Nieprzerwany łańcuch sukcesji apostolskiej?

„To jest jedyny Kościół Chrystusa, o którym nauczamy, że jest jeden, święty, katolicki i apostolski, który nasz Zbawca po zmartwychwstaniu powierzył pasterskiej opiece Piotra, nakazując mu i innym apostołom, aby go powiększali i nim rządzili... Papież jako następca Piotra jest nieustannym i widocznym źródłem i fundamentem jedności zarówno biskupów jak i całej rzeszy wiernych.” II Sobór Watykański

Twierdzenie, że papieże są następcami apostoła Piotra, jest kamieniem węgielnym katolicyzmu, bez którego Kościół ten straciłby swój wyjątkowy charakter i nie mógłby funkcjonować. Musimy wiec poświęcić więcej czasu, aby to twierdzenie starannie zbadać. Czy rzeczywiście istnieje nieprzerwany łańcuch papieży, będących następcami Piotra?

Aby sukcesja apostolska miała miejsce, każdy papież musi wybrać swojego własnego następcę i osobiście położyć na nim ręce i ordynować. Taka była procedura, kiedy Paweł i Barnaba wysyłani byli przez kościół w Antiochii w swoją pierwszą podróż misyjną (Dzieje Apostolskie 13:3). Wybranie Tymoteusza do służby również odbyło się przez położenie na niego rąk przez starszych (1 Tymoteusza 4:14), podobnie jak czynił to Paweł, kiedy udzielał Tymoteuszowi szczególnego daru duchowego (2 Tymoteusza 1:6). Ta zasada biblijna nie była jednak nigdy przestrzegana, jeśli chodzi o następców biskupów Rzymu czy papieży. Następca papieża wybierany jest nie przez tego papieża, ale przez innych po jego śmierci, a jak zobaczymy, często wybór ten dokonywany był w najbardziej karygodny sposób.

Co więcej, nie ma żadnych zapisków o tym, że Piotr był kiedykolwiek biskupem Rzymu, a więc żaden biskup Rzymu nie mógł być jego następcą. Ireneusz, biskup Lyonu (178-200), stworzył listę pierwszych 12 biskupów Rzymu. Na pierwszym miejscu pojawia się papież Linus. Imienia Piotra nic ma na tej liście. Euzebiusz z Cezarei, ojciec historii kościoła, nigdy nie wspomina o tym, jakoby Piotr był biskupem Rzymu. Pisze jedynie, że Piotr przybył do Rzymu „pod koniec swoich dni" i został tam ukrzyżowany. Paweł, pisząc swój list do Rzymian, pozdrawia wielu ludzi z imienia, ale nie pozdrawia Piotra. Gdyby Piotr żył w Rzymie, pominięcie go byłoby dziwne, zwłaszcza jeśli byłby tam biskupem!

Brakujące ogniwa w „nieprzerwanym łańcuchu"

Watykan publikuje oficjalną listę papieży, samowolnie umieszczając na jej początku Piotra i kontynuując ją do obecnych czasów. Spisano kilka takich list, które pozornie uważane były za dokładne w pewnym okresie, lecz następnie musiały zostać zmienione, i obecnie nie zgadzają się ze sobą. Najwcześniejsze listy pochodzą z księgi Liber Pontificalis (Księga papieży) i przypuszczalnie spisane zostały przez papieża Hormizdasa (514-523), lecz nawet Encyklopedia katolicka podaje w wątpliwość ich autentyczność i większość uczonych dziś zgodnie przyznaje, że mieszała ona fakty z fikcją. Aż do dziś nie da się stwierdzić z całą pewnością, kto rzeczywiście był biskupem Rzymu. Nawet Nowa Encyklopedia Katolicka wydana przez Amerykański Uniwersytet Katolicki uznaje to za fakt:

"Trzeba jednak szczerze przyznać, że uprzedzenia bądź braki w źródłach sprawiają, że w niektórych przypadkach ustalenie, czy dany podający się za papieża, był papieżem czy antypapieżem, jest niemożliwe."

Prawda jest taka, że sam Kościół rzymskokatolicki przy całych swych archiwach nie jest w stanie zweryfikować i wystawić dokładnej i pełnej listy papieży. Rzekomy „nieprzerwany łańcuch sukcesji od Piotra" jest więc zwykłą fikcją. Każdy, kto poświęci czas i podejmie poważną próbę weryfikacji jej dokładności, dojdzie do wniosku, że Kościół sfabrykował oficjalną listę papieży po to, aby uzasadnić istnienie urzędu papieża i jego roszczeń. Również biskupa Rzymu zaczęto uznawać za papieża Kościoła powszechnego dopiero około tysiąca lat po zesłaniu Ducha Świętego!

Sukcesja apostolska?

Przez wieki mieszkańcy Rzymu uznawali za swoje prawo dokonywanie wyboru biskupa Rzymu. Praktyka ta jest dowodem na to, że biskup Rzymu miał władzę jedynie nad tym terytorium, bo gdyby jego jurysdykcja obejmowała cały Kościół, wówczas w jego elekcję zaangażowany byłby cały Kościół, tak jak to się dzieje w dzisiejszych czasach. Gdy w pewnych okresach obywatelom Rzymu odmówiono prawa do wybierania swego własnego biskupa, buntowali się i wymuszali swoją wolę na lokalnych władzach cywilnych i duchownych. Jak można taką presję wywieraną przez stosujący przemoc tłum nazwać apostolską sukcesją pod kierownictwem Ducha Świętego?

Pomiędzy potężnymi rodzinami toczyły się waśnie (Colonna, Orsini, Annibaldi, Conti, Gaetani i inne). Przez wieki prowadziły one walkę o papiestwo. Na przykład papież Bonifacy VIII z rodziny Gaetani musiał zwalczyć przedstawicieli rodziny Colonna, aby pozostać u władzy. U szczytu swojego sukcesu w 1300 roku do Rzymu przybyli wszyscy chrześcijanie z Zachodu, aby wziąć udział w wielkim jubileuszu. Ale w 1303 roku został on
[Bonifacy VIII] ujęty przez wysłanników Filipa IV Pięknego, a Rzym został przejęty przez Francuzów. W rezultacie [siedziba paipeża] została przeniesiona do Francji i w latach 1309-1377 papieżami byli Francuzi, a ich siedzibą stał się Avignon. Takie polityczne manewry z trudnością mogą uchodzić za sukcesję apostolską!

Papieże byli powoływani i odwoływani przez cesarskie armie i rzymskie tłumy. Niektórzy zostali zamordowani. Niejeden papież został zabity przez zazdrosnego męża, który znalazł go w łóżku ze swoją żoną - trudno to nazwać sukcesją apostolską. To pieniądze i/lub przemoc najczęściej decydowały, kto zostanie „następcą Piotra". Nic dziwnego, że konkordat wormacki (pomiędzy papieżem Kalikstem II a cesarzem Henrykiem V z 23 września 1122) zmuszał papieża do złożenia przysięgi, że wybór biskupów i opatów odbywać się będzie „bez świętokupstwa i bez przemocy", które zbyt często decydowały w sprawach kościelnych.

W niektórych okresach było kilku rywalizujących papieży, z których każdy twierdził, że był legalnie wybrany przez uprawnione do tego zgromadzenie. Jeden z najwcześniejszych przykładów kilku papieży miał miejsce w wyniku jednoczesnych wyborów na papieża biskupa Ursyna i Damazego przez rywalizujące frakcje. Przy użyciu przemocy zwolennicy Ursyna zdołali wprowadzić go na urząd papieża. Później, po trzydniowej krwawej walce, z poparciem cesarza Damazy wyłonił się jako zwycięzca i to on kontynuował posługę jako wikariusz Chrystusa przez 18 lat (366-384). Tak więc „sukcesja apostolska" w postaci „nieprzerwanego łańcucha od Piotra" działała na zasadzie użycia wojsk? Naprawdę?

Ironicznie Damazy był pierwszym papieżem, który w 382 roku wykorzystał zdanie: „Ty jesteś Piotr, i na tej opoce zbuduję Kościół mój", aby żądać dla siebie zwierzchnictwa duchowego. Krwawy, bogaty, potężny i niezwykle skorumpowany Damazy otaczał się takimi luksusami, jakie onieśmielałyby nawet cesarza. Nie da się w jakikolwiek sposób uzasadnić jego powiązania z Chrystusem, a jednak pozostaje on jednym z ogniw w rzekomo nieprzerwanym łańcuchu sięgającym aż do Piotra.

Fragmenty pochodzą z książki D. Hunta "Kobieta jadąca na bestii". Książka została wydana przez wydawnictwo Veritas et Pneuma Publishers LTD. Fragment umieszczony za zgodą wydawcy.

Komentarze

Popularne posty