Religie tubylcze, plemienne i naturalne, cz. 2

Apel o uczciwą ocenę

Bóg oznajmia, że „wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej” (Rz 3,23). Nieuczciwością jest traktować kultury rdzenne niczym wolne od tego zarzutu. Spójrzmy na historię dwóch małoletnich sióstr, które ocalały z rzezi rodziny Oatmanów w 1851 roku [1]. Ich niewola u Apaczów, a następnie sprzedanie ich innemu plemieniu zostały zrelacjonowane w najdrobniejszych przerażających szczegółach. Dziewczynki spędziły parę lat u swoich porywaczy, traktowano je jak niewolnice. Nader ciekawa jest reakcja ich „współniewolnic”, indiańskich squaw. Zdumiały się one, słysząc, jak grzecznie odnosi się biały mężczyzna do swojej żony, i wyrażały próżną nadzieję na ucieczkę i dołączenie do tak cywilizowanej społeczności. *22 .

[1] W 1850 roku rodzina Oatmanów – ojciec, ciężarna matka i siedmioro dzieci – wyruszyła w karawanie wozów z Illinois do Kalifornii wraz z grupą współwyznawców z mormońskiej sekty brewsterytów. Wskutek konfliktów karawana podzieliła się i ostatecznie Oatmanowie wbrew przestrogom wjechali na tereny obecnej Arizony, uważane za niebezpieczne. Tam napadła ich grupa rdzennej ludności (najprawdopodobnie z plemienia Yavapai, choć ocalona z rzezi Olive mówiła o Apaczach – osadnicy często mylili te dwa plemiona). Napastnicy zażądali żywności, a gdy rodzina niezbyt kwapiła się do oddania im zapasów, zatłuczono ich na śmierć kijami. Oszczędzono tylko dwie dziewczynki, ocalał też najstarszy chłopiec, który udawał martwego. Jawapajowie sprzedali je jakiś czas później Indianom Mojave i tam dziewczynki były już dobrze traktowane, a nawet je adoptowano (przyp. tłum.).

Trudno też zapomnieć o okrutnej rzezi w Misji Marcusa Whitmana w stanie Waszyngton. Niesprowokowana niczym agresja była wynikiem tragicznych uprzedzeń Indian, przekonanych że bóstwo czczone przez tych poczciwych misjonarzy złośliwie spowodowało śmierć niektórych członków ich plemienia. Ludy rdzenne są w takim samym stopniu upadłe i skłonne do grzechu jak cała ludzkość. W naszym upadłym świecie nie istnieje grupa społeczna zasługująca na wybielenie.

Książka Dojrzewanie na Samoa autorstwa Margaret Mead, sprzedająca się w milionach egzemplarzy w wielu językach, przez dekady stanowiła uznany standard antropologii i dostarczyła kluczowego uzasadnienia „naukowego” dla rewolucji seksualnej, która wciąż rodzi zepsucie we współczesnym świecie, a także w Kościele. Lecz książka ta była fałszerstwem, napisanym w celu usprawiedliwienia własnego cudzołóstwa i lesbijstwa. Późniejsze badania prowadzone na Samoa dowiodły, że ukazany przez Mead obraz idyllicznego społeczeństwa rdzennego, nieskażonego ograniczeniami seksualnymi, jest kompletnie fałszywy. Fakty o życiu na Samoa ukazują coś zupełnie przeciwnego – a jednak kłamstwo to nadal jest na całym świecie przedstawiane jako „naukowa” podbudowa dla niemoralności.

Na Hawajach renesans religii tubylczej, okrzyknięty odrodzeniem zapomnianej tradycji, wywiódł na światło dzienne praktyki, które skrywano pod cienką warstwą deklarowanego chrześcijaństwa. Jeden z wyznawców tej religii, wypowiadając się szczerze w trakcie wywiadu, nieoczekiwanie zamilkł, gdy padło pytanie o współczesne stosowanie „złych uroków”. Po dłuższej chwili krępującej ciszy wykrzyknął:

„Nie mogę! Jestem przerażony! Hawajczycy ciągle umierają przez modły innych Hawajczyków”. *23

Uderzający kontrast

Wbrew oczywistym faktom nadal ukazuje się religie rdzenne w przychylnym świetle, nieuczciwie zataja się zło kryjące się w tych społecznościach, a oczernia się chrześcijaństwo. Biblia jest drobiazgowo analizowana przez krytyków z zamiarem wypatrzenia najmniejszej skazy, lecz przechodzi ten test, jak to udokumentowaliśmy w książce In Defense of the Faith (W obronie wiary). Gdy jednak mowa o tubylczych religiach kultu przyrody, akceptuje się każdy mit, choćby najbardziej absurdalny. Prawda i weryfikowalność się nie liczą, decyduje  wyłącznie to, że jakaś religia czy praktyka kulturowa ma charakter rdzenny.

Do szerzenia tej propagandy i antychrześcijańskich uprzedzeń przyczyniły się programy telewizyjne Billa Moyersa. [2] Umożliwił on Josephowi Campbellowi rozpropagowanie kłamstwa, że zbawienie uzyskujemy dzięki powrotowi do natury, i zaprezentowanie chrześcijaństwa w fałszywym świetle. *24

[2] Bill Moyers – wpływowy dziennikarz amerykański, twórca programów telewizyjnych, wcześniej pełnił ważne funkcje w administracjach prezydentów Kennedy’ego i Johnsona. Joseph Campbell – amerykański pisarz, który wyrobił sobie renomę znawcy mitów i religii (przyp. tłum.).

Niektórzy misjonarze chrześcijańscy błędnie utożsamili chrześcijaństwo ze swoim własnym, zachodnim stylem życia i narzucali ów styl innym kulturom. Z drugiej zaś strony pogaństwo sprowadza na swych wyznawców strach i śmierć, chrześcijaństwo niesie wolność i życie. Pewien misjonarz z Filipin pisze:

„Przed naszym przybyciem tutaj ludzie ci […] byli animistami, a duchy, które czcili, ostrzegały ich, aby nigdy nie dopuszczali w swoje okolice żadnej innej religii, bo jeśli to zrobią, to zginą ich dzieci, nastanie nieurodzaj, a inne plemiona będą z nimi toczyć wojnę i pokonają ich. Ich religia obejmowała kult drzew, skał i zmarłych przodków, którzy pełnili rolę pośredników między żywymi a władającymi nad nimi duchami. Nie trzeba dodawać, że ludzie ci żyli w wielkiej ciemności i nieustannie utrzymywali więź z duchami poprzez składanie krwawych ofiar, w tym z kur, świń, a najwyższą ofiarą za całą wioskę była ofiara z ludzi […] z ich własnych dzieci. Chwała Bogu, że wiele się zmieniło u ludu Higaonon, odkąd Pan otworzył drzwi […] dla naszej posługi Jego Słowa wśród tych ludzi […] Gdy już dostatecznie dobrze rozumieliśmy ich język, zaczęliśmy nauczać ich ze Słowa Bożego, poczynając od Księgi Rodzaju […] podekscytowani patrzyliśmy, jak ludzie uświadamiają sobie swoją grzeszność i swoją niezdolność do poradzenia sobie z własnym grzechem. […] W ciągu kolejnych dni i tygodni większość ludzi […] powiedziała nam, że rozumieją, […] że Jezus umarł za ich grzech, i że ufają, że Jego krew ich zbawi. […] Ci pierwsi wierzący mają wizję dotarcia do całego ludu Higaonon i wysłali już własnych […] misjonarzy oraz ugruntowali już wierzących w siedmiu innych wioskach.” *25

Na łamach „Natural History” Shoefoot (Kosziroteri), który przeżył całe życie jako szaman u Indian Janomamów w Wenezueli, obnaża zło kryjące się za religiami tubylczymi. „Szamani często mówią ludziom, że przyczyną choroby czy śmierci ich krewniaka jest złośliwy duch nasłany z sąsiedniej wioski. Wojny odwetowe toczy się zwykle za pomocą kijów i łuków […] ludzie boją się wychodzić z wioski, choćby na polowanie czy po wodę do rzeki”. Ten były szaman wspomina:

„Z biegiem lat obowiązki szamana coraz bardziej mi ciążyły. Czułem się zmęczony. Tylu było chorych i umierających. Nie umiałem ich wyleczyć, choćbym nie wiem, jak się starał. Tyle zagrożeń dla mojej wioski. Napaści, wzajemne zabijanie się. Nie byłem w stanie ich ochronić. Często występowały braki żywności.

Brałem więcej ebene [środka halucygennego stosowanego przez szamanów Janomami], chcąc uzyskać pomoc od duchów, ale […] moje duchy nie dawały mi nic innego poza strapieniem i strachem. […] Niektórzy [szamani] zatracali się w świecie duchów, gdy brali środki odurzające, wielu zbiegło w dżunglę i słuch po nich ginął. Od czasu do czasu znajdowano zwłoki któregoś. […] Nie byłem na tyle silny, aby dalej tak żyć.

Ktoś z sąsiedniej wioski powiedział mi o przybyszach, naba, którzy zamieszkali nad rzeką […] [i znali] jakiegoś wielkiego ducha, który mógłby nam pomóc. Ten duch był inny niż wielki duch nad duchami [jai pata] Janomamich – był życzliwy i nie pragnął śmierci ani zniszczenia. Poszedłem do tych nabów i opowiedzieli mi o tym swoim duchu i jego pokojowym nastawieniu […] wkrótce potem moje duchy […] powiedziały [że jeśli]  […] je porzucę, […] to mnie zabiją […]

Przestałem brać ebene i zwróciłem się do ducha nabów […] był silniejszy niż moje leśne duchy. Przestraszyły się i odeszły […] [Zamiast zachęcać mnie] do zabijania i do napaści, […] nowy duch polecił mi zaprzestać walk, gdy tylko to możliwe.

Mój umysł zaznał spokoju, strach znikł. Przestałem już kogokolwiek nienawidzić czy życzyć mu śmierci. Moje stare duchy cieszyły się, ilekroć ktoś ginął, i bez przerwy nakazywały szamanom pobudzać do dalszej przemocy. Sądziliśmy, że mamy władzę nad tymi duchami, lecz w rzeczywistości to one miały władzę nad nami. […] Gdy my, szamani, zawodziliśmy monotonnie, braliśmy ebene i wyglądaliśmy na zadowolonych, w rzeczywistości przeżywaliśmy wewnętrzne rozterki, bo nasze duchy bez przerwy nakazywały nam zabijać.

Niektórzy [szamani] po wzięciu środka odurzającego kompletnie tracili panowanie nad sobą i zdrowy rozsądek, czasami zabijali nawet własne żony i dzieci.

Dziś nie żyję już w lęku i […] rozmawiałem z ludźmi z sąsiednich wiosek. Zakończyliśmy nasze waśnie i przestaliśmy zabijać […] możemy zająć się teraz bardziej uprawą żywności i mamy lepsze domy, chroniące nas przed moskitami. Nabowie powiedzieli nam, że malarię roznoszą moskity, a nie źli szamani, i zmieniliśmy nasze zapatrywania. […] Liczba mieszkańców naszej wioski Miodna rośnie, podczas gdy w wielu innych wioskach spada. Nowy duch wyzwolił mnie z lęku, który odczuwałem przez cały czas z powodu tylu wojen. Dziś mój lud żyje lepiej i w pokoju.” *26

Rytualizm i religia przyrody

Podstawowym błędem religii przyrody jest kult tego, co stworzone i stworzeń, a nie Boga, który jest ich Stwórcą. Mimo że religie te wydają się czcić jakiegoś „wielkiego ducha” bardziej niż cokolwiek innego, to bóg ów jest jedynie największą siłą spośród pewnego panteonu, który zawsze jest utożsamiany z rozmaitymi aspektami stworzenia. Biblia (oraz zdrowy rozsądek) głosi, że wszechświat zaistniał za sprawą Stwórcy i jego istnienie jest przez Niego podtrzymywane. Prawa moralne Stwórcy zostały wpisane w sumienie każdego człowieka, ażeby każdy z nas wiedział, że odpowiadamy moralnie przed jedynym prawdziwym Bogiem, że pogwałciliśmy Jego prawa i że tylko u Niego możemy szukać zbawienia. Biblijny akt oskarżenia nie pozostawia wątpliwości:

„Albowiem gniew Boży z nieba objawia się przeciwko wszelkiej bezbożności i nieprawości ludzi, którzy przez nieprawość tłumią prawdę. Ponieważ to, co o Bogu wiedzieć można, jest dla nich jawne, gdyż Bóg im to objawił. Bo niewidzialna jego istota, to jest wiekuista jego moc i bóstwo, mogą być od stworzenia świata oglądane w dziełach i poznane umysłem, tak iż nic nie mają na swoją obronę, dlatego że poznawszy Boga, nie uwielbili go jako Boga i nie złożyli mu dziękczynienia, lecz znikczemnieli w myślach swoich, a ich nierozumne serce pogrążyło się w ciemności. Mienili się mądrymi, a stali się głupi. I zamienili chwałę nieśmiertelnego Boga na obrazy przedstawiające śmiertelnego człowieka, a nawet ptaki, czworonożne zwierzęta i płazy; dlatego też wydał ich Bóg na łup pożądliwości ich serc ku nieczystości, aby bezcześcili ciała swoje między sobą, ponieważ zamienili Boga prawdziwego na fałszywego i oddawali cześć, i służyli stworzeniu zamiast Stwórcy, który jest błogosławiony na wieki. Amen.” (Rz 1,18-25).

We wszystkich pogańskich religiach przyrody zakłada się istnienie związku przyczynowo-skutkowego między wykonywanym rytuałem czy ceremonią a otrzymaniem mocy bądź uzdrowieniem bądź też innymi pomyślnymi skutkami, o które się zabiega. Istota ceremonii pogańskich – rytuałów wykonywanych przez szamana czy czarownika, jak palenie świec, sporządzanie magicznych napojów, używanie fetyszy itd. – zasadza się na koncepcji, że ich prawidłowe wykonanie wywoła reakcję bóstw czy duchów.

Podobnie jak prawa nauki powodują automatyczny proces zgodny z porządkiem naturalnym, tak uważa się, że na tej samej zasadzie można skłonić do reakcji bóstwa. Podobnie uważa się w katolicyzmie i prawosławiu. Nie pozostawiając co do tego żadnych wątpliwości, sobór trydencki (najwyższy autorytet katolicyzmu) ogłosił:

„Jeśli ktoś twierdzi, że poprzez sakramenty Nowego Prawa łaska nie jest przekazywana ex opere operate [poprzez sam akt], lecz że sama wiara w obietnicę boską wystarczy do otrzymania łaski, niech będzie przeklęty [ekskomunikowany, a zatem potępiony].” *27 .

Jak się przekonaliśmy, ta zależność przyczynowo-skutkowa tworzy obraz chrześcijaństwa jako nauki, obraz niemający żadnego oparcia w Biblii. W Starym Testamencie Bóg nakazywał wiele ofiar i ceremonii, lecz nigdy nie sugeruje się tam, że jakaś ceremonia czy ofiara jest skuteczna sama w sobie. Nie ma ani słowa o tym, że Bóg jest pod wrażeniem samego aktu, a już tym bardziej, że akt taki miałby wymusić na Bogu automatyczną reakcję, zgodną z jakimiś prawami duchowymi. Wprost przeciwnie, ponieważ serca kapłanów i ludu nie były szczere, Bóg odrzucał ofiary Izraela, mimo że składano je zgodnie z ceremonialnymi procedurami, dokładnie według litery Prawa:

„Co mi po mnóstwie waszych krwawych ofiar – mówi Pan. Jestem syty całopaleń baranów i tłuszczu karmnych cieląt, a krwi byków i jagniąt, i kozłów nie pragnę […] Nie składajcie już ofiary daremnej, kadzenie, nowie i sabaty mi obrzydły […] A gdy wyciągacie swoje ręce, zakrywam moje oczy przed wami, choćbyście pomnożyli wasze modlitwy, nie wysłucham was, bo na waszych rękach pełno krwi. Obmyjcie się, oczyśćcie się, usuńcie wasze złe uczynki sprzed moich oczu, przestańcie źle czynić! Uczcie się dobrze czynić, przestrzegajcie prawa, brońcie pokrzywdzonego, wymierzajcie sprawiedliwość sierocie, wstawiajcie się za wdową!” (Iz 1,11-17).

Ceremonializm – pewne ważne cechy

Ów zasadniczy błąd pogaństwa jest powielany we wszelkich formach rytualizmu, poglądu, że poprzez dokonywanie pewnych ceremonii możemy uzyskać Bożą przychylność. Tego rodzaju rytuały można dostrzec na każdym kroku w pogaństwie i religiach przyrody – szaty przywdziewane przez kapłanów, kołyszące się kadzielnice z dymiącym kadzidłem, śpiewy rytualne, wymyślne obrzędy wykonywane w celu uzyskania życzliwości bóstw. Podobnie dzieje się w katolicyzmie i prawosławiu.

W początkach IV wieku za sprawą cesarza Konstantyna katolicyzm rzymski stał się mieszaniną pogaństwa i chrześcijaństwa. Poświadczył to sam Augustyn:

„Wielu też zobaczysz pijaków, chciwców, oszustów, graczy w kostki, cudzołożników, porubców, świętokradców, noszących na sobie zawiązane odczyny, zaklinaczy, wróżbiarzy lub jakimkolwiek bezecnym kuglarstwom oddanych guślarzy. Zauważysz też, że owe tłumy napełniają kościoły w dni świąteczne chrześcijańskie i że te same tłumy napełniają i teatry w dnie uroczyste pogańskie.” *28

W Kościele, a nawet wśród królów i cesarzy wyniesionych na tron przez papieży, nie brakowało ludzi, którzy dostrzegali zło tkwiące w prastarych praktykach pogańskich i od czasu do czasu ich zakazywali. Król Karol Wielki, cesarz rzymski, obwieścił: „Co się tyczy drzew, kamieni i zdrojów, gdzie niektórzy ludzie nierozumni pochodnie palą albo i inne przesądy uprawiają, gorliwie nakazujemy, aby ów obyczaj nader nikczemny, Bogu ohydny, ilekroć się go napotka, usunięty i zniszczony został” 29 .

Zarazem jednak podobne praktyki pogańskie „chrystianizowano” i włączano do Kościoła, w którym do dziś pozostają jako element katolicyzmu i prawosławia. Na uzasadnienie sakramentalizmu w łonie zdeklarowanego chrześcijaństwa często przywołuje się przykład kapłaństwa i obrzędy nakazane przez Boga Izraelowi w Starym Testamencie. Lecz Nowy Testament nie pozostawia wątpliwości, że odkupienie, które mamy w Chrystusie, zniosło starotestamentowy system kapłaństwa i ofiar.

Należy zwrócić uwagę na ważną różnicę między rytuałami religii pogańskich oraz katolicyzmu i prawosławia (w których zakłada uzyskanie się łaski od Boga poprzez sakramenty) a szczególnymi ceremoniami kapłaństwa żydowskiego. To drugie symbolizowało odkupienie, które miało się dokonać przez Chrystusa. Wszystkie ofiary starotestamentowe wskazywały ku Barankowi Bożemu, ku prawdziwej ofierze, złożonej przez samego Boga, który przyszedł na ziemię jako człowiek, aby oddać swoje życie jako zapłatę kary za nasze grzechy:

„…ma to [pierwszy przybytek, świątynia] znaczenie obrazowe, odnoszące się do teraźniejszego czasu, kiedy to składane bywają dary i ofiary, które nie mogą doprowadzić do wewnętrznej doskonałości tego, kto pełni służbę Bożą; są to tylko przepisy zewnętrzne, dotyczące pokarmów i napojów, i różnych obmywań, nałożone do czasu zaprowadzenia nowego porządku. Lecz Chrystus, który się zjawił jako arcykapłan dóbr przyszłych, wszedł przez większy i doskonalszy przybytek, nie ręką zbudowany, to jest nie z tego stworzonego świata pochodzący, wszedł raz na zawsze do świątyni nie z krwią kozłów i cielców, ale z własną krwią swoją, dokonawszy wiecznego odkupienia.” (Hbr 9,9-12).

Cała Biblia zaświadcza o tym, że Bóg ani nie jest związany żadnymi rzekomymi „prawami duchowymi”, ani też się do nich nie stosuje. Nie można się spodziewać od Niego żadnej automatycznej reakcji na pewne rytuały.

Współczesna tendencja

Społeczeństwo zachodnie jest dziś przesiąknięte pogańskimi wierzeniami, które są wbrew Bożemu planowi odkupienia i nadwerężają silny wpływ, jakie wcześniej w społeczeństwie tym miała Biblia. A właśnie temu wpływowi należy przypisać dużą część zasługi za charakterystyczny dla świata zachodniego postęp naukowy, technologiczny i gospodarczy. Wynikająca z niego zamożność wyraźnie kontrastuje z uderzającą biedą Trzeciego Świata, w którym tradycyjnie silne są wpływy pogaństwa, i krajów komunistycznych, gdzie rolę religii pełni ateizm.

Korzyści technologiczne przynoszą jednak pożytek tylko w tym życiu. Pytanie o to, co dzieje się po naszym krótkim pobycie na tej ziemi, nurtuje ludzkość już od zarania dziejów. W tym właśnie kontekście pojawia się religia, obiecując coś, co wykracza poza śmierć – szczęśliwą krainę Wiecznych Łowów u Indian, niebiański harem pełen pięknych hurys u muzułmanów, krainę, do której idą duchy, sferę cienia i lęku. Nadzieja na życie po śmierci jest jednak płonna bez zmartwychwstania.

Ani Budda, ani Konfucjusz, ani Mahomet, ani żaden inny przywódca religijny nie powstali z martwych. Z grobu powstał tylko Chrystus, który wcześniej oddał życie dla ocalenia grzeszników. Apostołowie zaś oddali swoje życie, aby zanieść zgubionym tę dobrą nowinę o odkupieniu, o „ewangelii łaski Bożej” (Dz 20,24). Miliony męczenników oddało życie, aby zachować to przesłanie przed skażeniem. Dziś z prawdy tej się szydzi – i to w imię Chrystusa! W klasycznym przykładzie samokrytyki Zjednoczony Kościół Kanady wyznał rdzennej ludności indiańskiej: „Nasz chrześcijański obraz Boga jest zniekształcony i zamazany. Byliśmy zamknięci na piękno waszej duchowości. Prosimy, przebaczcie nam”.

Przedstawiciele Kościołów rzymskokatolickiego, luterańskiego, episkopalnego, amerykańskich baptystów, Zjednoczonego Chrystusowego, Zjednoczonego Metodystycznego oraz prezbiteriańskiego przeprosili Indian za zwiastowanie im ewangelii:

”Drodzy Bracia i Siostry. Są to formalne przeprosiny [...] za zniszczenie tradycyjnych rdzennie amerykańskich praktyk duchowych. Prosimy o wasze przebaczenie i błogosławieństwa. Moc duchowa waszej religii mogła była stanowić dla nas wielki dar.” *30

W podobnym duchu w połowie listopada 1996 roku w Rotorua na Nowej Zelandii
zebrało się Światowe Zgromadzenie Chrześcijańskie w Kwestii Ludów Rdzennych. [World Christian Gathering of Indigenous People] Richard Twiss, reprezentujący lud Lakotów ze Stanów Zjednoczonych, oznajmił, że sposób życia i kultura (religia) jego ludu „to dary od Boga”. Twiss jest „konsultantem do spraw pojednania rasowego w Promise Keepers” *31 , najszybciej rozwijającym się na świecie ruchu chrześcijańskich mężczyzn. Uczestnicy tego wydarzenia zaakceptowali religie plemienne i wezwali do wprowadzenia części ich rytuałów do kultu religijnego w kościołach chrześcijańskich. Elijah Harper, poseł do Parlamentu kanadyjskiego, reprezentujący lud Cree, oznajmił, że „duchowe przebudzenie świata nadejdzie od ludów rdzennych całego globu” *32 .

Spróbujmy sobie wyobrazić, że Chrystus przeprasza za to, że umarł za grzechy świata i jest jedynym Zbawicielem, albo że apostoł Paweł przeprasza żydowskich, greckich i rzymskich nawróconych za to, że pozyskał ich dla Chrystusa! Stawka jest zbyt wysoka – a jest nią los duszy w wieczności – by iść na kompromis z prawdą. Niestety jak się przekonamy, kompromis propagują dziś przywódcy chrześcijańscy najwyższych szczebli.

Każdy ma pełne prawo przyjąć Chrystusa albo Go odrzucić. Lecz nieuczciwością jest nazywanie siebie chrześcijaninem, a jednocześnie wypaczanie treści tego, czego Chrystus nauczał i czego dokonał. Zgodnie z tą zasadą tubylcze religie kultu przyrody należy oceniać uczciwie, zgodnie z tym, co sobą reprezentują, włącznie z kryjącymi się za nimi wierzeniami i owocami, które rodzą.


Fragment pochodzi z książki Dave Hunta "Inwazja Okultyzmu" [Occult Invasion] Eugene, Oregon 1998

Tłumaczyła: Ola

Przypisy:



22. R.B. Stratton, Captivity of Oatman Girls (University of Nebraska Preaa, 1983)
23. Tamara Jones, Fire Goddess Defended: Hai nesting of Volcano Is Hot Hawaii Issue, „Los Angeles Times”, 9 II 1988, cz. I, s. 1, 18.
24. Joseph Campbell, Potęga mitu: rozmowy Billa Moyersa z Josephem Campbellem, oprac. B. S. Flowers, tłum. I. Kania, Znak, Kraków 1994, s. 83-85.
25. Kopia listu w archiwum autora.
26. Shoefoot, Ashamed to be a Shaman, „Natural History”, I 1997.
27. Przekład i wprowadzenie Rev. H.J. Schroeder, O.P., The Canons and Decrees of the Council of Trent, Tan Books and Publishers, Inc., 1978, Sesja Siódma, Sakrament Chrztu, kan. 4., s. 52.
28. Augustyn, Początkowe nauczanie katechizmu (De catechizandis rudibus), XXV, tlum. W. Budzik, w: Augustyn z Hippony, Pisma katechetyczne, Jan Jachowski Księgarnia Uniwersytecka, Poznań 1929, s. 63.
29. Cyt. w: Evans-Wentz, Fairy-Faith, s. 427-428.
30. „The Chieftain”, Pueblo, CO, 22 VII 1995, s. 4B.
31. „Native Reflections”, biuletyn Wesleyan Native American Ministries, Fall 1997, s. 4.
32. „NZ Herald”, 14 XI 1996.

Komentarze

Popularne posty