Nie opuszczać tarczy

Frapująca jest korelacja miedzy wieloma postaciami z telewizyjnych kreskówek i komiksów a bóstwami i demonami z klasycznej starożytnej mitologii religijnej. W odróżnieniu od baśni Grimma nowoczesne fantazje magiczne umieszcza się w kontekście nauki. Nadaje im to nader wiarygodne brzmienie w uszach dzieci wychowanych w erze podroży kosmicznych i komputerów, gdzie odległe niebo nie jest już barierą, a sen o tym, że wszystko jest możliwe, zdaje się właśnie dosłownie wypełniać. Przemożny jest wpływ tego omamu, zaś wrażliwe dziecko [ani jego rodzice] nie podejrzewa jego faktycznej natury.


Należy podkreślić, iż mowa tu nie tylko o teoretycznych ideach i wierzeniach, ale o nawiązywaniu kontaktu z niezależnymi zwodniczymi bytami duchowymi poprzez konkretne ćwiczenia stosowane na wszystkich poziomach nauczania. Podczas gry towarzyskiej przedstawionej na końcu książki Mastersa i Houston następuje materializacja istoty nazwanej przez nich Duchem Grupy. Jest on stworzony - jak nas informują za pomocą „metody od tysięcy lat znanej i praktykowanej w Tybecie, gdzie tego rodzaju byty są znane pod nazwą »myślokształtów» bądź tulp ". Choć Mastera i Houston opisują go jako „wyraz zbiorowej świadomości wszystkich grających", Ducha Grupy nie da się wyjaśnić w tych kategoriach. Członkowie grupy widzą go, słyszą i dotykają, on zaś reagując na pytania udziela odpowiedzi ze źródła wiedzy „niedostępnego [dla grających] w żaden inny sposób".

Uparcie stojąc przy teorii „zbiorowej nieświadomości", Masters i Houston dopuszczają jednak możliwość czegoś więcej. Przypominają, że „wiele spośród najświatlejszych umysłów naukowych naszych czasów [...] uważa za przypuszczenie najzupełniej rozsądne, iż inteligentne życie istnieje w obecnej chwili w wielu miejscach całego wszechświata [...] być może w wymiarach, które przenikają naszą własną przestrzeń i czas i [...] [istnieją] w pewnym sensie w miejscach, które nawet nie przeszły nam przez myśl. Co więcej, jest całkiem możliwe, ze te formy życia [...] mogą się z nami porozumiewać...'' Zgadzają się oni w istocie ze zdaniem Dana Glovera: iż techniki szamanistyczne zostały obmyślone właśnie w tym celu, aby skruszyć naturalne bariery chroniące ludzka osobowość przed inwazją tych istot. Masters i Houston piszą:

„…najlepszym sposobem i być może obetnie jedynym sposobem [kontaktowania się z tymi bytami] jest kontekst odmiennego stanu świadomości. Może tak być dlatego, ze w ramach startów świadomości uważanych przez nas za normalne świadomy kontakt z tymi istotami został uniemożliwiony wskutek pewnego rodzaju tarczy osłonnej… Zmieniając stan świadomości, czasami opuszczamy te tarczę, i kontakt staje się możliwy.”

Twierdzimy, ze istoty przywoływane poprzez techniki szamanistyczne (poczynając od „Corkiego" Ulene’a po „George’a Siegela) nie są, bynajmniej przejawami nieświadomości zbiorowej, lecz - jak jasno wskazuje ogrom materiału dowodowego – postaciami przyjmowanymi przez duchy demoniczne istniejące na własnych prawach, niezależnie od ludzkiej świadomości. Uważamy tez, że biorąc pod uwagę rzeczywista, tożsamość tych istot, nikt nie powinien ważyć się na „opuszczanie tarczy". Masters, Houston i tylu innych obiecują, iż „ufając przewodnikowi i wierząc w jego zdolność, aby nas chronić, jesteśmy bezpieczni od wszelkiej krzywdy". Nieodparcie przywodzi to na myśl słowa, jakie przebrany wilk mógłby szeptać kojącym tonem w uszko Czerwonego Kapturka.

Artykuł pochodzi z książki; "Ameryka - nowy uczeń czarnoksiężnika" z rozdziału "Szamanizm na fali". Oficyna wydawnicza "Tiqva" Wrocław 1994

Komentarze

Popularne posty