawiedzonym mieszkaniu, jeśli tylko gospodarze zgodzą się posmakować odmiennego stanu świadomości, stanu podatności na sugestie. Właśnie dzięki wyprawom w ten stan umysłu Ameryka mimochodem nawraca się na szamanizm. Dzieje się to w dodatku w kręgach darzonych zawsze najwyższym zaufaniem społecznym: pośród lekarzy, naukowców, nauczycieli, psychoterapeutów i duchownych. Rosnąca rzesza szanowanych specjalistów nadużywa publicznego zaufania, z premedytacją szpikując mistycyzmem wschodnim osoby, które oczekują od nich pomocy i rady. Głosząc hinduistyczną ewangelie, zarazem przeczą oni, iż prezentują dogmaty religijne, zapewniając świeżych konwertytów o możliwości przejścia na nową wiarę bez potrzeby zmiany dotychczasowej.

Przewodnik duchowy Berniego Siegela „George" tak oto namówił go do podjęcia się roli misjonarza:

„Rozważałem ewentualną zmianę pracy. Kiedy mu [„George'owi"] o tym powiedziałem, wskazał, że [...] zdziałam więcej, jeśli pozostanę chirurgiem, ale zmienię swoje ja, by pomóc pacjentom mobilizować siły umysłu przeciw chorobie. Mógłbym łączyć wsparcie duchowe i poradę, jakich zwykle udziela duchowny lub psychiatra, z wiedzą i doświadczeniem lekarza. Praktykowałbym „klerurgię", jak to określiła moja żona... George stwierdził: „W szpitalu masz wstęp wszędzie. Duchowny czy psychiatra nie. Możesz bez przeszkód dopełniać leczenie medyczne miłością i poradnictwem na wypadek bliskiej śmierci tak, jak nie-lekarz nie jest w stanie"... [„George"] od chwili swego pojawienia się był dla mnie zawsze bezcennym towarzyszem.”

Artykuł wstępny w Shaman's Drum z zimy 1987/88 ogłosił: „Są oznaki, że klasyczny szamanizm zapuszcza korzenie w dzisiejszym społeczeństwie [...] [w tym również] w nowoczesnych ośrodkach medycznych [...] [a nawet] w sowieckich kręgach naukowych." Artykuł zwraca szczególną uwagę na „instrumenty perkusyjne w rodzaju grzechotki i bębna", używane w tańcu transowym (o czym była już mowa), oraz na „wykorzystanie sojuszników zwierzęcych odkrytych podczas wypraw w odmienne dziedziny świadomości". Skąd bierze się coraz powszechniejsza akceptacja starożytnej praktyki religijnej w świeckim społeczeństwie Zachodu? Otóż stad, że szamanizm „nie jest uważany za religie, (...) lecz metodę, natury raczej empirycznej niż »mistycznej«, a więc zyskującą większe uznanie u publiczności o orientacji świeckiej".

Artykułu tego nie sposób zignorować jako przesadzoną autoreklamę szamanów. Marilyn Ferguson zauważa, że New Age „zdaje się wszechobecny: dzieci rozmawiają o swych poprzednich wcieleniach, [...] wydawcy zatrudniają kanalizujących, aby pomogli w interesach". Na tej samej konferencji ufolog Kenneth Ring podał kilka oznak wskazujących, iż obserwujemy początki „zszamanizowania ludzkości". Wielu obserwatorów współczesnych wydarzeń dochodzi do podobnych wniosków. W jednym z biuletynów Instytutu Nauk Noetycznych z 1988 roku Willis Harman orzekł:

„Żyjemy w trakcie jednego z najdonioślejszych przekształceń w historii, w trakcie zmiany faktycznej struktury wierzeń zachodniego społeczeństwa przemysłowego [...] pozwalającej nam odzyskać mądrość gromadzoną przez tysiąclecia penetracji ludzkiej świadomości [czyli szamanizmu]...”

Wskazówki ze źródła „zbyt wzniosłego,
by je kwestionować"


Gorliwi ewangeliści Nowego Wieku przedstawiają teorie, których nie sposób uzasadnić medycznie czy naukowo. Zapewniają za to, że wchodząc w odmienny stan świadomości o podwyższonej podatności na sugestie, gdzie brak bezstronnych kryteriów oceny, na własną rękę doświadczymy tej nowej prawdy. Obdarzani takim zaufaniem ewangeliści otrzymali swe poselstwo od „przewodników duchowych", których tożsamość i rzekomo czyste motywy przyjęto na wiarę, z góry, bez żadnego uzasadnienia. Jak zauważa Jon Klimo, wedle twierdzeń kanalizowanych istot ich wewnętrzne przewodnictwo płynie ze źródła zbyt wzniosłego, byśmy mogli je zweryfikować; musimy zwyczajnie przyjąć do wiadomości to, co słyszymy, uwierzyć, ze to dla naszego dobra, i być posłusznymi.

Osoby wychowane w wierze muzułmańskiej, mojżeszowej, katolickiej lub protestanckiej, zbuntowane przeciw autorytatywnym czy dogmatycznym twierdzeniom swej dawnej religii, rażąco bezkrytycznie przyjmują posłanie „nieświadomości zbiorowej", zwiastowane przez dziwaczną istotę, która wygłasza najdziwniejsze zdania (nieraz podając się nawet za ducha niedawno zmarłego krewnego, którego tu na ziemi trudno było uznać za nieomylnego). Na tę transakcję dały się namowie umysły tak błyskotliwe jak Puharich, Siegel, Jampolsky, Benson, Capra i inni. Puharich pisze:

„Mimo że od dwóch lat raz po raz doświadczam [kontaktu z nimi], stopień mojej niewiedzy na temat tych istot jest bardzo znaczny. Z drugiej strony żywic niewzruszoną wiarę w ich mądrość i życzliwe intencje wobec człowieka i stworzeń na ziemi. Moja niewiedza na ich temat jest tego rodzaju brakiem, który nie kruszy wiary w ich zasadnicze dążenie do tego, co dobre, prawdziwe, piękne i sprawiedliwe.”

Niestety, owoc szerzonej przez te byty filozofii okazał się w olbrzymiej mierze wcale nie „dobry, prawdziwy, piękny i sprawiedliwy". Życie wielu ludzi zostało zniszczone, a wielu o mało nie zginęło z rąk siły z początku tak życzliwej. Dostrzegli oni, iż na „sile umysłu", którą pielęgnowali, nie można polegać w największej potrzebie, i że w końcu dąży ona do ich zniszczenia. W jednym z setek listów, jakie otrzymali autorzy tej książki, młoda kobieta pisze:

„Pamiętam, jakie to było uczucie - uczestnictwo w światowej federacji młodych ludzi, nowa wizja pokoju, miłości, braterstwa, więź z innymi przez narkotyki i muzykę. Przy wejściu wszystko wydawało się takie nowe i cudowne. Natomiast wyjście okazywało się zupełnie inną historią. Mnie udało się wydostać z nietkniętym umysłem, choć długie lata zajęło mi uświadamianie sobie duchowego zniewolenia, jakiemu uległam, i wyzwalanie się z niego. Moi przyjaciele nie mieli tyle szczęścia. Śmierć, zrujnowane umysły i dusze - to było na porządku dziennym. Ja byłam taka przeciętna dziewuchą rodziców-baptystów, której zachciało się zabawy w narkotyki i satanizm. Wtedy nie rozumiałam, Co to jest, teraz już tak... Dziś widzę prawdziwą tego naturę. I nie mogę się nadziwić, jak bardzo dałam się omamić. Rozmawiałam o tym z przyjaciółmi, wspominaliśmy to z takim niedowierzaniem, tak jakbyśmy na pewien czas dali się zahipnotyzować.”


Rebirthing

Doug Glover to inny przedstawiciel tysięcy ludzi o podobnych doświadczeniach. W szczytowym okresie zaangażowania w ruch Nowej Ery był jednym z czołowych praktyków rebirthingu [powtórnych narodzin - przyp. Tłum]. Jego opowieść zajęłaby zbyt wiele miejsca w tej książce. Jest to historia nieprzerwanego pasma sukcesów, które niespodzianie przerodziło się w koszmar strachu i zagubienia. Wspominając przeszłość Doug mówi:

„Rebirthing to potężna technika okultystyczna nazywana przez niektórych „jogą dla Zachodu". Jest ona w rzeczywistości blisko spokrewniona z kriya jogą Paramahansy Joganandy, a jedną z najbardziej poczytnych książek wśród praktyków rebirthingu jest „Autobiografia jogina" Joganandy. Rebirthing, po trosze jak jungowska analiza głębi, umożliwia pozorne odsłanianie warstw świadomości, jakby ściągało się łupiny cebuli. W końcu dochodzimy do rdzenia naszej istoty i osiągamy pożądany stan Samorealizacji jako boga.

Trzeba to wciąż powtarzać. Z czasem spostrzegłem, że brzmi tu jakiś fałsz, że daję się wciągać coraz głębiej w chaos i kontrolować przez inne istoty. Po pięciu latach od opuszczenia ruchu wciąż walczę, by odzyskać zdolność jasnego myślenia i pozbyć się lęku. Wiem o innych, którzy jak ja przez lata są zupełnie wypaleni i mają zaćmiony umysł, nawet jeśli już zaprzestali rebirthingu. Przyglądając się od dłuższego czasu środowiskom New Age doszedłem do przekonania, że te techniki (rebirthing, joga, TM, wizualizacja wewnętrznych przewodników etc.) mają właściwą sobie moc. Przynoszą skutki, ponieważ są zaplanowane specjalnie po to, ABY SILĄ WYWAŻAĆ DRZWI I KRUSZYĆ BARIERY, KTÓRE BÓG UMIEŚCIŁ W LUDZKIM DUCHU, ABY ZAPOBIEC OPANOWANIU GO PRZEZ ISTOTY DEMONICZNE, KTÓRE - JAK ZDOŁAŁEM Sir; ZORIENTOWAĆ – SĄ REALNE 1 ŻYWIĄ ZAMIARY NISZCZENIA.”

Wszyscy chcą grać w gry umysłu

Nikt nie umie lepiej kruszyć tych barier i otwierać drzwi nowego postrzegania niż Jean Houston. W 1972 roku napisała z Robertem Mastersem klasyczny poradnik Mind Games (Gry umysłu). To książka tak niebezpieczna, iż samo stosowanie się do jej wskazówek pozwala osiągnąć zmieniony stan świadomości. Na jej stronicach widnieją co jakiś czas przyciągające wzrok motywy z dużymi napisami pod spodem: OBUDŹ SIĘ! Według autorów, „zaprowadzi cię to na powrót w twój normalny stan, trans kulturowy, to, co określa się nieraz jako »Czuwanie, świadomość normalną podczas jawy«, [...] stan, w którym wszyscy śnimy mniej więcej ten sam sen i zwiemy go - rzeczywistością". Celem ostatecznym jest uwolnienie świata od tego snu, „aż pewnego dnia wszyscy spojrzymy wstecz, zdumieni wynędzniałym światem świadomości, który był niegdyś naszym udziałem i który mieliśmy za prawdziwy, za naszą oficjalnie zdefiniowaną i chronioną »rzeczywistość«.”

Monotonne repetycje hinduistycznego OM [święta sylaba hinduizmu] to rutynowa część procesu przygotowawczego do „gier umysłu". Nie tylko nie zaprzecza się związkowi tych ćwiczeń z pradawnym szamanizmem, ale wręcz pielęgnuje się go. W głębokim transie gracze udają się nawet z wyjątkowo realistyczną wizytą do świątyń Indii, Tybetu i Nepalu, dołączając do mnichów w ich śpiewach i rytuałach. Podczas innego transu ma nastąpić inne przeżycie:

„Dojdziesz do polany, gdzie prymitywne plemię wykonuje bardzo potężny rytuał, śpiewając i bębniąc. Jest to bardzo dzikie, bardzo zacofane plemię. Najpierw doświadczysz wszystkiego jako widz: ognisko na środku polany, nagie, błyszczące ciała w tańcu. Usłyszysz rezonujące z coraz większą mocą bicie w bębny, aż twoje ciało podda się w końcu rytmowi bębna, aż porwie cię rytuał, aż we własnym ciele poczujesz to, co robią ci dzicy ludzie, odczuwając wszystko, co odczuwają oni, wiedząc wszystko, co wiedzą oni, stapiając indywidualne świadomości każdego uczestnika rytuału i tworząc jedną świadomość zbiorową.”

Taki zaawansowany stan świadomości mamy za radą Mastera i Houston uznać za nowy sposób na życie, zastępując nim zwykłą świadomość, uznaną przez nich za gorszą. A jeśli ktoś z nas, zbyt stary i zbyt konserwatywny, by podążyć za nową grą życia, nie da się nawrócić, Masters i Houston wiedzą, ze jako psycholodzy mają dostęp do dzieci i młodzieży w szkołach publicznych, więc tą drogą osiągną cel. „Powinny i muszą się znaleźć gry umysłu dla każdego wieku" - z misjonarskim zapałem twierdzą autorzy - „także dla małych dzieci; w przyszłości takie gry umysłu będą rutynową częścią programu na każdym poziomie kształcenia."

Medytowanie z dziećmi

Nie są to czcze zapowiedzi Podobne gry to dziś stały składnik programów na każdym poziomie oświaty Bardzo typową grą są „Czarownicy", stosowani przez szkoły publiczne południowej Kalifornii. Mają uczyć prawidłowej pisowni - lecz użyte słownictwo jest oględnie mówiąc nieco osobliwe. Gra „Czarownicy" lansuje demonologię i czarnoksięstwo, a Szatana humorystycznie ukazuje jako twórcę wielkich osiągnięć i wybitnego przywódcę. Nasycenie amerykańskich szkół mistycyzmem i okultyzmem zawdzięczamy prawdziwym pedagogom z powołania, jak Deborah Rozman, „instruktorka psychologii w San Lorenzo Valley w systemie edukacji dorosłych, konsultantka metodyczna w wielu okręgach". Swe metody przedstawiła pani Rozman w książce o tytule „Medytowanie z dziećmi". Podręcznik metod edukacyjnych New Age". Zebrała bardzo pochlebne recenzje. San Jose Mereury pisał z podziwem:

„Pedagodzy, którzy dotąd uciekali się do Ritalinu i innych środków w wypadku dzieci nadpobudliwych, wykorzystują teraz codzienne ćwiczenia medytacyjne - z pomyślnymi wynikami."

Książkę "Meditating with Children" dedykowano „Uniwersalnej Matce Współczucia obecnej w całej naturze" i „Paramansie Joganandzie, za niektóre ćwiczenia i zainspirowanie tej książki, zaś przede wszystkim [...] Jednemu." Główną tezą książki jest „boska natura dziecięctwa", a jej podstawowym celem - pomóc „dzieciom na każdym miejscu [..,] ewoluować ku duchowemu przeznaczeniu". Książka jest kompendium czysto hinduistycznych symboli i praktyk religijnych, od śpiewania OM i ćwiczeń jogi po Samorealizację. Tymczasem czasopismo East-West Journal nie tylko chwali książkę Rozman jako „jeden z najbardziej oświecających nowych podręczników, [...] dobrze zilustrowane narzędzie psychologii praktycznej", ale zamieszcza jeszcze i taki zdumiewający komentarz: „Brak religijnego punktu widzenia czyni tę książkę doskonałym narzędziem do nauki."

Podobny podręcznik, tyle że poświęcony osobie Jezusa Chrystusa i zawierający treści i modlitwy chrześcijańskie, zostałby wykluczony (i słusznie) ze szkół publicznych. Tymczasem napisany przez panią Rozman podręcznik hinduizmu (jak wiele podobnych do niego) zaakceptowano i pochwalono za „niereligijnosc"! Mówi się, że rozdział kościoła i państwa nie pozwala w szkołach publicznych nauczać kreacjonizmu, i to wyłącznie jako alternatywy wobec teorii ewolucji. Lecz panteistycznego „Wszystko jest Jednym" naucza się chętnie, ponieważ wspiera to teorię ewolucji. Czyż nie jest dziwne, ze w świecie zachodnim prawowierny islam, judaizm czy chrześcijaństwo są z miejsca utożsamiane z religią, zaś hinduizm i buddyzm zdołały się ukryć pod nazwą nauki?

Unia Swobód Obywatelskich (ACLU) zaraz doprowadziłaby do procesu przeciw szkole publicznej, agendzie rządowej czy większej firmie, która zaczęłaby lansować wśród uczniów i pracowników poglądy czy ceremonie baptystyczne, katolickie lub judaistyczne. Lecz strażnik wolności przedziwnie milczy wobec szerzenia w instytucjach publicznych pod płaszczykiem nauki hinduistycznego lub buddyjskiego okultyzmu i innych form wschodniego mistycyzmu bądź indiańskiego szamanizmu. Większość opinii publicznej nie uświadamia sobie wielkich dawek mistycyzmu, jakie otrzymuje przez środki masowego przekazu. Dzięki temu światopogląd wschodni uznano już na Zachodzie właściwie za normę.

Nie tylko szkoły publiczne zajęły się praniem dziecięcych mózgów i wrażaniem w nie światopoglądu szamanistycznego. Czynią to też telewizyjne kreskówki, filmy, komiksy, zabawki i gry. Science-fiction bardzo skutecznie lansuje mistycyzm Wschodu. Niegdyś uznawana za czysty wymysł, fantastyka naukowa może się dziś poszczycić długą listą trafnie przewidzianych osiągnięć prawdziwej nauki. Jej nieprawdopodobne fabuły obiecują więc czytelnikowi i widzowi, zwłaszcza młodemu, możliwość wyczynów podobnych do przedstawionych, jeżeli tylko pozna sekret „Siły". Wpływ ten zaczyna się już w bardzo młodym wieku. Czasopismo Shaman's Drum z triumfem oznajmia:

„W każdy sobotni poranek miliony dzieci i młodzieży wysłuchują lekcji na temat praktyk szamanistycznych podczas kreskówki „Ewokowie", wyprodukowanej przez George'a Lucasa, słynnego twórcę Gwiezdnych wojen i Poszukiwaczy zaginionej Arki. W prawie każdym odcinku dobry szaman Ewoków Logray walczy ze swym arcywrogiem Morągiem. Użyte jest zresztą słowo „szaman". Prorocze sny, mówiące drzewa, zaklęcia magiczne, amulety i nauki mądrości są dyskretnie wplecione w ten popularny zabawny serial.”

Artykuł pochodzi z książki; "Ameryka - nowy uczeń czarnoksiężnika" z rozdziału "Szamanizm na fali". Oficyna wydawnicza "Tiqva" Wrocław 1994

Komentarze

Popularne posty