Konkordaty

1929: Konkordat z Mussolinim

Odnieśliśmy się już do tego faktu, że w 1870 roku ogłoszono niepodległość Włoch, a to, co pozostało z Państwa Kościelnego, zostało wchłonięte przez ten nowo powstały naród. Wspomnieliśmy również, że Włosi w przytłaczającej większości głosowali przeciwko rządom papieża, a za nową niezależnością. Świecka władza papieży zakończyła się, jak również ich prestiż i sojusze z rządami ziemskimi. Władza cywilna papieży została ograniczona do Watykanu, w którym pozostali jako dobrowolni wygnańcy przez 60 lat, aż do podpisania w 1929 roku przez papieża Piusa XI i Mussoliniego traktatów laterańskich.

Konkordat ten na nowo na mocy prawa narodowego uczynił z katolicyzmu "jedyną religię" we Włoszech. Ani Piotr, ani Paweł, a już z pewnością nie Jezus, nie weszliby nigdy w taki układ z żadnym rządem, a tym bardziej z dyktaturą faszystowską. Watykan, który twierdzi, że jest jedynym prawdziwym Kościołem, oblubienicą Chrystusa, który powiedział, że Jego królestwo nie jest z tego świata, po raz kolejny uznany został za państwo niepodległe ze statusem narodu w rozumieniu świeckim z prawem do wysyłania i przyjmowania ambasadorów politycznych.

Za przejęcie terytoriów papiestwa w 1870 roku Włochy zapłaciły Stolicy Apostolskiej 750 milionów lirów gotówką oraz 1 miliard lirów w postaci obligacji państwowych. Część z tych funduszy została użyta, aby założyć Bank Watykański, dziś cieszący się złą sławą z powodu korupcji. Część została przeznaczona na raczej dziwne jak na Kościół Matkę inwestycje, np. „włoska fabryka broni oraz kanadyjska firma farmaceutyczna, która produkuje środki antykoncepcyjne".

Bez wątpienia Kościół rzymskokatolicki wyniósł Mussoliniego do władzy. Aby uzyskać podpisanie traktatu laterańskiego, papież nakazał katolikom wycofać się z udziału w polityce (wielu z nich było socjalistami, aktywnie stawiającymi opór Mussoliniemu i jego partii faszystowskiej) oraz udzielił dla „duce" poparcia Kościoła. Papież wygłaszał mowy tak silnie popierające Mussołiniego - np. „Mussolini jest człowiekiem zesłanym przez Opatrzność" - że katolicy nie mieli innego wyjścia, jak poprzeć tego aspirującego dyktatora faszystowskiego. Bez tej pomocy Mussolini nie wygrałby w głosowaniu, a historia mogłaby wyglądać zupełnie inaczej.

Qui pro quo

Po podpisaniu konkordatu ze swojej strony Mussolini ogłosił: „Uznajemy przodujące miejsce, jakie zajmuje Kościół katolicki w życiu religijnym ludu włoskiego, co jest zupełnie naturalne w państwie katolickim jak nasze i w systemie takim, jakim jest faszyzm". Wszyscy kardynałowie w Rzymie, zwracając się do papieża, wysławiali Mussoliniego jako „owego wybitnego męża stanu [który rządzi Włochami] z nakazu Opatrzności Boskiej". Patrząc wstecz, można się zastanawiać, jak ludzie twierdzący, że są emisariuszami Ducha Świętego, mogli się tak bardzo mylić. Istniał jednak pewien egoistyczny powód ich szaleństwa.

Był to układ typu qui pro quo, który obiecywał dużo obu stronom. Mussolini potrzebował Kościoła do tego, aby ustanowić swoją kontrolę nad Włochami, a Kościół ze swojej strony gotowy był poprzeć go w zamian za przywrócenie mu przynajmniej części dawnego prestiżu i potęgi. Mając solidne poparcie Kościoła, Mussolini zasiadł u władzy jako dyktator. A dzięki owemu traktatowi papież jeszcze raz uzyskał status prawej ręki cesarza - stanowisko, jakim papieże cieszyli się już wcześniej począwszy od Konstantyna, poprzez jego następców. Po krótkiej przerwie na nowo rozpoczęło się „cudzołóstwo z władcami".

Przez całą II wojnę światową Kościół pozostał lojalnym partnerem ciemiężącej dyktatury, która z wielką przyjemnością dawała papieżowi to, czego pragnął - ograniczenia podstawowych praw człowieka. Gdy katolicyzm stał się religią państwową, w szkołach obowiązkowe stały się lekcje religii, nauczyciele i podręczniki musiały być zaaprobowane przez Kościół, małżeństwo kościelne stało się obowiązkowe, a rozwody były zakazane. Krytyka Kościoła katolickiego, czy to w mowie czy na piśmie, stała się czynem karalnym.

Jak ujmuje to Avro Manhattan w książce pt. Watykan i polityka światowa, „w ten sposób Kościół stał się religijną bronią państwa faszystowskiego, podczas gdy państwo faszystowskie stało się świeckim ramieniem Kościoła". Żaden inny kościół (Baptystyczny? Metodystyczny? Luterański?) nie mógłby wejść w takie porozumienie z jakimkolwiek rządem świeckim, nawet jeśliby tego chciał. Jedynie miasto Watykan zdolne jest do popełniania duchowego cudzołóstwa, a jego konkordaty z Mussolinim, a później z Hitlerem i różnymi innymi rządami, są dokładnie tym. Nie można po prostu pomylić się co do tożsamości owej [jadącej na bestii] kobiety.

W dniu 3 czerwca 1985 roku Watykan i Włochy podpisały nowy konkordat, który odebrał „część przywilejów Kościoła katolickiego, jakimi cieszył się we Włoszech, włącznie ze statusem kościoła państwowego... nowy traktat gwarantuje wolność religijną dla niekatolików oraz zabiera Rzymowi status «świętego miasta» [lecz] nadal uznaje «szczególne znaczenie» Rzymu dla religii rzymskokatolickiej".

1933: Konkordat z Hitlerem

Jedną z kluczowych postaci w negocjacjach ws. konkordatu z Mussolinim w 1929 roku był doradca Francesco Pacelli, brat kardynała Eugenia Pacelli, który później stał się papieżem Piusem XII. Jako watykański sekretarz stanu Pacelli odegrał kluczową rolę w negocjacjach dotyczących korzystnego (dla Kościoła) konkordatu z Hitlerem w roku 1933. Jedną z korzyści tego konkordatu były setki tysięcy dolarów, które miały płynąć do Kościoła rzymskokatolickiego dzięki Kirchensteuer (podatkowi kościelnemu) przez cały czas trwania wojny. W zamian za to Pius XII obiecał nigdy nie ekskomunikować Hitlera z Kościoła katolickiego ani nie protestować przeciwko rzezi 6 milionów Żydów.

Wiodący katoliccy prałaci i teologowie byli podekscytowani podpisaniem tego konkordatu. Jeden z teologów katolickich, Michael Schmaus, pisał wychwalając autorytarny charakter reżimu nazistowskiego i porównał go do systemu Kościoła: „Mocny nacisk na autorytet w tym nowym systemie rządów jest czymś zasadniczo znanym katolikom. W sferze fizycznej jest to odpowiednik autorytetu Kościoła w sferze duchowej. Nigdzie indziej wartość i znaczenie autorytetu nie są tak wyraźne, jak w naszym świętym Kościele katolickim". Było to oczywiście prawdą. Przez wieki papiestwo współpracowało blisko z autokratycznymi władcami i cesarzami w celu ograniczenia podstawowych praw człowieka.

W dzisiejszych czasach katolicy muszą stawić czoła temu, że totalitarny charakter ich Kościoła był istotnym czynnikiem przygotowującym katolików niemieckich do przyjęcia reżimu nazistowskiego. Katolicki profesor historii Kościoła Joseph Lortz „nigdy nie męczył się mówieniem o «fundamentalnej więzi między narodowym socjalizmem i katolicyzmem, więzi, która jest zadziwiająco głęboka...»". Tego samego roku 1933 dobrze znany prałat z Kolonii, Robert Grosche, napisał w czasopiśmie Die Schildgenossen:

"Kiedy w 1870 roku obwieszczono dogmat o nieomylności papieża, Kościół oczekiwał podjęcia na wyższym szczeblu tej historycznej decyzji, która została podjęta teraz na szczeblu politycznym - decyzji popierającej autorytet, a występującej przeciwko dyskusji, popierającej papieża, a występującej przeciwko niezależności soboru, popierającej Fuhrera, a występującej przeciwko parlamentowi."

Czerpiąc z wiedzy zaczerpniętej przez wieloletnie badanie tajnych dokumentów z archiwów Watykanu, August Bernhard Hasler, opiekun archiwum przez wiele lat, zauważył: „Zarówno we Włoszech, jak i w Niemczech kuria wykorzystała okazję do tego, aby uzyskać od reżimu dyktatorskiego to, co wydawało się niemożliwe do uzyskania za rządów parlamentarnych, mianowicie konkordat". Następnie cytuje on niemieckiego przywódcę katolickiego Ludwiga Kaasa: „«Państwo autorytarne» nieodzownie rozumiało podstawowe zasady «kościoła autorytarnego» lepiej niż inni". Rzeczywiście, instytucje te były partnerami stworzonymi dla siebie. Sześć miesięcy po objęciu władzy Hitler otrzymał od kardynała Michaela Faulhabera takie ciepłe gratulacje:

"To, czego nie udało się osiągnąć starym rządom i partiom przez sześćdziesiąt lat, twoja obszerna wizja jako męża stanu ustanowiła jako fakt historii w sześć miesięcy. Ubicie targu z papiestwem - największą siłą moralną w historii świata - na oczach całego świata jest znakiem ogromnego dzieła, pełnego niezmiernego błogosławieństwa oraz wzrostu prestiżu Niemiec na Wschodzie i na Zachodzie."

Zdobywca nagrody Pulitzera, dziennikarz John Toland, zwraca uwagę na to, że przywódcy Kościoła rzymskokatolickiego gorliwie pragnęli przypodobać się Hitlerowi. Po widzeniu u papieża Piusa XI, mimo że Hitler dopiero co ogłosił, że Partia Katolicka jest nielegalna, przywódca tej partii, monsignor Ludwig Kaas (słowami, które wyraźnie miały na celu wywrzeć na Fuehrerze wrażenie), powiedział prasie: „Hitler wie, jak sterować tym statkiem. Nawet zanim został kanclerzem, spotykałem go często i byłem pod wielkim wrażeniem jego trzeźwego rozumowania, jego sposobu stawiania czoła rzeczywistości, trzymając się nadal swoich ideałów, które są szlachetne". Toland wyjaśnia dalej:

"Watykan był tak wdzięczny za to, że został uznany za pełnego partnera, że poprosił Boga, aby pobłogosławił Rzeszę. Działając bardziej praktycznie, nakazał biskupom niemieckim zaprzysiąc lojalność wobec reżimu nazistowskiego. Ta nowa przysięga kończyła się takimi znaczącymi słowami: „Wykonując obowiązki mojego duchowego urzędu i w wyrażonej przeze mnie trosce o dobro i interesy Rzeszy Niemieckiej, będę usiłował uniknąć wszelkich szkodliwych działań, które mogłyby jej zagrozić"."

Fragmenty pochodzą z książki D. Hunta "Kobieta jadąca na bestii". Książka została wydana przez wydawnictwo Veritas et Pneuma Publishers LTD. Fragment umieszczony za zgodą wydawcy.

Komentarze

Popularne posty